Trendy filmowe - co będziemy oglądać w kinach w tym roku i w niedalekiej przyszłości?

Świat zmienia się w zastraszającym tempie, a jak to wygląda w branży filmowej i co będziemy w niedalekiej i trochę bardziej odległej przyszłości oglądać na ekranach?
Superbohaterki
W ostatnich latach filmy akcji z kobiecymi bohaterkami zyskały na popularności i ta tendencja wciąż się utrzymuje. Jednym z najbardziej oczekiwanych filmów z tej kategorii jest „Atomic Blonde 2”, w którym Charlize Theron ponownie wcieli się w postać agentki MI6. „Atomic Blonde” z 2017 roku zdobył uznanie krytyków i publiczności, a Theron została doceniona za świetną rolę.
Kolejnym filmem, który kontynuuje trend filmów akcji z kobiecymi bohaterkami, jest „Tomb Raider 2”. W pierwszej części Alicia Vikander zagrała postać Lary Croft, młodej poszukiwaczki przygód, która zostaje wplątana w niebezpieczną intrygę. Choć film otrzymał mieszane recenzje, to Vikander została pochwalona za świetną grę aktorską i wierne odtworzenie postaci Lary Croft. W drugiej części można spodziewać się jeszcze większej akcji i więcej zagadek do rozwiązania.
Kolejnym filmem z kobiecą bohaterką w roli głównej będzie „Red Sonja”. To adaptacja kultowej serii komiksowej z lat 30. autorstwa Roberta E. Howarda. W roli Red Sonji zobaczymy amerykańską aktorkę Hannah John-Kamen, znana z takich produkcji jak „Ant-Man and the Wasp” czy „Ready Player One”. „Czerwoną Sonję” mogliśmy już zobaczyć na ekranach w 1985 r., kiedy to odtwórczynię tytułowej roli zagrała Brigitte Nielsen, a towarzyszył jej Arnold Schwarzenegger.
Adaptacje gier wideo
Adaptacje gier wideo na duży ekran to trend, który trwa już od wielu lat i nie ma zamiaru odchodzić, szczególnie po ogromnym sukcesie „The Last of Us”.
Jednym z najbardziej oczekiwanych filmów, który zostanie wydany w 2023 roku, jest „Uncharted”. Film jest adaptacją serii gier przygodowych, w których głównym bohaterem jest poszukiwacz skarbów, Nathan Drake. W filmie główną rolę zagra Tom Holland, znany z roli Spider-Mana w Marvel Cinematic Universe. Reżyserią zajmie się Ruben Fleischer, twórca takich filmów jak „Zombieland” i „Venom”.
Kolejną adaptacją, która zagości na ekranach kin w 2023 roku, będzie „Borderlands”. To film oparty na popularnej grze z gatunku RPG, w którym gracz przemierza postapokaliptyczny świat, zbiera łupy i walczy z wrogami. W filmie zobaczymy takie gwiazdy jak Cate Blanchett, Kevin Hart, Jamie Lee Curtis i Jack Black.
Gry wideo to kusząca działka dla filmowców nie tylko ze względu na źródło gotowych historii i bohaterów, ale też na już ogromne i zaangażowane grono fanów.
Sci-fi
Nie ma lepszego czasu na filmy sci-fi niż ten i kolejny rok. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba wysyła zdjęcia, które mogą nawet obalić teorię wielkiego wybuchu, a ojciec chrzestny AI odchodzi z Google, żeby bez ograniczeń ostrzegać ludzkość przed sztuczną inteligencją. W ostatnich latach widzieliśmy szybko rosnącą liczbę filmów sci-fi, które skupiają się na tematach związanych z technologią, sztuczną inteligencją, cyberprzestrzenią czy ekologią i to się nie zmieni – a jeśli się zmieni, to sci-fi o AI na pewno będzie o wiele więcej.
Jednym z najbardziej oczekiwanych filmów sci-fi jest „Avatar 3”. Ta kontynuacja kultowego już filmu Jamesa Camerona, który po raz pierwszy pojawił się na ekranach kin w 2009 roku ma zaplanowaną premierę na 20 grudnia 2024 r., więc jeszcze chwilę musimy poczekać na kolejną wizytę na Pandorze.
Ponad rok wcześniej, czyli 3 listopada 2023 r., zobaczymy „Dune: Part Two”. Pierwsza część filmu „Dune” wyreżyserowana przez Dennisa Villeneuve zadebiutowała w 2021 roku i spotkała się z więcej niż dobrym odbiorem widzów i krytyków. Kontynuacja zapowiada się równie dobrze, a fani sagi Franka Herberta już nie mogą się doczekać kontynuacji historii Paula Atreidesa.
Kolejnym filmem, który pojawi się na ekranach kin w 2023 roku i zapowiada się bardzo ciekawie, jest „Blade Runner: Black Lotus”. To film oparty na kultowym już anime, które powstało w 1998 roku. Historia osadzona jest w przyszłości, w której ludzie i replikanci żyją obok siebie, a jedyna różnica między nimi to kolor oczu. W rolach głównych wystąpią m.in. Jessica Henwick, Will Yun Lee i Brian Cox.
Filmy animowane
Gdyby patrzeć na liczbę premier w 2023 r., można by dojść do wniosku, że filmy animowane to najpopularniejszy gatunek w branży. „Super Mario Bros Film”, „Kot w butach: Ostatnie życzenie”, „Szczęście Mikołajka”, „Zadziwiający kot Maurycy”, „Spider-Man: poprzez multiwersum”, „Wojownicze Żółwie Ninja: zmutowany chaos” czy „Trolle 3” to zaledwie wycinek z całej masy animacji, które wylądują w kinach w 2023 r., a biorąc pod uwagę, że na tych produkcjach doskonale się bawią zarówno dzieci, jak i dorośli, nie dziwi nic w popularności filmów animowanych.
Sekcja specjalna – filmy stworzone przez AI.
W ostatnich latach technologia coraz bardziej zaczyna wpływać na branżę filmową, a jednym z najgorętszych trendów jest produkcja filmów przy użyciu sztucznej inteligencji.
Jednym z ciekawszych przykładów filmu wyprodukowanego przy użyciu sztucznej inteligencji jest „I Am Your Father”, dokumentalna opowieść o aktorze Davidzie Prowse, który zagrał postać Dartha Vadera w oryginalnej trylogii „Gwiezdnych wojen”. Film został stworzony przez włoskiego reżysera, który wykorzystał technologię AI do rekonstrukcji wizerunku Prowse’a jako Dartha Vadera w kluczowych scenach filmu.
Kolejnym filmem, który wzbudził zainteresowanie wśród miłośników kina, jest „Sunspring”. To krótkometrażowy film science fiction stworzony przy użyciu algorytmu sztucznej inteligencji, który napisał scenariusz na podstawie analizy wielu innych filmów i tekstów literackich. Choć film wywołał mieszane uczucia wśród widzów, to jego twórcy uważają, że AI ma ogromny potencjał w procesie tworzenia filmów i z pewnością będziemy mogli zobaczyć kolejne eksperymenty w tej dziedzinie.
Choć wykorzystanie sztucznej inteligencji w produkcji filmów może wydawać się kontrowersyjne, to wiemy, że kontrowersje nie potrwają długo. Obecnie AI nie jest najlepsze jeśli chodzi o „samoczynne” tworzenie filmów, ale sam fakt, że już to robi sprawia, że – szczególnie biorąc pod uwagę tempo uczenia się – możemy być w 100% pewni, że takich produkcji będzie coraz więcej i będą coraz mniej odbiegały od ludzkich tworów.
Będzie nowy Blair Witch Project?

Film, który odmienił całą branżę - "The Blair Witch Project" - może wkrótce dostać drugie życie.
Mijają 24 lata od premiery pierwszej części horrorowego cyklu, a siedem lat od premiery ostatniego filmu z franczyzy i fani wkrótce będą mogli przygotować się na nową, przerażającą „przygodę” w lesie.
Według informacji opublikowanych przez Production Weekly (za pośrednictwem Bloody Disgusting), reżyser filmu „The Offering” – Oliver Park – został zatrudniony przez Lionsgate, aby stworzyć nienazwany jeszcze sequel „Blair Witch Project” – film, którego zdjęcia mogą rozpocząć się już tego lata. Co więcej, strona informuje, że za projekt odpowiadać będzie Haxan Films – zespół odpowiedzialny za produkcję oryginalnego filmu.
„The Blair Witch Project” miał swoją premierę w 1999 roku i był przełomem w świecie horrorów. Nie tylko ze względu na przerażającą fabułę i format, dzięki któremu stał się prekursorem tzw. found footage, ale też ze względu na innowacyjną strategię marketingową, która przyczyniła się do jego historycznego sukcesu.
Historia filmu opowiada o trzech studentach filmówki – Heather Donahue, Michaelu C. Williamsie i Joshui Leonardzie – którzy udają się do Maryland, aby zbadać legendę o czarownicy. W tym celu zagłębiają się w las, który znany jest z niewyjaśnionych wydarzeń i wielu zaginięć.
Od tego momentu oglądamy powolne popadanie bohaterów w szaleństwo i narastającą, duszną atmosferę terroru, a dzięki stylowi found footage wszystko to odbywa się wręcz w intymnej atmosferze i doskonale oddziałuje na widzów na poziomie psychologicznym.
„The Blair Witch Project” to film, który na zawsze wpisał się w historię kina i pozostaje jednym z najważniejszych przedstawicieli gatunku horroru.
Nie ma jednak wątpliwości, że prawdziwym kluczem do sukcesu filmu „The Blair Witch Project” była jego kampania marketingowa, która miała niewiele wspólnego z plakatami, zwiastunami, eventami i tym, czego konwencjonalnie w tej branży używa się przed premierą, skupiono się natomiast na sprzedawaniu filmu jako czegoś, co wydarzyło się naprawdę. Reżyserzy Eduardo Sanchez i Daniel Myrick ogłosili podczas castingu, że ci, którzy zgłoszą się do głównych ról, będą musieli być gotowi na wszystko, co będzie wymagane w ramach nadania filmowi niespotykanego dotąd wymiaru realizmu. I faktycznie, trójka wybranych aktorów użyła swoich prawdziwych imion w filmie.
Przed premierą stworzono stronę internetową, która prosiła o pomoc w znalezieniu trzech głównych aktorów, sugerując, że faktycznie zaginęli, tak jak dzieje się to w filmie. Innym ważnym punktem, który dodawał wiarygodności historii, było to, że scenariusz filmu był naprawdę krótki, co pozwoliło aktorom na improwizację wielu kwestii i zachowań, sprawiając, że były one bardziej realistyczne.
Reżyserzy stosowali również nerwicogenne strategie podczas kręcenia scen, po to, by wywołać prawdziwy strach u swoich bohaterów. Trójkę odtwórców głównych ról zaskakiwały więc głośne dźwięki i zdarzenia, które nie były wcześniej uzgodnione.
W 2016 roku, zignorowawszy wydarzenia z drugiej części, ukazał się trzeci film zatytułowany „Blair Witch”. Tym razem, kolejna grupa studentów pod przewodnictwem Jamesa, brata Heather, wyruszała do lasu, aby odkryć prawdę o losie oryginalnej trójki.
Niestety, mimo że film ten starał się utrzymać styl i nastrój pierwszej części, nie odniósł on większego sukcesu. Podobne obawy mają fani jeśli chodzi o zapowiadany sequel. Producenci na pewno wiedzą, że nie ma szans na powtórkę sukcesu oryginału – nikt nie uwierzy już w prawdziwość wydarzeń, trudno też będzie wymyślić coś nowego jeśli chodzi o kampanię. Kolejna odsłona powinna zatem spróbować stworzyć coś, co uhonoruje oryginał, ale dodając do tego coś nowego.
W tym celu warto mieć z czego brać przykład. Jednym z nich jest sequel, który zdołał połączyć szacunek dla oryginału z nowymi pomysłami, czyli „Mad Max: Fury Road” z 2015 roku. Film ten powrócił do świata postapokaliptycznego, jednak reżyser George Miller wzbogacił ten świat o nowe elementy i postaci, dzięki czemu stworzył zupełnie nowe doświadczenie filmowe. Ostatecznie, „Mad Max: Fury Road” został uznany za jedno z najlepszych sequelów w historii kina, zdobył wiele nagród i cieszył się dużym uznaniem krytyków i publiczności.
Kolejnym przykładem udanego sequela, który uhonorował oryginał i dodatkowo wzbogacił jego uniwersum, jest film „Blade Runner 2049” z 2017 roku. Film ten kontynuuje historię oryginalnego „Blade Runnera” z 1982 roku, rozgrywając się trzydzieści lat po wydarzeniach pierwszej części. Reżyser Denis Villeneuve stworzył film o wciągającej narracji, przepięknej wizualnej szacie i skutecznie oddający atmosferę oryginału. Film cieszył się pozytywnymi recenzjami krytyków, zdobył kilka nagród i był sukcesem zarówno artystycznym, jak i komercyjnym.
Widać więc, że z dobrze dobraną załogą, każdy statek da się z sukcesem doprowadzić do portu. Mamy nadzieję, że kolejny BWP będzie jeszcze jednym chlubnym przykładem na to, że warto robić sequele.
Wydarzenia tygodnia (24-30.04)

Co się wydarzyło w branży filmowej w minionym tygodniu?
Ke Huy Quan może pojawić się w niewielkiej roli w piątej części „Indiany Jones’a”.
Znany z kanadyjskiego serialu „Arrow” Stephen Amell chce zagrać postać Green Arrow również u Jamesa Gunna.
Jon Landau, producent jednego z najbardziej wyczekiwanych filmów science fiction, „Avatar 2”, potwierdza, że widzowie będą mieli okazję ponownie spotkać się z ukochanymi postaciami z plemienia Na’vi, a także poznać zupełnie nowych bohaterów. Taka decyzja pozwoli na rozwinięcie uniwersum, które od lat zachwyca fanów na całym świecie.
Georgina Campbell oraz Dakota Fanning wystąpią w filmie „The Watchers”, nadprzyrodzonym thrillerze wyreżyserowanym przez Ishanę Night Shyamalan.
Znany z roli Mistera Fantastica w „Fantastycznej Czwórce” Ioan Gruffudd dołączył do obsady „Bad Boys 4”.
Joseph Quinn, który zdobył uznanie widzów dzięki roli Eddiego w popularnym serialu „Stranger Things”, ma kolejną szansę zademonstrować swoje aktorskie umiejętności. Tym razem wcieli się w postać w filmie, na którego kontynuację fani czekają od dawna – „Gladiator”.
„Strażnicy Galaktyki 3” zadebiutowały na Rotten Tomatoes z wynikiem 91%.
Liam Neeson powróci w roli kierowcy ciężarówki Mike’a McCanna w filmie „Ice Road 2: Droga do nieba”.
Reżyser Neill Blomkamp, znany ze swojego zamiłowania do tematyki sci-fi, powróci do swoich korzeni w filmie „They Found Us”. Reżyser ponownie zetknie się z istotami z kosmosu, a w obsadzie filmu pojawi się utalentowany Joel Kinnaman, który zagra jedną z głównych ról i który współpracował już z reżyserem.
Kenneth Branagh ponownie wcieli się w postać słynnego detektywa Herkulesa Poirota w najnowszym filmie „A Haunting in Venice”. Do obsady dołączyli również: Jamie Dornan, Tina Fey i Michelle Yeoh.
Na CinemaCon ogłoszono, że po dwunastu latach od premiery poprzedniej części powstanie szósta już część franczyzy „Oszukać przeznaczenie”.
Czy "Uśmiechnij się" powinno mieć sequel?

Horror z 2022 r. w reżyserii Parkera Finna otrzyma swój sequel, mimo że wszyscy zastanawiają się, czy to w ogóle ma sens.
„Uśmiechnij się” to horror, który początkowo miał trafić wyłącznie na platformę Paramount+. Jednakże, po uzyskaniu znakomitych ocen podczas pokazów testowych, szefowie wytwórni postanowili wprowadzić film do kin. Okazało się to decyzją trafioną w dziesiątkę – produkcja kosztująca 17 milionów dolarów tylko w Stanach przyniosła ponad 105,9 miliona dolarów zysku, stając się trzecim najbardziej dochodowym filmem wytwórni w 2022 roku. Co więcej, na całym świecie wpływy z „Uśmiechnij się” przekroczyły 216 milionów dolarów.
Film, który na zwiastunie przypominał fantastyczne „Coś za mną chodzi” Davida Roberta Mitchella, okazał się jednak dość banalny, a im mocniej się rozwijał, tym więcej horrorowych klisz pojawiało się na ekranie, włącznie z całą końcówką, której nie będziemy spoilerować, chociaż jako 20-minutowa klisza właściwie już powinna być znana miłośnikom gatunku.
Hype, który nakręciła kampania promująca film i niepokojące zwiastuny mogły przyczynić się do sukcesu filmu, jednak to, czy powinien powstać jego sequel jest kompletnie innym zagadnieniem. W historii kina nie mamy aż tak wiele sequeli lepszych od „oryginałów”, co nie znaczy, że nie ma ich w ogóle.
„Ojciec Chrzestny: Part II” (1974) – ten sequel kultowej trylogii w reżyserii Francisa Forda Coppoli zdobył wiele nagród i uznanie krytyków i jest uważany przez wielu widzów za najlepszy film w całej serii. Kontynuacja ta prezentuje historię Vito Corleone (Robert De Niro), a także kontynuuje losy jego syna, Michaela Corleone (Al Pacino).
„Terminator 2: Dzień Sądu” (1991) to kolejna kultowa produkcja, która zyskała status klasyka. W porównaniu do oryginalnego filmu z 1984 roku, sequel charakteryzuje się lepszą fabułą, bardziej rozwiniętymi postaciami oraz rewolucyjnymi efektami specjalnymi. Arnold Schwarzenegger powraca w roli T-800, ale tym razem musi chronić młodego Johna Connora granego przez Edwarda Furlonga.
„Mroczny Rycerz” (2008) – ten sequel „Batman Begins” z 2005 roku przyciągnął uwagę nie tylko fanów komiksów, ale także krytyków filmowych. Wprowadzenie postaci Jokera brawurowo zagranego przez Heatha Ledgera oraz rewelacyjna rola Christiana Bale’a jako Batmana przyczyniły się do sukcesu tego sequela. „The Dark Knight” zdobył wiele nagród, a krytycy porównywali go nawet do takich klasyków jak „Ojciec chrzestny”.
„Imperium kontratakuje” (1980) zyskało sławę dzięki rewelacyjnej fabule, intrydze oraz niezapomnianym momentom, takim jak moment, gdy Luke Skywalker dowiaduje się, że Darth Vader to jego ojciec. „The Empire Strikes Back” został bardzo dobrze odebrany przez widzów oraz krytyków, a dziś jest uważany za jedną z najlepszych kontynuacji w historii kina.
Z koeli sequel „Obcego” z 1979 r. „Aliens” (1986) do dziś uważany jest za film absolutnie kultowy. W kontynuacji zostajemy wprowadzeni w świat pełen kosmicznych walk i grozy, reżyser James Cameron wprowadził wiele innowacyjnych pomysłów, a Sigourney Weaver ponownie zagrała rolę Ellen Ripley, której postać ugruntowała się jako jeden z symboli kina science-fiction.
Nie zapominajmy jednak, że powyższe przykłady to lepsze kontynuacje już fantastycznych filmów, a i w tej kategorii łatwo znajdziemy tytuły, które absolutnie swoim poprzednikom nie dorównują. Wśród nich na pewno znajdują się:
- „Speed 2: Wyścig z czasem” (1997) – kontynuacja kultowego filmu z 1994 roku z Keanu Reevesem, która nie zdobyła uznania ani widzów, ani krytyków. Zdaniem wielu fanów oryginał miał lepszą fabułę oraz lepsze role aktorskie, a druga część była po prostu nudna.
- „Matrix: Rewolucje” (2003) – trzecia część kultowej trylogii z Keanu Reevesem, która została negatywnie odebrana przez wiele fanów. Choć oryginał z 1999 roku uważany jest za jeden z najlepszych filmów sci-fi w historii kina, jego kontynuacje zostały skrytykowane za zbytnie skomplikowanie fabuły i zbyt wiele efektów specjalnych.
- „Batman & Robin” (1997) – to sequel „Batman Forever” z 1995 roku, który zdaniem większości krytyków i widzów był dużo gorszy od swojego poprzednika. Film był zbyt kiczowaty i infantylny, a role aktorskie, w tym rola Arnolda Schwarzeneggera jako Mr Freeze, zostały odebrane jako przesadzone.
- „Szczęki 4: Zemsta” (1987) – czwarta (sic!) część serii filmów o rekinie, która została negatywnie oceniona przez publiczność oraz krytyków. Sequel został skrytykowany za zbyt wiele absurdalnych momentów i przewidywalną fabułę.
- „Nieśmiertelny 2” (1991) – sequel kultowego filmu z 1986 roku spotkał się z miażdzącą krytyką. Poza przesadnym skomplikowaniem głównym zarzutem było to, że film nie miał nic wspólnego z oryginałem.
Istnieje trzecia kategoria sequeli, w którą zapewne trafi „Uśmiechnij się 2”, czyli kontynuacje już nieudanych produkcji. Najbardziej znane tytuły w tym katalogu smutku to:
- „Superbabies: Baby Geniuses 2” (2004) – kontynuacja filmu „Baby Geniuses” z 1999 roku, która zdobyła jedną z najniższych ocen na IMDb, wynoszącą zaledwie 1,9/10. Film został skrytykowany za słabą fabułę, niski poziom humoru oraz zbytnią infantylność.
- „Disaster Movie” (2008) – kontynuacja filmu „Epic Movie” z 2007 roku, która również zdobyła jedną z najniższych ocen na IMDb, wynoszącą zaledwie 1,9/10. Film był krytykowany za niski poziom humoru oraz brak oryginalności.
- „Going Overboard” (1989) – kontynuacja filmu z udziałem Adama Sandlera, który był jego debiutem filmowym. Film został skrytykowany za niski poziom humoru oraz słabą grę aktorską, a jego ocena na IMDb wynosi zaledwie 1,9/10.
- „Birdemic 2: The Resurrection” (2013) – kontynuacja kultowego filmu „Birdemic: Shock and Terror” z 2010 roku, który stał się popularny z powodu swojej nieudolności i kiepskiej jakości. Kontynuacja została również negatywnie oceniona i zdobyła na IMDb ocenę 1,6/10.
- „Manos Returns” (2018) – to kontynuacja kultowego filmu „Manos: The Hands of Fate” z 1966 roku, który uważany jest za jeden z najgorszych filmów w historii kina. Sequel zdobył na IMDb ocenę 1,3/10 i został skrytykowany za niski poziom produkcji oraz brak sensu fabularnego.
Dwa ostatnie filmy z powyższej listy to i tak wysoka półka dla koneserów złego-dobrego kina. „Birdemic” czy „Manos: ręce przeznaczenia” mają swoją oddaną publiczność, w której nie brakuje też redaktorów tego bloga :). Wygląda więc na to, że o ile nie zadzieje się cud, „Uśmiechnij się 2” będzie po prostu banalną i nudną kontynuacją już banalnego i nudnego horroru.
Jak potoczyłaby się ich kariera, gdyby nie odrzucili tych ról?

Niedawno Molly Ringwald opowiedziała o tym, jak odrzuciła rolę w "Pretty Woman", dołączając do galerii gwiazd, których kariera mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej.
Film „Pretty Woman” uczynił Julię Roberts gwiazdą, ale historia filmu mogła by się potoczyć inaczej, gdyby Molly Ringwald przyjęła rolę Vivian Ward. Gwiazda filmu „Breakfast Club” początkowo otrzymała propozycję zagrania głównej roli w filmie z 1990 roku, ale ją odrzuciła, ponieważ nie czuła, że to dla niej właściwe. W wywiadzie dla The Guardian, aktorka opowiedziała dokładnie dlaczego zdecydowała się nie przyjąć roli u boku Richarda Gere. Powiedziała:
Julia Roberts była wspaniała w tym filmie, ale nie podobała mi się ta historia. Już wtedy czułam, że jest w niej coś nieodpowiedniego. Takie role nie były jeszcze dla mnie dostępne, a tych, które chciałam zagrać, nie dostałam. Byłam za młoda na pewne role. Byłam w tym dziwnym etapie przejściowym.
„Pretty Woman” to jedna z najlepiej znanych komedii romantycznych lat 90-tych, chociaż historia prostytutki, która zakochuje się w bogatym inwestorze korporacyjnym po tym, jak została początkowo zatrudniona do towarzyszenia mu na wydarzeniach biznesowych, brzmi trochę zbyt poważnie jak na ten gatunek. Wydaje się, że ciemniejsza strona roli, która obejmowała motywy przemocy wobec kobiet, była tym, co powstrzymało Ringwald od zagrania tej roli i zdobycia potencjalnego rozgłosu, jaki przyniósłby jej film.
Oczywiście przypadków aktorów, którzy odrzucili główne role w kultowych filmach, jest mnóstwo. Jednym z najczęściej wspominanych jest Will Smith, który odrzucił rolę Neo w „Matrixie”. Scenariusz ostatecznie trafił do Keanu Reevesa i uczynił go jedną z największych gwiazd Hollywood. Smith wielokrotnie wyjaśniał, że nie zrozumiał w pełni scenariusza i koncepcji filmu, co skłoniło go do odrzucenia tej roli i wybrania… „Wild, Wild West”.
Kolejnym aktorem, który odrzucił znaczącą rolę, jest Tom Selleck. Wąsata gwiazda lat 80. i 90. odmówiła zagrania Indiany Jonesa w „Poszukiwaczach zaginionej Arki”, a rolę ostatecznie dostał Harrison Ford stając się z miejsca ikoną kina akcji.
Harrison Ford zdaje się zawsze miał nosa do dobrych ról. Tak, jak Indianę Jonesa, tak i Hana Solo otrzymał po tym, jak odrzucił ją inny aktor. Tym razem był to Al Pacino i chyba nie będziemy jedyni, którzy ogromnie cieszą się z takiego obrotu spraw.
John Travolta z kolei odrzucił rolę Forresta Gumpa w filmie o tym samym tytule. Rolę tę ostatecznie dostał Tom Hanks, który zdobył za nią Oscara, a Travolta później przyznał, że bardzo żałuje tej decyzji. Kariera aktora nie ucierpiała aż tak bardzo, a przynajmniej nie do czasu „Bitwy o Ziemię” – wstrząsająco złego obrazu bazującego na twórczości założyciela kościoła scjentologicznego Rona L. Hubbarda – który wyreżyserował i w którym zagrał główną rolę.
Nie zapominajmy również o tym, że Jack Nicholson odrzucił rolę Michaela Corleone w „Ojcu chrzestnym”. Jack Nicholson był jednym z pierwszych kandydatów do tej roli, jednak wybrał inny projekt zanim w ogóle pojawiła się szansa na casting. W rezultacie postać Michaela Corleone przypadła Alowi Pacino, który zagrał postać doskonale i zdobył za nią nominację do Oscara.
Dlaczego aktorzy rezygnują z tak znaczących ról? Może nie podoba im się scenariusz, boją się, że rola przysłoni ich wcześniejsze role lub boją się, że nie będą w stanie sprostać wymaganiom postaci. Bez względu na powody, fani zawsze będą spekulować, jak inaczej mogłaby wyglądać dana produkcja, gdyby aktor przyjął oferowaną mu rolę.
Za 2 lata AI będzie reżyserować filmy

Wg reżysera "Avengers: Endgame", sztuczna inteligencja wkrótce przejmie Hollywood.
Rozwój sztucznej inteligencji to zjawisko, którego możliwości dopiero się rozwijają. Dzięki niemu możemy w kilka sekund stworzyć ilustrację przedstawiającą niemalże wszystko, co tylko zechcemy, a nawet zlecić AI napisanie scenariusza. Wielu zastanawia się, jak te rewolucyjne technologie wpłyną na przemysł rozrywkowy w kolejnych latach. Podobne pytanie zostało zadane reżyserowi filmów „Avengers: Wojna bez granic” i „Avengers: Koniec gry” – Joe’mu Russo. Jego odpowiedź może zaskoczyć, bowiem zdaniem artysty, już za kilka lat AI w pełni zapanuje nad procesem tworzenia filmów w Hollywood.
Russo wyjaśnia, że ta innowacja stanowi kolejny etap w rozwoju technologicznym. Generacja Z, wychowana na tej technologii i znająca się na jej wykorzystaniu, „przyjmie ją z otwartymi ramionami”. Russo przekonuje, że jest to zupełnie coś innego niż sytuacja z zatwardziałym wujkiem, który nie potrafi wysłać e-maila. Co więcej, reżyser przewiduje, że młodzi twórcy filmowi już wkrótce będą wykorzystywać sztuczną inteligencję do procesu tworzenia swoich dzieł, a rozwój tej technologii będzie tylko przyspieszać. Jak tłumaczy Russo, twórcy filmów będą mieli możliwość w pełni wykreować scenariusz filmu i nawet naśladować ludzi, którzy w nim występują – czy to siebie samych, czy nawet zmarłych celebrytów. Russo tłumaczy to w rozmowie z Collider:
Możliwości, jakie daje sztuczna inteligencja, umożliwiają projektowanie i zmienianie sposobu opowiadania historii. Dzięki temu możesz stworzyć opowieść, która będzie stale się rozwijała, czy to w grze, filmie czy serialu telewizyjnym. Wystarczy, że AI stanie się częścią platformy streamingowej i dostanie polecenie: „Chcę film z moim fotorealistyczną awatarem i awatarką Marilyn Monroe. Chcę, aby był to rom-com, ponieważ miałem ciężki dzień”, a sztuczna inteligencja stworzy dla Ciebie bardzo kompetentną historię z dialogiem, który będzie imitował Twój głos. W ten sposób otrzymasz 90-minutowy film romantyczny, w którym to Ty jesteś głównym bohaterem.
Chociaż dla niektórych wzrost możliwości sztucznej inteligencji jest ekscytujący, inni obawiają się skutków, jakie może ona mieć dla różnych form rozrywki. W związku z szybkim postępem technologicznym teoretyzuje się, że niebawem będziemy mieli do czynienia z pełnometrażowymi filmami, które powstaną w zaledwie chwilę – od napisania scenariusza po wykonanie scen bez udziału ludzi. Russo zauważa, że to nadal stosunkowo wczesna faza procesu, ale przewiduje, że wkrótce AI zacznie w Hollywood działać na szeroką skalę.
Jak mówi Russo:
Kluczowe jest to, że sztuczna inteligencja jest jeszcze we wczesnych fazach rozwoju. Jestem członkiem zarządu kilku firm zajmujących się AI i wiem, że istnieją już przedsiębiorstwa, które opracowują AI służące do ochrony przed AI. Niestety, żyjemy już w świecie, w którym potrzebujemy sztucznej inteligencji, by chronić się przed potencjalnymi kierunkami, w jakie mogą popchnąć AI działania chociażby grup terrorystycznych. Stajemy przed perspektywą przyszłości, w której AI odgrywać będzie istotną rolę – nie tylko w przemyśle rozrywkowym, ale praktycznie w każdej branży.
Co już teraz może zrobić AI?
Obecnie sztuczna inteligencja jest w stanie stworzyć pewne elementy filmu pełnometrażowego, takie jak animacje czy scenariusze, które później mogą być modyfikowane przez ludzi. Na przykład AI może generować wizualizacje postaci, krajobrazów czy efektów specjalnych. Może też przeprowadzać analizę rynku i publiczności oraz tworzyć strategie marketingowe dla filmów.
Jednakże, choć AI z pewnością może przyspieszyć niektóre procesy produkcji filmów, to tworzenie całych filmów pełnometrażowych bez udziału ludzi jest wciąż poza zasięgiem obecnej technologii. Wiele elementów tworzenia filmów, takich jak emocje, aktorstwo, reżyseria czy montaż, wymagają wciąż zaangażowania ludzi, aby stworzyć końcowy produkt o wysokiej jakości.
Wydarzenia tygodnia (17-23.04)

Co się wydarzyło w branży filmowej w minionym tygodniu?
Carrie Fischer WRESZCIE otrzyma swoją gwiazdę na hollywoodzkiej Walk of Fame. Odsłonięcie gwiazdy nastąpi 4 maja, czyli w dniu dla wszystkich fanów znanym jako May the Forth (be with you).
Powstanie serial „Twilight”.
Alec Baldwin zagra w dokumencie opowiadającym o tragedii na planie filmu „Rust”.
„Strażnicy Galaktyki 3” jako pierwszy film w MCU zawiera tzw. F-bomb, czyli przekleństwo rozpoczynające się od F, a kończące na UCK.
Russel Crow oświadczył, że pierwszy scenariusz „Gladiatora” był kompletnie do niczego.
John Leguizamo, mimo swojej ostrej krytyki „Super Mario Bros Movie”, zagra w sequelu najnowszej animacji.
Obsada „Napoleon Dynamite” wystąpi w „Napoleon Dynamite Live” – evencie świętującym przyszłoroczną 20. rocznicę premiery filmu.
Bryan Cranston i Allison Janet zgarnęli główne role w nowym filmie Jona S. Bairda „Everything’s going to be great”.
„Ghosted” z Chrisem Evansem i Aną de Armas otrzymał tytuł najgorszego filmu roku wg krytyków Rotten Tomatoes.
Scarlett Johansson nie chce już grać w filmach Marvela, prawdopodobnie nie zobaczymy już więc postaci Czarnej Wdowy w jej wydaniu.
Ryan Reynolds, Jason Momoa i Aubrey Plaza połączą siły w oznaczonym kategorią R filmie „Animal Friends”.
Czemu Super Mario i inne ekranizacje gier zawodzą fanów

"Super Mario Bros Movie" nie wypadł zbyt dobrze w oczach fanów.
Fandom gier wideo z Mario już od dawna czekał na kolejną ekranizację z wąsatym hydraulikiem w roli głównej. Oczekiwania były na tyle duże, że gdy film w końcu miał swoją premierę, zaskoczenie i rozczarowanie były niemal równie wielkie. Wbrew nadziejom wszystkich, „The Super Mario Bros. Movie” okazał się nie do końca warty aż 30 lat czekania.
Zaczynając od pozytywów, ogólnie bardzo dobrze oceniana jest wizualna strona animacji i nawiązania do gry. Niestety tu chyba kończą się plusy, bo fani równie zgodni są co do negatywów. Jednym z głównych problemów filmu jest obsada aktorska. Chris Pratt jako Luigi, wbrew wątpliwościom fanów, wypadł świetnie, ale chyba przez to reszta wypadła znacznie gorzej. Trzeba też przyznać, że nie za bardzo mieli z czym pracować – ich kwestie nie były zbyt mądre, a żarty słabe. Jeśli dodamy do tego dosyć nijaką fabułę i sporo nudy przerywanej chaotycznymi przeskokami, to skala rozczarowania niestety rośnie.
Warto jednak pamiętać, że ekranizacje gier komputerowych to naprawdę trudny kawałek chleba. Wiele gier ma luźną lub wręcz nieistniejącą fabułę. Niezależnie od ich popularności, chęć zarobienia na ekranizacji nie zmienia faktu, że takie gry są przeznaczone do grania, a nie do oglądania i przełożenie ich na film odbiera im ich największą zaletę – grywalność. W tę kategorię wpada zarówno Mario, jak i np. “Need for Speed” z 2014 r., któremu nie pomogła ani doskonała obsada, ani świetne sekwencje pościgów.
Wiele gier komputerowych jest bardzo hermetycznych i wymaga od gracza poświęcenia czasu i wysiłku, aby zrozumieć ich pełny wydźwięk i poznać postacie oraz ich historie. Na tym wyłożył się “Tekken”, w którym zabrakło zarówno bogatego lore gry, jak i złożoności jej postaci. “Tekken” w ogóle położył temat mocno, bo do w/w problemów dołożył jeszcze: brak podobieństwa wizualnego postaci, drewnianą grę aktorską i praktycznie brak żadnej fabuły.
Kolejnym problemem może być specyficzna stylistyka, która nie zawsze jest łatwa do zinterpretowania w rzeczywistości. Tu nie popisał się “Max Payne” – ekranizacja serii gier, na którą czekało wielu fanów, zaserwowała słabą fabułę, kiepskie sceny akcji i kompletny brak odwzorowania charakterystycznego klimatu noir z oryginalnej produkcji.
Wreszcie, coraz więcej gier komputerowych ma swoje własne uniwersa i klimaty, korzystające z licznych symboli. Taką grą jest np. “Alone in the Dark”, która bazuje na niesamowitych światach H.P. Lovecrafta. Film w reżyserii TEGO Uwe Bolla spartaczył materiał źródłowy tak samo, jak ekranizacja “Mrocznej Wieży” Stephena Kinga. W filmie nie zgadza się nic poza nazwiskiem głównego bohatera, brakuje chociażby krztyny grozy, dialogi są żenujące, a fabuła rwie się tak, że z trudem można się zorientować w tym, co dzieje się na ekranie.
Chociaż takie produkcje jak “Mortal Kombat” (pierwsza część), czy wybitne “Last of Us” dają nadzieję na przeniesienie graczy do kin, to wciąż ekranizowanie gier komputerowych jest ryzykownym przedsięwzięciem. Przedsięwzięciem, które prawdopodobnie doczeka się wielu prób po sukcesie “LoU”. Grajmy więc w nasze ulubione gry zanim ktoś je nam znów zepsuje.
Premiery, na które nie musimy długo czekać

Za nami premiera "The Super Mario Bros. Movie" z Chrisem Prattem, nienajlepiej przyjętego "Paint" z Owenem Wilsonem jako niezapomnianym Bobem Rossem i nowej "Cube". Jakie jeszcze premiery czekają na nas w tym miesiącu?
Renfield
Jedną z najbardziej wyczekiwanych premier jest z pewnością „Renfield” z wiele mówiącym taglinem „Bycie nim ssie”. W filmie RM Renfield (Nicholas Hoult) postanawia porzucić swoją wieloletnią pracę jako poplecznik hrabiego Draculi (Nicolas Cage) i zaczyna nowe życie we współczesnym Nowym Orleanie, gdzie zakochuje się w zadziornej, ale wiecznie agresywnej policjantce ruchu drogowego – Rebecce Quincy (Awkwafina).
Premiera: 14 kwietnia
Suzume No Tojimari
„Suzume no Tojimari” podąża za siedemnastoletnią bohaterką, Suzume Iwato, która wyrusza w podróż po Japonii, zamykając po drodze drzwi, które – po ponownym otwarciu – sieją zniszczenie. Kiedy spotyka mężczyznę poszukującego tajemniczych drzwi, wkrótce odkrywają jedne w górach Japonii. Ich otwarcie prowadzi do katastrofy, która prawie niszczy rodzinne miasto Suzume.
Premiera: 14 kwietnia
Evil Dead Rise
„Martwe Zło: Przebudzenie” to pierwszy film z franczyzy, którego akcja rozgrywa się w mieście, a konkretnie w apartamentowcu w Los Angeles. Piąty obraz z serii, pod hasłem „Mamusia kocha Was na zabój” wyreżyserowany został przez Lee Cronina i podąża śladem Beth, która po długich wojażach odwiedza swoją starszą siostrę Ellie, która z trudem samotnie wychowuje trójkę dzieci. Ich ponowne spotkanie zostaje przerwane, gdy znajdują ukryty w głębi budynku Ellie Necronomicon.
Premiera: 21 kwietnia
Beau is Afraid
„Bo się boi” to surrealistyczny horror wyreżyserowany i współprodukowany przez Ariego Astera. W filmie występuje Joaquin Phoenix jako tytułowy Beau Wassermann – łagodny, ale pogrążony w paranoi mężczyzna, który wyrusza w surrealistyczną odyseję do rodzinnego miasta na pogrzeb swojej matki, stawiając po drodze czoła swoim największym lękom.
Premiera: 21 kwietnia
Sisu
W ostatnich, desperackich dniach II wojny światowej drogi fińskiego samotnika (Jorma Tommila) krzyżują się ze ścieżkami odwrotu nazistów, którzy opuszczają północną Finlandię. Kiedy kradną jego złoto, szybko odkrywają, że zadarli z niewłaściwym człowiekiem. Ten legendarny były komandos staje się jednoosobowym szwadronem śmierci, który zrobi wszystko, by odzyskać swoje złoto – nawet jeśli oznacza to zabicie każdego nazisty, którego spotka na swojej drodze.
Premiera: 28 kwietnia
Wydarzenia tygodnia (03-09.04)

Co się wydarzyło w branży filmowej w minionym tygodniu?
W filmie o Barbie będzie piosenka „Barbie Girl” zespołu Aqua.
W kolejnych „Gwiezdnych Wojnach” powrócą kultowe napisy początkowe.
Damson Idris, gwiazda produkcji „Snowfall”, zdobył upragnioną rolę w nienazwanym jeszcze filmie Brada Pitta/Apple Studios, którego motywem przewodnim będzie Formuła Jeden.
„Krzyk VI” bije w box office wszelkie rekordy ustanowione przez poprzednie tytuły franczyzy.
Taika Waikiki pisze scenariusz do fabularnej wersji filmu o Akirze.
Gwiazda franczyzy „Karate Kid” Ralph Macchio chce jeszcze długo grać Daniela Larusso.
„Gwiezdne wojny: Powrót Jedi” będzie obchodzić 40. rocznicę w kinach.
Niedawna fuzja Warner Bros. i Discovery może znaleźć się w centrum uwagi, ponieważ została uznana za łamiąca przepisy dot. zapobiegania monopolizacji.
Studio DC pod skrzydłami Jamesa Gunna wydało oświadczenie, że ma już 25 projektów w fazie rozwoju.
Brian Krause stwierdził, że jego powrót jest koniecznością, jeśli kiedykolwiek powstanie kontynuacja filmu „Sleepwalkers”, który powstał na bazie powieści Stephena Kinga.
James Mangold potwierdził, że pisze scenariusz do planowanego w DCU „Potwora z bagien”.