W 2003 roku świat kinematografii zmienił się na zawsze, wzbogacając się o jedno z najbardziej kontrowersyjnych i niezrozumiałych dzieł filmowych w historii.

„The Room” odniósł sukces, ale zupełnie inny niż ten, który zaplanował jego twórca. Marzący o karierze w Hollywood Tommy Wiseau, niemający wcześniej żadnej styczności z przemysłem filmowym, planował nakręcić głęboki dramat skupiony na relacjach miłosnych, przyjaźni i zdradzie. Centralną postacią stworzonej przez siebie historii uczynił Johnny’ego – poczciwego, odnoszącego sukcesy bankowca z San Francisco.

Poukładane życie bohatera rozpada się na kawałki, gdy jego dziewczyna Lisa dopuszcza się zdrady. Co gorsza, obiektem jej miłosnych uniesień jest Mark – najlepszy przyjaciel Tommy’ego. Daje to początek serii dziwacznych konfliktów, dialogów i nieporozumień, które skąpane są w oparach jeszcze bardziej kuriozalnego aktorstwa. Szczególnie w wykonaniu samego Tommy’ego Wiseau, który nie tylko napisał scenariusz i wyreżyserował film, ale również zagrał w nim główną rolę, dostarczając światu jedną z najbardziej pamiętnych kreacji w historii. Jego długie, kruczoczarne włosy, trupioblada cera, wschodnioeuropejski akcent oraz charakterystyczna mimika i gesty to coś, bez czego „The Room” nigdy nie zyskałby statusu fenomenu, jakim cieszy się do dziś.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Tommy Wiseau (@tommywiseau)

„The Room” przepełniony jest całą masą ikonicznych momentów, które dzięki surrealistycznej otoczce i realizacyjnej nieporadności obrosły kultem wśród fanów filmów tak złych, że aż dobrych. Wystarczy wspomnieć wypowiadane przez Tommy’ego zdania „Oh, hi Mark!” czy inspirowane Jamesem Deanem „You’re tearing me apart, Lisa!”. Sama produkcja kosztowała podobno 6 milionów dolarów, co stanowi całkiem pokaźną kwotę, jak na niezależny dramat z nieznanymi aktorami. Podczas seansu można jednak tylko zgadywać na co przeznaczone zostały te pieniądze. Filmowi nie sposób jednak odmówić specyficznego, niepodrabialnego i magnetyzującego klimatu, który zbudowano m.in. za pomocą powtarzanego w kółko motywu muzycznego czy kuriozalnego wykorzystania green screen’u.

W rolę Marka wcielił się Greg Sestero, którego Tommy Wiseau poznał na zajęciach z aktorstwa. Panowie zamieszkali wspólnie w Los Angeles i to właśnie tam w głowie Tommy’ego narodził się pomysł zrealizowania swojego własnego filmu. Zaangażowany w niemal wszystkie etapy produkcji Sestero podzielił się swoimi doświadczeniami w książce „The Disaster Artist. Moje życie na planie The Room, najlepszego złego filmu na świecie”. Przybliża ona wiele zabawnych i niezwykłych anegdot z planu filmowego, a także ukazuje trudności, z jakimi Sestero i inni aktorzy musieli się zmierzyć podczas tworzenia tego kultowego filmu. To jednak nie jedyna gratka dla fanów „The Room”. W 2017 ukazała się udana ekranizacja książki w reżyserii Jamesa Franco, który zagrał także rolę Tommy’ego Wiseau.

Tommy Wiseau był przekonany, że jego dzieło zostanie okrzyknięte jednym z najlepszych filmów w historii kinematografii. Jak się można domyślać, premiera „The Room” nie okazała się sukcesem finansowym ani artystycznym i film przeszedł przez kina praktycznie bez echa. Z czasem jednak został dostrzeżony przez koneserów złego gustu i uzyskał zasłużony status dzieła kultowego, nazywanego nierzadko „Obywatelem Kane’em kina klasy B”. 

W całej tej historii jest też rodzimy akcent. W 2020 roku potwierdziła się bowiem plotka, że Tommy Wiseau jest Polakiem i pochodzi z Poznania.