10 lat bez Oscarów dla Willa Smitha

Kara dla Willa Smitha za uderzenia Chrisa Rocka podczas Oscarowej gali będzie obejmować zakaz udziału we wszystkich wydarzeniach Akademii przez kolejne 10 lat.

Decyzja została podjęta przez Oscarową Board of Governers, która wcześniej była podzielona na temat tego, jak postąpić ze Smithem po wiadomym incydencie. Prawie dwa tygodnie po tym, jak Smith spoliczkował Chrisa Rocka za żart na temat ogolonej głowy Jady Pinkett-Smith, wiadomość o ukaraniu Smitha prawdopodobnie zamknie – przynajmniej formalnie – szum wokół incydentu.

W oświadczeniu czytamy:

Zarząd zdecydował, że przez okres 10 lat licząc od 8 kwietnia 2022 r. pan Smith nie będzie mógł uczestniczyć w żadnych wydarzeniach ani programach Akademii, osobiście lub wirtualnie, w tym między innymi w rozdaniach Nagród Akademii. 94. Oscary miały być świętem wielu osób w naszej społeczności, które wykonały niesamowitą pracę w zeszłym roku; jednak te chwile zostały przyćmione przez niedopuszczalne i szkodliwe zachowanie, które widzieliśmy na scenie. Podczas transmisji nie zajęliśmy się odpowiednio tą sytuacją i za to przepraszamy. Była to dla nas okazja, by dać przykład naszym gościom, widzom i naszej Akademii na całym świecie, a my zawiedliśmy – nieprzygotowani na bezprecedensowe.

Niezależnie od decyzji Akademii, aktor jest obiektem żartów i hejtu zarówno ze strony fanów, jak i kolegów po fachu (nie mówimy o bokserach). Aktor Harry Lennix w wywiadzie dla Variety powiedział, że Smith powinien zwrócić statuetkę za film „King Richard”, co spotkało się oczywiście z krytyką, szczególnie że Oscary wciąż są w rękach takich zwycięzców, jak Harvey Weinstein czy Kevin Spacey.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by John Steven Rocha (@therochasays)

Will Smith wydał proste oświadczenie, w którym powiedział: „Szanuję i akceptuję decyzję Akademii”, czemu trudno się dziwić zarówno biorąc pod uwagę reakcje fanów, jak i to, że w obronie aktora stanął O.J. Simpson, co naprawdę powinno dać Smithowi do myślenia.

Oczywiście poza decyzją Akademii i tysiącami memów pojawiły się inne, zaskakujące efekty incydentu. Media zalewają plotki o faktycznym stanie małżeństwa aktora, a jego biografia wróciła na szczyt listy bestsellerów.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by RD Sourov (@rdsourov.official)

Warto przypomnieć, że po incydencie Smith złożył rezygnację w Akademii, z długimi przeprosinami dla wszystkich zaangażowanych. W swoim liście aktor napisał, że „zdradził zaufanie Akademii” i „pozbawił innych nominowanych i zwycięzców możliwości świętowania i bycia uhonorowanym za ich nadzwyczajną pracę”. Było to odzwierciedleniem komentarzy Akademii, która przyznała, że działania Smitha przyćmiły to, co powinno być uroczystym wydarzeniem dla wielu gwiazd.


"We don't talk about Bruno" jednym z największych hitów Disneya

Przebój z „Nasze magiczne Encanto” pokazuje, jak zmienia się definicja popularności.

Polifoniczna salsa „Nie mówimy o Brunie” z filmu animowanego Disneya „Nasze magiczne Encanto” zdetronizowała Adele i zajęła pierwsze miejsce na liście Billboard Hot 100. W najnowszej historii muzyki nie istnieje porównywalna piosenka, która mogłaby wyjaśnić jej sukces.

Jednak „We Don’t Talk About Bruno” — napisany przez Lin-Manuela Mirandę i wykonany przez zespół, w skład którego wchodzą: Carolina Gaitán, Mauro Castillo, Adassa, Rhenzy Feliz, Diane Guerrero i Stephanie Beatriz — można uznać za kulminację kilku trendów, co czyni go najbardziej prawdopodobnym hitem 2022 roku.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Ian Warrington (@ianfiddlemusic)

Pierwszym powodem popularności piosenki jest rosnący status latynoskiego popu jako światowej potęgi (wszyscy pamiętamy „Despacito”). Chociaż amerykańska wersja „We Don’t Talk About Bruno” jest śpiewana po angielsku, film rozgrywa się w Kolumbii, a piosenkę stworzyli latynoscy artyści. Chociaż utwór miesza wiele styli muzycznych, Miranda i współproducent Mike Elizondo wysunęli na pierwszy plan kubańskie dźwięki pianina i klimat cha-cha – podkreślony przez refren „no, no, no”. Warto wiedzieć, że wujek Bruno miał pierwotnie mieć na imię Oskar, a Miranda zmienił tę koncepcję tylko po to, by móc wykorzystać chwytliwe „no, no, no”, będące przedłużeniem imienia Bruno.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Katie (@katies_crafts_n_creations)

Podobnie jak wiele hitów ostatnich lat, „We Don’t Talk About Bruno” idealnie wpisuje się w stylistykę TikToka, na którym idealnie sprawdzają się proste, powtarzalne motywy, do których można odgrywać scenki lub, oczywiście, tańczyć. Piosenka nie jest jednak do końca kojarzona z jednym memem. Różni użytkownicy używają różnych fragmentów piosenki, wybierając swoje ulubione postacie i tańce. Dzięki talentowi Mirandy piosenka ma wszystkie cechy, które ceni TikTok: teatralność, specyficzność, humor, niespodzianka i zaproszenie do odgrywania ról.

Można również argumentować, że „Bruno” zdecydowanie wyprzedza TikTokowe trendy, będąc po prosty czymś zupełnie nowym muzycznie i językowo (jak „Itsy Bitsy Teenie Weenie Yellow Polka Dot Bikini” lub „Monster Mash”). Nowatorskie hity często wyróżniają się na tle współczesnych trendów popowych; Miranda sam wspomniał o „Supercalifragilisticexpialidocious” z filmu Mary Poppins jako o punkcie porównania, zauważając, że szczególnie dzieci uwielbiają językowe łamańce. Kiedy piosenka jest zarówno pociągająca, jak i dziwna, wymaga odkodowania, co oznacza że będzie odtwarzana naprawdę wiele razy.

Nie zapominajmy też o dobrodziejstwach (jeśli chodzi o statystyki) ery streamingowej, która szczególnie służy hitom skierowanym do dzieci. Czy gdyby w latach 90. za każdym razem, gdy dziecko żądało od rodziców włączenia w samochodzie płyty „Król Lew” i byłoby to rejestrowane, to czy „Hakuna Matata” przeskoczyłaby Sheryl Crow i Nirvanę? W podcaście „Pop Shop” Katie Atkinson i Keith Caulfield przedstawili kontekst fenomenu „Bruno”, zauważając, że kolędy pojawiają się teraz na listach przebojów każdego grudnia.

Streaming pomaga więc muzyce dziecięcej dobrze radzić sobie na listach przebojów. Oznacza to również, że faktyczna popularność muzyki latynoskiej — czysta słuchalność, a nie tylko sprzedaż i puszczanie utworów w stacjach radiowych (które może być mocno powiązane z priorytetami wytwórni płytowych) — jest teraz naprawdę łatwo zauważalna. Oznacza to również, że piosenki kochane przez TikToka („Old Town Road”) lub mające silne tło emocjonalne będą coraz bardziej popularne. Żyjemy w czasach, gdy obsesja jest prawdopodobnie najważniejszą siłą w kulturze popularnej, a wspaniały, muzyczny bałagan „Bruno” niezaprzeczalnie domaga się kolejnych odtworzeń. I kolejnych. I kolejnych.


Znów będzie goło i wesoło

25 lat po premierze "Goło i wesoło" rozpoczęły się zdjęcia do serialu opowiadającego o dalszych losach głównych bohaterów filmu.

Kiedy w 1997 r. na ekrany kin weszła brytyjska komedia „Goło i wesoło”, w swojej ojczyźnie stała się natychmiastowym hitem. Film został tak dobrze przyjęty, że przebił go tylko „Titanic”. Z budżetem produkcyjnym w wysokości 3,5 mln dolarów, „Goło i wesoło” zarobiło zawrotną sumę 258 mln USD, zgarniając przy okazji cztery nominacje do Oscara, jedną statuetkę za najlepszą muzykę i BAFTĘ za najlepszy film.

Temu sukcesowi trudno się dziwić, bo wielu Brytyjczyków mogło utożsamiać się z bohaterami – normalnymi, nienajpiękniejszymi facetami, którzy próbują sobie poradzić z trudną sytuacją ekonomiczną. W filmie nieoczywiści Chippendales stracili właśnie pracę w miejskiej stalowni, a warto pamiętać, że na początku lat 90. w Wielkiej Brytanii miała miejsce poważna recesja, która sprawiła, że większość publiczności „Goło i wesoło” miała w pamięci – lub właśnie przeżywała – dokładnie takie same problemy. Nie bez powodu taką popularność zdobył w 200 roku „Billy Elliot”, w którym brytyjska recesja jest jednym z głównych bohaterów.

W składającym się z 8 godzinnych odcinków serialu zobaczymy dalsze losy bohaterów filmu. „Stara” obsada (Robert Carlyle, Mark Addy, Lesley Sharp, Hugo Speer, Paul Barber, Steve Huison, Wim Snape i Tom Wilkinson) będzie radzić sobie z kolejnymi problemami ekonomicznymi Wielkiej Brytanii, a tych jest niemało – od niewydolnej służby zdrowia, przez mocno kulejący system edukacji, po – znów – brak zatrudnienia. Scenariusz ponownie napisał Simon Beaufoy, a za produkcję odpowiada Uberto Pasolini.

Serial będzie dostępny w streamingu na Star, Hulu oraz Disney+, platformie, która zadebiutuje w Polsce 14 czerwca.


Znamy zwycięzców 94. edycji Oscarów

Zaskakujące zwycięstwo CODY, Janusz Kamiński i "Sukienka" bez Oscara, Chris Rock bez czucia w policzku, tak można by podsumować 94. galę rozdania Oscarów. Mimo to publikujemy pełną listę zwycięzców.

Rozdanie nagród rozpoczęło się jeszcze przed transmisją, a statuetki otrzymali m.in. twórcy Diuny (montaż, ścieżka dźwiękowa i scenografia), charakteryzatorzy „Oczu Tammy Fye” i „The long goodbye” w kategorii filmów krótkometrażowych. Kiedy gala weszła na wizję pierwszą statuetkę otrzymała Ariana DeBose (West Side Story), stając się pierwszą niebiałą i otwarcie nieheteroseksualną kobietą z Oscarem. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło, bo równo 60 lat wcześniej, również za rolę Anity Oscara otrzymała Rita Moreno, która do tej pory była pierwszą i jedyną latynoską z tą nagrodą na koncie.

Poza statuetką za oryginalną ścieżkę dźwiękową, dźwięk i zdjęcia, „Diuna” otrzymała również nagrodę za montaż, scenografię i efekty specjalne. Janusz Kamiński „stracił” za to Oscara na rzecz Greiga Fraisera i „CODY”, która okazała się czarnym koniem wieczoru, zgarniając złoto za scenariusz adaptowany, najlepszy film i dla aktora drugoplanowego, wygrywając we wszystkich kategoriach, w których była nominowana.

Oscara za najlepszą piosenkę filmową dostała Billie Eilish za utwór do 25. już części przygód Jamesa Bonda.

Poza tym – oczywiście pomijając spoliczkowanie Chrisa Rocka przez Willa Smitha – nie było większych zaskoczeń. Oto lista pozostałych zwycięzców tegorocznych Oscarów.

Animowany film krótkometrażowy: The Windshield Wiper

Kostiumy: Cruella

Scenariusz oryginalny: Belfast

Aktor pierwszoplanowy: Will Smith (King Richard)

Aktorka pierwszoplanowa: Jessica Chastain (Oczy Tammy Fye)

Film animowany: Nasze magiczne Encanto

Reżyseria: Jane Campion (Power of the Dog)

Film dokumentalny: Summer of Soul

Krótkometrażowy film dokumentalny: The Queen of Basketball

Film międzynarodowy: Drive my Car

Ku zaskoczeniu wielu niewiele mówiono o Ukrainie. W wystąpieniu Mili Kunis pojawiły się nawiązania, a następnie prośba o minutę ciszy i plansze z apelem o wsparcie dla ofiar konfliktu. Najbardziej naturalnie wypadło wystąpienie Francisa Forda Coppoli, który na koniec mowy o „Ojcu Chrzestnym” rzucił słowa „Niech żyje Ukraina”. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że dla Hollywoodu ta wojna toczy się naprawdę daleko, ale nadal zaskakującym jest, że więcej zwycięzców nie poszło chociażby śladami Coppoli.


Złote Maliny 2022 rozdane

Jak co roku, tuż przed rozdaniem Oscarów, poznaliśmy laureatów Złotych Malin, chociaż tym razem właściwie można by powiedzieć, że laureata, bo większość statuetek trafiła na konto jednego filmu.

Najwięcej malin dostało się wyprodukowanemu przez Netflixa musicalowi „Diana”, który zwyciężył w aż 5 kategoriach: za najgorszy film, najgorszy scenariusz, najgorszą reżyserię (Christopher Ashley), najgorszą aktorkę (Jeanna de Waal) i najgorszą aktorkę drugoplanową (Judy Kaye).

Drugim rekordzistą okazał się „Kosmiczny mecz: Nowa era”, który zgarnął maliny dla najgorszego aktora (LeBron James), najgorszego remaku, prequelu, sequelu lub zrzynki oraz najgorszego ekranowego duetu, za który uznano LeBrona Jamesa i każdą postać z kreskówki Warnera.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by JT And The Don (@jtandthedon)

Kiepsko jeśli chodzi o liczbę malin, bo tylko po jednej, otrzymali: Jared Leto za najgorszą rolę drugoplanową w „Domu Gucci” i „Cosmic Sin” za najgorszą rolę Bruca Willisa w 2021 r.

Golden Razzies, antynagrody przyznawane najgorszym filmom, wymyślone zostały przez krytyka filmowego Johna J. B. Wilsona w 1980 r., a pierwszy raz wręczono je 31 marca 1981 r. Malinę za najgorsze osiągnięcia w karierze otrzymał wtedy Ronald Reagan.

Statuetka Złotej Maliny jest wykonywana z tworzywa sztucznego przemalowanego na kolor złoty. Ma formę sztucznego owocu maliny umiejscowionego na rolce filmu Super 8, a jej wartość wynosi około pięciu dolarów.


"Power of the Dog" uratuje wiele psów

Dzięki tegorocznemu faworytowi do Oscarów marka Pawp przekaże do miliona dolarów na ratowanie zwierząt.

Pawp, firma która świadczy usługi weterynaryjne on-line, właśnie ogłosiła, że przekaże 10 000 dolarów na organizacje charytatywne ratujące zwierzęta za każdym razem, gdy podczas 94. rozdania Oscarów ktoś wypowie słowa „Power of the Dog”. Biorąc pod uwagę, że film Benedicta Cumberbatcha ma szansę otrzymać sporo statuetek, pod koniec ceremonii na szczytny cel może trafić naprawdę sporo gotówki.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez A+Z (@a.z_moviereview)

„Power of the Dog” zdobył 12 nominacji, w tym dla Benedicta Cumberbatcha, Kirsten Dunst, Jesse Plemons i Kodiego Smita-McPhee, a także nominacje dla najlepszego reżysera i najlepszego filmu oraz wiele nagród za produkcję. Już samo to sprawia, że tytuł będzie wspominany wiele razy, a wszyscy liczymy na to, że prezenterzy wspomną o filmie kilka razy bez powodu, tylko po to, by dodać do puli kolejne 10 000 $.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Pawp (@pawp)

Hojny plan Pawpa został ogłoszony w magazynie People, wraz z oświadczeniem dyrektora generalnego marki, który przyznał, że mimo że film nie ma żadnego realnego związku z psami to i tak nie może się doczekać tego, żeby pod koniec nocy rozdać dużo pieniędzy.

Niezależnie od liczby przyznanych statuetek prawdziwymi zwycięzcami tegorocznej ceremonii będą psiaki i to najlepsze, co może się tej nocy przydarzyć.

powiedział Marc Atiyeh, CEO Pawp.


Co w filmie piszczy (w marcu)

"Krzyk 6", film o plastelinie i "Jestem legendą 2" to tylko kilka zapowiedzi, jakie zafundował nam ten zaczynający wiosnę miesiąc.

Sequel Jestem Legendą

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Horrorfilme100 (@horrorfilme100)

Niedawno ogłoszono, że powstanie sequel do „Jestem legendą” z 2007 r. i trudno ukryć, że fani postapokaliptycznego horroru z Willem Smithem w roli głównej nie wiedzą, co myśleć o tym newsie.  Pod koniec pierwszego filmu (15-letni SPOILER ALERT) postać Willa Smitha zostaje pozornie zabita, co wydaje się ostatecznym zakończeniem historii. Wszyscy widzieliśmy też alternatywne zakończenie w którym Robert Neville przeżył i to może być bazą sequela, szczególnie, że Smith jest w obsadzie, tak samo zresztą jak Michael B. Jordan, autor koncepcji drugiej części.

Podczas rozdania nagród PGA producent Jon Mone poruszył kwestię tego, czego fani mogą oczekiwać od filmu. Nie mógł ujawnić żadnych konkretnych informacji, ale powiedział, że koncepcja Jordana była tak „niewiarygodnie fajna”, że zarówno Will Smith, jak i scenarzysta Akiwa Goldsman natychmiast „kupili” pomysł na sequel.

Znacznie większa rola Zendayi w Diunie 2

Zdjęcia do sequela Diuny mają rozpocząć się tego lata i możemy przypuszczać, że Zendaya będzie spędzać dużo czasu na planie. Reżyser Denis Villeneuve potwierdził, że zamierza dać zdobywczyni nagrody Emmy za Euphorię znacznie silniejszą pozycję, umieszczając ją w jednej z dwóch głównych ról obok Timothéego Chalameta. Filmowiec powiedział to samo w niedawnym wywiadzie dla Variety, mówiąc, że pierwsza część była jedynie przedsmakiem historii Zendayi.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Zendaya Coleman Fan (@itsnotzendaya)

FIlm o Play-Doh

Hasbro i eOne ogłosiły rozpoczęcie prac nad animowanym filmem o Play-Doh. Wyprodukowana jako środek do czyszczenia tapet w latach 30., plastelina Play-Doh wkrótce pojawi się na wielkim ekranie. Jak czytamy na Deadline, Hasbro i EntertainmentOne (eOne) ogłosiły 17 marca, że szykują animowany film fabularny z marką Play-Doh w roli głównej. Napisany przez scenarzystkę „The Big Sick”, Emily V. Gordon, zostanie wyprodukowany (i prawdopodobnie wyreżyserowany) przez Jona M. Chu, znanego jako reżyser filmu „Crazy Rich Asians” z 2018 roku. Animacja ma opowiadać o kreatywności, wyobraźni i radości z tworzenia sztuki.

Amazon kupił wytwórnię MGM

Przejęcie MGM Studios przez Amazon zostało sfinalizowane. Wiadomość ta została potwierdzona przez Deadline, a studio zapłaciło 8,5 miliarda dolarów za przywilej dodania do swojej listy rozpoznawalnych, ukochanych i nagradzanych tytułów filmowych i telewizyjnych. Różnorodność treści MGM, w tym takich jak James Bond i Rocky, „dopełni Prime Video i Amazon Studios w dostarczaniu klientom zróżnicowanej oferty rozrywki”, powiedział Amazon w swoim ogłoszeniu.

Amazon przeskoczył ostatnio ogromną przeszkodę i został „bezwarunkowo” zatwierdzony przez unijny organ antymonopolowy. Chociaż umowa wciąż czeka na zatwierdzenie przez amerykańską Federalną Komisję Handlu, Amazon wcześniej wyznaczył FTC termin do połowy marca na wydanie decyzji, która w przypadku jej nieodebrania oznaczała, że Amazon może kontynuować realizację umowy. Tak więc, biorąc pod uwagę, że minęła połowa marca, umowa jest już sfinalizowana.

Krzyk 6

Paramount właśnie ogłosił, że kontynuacja Krzyku ma mieć swoją premierę 31 marca 2023 roku, co oznacza, że zdjęcia do filmu rozpoczną się jeszcze w tym roku. Wynika to z sukcesu nowego Krzyku, który miał ożywić serię i zapoczątkować nową serię filmów, co – sądząc po pozytywnej reakcji fanów – zdecydowanie się udało. W kolejnej odsłonie sagi o Ghostface powróci ten sam zespół kreatywny, co w części piątej, w tym oczywiście sam Wes Craven.

Armia Dumbledora w Fantastycznych zwierzętach 3

Video behind the scenes „Fantastyczne zwierzęta: Sekrety Dumbledora” wprowadza koncepcję armii Dumbledora i trudno jest nie cieszyć się na kolejną odsłonę sagi.

„Fantastyczne zwierzęta: Sekrety Dumbledora” po raz kolejny zabiorą nas w lata 30. XX wieku. Fabuła odkrywa zaangażowanie czarodziejskiego świata w II wojnę światową i eksploruje magiczne społeczności w Bhutanie, Niemczech i Chinach. Wraz z gwałtownym wzrostem władzy Gellerta Grindelwalda, Albus Dumbledore powierza Newtowi Scamanderowi i jego przyjaciołom misję prowadzącą do starcia z armią Grindelwalda. Dumbledore musi również zdecydować, jak długo pozostanie na uboczu w zbliżającej się wojnie.


Kot w butach powraca

Po dekadzie oczekiwania zobaczyliśmy pierwszy zwiastun kontynuacji "Kota w butach" z 2011 roku - "Kot w butach: Ostatnie życzenie".

Po raz pierwszy od ponad dekady DreamWorks Animation przedstawia nową przygodę w uniwersum Shreka, w której wyjęty spod prawa Kot w Butach odkrywa, że jego pasja do niebezpieczeństw i lekceważenie bezpieczeństwa zebrała swoje żniwo. Kot stracił już osiem z dziewięciu żyć, a odzyskanie ich wyśle kociego bohatera na jego najwspanialszą misję.

Nominowany do Oscara Antonio Banderas powróci jako głos kota wyruszającego w podróż do Schwarzwaldu, gdzie znajduje się mityczna Gwiazda Życzenia, pozwalająca KwB odzyskać utracone życia. Nasz bohater będzie też musiał poprosić o pomoc swoją byłą partnerkę i nemesis: urzekającą Kitty Soft Paws (nominowana do Oscara Salma Hayek).

Kotu i Kitty pomoże odpowiednik osła ze Shreka, czyli gadatliwy i nieubłaganie wesoły kundelek Perro (Harvey Guillén, „Co robimy w cieniu”), a trio bohaterów będzie musiało być o krok przed Złotowłosą (nominowana do Oscara Florence Pugh, „Czarna Wdowa”), rodziną Trzech Niedźwiedzi, „Wielkim” Jackiem Hornerem (zdobywca nagrody Emmy John Mulaney) i przerażającym łowcą nagród, Wielkim Złym Wilkiem (Wagner Moura, „Narcos”).

„Kot w butach” to niespodziewany hit wytwórni. W Shreku 2 skradł show i wkrótce stał się ulubieńcem fanów. Kot dołączyła do Shreka i Osła w ich przygodach w trzeciej odsłonie sagi o zielonym ogrze, pojawił się też w „Shrek Forever After”. Popularność postaci zapewniła mu spin-off w 2011 roku, w którym dowiadujemy się o jego mrocznej przeszłości i wcześniejszej przyjaźni z Humptym Dumptym. W 2012 roku wrócił w wydanym na DVD „Puss in Boots: The Three Diablos”, a w 2015 w serialu Netflix, który miał aż 77 odcinków.

Prace nad sequelem filmu trwały właściwie od 2012 roku, kiedy reżyser Chris Miller stwierdził, że bardzo chciałby wrócić do przygód KwB; od tego czasu projekt spotykał na swojej drodze równie wiele przeszkód, co nasz bohater na drodze do Gwiazdy Życzeń, ale wreszcie udało mu się trafić do produkcji (prawdopodobnie tak, jak uda się naszemu kociemu bohaterowi filmowa misja).


Samuel L. Jackson żąda przeliczenia głosów

Samuel L. Jackson został zdetronizowany na tronie najbardziej przeklinającego aktora na ekranie i nie zgadza się z tym wynikiem.

Aktor Samuel L. Jackson, chce przeliczenia przekleństw po tym, jak powiedziano mu, że nie posiada rekordu większości ekranowych wulgaryzmów wypowiadanych w filmach fabularnych. Od dziesięcioleci Jackson jest znany z tego, że gra postacie, które nie powstrzymują się, jeśli chodzi o wulgarny język: od niestandardowej wiadomości, którą jego persona z Pulp Fiction wyhaftowała na swoim portfelu, po sposób, w jaki wyraża swoje frustracje związane z wężami w samolocie. Jest synonimem przekleństw w filmach i rozsądnie jest sądzić, że jest jednym z najbardziej wulgarnych aktorów wszechczasów.

Mimo to Jackson najwyraźniej nie jest aktualnym rekordzistą. W The Tonight Show Jimmy Fallon powiedział aktorowi, że według ankiety Buzz Bingo w rzeczywistości było dwóch innych aktorów, którzy przeklinali częściej niż on w filmach. Na pierwszym miejscu według listy znajduje się Jonah Hill z 376 wulgaryzmami wymienionymi w filmach, a tuż za nim Leonardo DiCaprio z 361 wulgaryzmami. Liczba ta bez wątpienia wzrosła wykładniczo po zagraniu w filmie Martina Scorsese Wilk z Wall Street.

To stawia Jacksona na trzecim miejscu na liście z wypowiedzianymi 301 przekleństwami, wyżej niż Adama Sandlera z 295 wulgaryzmami i Ala Pacino z 255. Odpowiadając na listę w The Tonight Show, Jackson powiedział:

To jakieś pie…..nie. Nie, nie ma mowy, człowieku. Jonah Hill, naprawdę? A Leo? To niemożliwe, nie wierzę w to. Ktoś pomylił się przy liczeniu.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Legion Geek (@legiongeeek)

Fallon i Jackson zgodzili się, że niezależnie od tej listy Jackson jest „mistrzem”, jeśli chodzi o konkretne przekleństwo, jedno szczególne słowo, z którego Jackson jest prawdopodobnie najbardziej znany, a którego oczywiście nie mogą powtórzyć w NBC.


Pojawił się teaser "Star Trek: Strange New Worlds"

Teaser "Star Trek: Strange New Worlds" daje przedsmak tego, co od maja oglądać będzie można na Paramount+.

„Star Trek” to instytucja, której nie trzeba nikomu przedstawiać. nawet jeśli ktoś nie oglądał żadnego z seriali, filmów, czy kreskówek z załogą USS Enterprise, nie ma szans, żeby nie natknąć się na nawiązania do tego kultowego tytułu – czy to w innych filmach i serialach (Kill Bill, Teoria Wielkiego Podrywu czy np. w odcinku  „USS Callister” serii „Black Mirror”) oraz memach.

Dozgonni fani (nawet ci, którzy stracili nadzieję na dobre trekkowanie po Netflixowym „Discovery”) z niecierpliwością czekają więc na produkcję Paramount+, która już w maju trafi na platformę – „Star Trek: Strange New Worlds”. Tytuł nawiązuje oczywiście do czołówki serialu, w której kapitan USS Enterprise wypowiada słowa:

Space. The final frontier. These are the voyages of the Starship Enterprise, it’s five year mission to explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations. To boldly go where no man has gone before” (czołówka oryginalnego serialu, w „New generation” „5 year mission” zostało zmienione na „continuing mission”, a „no man” na „no one”).

Na razie wiemy jedynie, że dziwne, nowe światy odkrywać będzie załoga Kapitana Pike’a, co spotkało się z dużym zadowoleniem fanów – odcinki serii „Discovery” z tym kapitanem uważane są bowiem przez trekkowców za „całkiem przyzwoite”.