Porcja świeżych zwiastunów

W 2024 roku z pewnością będzie co oglądać. Wybraliśmy dla Was kilka soczystych trailerów prezentujących filmy, które zdecydowanie warto mieć na celowniku w nadchodzących miesiącach.

Furiosa

Jedna z najbardziej wyczekiwanych premier nadchodzącego roku, a zarazem powrót do postapokaliptycznego uniwersum wykreowanego w filmach z serii Mad Max. Poprzeczka zawieszona jest niezwykle wysoko, ponieważ poprzednia odsłona szturmem zdobyła serca zarówno widzów, jak i krytyków, czego zwieńczeniem było obsypanie „Mad Max: Na drodze gniewu” kilkoma Oscarami (m.in. za najlepsze kostiumy, scenografię, dźwięk i montaż). Za kamerę powraca George Miller, który tym razem zaserwuje nam samodzielną historię o początkach tytułowej Furiosy, w którą wciela się Anya Taylor-Joy. Na ekranie zobaczymy też Chrisa Hemswortha, który prezentuje się co najmniej osobliwie.

Po publikacji trailera pojawiły się głosy, że od strony wizualnej film nie wygląda tak dobrze, jak „Mad Max: Na drodze gniewu”. Coś faktycznie w tym jest, ale pozostaje mieć nadzieję, że George Miller także tym razem dostarczy nam produkt doskonałej jakości. Premiera kinowa filmu zapowiedziana jest na maj 2024 roku.

I.S.S.

Thriller science fiction o niezwykle ciekawym i oryginalnym punkcie wyjścia. Jego akcja rozgrywa się na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, podczas gdy na ziemi wybucha wojna atomowa. W wyniku tego nieoczekiwanego zdarzenia miejsce pracy amerykańskich i rosyjskich astronautów przekształca się w klaustrofobiczną strefę walki o przejęcie kontroli nad orbitą. W filmie, który miał swoją premierę na Festiwalu Tribeca wystąpią m.in. Ariana DeBose, Chris Messina i Pilou Asbæk. Za reżyserię odpowiada Gabriela Cowperthwaite. Premierę kinową zapowiedziano na 19 stycznia 2024 roku.

Godzilla i Kong: Nowe imperium

Nadchodzący film jest kontynuacją Godzilla vs. Kong, a zarazem kolejną częścią tzw. Monsterverse, czyli amerykańskiej sagi filmów o gigantycznych potworach. Szczegóły fabuły nie są jeszcze znane, ale wiemy, że tytułowe monstra będą musiały stawić czoła nowemu, nieznanemu wcześniej zagrożeniu. Możemy też spodziewać się nowych informacji na temat genezy tytanów i tego, w jaki sposób ich losy zostały związane ze światem ludzi.  Za reżyserię odpowiada Adam Wingard, który ma na swoim koncie poprzednią odsłonę potwornej serii. W obsadzie znalazł się m.in. Dan Stevens, z którym Wingard pracował w 2014 r. przy bardzo udanym filmie „Gość” (The Guest). Premierę zaplanowano na 12 kwietnia 2024 roku.

Warto wspomnieć, że na ekranach króluje właśnie doskonale przyjęta „Godzilla Minus One”, czyli japoński film, który w wielkim stylu honoruje 70-lecie Godzilli. Kosztująca zaledwie 15 mln dolarów produkcja udowodniła, że gargantuiczne potwory nie wymagają równie wielkich budżetów, aby zdobyć serca widzów i krytyków.

Madame Web

Nowy film spod skrzydeł Studia Sony, a zarazem kolejna część Spider-Man Universe, które obejmuje takie tytuły jak „Venom”, „Morbius” czy „Kraven Łowca”. Tym razem historia skupi się na jasnowidzącej Madame Web, w którą wciela się Dakota Johnson. Udostępniony trailer wskazuje na to, że twórcy mocno odeszli od komiksowego pierwowzoru. Tytułowa bohaterka wstępowała tam jako niewidoma, przykuta do wózka starsza Pani, okazjonalnie wspierająca Petera swoimi zdolnościami telepatii i przewidywania przyszłości. W filmie zobaczymy natomiast swoiste origin story ze znacznie młodszą wersją tej postaci. Partnerowała jej będzie m.in. grana przez Sydney Sweeney Julia Carpenter, czyli późniejsza Spider-Woman. Premierę zaplanowano na 14 lutego 2024 roku.

Handling The Undead

Norweska odpowiedź na filmy o zombie może być dokładnie tym, czego ten wyeksploatowany gatunek od dawna potrzebował. Mamy tutaj do czynienia z adaptacją drugiej powieści pisarza Johna Ajvide Lindqvista, który najlepiej znany jest z książki „Wpuść mnie”, doskonalone zekranizowanej w 2008 r. jako „Pozwól mi wejść (Låt den rätte komma in). Akcja rozgrywa się w Oslo i przedstawia losy trzech rodzin, których zmarli bliscy w tajemniczy sposób powrócili do życia. Całość utrzymana jest w klimacie nastrojowego dramatu grozy, poruszającego takie kwestie jak śmierć, żałoba czy akceptacja straty. Wśród aktorów zobaczymy m.in. Renate Reinsve, która zasłynęła główną rolą w obsypanym nagrodami „Najgorszym człowieku na świecie”. Premiera filmu została zaplanowana na 9 stycznia 2024 r.


Jak dobrze znasz świąteczne filmy?

Nadchodzi czas magii, radości i niepowtarzalnej atmosfery, której nic nie oddaje tak dobrze, jak świąteczne filmy.

No dobra, bywa z tym różnie, bo przedświąteczny wysyp polewanych lukrem bożonarodzeniowych historii potrafi nawet największego entuzjastę przyprawić o niezły ból głowy. Dlatego mamy tu na myśli tylko te sprawdzone, kojące niczym stare kapcie klasyki, do których wszyscy chętnie wracamy.

Czy jednak zastanawialiście się, jak dobrze znacie te kultowe produkcje? Czy bez mrugnięcia okiem potraficie rozpoznać postacie i przypomnieć sobie szczegóły fabuły? Aby sprawdzić Waszą wiedzę na temat tych uroczych i czasem nieco szalonych produkcji, przygotowaliśmy dla Was świąteczny quiz.


Kinowe premiery grudnia

Przedświąteczne obowiązki potrafią przytłoczyć, a nic nie da Wam lepszej chwili oddechu niż spontaniczny seans. W końcu kina są w niemal każdym centrum handlowym, prawda? Dlatego koniecznie sprawdźcie kilka propozycji, jakie wybraliśmy dla Was spośród wielu grudniowych premier.

Godzilla Minus One (Gojira Mainasu Wan)

Godzilla Minus One jest najnowszą pełnometrażową produkcją o legendarnym potworze, wyprodukowaną przez studio Toho. Akcja filmu rozgrywa się w Japonii tuż po zakończeniu II wojny światowej. Mieszkańcy zrujnowanego wyniszczającym konfliktem kraju próbują powrócić do normalności. Nadzieję na lepszą przyszłość burzy jednak pojawienie się Godzilli – gigantycznego, siejącego śmierć i zniszczenie potwora, który powstał w wyniku działania promieniowania atomowego.

Godzilla Minus One odnotowała już świetne otwarcie w japońskim box office, gdzie film zadebiutował na początku listopada. Bardzo obiecujące są też pierwsze oceny krytyków.

W kinach od 1 grudnia.

Nóż w nocnej ciszy (It's A Wonderful Knife)

Czym byłyby Mikołajki bez świątecznego horroru? Na szczęście w tym roku nie musimy szukać odpowiedzi na to pytanie. Film opowiada o Winnie Carruthers, która w Wigilię Bożego Narodzenia uratowała swoje miasto przed psychopatycznym mordercą, tracąc przy tym brata i bliską przyjaciółkę. Marząc o tym, aby nigdy się nie urodzić trafia do alternatywnej rzeczywistości, w której odkrywa, jak jej życie wpłynęło na innych ludzi i otaczający ją świat. Widać zatem, że angielski tytuł filmu nie przypadkowo nawiązuje do świątecznego klasyka „To wspaniałe życie” („It’s a Wonderful Life). Nakręcony przez Tylera MacIntyre’a film łączy grozę z humorem, będąc jednocześnie satyrą na współczesne społeczeństwo i jego problemy, takie jak samotność, depresja czy znaczenie życia.

W kinach od 6 grudnia

Wonka

Prequel „Charlie’ego i fabryki czekolady”, którego gwiazdą jest niezwykle rozchwytywany Timothée Chalamet. Film opowiada o młodym Willy’m Wonce i przedstawia jego metamorfozę z drobnego sprzedawcy czekolady w w znanego na całym świecie ekscentrycznego geniusza, wynalazcę i magika. Historia ukazuje jego przygody w różnych zakątkach globu, gdzie poznaje całą plejadę niezwykłych postaci i odkrywa tajniki wytwarzania czekolady. Zobaczymy też początki słynnej fabryki i nawiązanie przyjaźni z pracującymi w niej Umpa-Lumpami. Film wyreżyserował Paul King, znany z filmów o Paddingtonie. Obok Timothée Chalamet’a na ekranie zobaczymy takich aktorów, jak Hugh Grant, Rowan Atkinson, Olivia Colman, Sally Hawkins czy Keegan-Michael Key.

W kinach od 14 grudnia.

Aquaman i Zaginione Królestwo (Aquaman and the Lost Kingdom)

Niemal dokładnie 5 lat po premierze pierwszej części na ekrany wraca Aquaman, w którego ponownie wciela się Jason Momoa. Jest to zarazem piętnasty i ostatni film rozgrywający się w DC Extended Universe. Pierwsza część dostarczyła widzom sporo dobrej rozrywki i zarobiła na całym świecie ponad miliard dolarów. Analitycy są jednak bardzo dalecy od prognozowania podobnego sukcesu w przypadku kontynuacji. Wpływ na to może mieć mniejsze zainteresowanie kinem superbohaterskim, zamieszanie z restartem kinowego uniwersum DC, mało pochlebne opinie po pokazach testowych i wzbudzający kontrowersje udział w filmie Amber Heard.

O tym, czy sequel okaże się dobrym filmem przekonamy się już wkrótce. Nawet jeśli Aquaman pójdzie na dno, to jest szansa, że Jason Momoa powróci do filmowego uniwersum w innym wcieleniu. Fani nie mają wątpliwości, że nikt nie zagra kultowego antybohatera Lobo tak dobrze, jak on.

W kinach od 21 grudnia.

Ferrari

Biograficzna opowieść o życiu i karierze Enzo Ferrari, założyciela jednej z najsłynniejszych firm produkujących samochody sportowe. Akcja filmu rozgrywa się w 1957 roku, kiedy Enzo Ferrari zmaga się z problemami finansowymi, rodzinnymi i emocjonalnymi, jak również przygotowuje swój zespół do wyścigu Mille Miglia. Zobaczymy także wątki z wcześniejszych i późniejszych etapów życia i kariery bohatera, jak początki w roli kierowcy wyścigowego, założenie firmy, związki z kobietami czy rywalizacja z innymi producentami samochodów. Film jest oparty na książce “Enzo Ferrari: The Man, the Cars, the Races, the Machine” autorstwa Brocka Yatesa i został wyreżyserowany przez Michaela Manna. W głównej roli występuje Adam Driver, który w 2021 roku wcielił się w innego sławnego Włocha, Maurizio Gucciego. Partnerują mu m.in Penélope Cruz, Shailene Woodley, Jack O’Connell i Patrick Dempsey.

W kinach od 29 grudnia.

Dream Scenario

Kolejny etap powrotu Nicholasa Cage’a z aktorskiego czyśćca, w którym utknął na wiele długich lat występując w produkcjach znacznie poniżej jego wszechstronnego talentu. Opinie widzów i krytyków, którzy mieli już okazję obejrzeć „Dream Scenario” dają do zrozumienia, że tym razem mamy do czynienia z nietuzinkową historią i prawdziwym aktorskim popisem. Nicholas Cage wciela się w postać niczym nie wyróżniającego się profesora, którego życie wywraca się do góry nogami, gdy z nieznanych przyczyn miliony nieznajomych zaczynają widzieć go w swoich snach. Napisany i wyreżyserowany przez Kristoffera Borgli film miał swoją premierę na festiwalu w Toronto 9 września 2023 r. i spotkał się z bardzo przychylnym odbiorem.

W kinach od 29 grudnia.


Reżyser "To właśnie miłość" przyznał, że ta kultowa scena jest dziwna

Zanim w grudniu zaatakują nas powtórki "To właśnie miłość", warto wyjaśnić sobie jedną rzecz.

Richard Curtis, scenarzysta i reżyser kultowego już filmu świątecznego „To właśnie miłość” z 2003 roku, wypowiedział się na temat jednej z jego najbardziej znanych scen. Chodzi o moment, w którym Mark (w tej roli Andrew Lincoln) wyznaje Juliet (Keira Knightley): „Dla mnie jesteś doskonała”. Curtis, po latach refleksji, przyznaje teraz, że scena ta była „trochę dziwna”. W wywiadzie dla internetowej gazety The Independent Curtis powiedział:

Przychodzi on do domu swojego najlepszego przyjaciela, żeby powiedzieć jego żonie (licząc na to, że to ona otworzy drzwi): 'Kocham cię’. Myślę, że to trochę dziwne. Pamiętam, jak około siedem lat temu, kiedy miałem uczestniczyć w jakimś wywiadzie, usłyszałem: 'Oczywiście, jesteśmy głównie zainteresowani sceną stalkera’. A ja na to: 'O jaką scenę chodzi?’ A potem mnie oświecili. Wszystko, co mogę powiedzieć, to że wiele inteligentnych osób było zaangażowanych w film w tamtym czasie i nie uważaliśmy tego za scenę stalkera.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Love Actually (@loveactuallyfilm)

„Love Actually” Richarda Curtisa obchodzi w 2023 roku swoją 20. rocznicę, a ten romantyczny, świąteczny film stał się światowym hitem kinowym, zarabiając imponujące 248 milionów dolarów przy budżecie wynoszącym zaledwie 40 milionów. Mimo że „To właśnie miłość” nie znalazło się na liście 20 najlepszych filmów świątecznych serwisu MovieWeb, ta wzruszająca opowieść znalazła swoją publiczność i stała się pozycją obowiązkową mimo średniej oceny 64% na Rottenach. Krytycy nie byli może zbyt łaskawi, ale film znacznie bardziej spodobał się widzom, co widać po ocenie „B+” w CinemaScore i 72% w Rotten Tomatoes.

Nie myślcie jednak, że ten „związek” to jedyny problem filmu i jeśli nie chcecie, żeby Wam zepsuć tę produkcję do końca, przestańcie czytać teraz.

OTÓŻ. Terapeuta Jonathan Decker i filmowiec Alan Seawright z kanału „Cinema Therapy” podjęli próbę stworzenia rankingu par z TWM – od najgorszej, do najlepszej – i nasz stalker nie był jedynym toksycznym przykładem – gorąco zachęcamy do obejrzenia tego filmu i odkrycia, czemu najlepszy związek w „Love Actually” nie jest wcale, a wcale oparty na romantycznej miłości.


Sejmowe obrady czy Gwiezdne Wojny? – parlament w kinematografii

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wyglądałaby debata sejmowa, gdyby odbywała się w świecie filmowym – od Gwiezdnych Wojen po Mars Atakuje!?

Obrady polskiego Sejmu stały się ostatnio hitem na YouTube, przypominając nam, że polityka może być równie dramatyczna i pełna zwrotów akcji co hollywoodzkie produkcje. Weźmy na przykład Senat Galaktyczny z Gwiezdnych Wojen – czyż obrady o losach galaktyki nie przypominają naszych sejmowych dyskusji, tyle że z mieczami świetlnymi i droidami?

Dalej mamy „Lincolna” Spielberga, gdzie debata o zniesieniu niewolnictwa w amerykańskim Kongresie przypomina nam o ważnych momentach w historii parlamentarnej. To pokazuje, że decyzje podejmowane w murach parlamentu mogą zmieniać bieg historii.

Ale nie zawsze musi być tak poważnie. W „Mars Attacks!” Kongres zostaje zniszczony przez Marsjan, co może być przenośnią na to, jak czasami niezwykłe rozwiązania mogą wydawać się jedyną deską ratunku w politycznym chaosie.

Nie zapominajmy też o filmach, gdzie polityka splata się z osobistymi historiami, jak w „Idzie” Pawlikowskiego, gdzie przeszłość Polski łączy się z intymnymi dramatami bohaterów. A to dopiero początek naszej filmowej podróży przez sale parlamentów. „The King’s Speech” to kolejna produkcja, gdzie mowa króla w brytyjskim parlamencie odgrywa kluczową rolę. Podobnie jak w polskim Sejmie, czasami to nie tylko treść mowy, ale i sposób jej wygłoszenia ma kluczowe znaczenie.

W „Advise & Consent” (1962) widzimy amerykański Senat w centrum politycznego thrilleru. Tu chodzi o potwierdzenie nominacji na sekretarza stanu, ale intrygi, plotki i polityczne manewry przypominają nasze rodzime sejmowe potyczki. A jak nie wspomnieć o „Wag the Dog”, gdzie cała wojna zostaje sfingowana, by odwrócić uwagę od skandalu prezydenckiego.

Oczywiście, trzeba też wspomnieć o filmach, które ukazują bardziej satyryczne podejście do polityki. „In the Loop” z 2009 roku to świetna brytyjska komedia, która pokazuje, jak absurdalne może być życie polityczne, szczególnie w kontekście stosunków międzynarodowych.

Kino, podobnie jak polityka, potrafi być areną wielkich emocji, dramatycznych konfrontacji i historycznych decyzji. Przyglądając się parlamentarnym scenom w filmach, możemy zauważyć, jak blisko są one naszej rzeczywistości – choćby były umiejscowione w odległej galaktyce.


Kino akcji z lat 90. - nostalgiczny powrót do korzeni

Zapnijcie pasy i przygotujcie popcorn, bo zabieramy Was w sentymentalną podróż do czasów, gdy kina były pełne dymu z wybuchów, a dialogi były tak ostre jak noże Rambo. Lata 90. to era, w której kino akcji było synonimem ekstremalnych pościgów, niewiarygodnych wybuchów i bohaterów, którzy mówili mniej niż milczeli. Ale czy te filmy nadal trzymają w napięciu?

Klasyczne Przykłady: "Speed" i "Face/Off"

„Speed” to film, w którym Keanu Reeves wciela się w rolę odważnego policjanta, Jacka Travisa, który musi zapobiec eksplozji autobusu, który wybuchnie, jeśli zwolni poniżej określonej prędkości. Z kolei „Face/Off” to thriller, gdzie John Travolta i Nicolas Cage zamieniają się tożsamościami – jeden jest agentem FBI, a drugi terrorystą. Te filmy były jak rollercoaster bez pasów bezpieczeństwa – dzikie, nieprzewidywalne i totalnie odjechane, a przy okazji były też kasowymi hitami – „Speed” zarobił ponad 350 milionów dolarów na całym świecie, a „Face/Off” przekroczył 245 milionów.

Bohaterowie i ich wpływ

Bohaterowie lat 90. mieli więcej mięśni niż dialogów. Ale czy to źle? W końcu, kto potrzebuje słów, kiedy ma się karabin i parę dobrych pięści? Te postacie były jak stare dobre rockowe hity – proste, ale wpadające w ucho. I choć dzisiaj bohaterowie mają więcej warstw niż cebula, to ci z lat 90. mieli coś, czego często brakuje dzisiejszym – charyzmy wielkości Empire State Building.

Weźmy Johna McClane’a z „Die Hard” – typowego twardziela, który mimo niekorzystnych sytuacji zawsze znajdował drogę do zwycięstwa. A co powiecie na Sarah Connor z „Terminatora 2”? Jej przemiana z przestraszonej kobiety w bezkompromisową wojowniczkę była inspirująca. Ci bohaterowie nie potrzebowali wielu słów, by pokazać swoją siłę.

Efekty specjalne

Pamiętacie te plastikowe modele eksplozji? Dzisiaj efekty specjalne robią się na komputerze, a w latach 90. robiło się je… no właśnie, jak? 'Staromodne’ efekty mają swój niepowtarzalny urok. Były jak dobra stara kaseta VHS – nie idealne, ale z duszą.

W „Jurassic Park” Steven Spielberg użył połączenia animatroniki i CGI, by ożywić dinozaury – efekt był pionierski i niezapomniany.

W „Terminatorze 2” zastosowano zaawansowane techniki CGI do stworzenia postaci T-1000, co było wówczas rewolucją w efektach specjalnych.

W „Aliens” James Cameron zastosował imponujące efekty praktyczne, w tym animatronikę i modele, by stworzyć przekonujące obce stworzenia.

W „Predatorze” zastosowano specjalne kostiumy i techniki kamuflażu, aby nadać tytułowemu stworzeniu niewidzialność.

W „Total Recall” Paula Verhoevena, by osiągnąć surrealistyczne efekty, twórcy użyli zaawansowanych modeli i makijażu, w tym w pamiętnej scenie z trzema piersiami.

Wpływ na współczesne blockbustery

Kino akcji lat 90. wywarło znaczący wpływ na współczesne produkcje. Na przykład, „Mad Max: Na drodze gniewu” czerpie z estetyki i stylu narracyjnego filmów akcji z tamtego okresu, jednocześnie wnosząc nowoczesne elementy.

„John Wick” z Keanu Reevesem w roli głównej również nawiązuje do klasycznego stylu kina akcji, łącząc surową brutalność z elegancją choreografii walki.

Film „Baby Driver” Edgara Wrighta jest hołdem dla kina akcji lat 90., szczególnie poprzez dynamiczne sceny pościgów samochodowych i charakterystyczną dla tamtych czasów ścieżkę dźwiękową.

Z kolei „Atomic Blonde” z Charlize Theron nawiązuje do stylu i estetyki tamtego okresu, szczególnie w scenach walki, które przypominają bezpośredniość i brutalność kina akcji sprzed lat.

Kino akcji lat 90. to była dzika jazda bez trzymanki, pełna niewiarygodnych kaskaderskich wyczynów i bohaterów, którzy byli twardzi jak skała. Dzisiaj, kiedy technologia poszła do przodu, a filmy stały się bardziej 'cyfrowe’, te stare produkcje przypominają nam o czasach, kiedy to adrenalina i kreatywność były kluczem do sukcesu. Może nie były doskonałe, ale miały coś, czego często brakuje współczesnym produkcjom – serce i duszę.


Czy superbohaterowie potrzebują terapii?

Superbohaterowie. Niewzruszeni obrońcy sprawiedliwości, niestrudzeni w walce ze złem, niemal niezniszczalni. Ale czy kiedykolwiek zastanawialiście się, co kryje się za ich maskami? Czy Tony Stark miał bezsenne noce, myśląc o Thanosie? A może Batman, nocny stróż Gotham, powinien rozważyć regularne wizyty u psychologa?

Tony Stark: heroiczny geniusz z PTSD

Tony Stark, czyli Iron Man, jest postacią, która na pierwszy rzut oka wydaje się niezniszczalna. Jednak za jego błyszczącą zbroją kryje się człowiek, który przeżył traumę i cierpi na zespół stresu pourazowego (PTSD). W filmie „Iron Man 3”, obserwujemy go borykającego się z atakami paniki i lękami po wydarzeniach w „Avengers”. Jego doświadczenia z inwazji na Nowy Jork zostawiają trwałe ślady. Stark ma koszmary, unika rozmów o tamtym zdarzeniu, a jego relacje z najbliższymi, w tym z Pepper, są napięte. Ta postać pokazuje, jak trudna może być droga powrotna do normalności po doświadczeniu ekstremalnego stresu. Tony, mimo swej zbroi i technologii, musi zmierzyć się z własnymi demonami, co jest metaforą walki z PTSD w rzeczywistym życiu.

Batman: Mroczny rycerz z bliznami z przeszłości

Bruce Wayne to postać z głęboko zakorzenioną traumą dziecięcą. Przez całą serię filmów Christophera Nolana oglądamy, jak jego traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, zwłaszcza śmierć rodziców, wpływają na jego decyzje i działania jako Batmana. W „Batman: Początek”, jego lęk przed nietoperzami i decyzja o stworzeniu persony Batmana wynikają z pragnienia przezwyciężenia własnych obaw. W „Mrocznym rycerzu” jego relacje z kobietami, szczególnie z Rachel, ujawniają jego wewnętrzne konflikty i niezdolność do nawiązania głębszych relacji emocjonalnych. W „Mrocznym rycerzu powstaje” widzimy, jak trudno mu jest porzucić mantel Batmana, nawet gdy jego ciało i psychika są już wyczerpane. Batman ukazuje, jak głęboko zakorzeniona trauma może wpływać na całe życie, prowadząc do samotności, izolacji i obsesyjnego dążenia do sprawiedliwości.

Thor: Od boga do bohatera z kryzysem tożsamości

Thor, mityczny bóg i superbohater, na pierwszy rzut oka wydaje się niezachwiany. Jednak w jego historii kryje się głęboki kryzys tożsamości. W pierwszym filmie „Thor”, jesteśmy świadkami jego wygnania z Asgardu i konieczności odnalezienia się na Ziemi. To wydarzenie staje się punktem zwrotnym, zmuszając go do zastanowienia się nad swoją prawdziwą naturą. Jego dążenie do bycia godnym Mjolnira, magicznego młota, jest odzwierciedleniem poszukiwania akceptacji i próbą udowodnienia swojej wartości. W „Thor: Ragnarok” widzimy, jak Thor zmaga się z utratą ojca, Asgardu i swojego młota, co prowadzi go do dalszych refleksji nad tym, co naprawdę definiuje jego siłę i tożsamość. Thor symbolizuje walkę z kryzysem tożsamości i poszukiwaniem własnego miejsca w świecie.

Czarna Wdowa: Tajemnice z przeszłości kształtujące teraźniejszość

Natasha Romanoff, znana jako Czarna Wdowa, to postać o skomplikowanej przeszłości. W „Avengers: Age of Ultron”, konfrontuje się ze swoimi traumatycznymi wspomnieniami z „Czerwonej Sali”, gdzie była szkolona jako zabójczyni. Te wspomnienia ukazują jej walkę o odnalezienie własnej tożsamości i miejsca w świecie. Jej relacje z innymi członkami Avengersów, szczególnie z Hulkiem, często są naznaczone trudnościami w nawiązaniu głębszego połączenia, co jest wynikiem jej traumatycznych doświadczeń. W filmie „Czarna Wdowa” widzimy, jak mierzy się z demonami przeszłości, stając twarzą w twarz z tym, co ukształtowało ją jako bohaterkę.

Hulk: Gniew jako odbicie wewnętrznych konfliktów

Bruce Banner jest przykładem postaci, w której gniew jest reakcją na głęboko zakorzenioną traumę i stres. W filmach z serii „Avengers”, widzimy, jak próbuje kontrolować swoje emocje, które mogą w każdej chwili wywołać jego przemianę. W „Avengers: Endgame”, dochodzi do momentu, gdzie łączy w sobie człowieka i potwora, tworząc zrównoważoną wersję Hulka. Ta ewolucja postaci pokazuje, jak ważna jest akceptacja własnych emocji i radzenie sobie z nimi w zdrowy sposób.

Nawet superbohaterowie, z ich nadludzkimi mocami, mogą zmagać się z problemami psychicznymi. Ich historie dają nam cenną lekcję: zdrowie psychiczne jest ważne dla każdego, a szukanie pomocy to nie oznaka słabości, ale siły. Jeśli nawet nadludzie muszą mierzyć się z własnymi demonami, to nie ma wstydu w tym, aby prosić o pomoc. Z problemami warto się zgłosić do specjalisty, który wie, że zdrowie psychiczne jest równie ważne jak fizyczne, a dbanie o nie jest kluczem do pełni życia.


Historyczne kino w wydaniu Ridley’a Scotta

Ridley Scott to żywa legenda kinematografii i twórca, który dał światu wyprzedzające swoje czasy, definiujące gatunek filmy science-fiction, takie jak "Obcy" czy "Blade Runner". Nadchodząca wielkimi krokami premiera "Napoleona" i nieco mniejszymi "Gladiatora 2" przypomina jednak, że równie imponujący jest jego wkład w rozwój kina historycznego.

Chociaż nakręcone przez niego filmy nie zawsze spotykają się z w pełni pozytywnym odbiorem, to zazwyczaj wszyscy zgodni są co do jednego – pod względem wizualnym Ridley Scott nie ma sobie równych.

Pojedynek (The Duelist), 1977

Pełnometrażowy debiut Ridley’a Scotta, od którego premiery minęło już 46 lat, to opowieść osadzona w okresie wojen napoleońskich. Fabuła koncentruje się na dwóch oficerach, którymi są Armand D’Hubert (Keith Carradine) i Gabriel Feraud (Harvey Keitel). Ich błahy konflikt daje początek obsesyjnej rywalizacji, którą obserwujemy na przestrzeni wielu lat. Film powstał na podstawie opowiadania Josepha Conrada, wydanego w 1908 w tomie Sześć opowieści. Chociaż nie zdobył takiej sławy jak niektóre późniejsze dzieła Scotta, to jest ceniony za świetne kreacje aktorskie, jakość wykonania i szczegółowość przedstawienia epoki.

1492: Wyprawa do raju (1492: Conquest of Paradise), 1992

500 lat po słynnej podróży Krzysztofa Kolumba Ridley Scott zaprezentował światu swoją wizję odkrycia Ameryki. Film o budżecie 47 mln dolarów nie spotkał się z przychylnym przyjęciem i często uważa się go za komercyjną porażkę. Dzieło ma jednak swoich fanów, którzy cenią go za spektakularne wizualia, przekonujące aktorstwo Gérarda Depardieu i wszechobecnego ducha wielkiej przygody.

Gladiator, 2000

Osadzona w czasach starożytnego Rzymu historia Maximusa Decimusa Meridiusa (Russell Crowe) to spektakularne widowisko, które cieszy się ogromną popularnością i uznaniem zarówno wśród krytyków, jak i widzów. Film momentalnie zapisał się na liście klasyków kina, łącząc w sobie doskonałe aktorstwo, reżyserię, efekty specjalne i głęboką narrację. Wprawdzie spośród 5 zdobytych przez „Gladiatora” Oscarów żaden nie trafił do Scotta, ale kto wie, może zmieni się to za sprawą nadchodzącej kontynuacji.

Królestwo Niebieskie (Kingdom of Heaven), 2005

Film rozgrywa się w czasach wypraw krzyżowych i skupia się na postaci Baliana z Ibelinu (Orlando Bloom), który próbuje odnaleźć swoje miejsce w konflikcie między chrześcijanami a muzułmanami w Ziemi Świętej. Pomimo doskonałej obsady oraz powszechnych zachwytów nad imponującą stroną wizualną, filmowi nie udało się podbić kin i zyskać przychylności krytyków, którzy zarzucali mu m.in. naiwność, sztuczne postacie i popadanie w sztampę. W 2006 roku „Królestwo Niebieskie” doczekało się jednak trwającej ok. 190 minut wersji reżyserskiej, która w opinii wielu jest tą jedyną właściwą. Nowe sceny oraz rozwinięcie istotnych wątków sprawiły, że film stał się bardziej kompleksowy, spójny i klarowny.

Robin Hood, 2010

Dekadę po „Gladiatorze” Ridley Scott powrócił do współpracy z Russellem Crowe, co zaowocowało nową wersją opowieści o najsłynniejszym angielskim łuczniku. Jak się okazało, nieco zbyt „nową” i zdecydowanie za mało awanturniczą, co przełożyło się na umiarkowanie optymistyczne opinie wśród widzów i krytyków. Film jest pewnym odświeżeniem legendy o Robin Hoodzie, skupiając się bardziej na wczesnych latach bohatera, zanim stał się legendarnym rozbójnikiem w lesie Sherwood. Niektórzy docenili nowe podejście, podczas gdy inni byli rozczarowani odejściem od tradycyjnej legendy.

Exodus: Bogowie i Królowie (Exodus: Gods and Kings), 2014

Film jest epicką opowieścią o wierze, odwadze i determinacji, osadzoną w religijnych i historycznych kontekstach starożytnego Egiptu i Izraela. Akcja skupia się na losach dwóch przybranych braci – Mojżesza (Christian Bale), który odkrywa swoje pochodzenie jako Hebrajczyk, i Ramzesa (Joel Edgerton), przyszłego faraona Egiptu. Po odkryciu swojego dziedzictwa Mojżesz staje się prorokiem i przywódcą Izraelitów w ich walce o wolność. Choć jak zwykle nie brakowało zachwytów nad warstwą wizualną, to film zebrał mieszane recenzje. Spotkał się też z licznymi głosami niezadowolenia wobec obsadzenia białych aktorów w rolach postaci biblijnych.

Ostatni Pojedynek (The Last duel), 2021

Połączenie sił z Mattem Damonem i Benem Affleckiem przyniosło film, który przez wielu traktowany jest jako najlepszy obraz reżysera w ostatnich latach. Niestety jest też spektakularną porażką finansową i jedną z największych ofiar ciężkiego dla kina roku 2021. Pełna ponadczasowych prawd historia rozgrywa się w XIV-wiecznej Francji i ukazana jest z trzech perspektyw: giermków Jeana de Carrougesie (Matt Damon) i Jacquesa LeGrisa (Adam Driver) oraz żony tego pierwszego, Marguerite (Jodie Comer). Narastający konflikt doprowadza do rozstrzygnięcia w postaci jednego z ostatnich prawnie usankcjonowanych pojedynków na śmierć i życie we Francji.


"The Room" Tommy'ego Wiseau: 20 lat kultowego fenomenu

W 2003 roku świat kinematografii zmienił się na zawsze, wzbogacając się o jedno z najbardziej kontrowersyjnych i niezrozumiałych dzieł filmowych w historii.

„The Room” odniósł sukces, ale zupełnie inny niż ten, który zaplanował jego twórca. Marzący o karierze w Hollywood Tommy Wiseau, niemający wcześniej żadnej styczności z przemysłem filmowym, planował nakręcić głęboki dramat skupiony na relacjach miłosnych, przyjaźni i zdradzie. Centralną postacią stworzonej przez siebie historii uczynił Johnny’ego – poczciwego, odnoszącego sukcesy bankowca z San Francisco.

Poukładane życie bohatera rozpada się na kawałki, gdy jego dziewczyna Lisa dopuszcza się zdrady. Co gorsza, obiektem jej miłosnych uniesień jest Mark – najlepszy przyjaciel Tommy’ego. Daje to początek serii dziwacznych konfliktów, dialogów i nieporozumień, które skąpane są w oparach jeszcze bardziej kuriozalnego aktorstwa. Szczególnie w wykonaniu samego Tommy’ego Wiseau, który nie tylko napisał scenariusz i wyreżyserował film, ale również zagrał w nim główną rolę, dostarczając światu jedną z najbardziej pamiętnych kreacji w historii. Jego długie, kruczoczarne włosy, trupioblada cera, wschodnioeuropejski akcent oraz charakterystyczna mimika i gesty to coś, bez czego „The Room” nigdy nie zyskałby statusu fenomenu, jakim cieszy się do dziś.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Tommy Wiseau (@tommywiseau)

„The Room” przepełniony jest całą masą ikonicznych momentów, które dzięki surrealistycznej otoczce i realizacyjnej nieporadności obrosły kultem wśród fanów filmów tak złych, że aż dobrych. Wystarczy wspomnieć wypowiadane przez Tommy’ego zdania „Oh, hi Mark!” czy inspirowane Jamesem Deanem „You’re tearing me apart, Lisa!”. Sama produkcja kosztowała podobno 6 milionów dolarów, co stanowi całkiem pokaźną kwotę, jak na niezależny dramat z nieznanymi aktorami. Podczas seansu można jednak tylko zgadywać na co przeznaczone zostały te pieniądze. Filmowi nie sposób jednak odmówić specyficznego, niepodrabialnego i magnetyzującego klimatu, który zbudowano m.in. za pomocą powtarzanego w kółko motywu muzycznego czy kuriozalnego wykorzystania green screen’u.

W rolę Marka wcielił się Greg Sestero, którego Tommy Wiseau poznał na zajęciach z aktorstwa. Panowie zamieszkali wspólnie w Los Angeles i to właśnie tam w głowie Tommy’ego narodził się pomysł zrealizowania swojego własnego filmu. Zaangażowany w niemal wszystkie etapy produkcji Sestero podzielił się swoimi doświadczeniami w książce „The Disaster Artist. Moje życie na planie The Room, najlepszego złego filmu na świecie”. Przybliża ona wiele zabawnych i niezwykłych anegdot z planu filmowego, a także ukazuje trudności, z jakimi Sestero i inni aktorzy musieli się zmierzyć podczas tworzenia tego kultowego filmu. To jednak nie jedyna gratka dla fanów „The Room”. W 2017 ukazała się udana ekranizacja książki w reżyserii Jamesa Franco, który zagrał także rolę Tommy’ego Wiseau.

Tommy Wiseau był przekonany, że jego dzieło zostanie okrzyknięte jednym z najlepszych filmów w historii kinematografii. Jak się można domyślać, premiera „The Room” nie okazała się sukcesem finansowym ani artystycznym i film przeszedł przez kina praktycznie bez echa. Z czasem jednak został dostrzeżony przez koneserów złego gustu i uzyskał zasłużony status dzieła kultowego, nazywanego nierzadko „Obywatelem Kane’em kina klasy B”. 

W całej tej historii jest też rodzimy akcent. W 2020 roku potwierdziła się bowiem plotka, że Tommy Wiseau jest Polakiem i pochodzi z Poznania.


Pierwszy teaser polskiego akcyjniaka science fiction

"Rage of Stars" to polski, ale kręcony w amerykańskim stylu film łączący dramat, akcję i science fiction. Czyli coś, co w naszym kraju jest wręcz ewenementem. Do sieci trafił właśnie pierwszy teaser tej nietuzinkowej produkcji.

„Rage of Stars” jest ambitnym przedsięwzięciem, które stanowi rozwinięcie krótkometrażowego filmu „No Stars Anymore”, nakręconego w 2021 r. przez Łukasza Roga – niezależnego filmowca-samouka z Rzeszowa. Była to opowieść o członkini amerykańskich sił specjalnych S.W.A.T., którą dręczy nieustające przeczucie zbliżającego się końca ludzkości. Film spotkał się z szerokim uznaniem zdobywając liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach.

Nowy film ma znacznie więcej rozmachu niż pierwowzór, który sam twórca określa jako „zerobudżetowy”. Na planie odpowiedzialny był wówczas za wszystko – od scenariusza, reżyserii, produkcji i postprodukcji po dźwięk, montaż, oświetlenie, scenografię czy stroje. Zdjęcia do pełnometrażowego debiutu, realizowane tym razem we współpracy z profesjonalną ekipą, rozpoczęły się w lipcu 2023 roku i trwały blisko dwa miesiące. W większości kręcone były w nocy, a jako scenerie posłużyły rzeszowskie ulice i okoliczne podkarpackie obiekty, jak tor motocrossowy w Ropczycach, pofabryczne hale, strzelnica w Lutoryżu czy lotnisko szybowcowe w Bezmiechowej. Bazą filmowców była natomiast Politechnika Rzeszowska.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Lukasz Rog (@lukaszrog_pl)

Jak przystało na film kręcony w amerykańskim stylu, produkcja jest anglojęzyczna. Na ekranie zobaczymy międzynarodową obsadę reprezentowaną przez takich aktorów jak Andrea Tivadar, Małgorzata Klara, Mayu Gralińska-Sakai, Jord Knotter, Jack McEvoy i Elijah Rowen. Jako inspiracje twórca wymienia m.in. Sicario i Drive, czyli filmy kładące duży nacisk na gęsty, mroczny klimat oraz wysmakowane sceny akcji.
Odpowiedzialny za scenariusz i reżyserię Łukasz Róg nagrywał wcześniej teledyski i tworzył reklamy dla Red Bull’a oraz Monster Energy. Technicznych aspektów filmowania uczył się natomiast samodzielnie za pomocą youtube’owych tutoriali i wrzucanych do szuflady przeróbek teledysków ulubionych kapel.

Producentem filmu jest Lukra Films, a jego premierę zaplanowano na drugą połowę 2024 roku.