"Udawałam zaginioną dziewczynę" - Sydney Sweeney przenosi post z Reddita na ekran

Sydney Sweeney realizuje film na podstawie mrożącej krew w żyłach historii z Reddita.
Projekt zatytułowany "Udawałam zaginioną dziewczynę" jest obecnie w produkcji w Warner Bros., po tym jak studio wygrało licytację praw do materiału, pokonując konkurencję. Sweeney nie tylko zagra główną rolę, ale będzie również producentką filmu poprzez swoją firmę Fifty-Fifty Films. Do projektu dołączył też zdobywca Oscara Eric Roth, autor scenariusza do "Forresta Gumpa", który zajmie się adaptacją historii.
Od wiralowej historii do ekranizacji
Oryginalny tekst, zatytułowany "Udawałam zaginioną dziewczynę, żeby móc okraść jej rodzinę", został napisany przez Joe Cote'a, nauczyciela języka angielskiego w liceum w Massachusetts. Opowiada historię o konsekwencjach chciwości, pełną nieoczekiwanych zwrotów akcji. Fabuła koncentruje się na młodej kobiecie, która pojawia się w domu pewnej rodziny, podając się za ich zaginioną przed dziesięcioma laty córkę. Jej początkowym zamiarem jest kradzież cennych przedmiotów podczas jednodniowego pobytu. Sytuacja komplikuje się, gdy bohaterka uświadamia sobie, że jej plan był błędem. Cote będzie pełnił funkcję producenta wykonawczego projektu.
Pełen tekst postu można przeczytać tutaj.
Choć nazwisko reżysera nie zostało jeszcze ujawnione, informacje o projekcie zdobywają popularność porównywalną z oryginalną historią, która przed czterema laty podbiła Reddit. Z filmem związani są również Trevor Engelson i Aaron Folbe z firmy Underground, Steven Schneider z Room 101 oraz Mira Yoon i Roy Lee z Vertigo.
Rosnąca pozycja Sydney Sweeney w Hollywood
Nominowana do nagrody Emmy gwiazda "Euforii" umocniła swoją pozycję jako jedna z najbardziej pożądanych młodych aktorek w Hollywood. Jej rola Cassandry "Cassie" Howard w serialu pokazała jedynie fragment talentu Sweeney. W 2023 roku zachwyciła branżę filmową swoim występem w komedii romantycznej "Anyone But You" u boku Glenna Powella, a także zagrała główną rolę i wyprodukowała horror "Immaculate".
W wywiadzie dla "Vanity Fair" Sweeney mówiła o swojej karierze:
Uwielbiam mieć miejsce przy stole, mieć kreatywny głos w decyzjach, które pomagają projektowi, czy dotyczy to postaci, budżetu czy ram czasowych - wszystko, co mogę zrobić, aby projekt odniósł sukces. Uwielbiam uczestniczyć w burzy mózgów i rozwiązywaniu problemów, ponieważ to jak układanka - nieustannie próbuje się złożyć wszystkie te ruchome elementy w całość.
Wyzwania dla kobiet w przemyśle filmowym
Sweeney opowiedziała również o tym, jak jej zespół bronił jej przed negatywnymi komentarzami jednego z producentów. Młode kobiety w Hollywood ciężko pracują, aby zdobyć szacunek, łącząc występy w produkcjach z reżyserią, produkcją i innymi zadaniami.
Bardzo przygnębiające jest obserwowanie, jak kobiety poniżają inne kobiety, szczególnie gdy osoby odnoszące sukcesy w innych dziedzinach branży widzą, jak młodsze talenty ciężko pracują - dążąc do spełnienia swoich marzeń - a następnie próbują krytykować i dyskredytować ich pracę. Cała branża mówi o tym, że 'kobiety wspierają inne kobiety', ale w rzeczywistości często tak nie jest. Te deklaracje bywają fasadą skrywającą krytyczne uwagi wypowiadane za plecami.
Sweeney, rozwijając wątek fałszywego feminizmu w Hollywood, dodała:
Istnieje wiele badań i różnych opinii na temat przyczyn tego zjawiska. Można znaleźć analizy wskazujące, że całe nasze życie byłyśmy wychowywane - i jest to problem międzypokoleniowy - z przekonaniem, że tylko jedna kobieta może być na szczycie. Tylko jedna kobieta może zdobyć mężczyznę. Tylko jedna kobieta może osiągnąć sukces w danej dziedzinie. W rezultacie pozostałe czują, że muszą ze sobą rywalizować lub deprecjonować tę jedną zamiast wspólnie się wspierać. To zjawisko wciąż staram się zrozumieć.
Wypowiedź Sweeney dla "Vanity Fair" dotyczyła sytuacji z kwietnia 2024 roku, kiedy w mediach pojawiła się informacja, że producentka serialu "Buffy: Postrach wampirów" oraz "Dead Ringers" publicznie stwierdziła, że Sweeney "nie potrafi grać" i "nie jest ładna". Za Sweeney, której horror "Immaculate" był wówczas wyświetlany w kinach, natychmiast stanął w obronie jej przedstawiciel, który stwierdził (według "Entertainment Weekly"):
Jakże smutne jest, gdy kobieta zajmująca pozycję, z której mogłaby dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem, wybiera zamiast tego atakowanie innej kobiety. Jeśli to właśnie wyniosła ze swoich dekad w branży i uważa za stosowne przekazywać takie podejście swoim studentom, jest to godne pożałowania. Bezpodstawne dyskredytowanie innej producentki mówi wiele o charakterze pani Baum.
Trudny start roku dla A24

Rok 2024 był całkiem udany dla firmy A24, która dostarczyła nam takie hity jak "Everything Everywhere All At Once", "Moonlight", "Civil War" i trylogię "X" Ti Westa. Niestety, rok 2025 rozpoczął się dla nich znacznie trudniej - ich najnowsza produkcja "Opus" ustanowiła niechlubny rekord kasowy.
Według doniesień "Variety", miniony weekend był jednym z najgorszych w ostatnich latach - wszystkie filmy zarobiły łącznie jedynie 52 miliony dolarów, wliczając w to pięć krajowych premier. "Opus" od A24 znalazł się wśród nich, zarabiając zaledwie 1 milion dolarów w 1764 kinach, co dało mu 12. miejsce w klasyfikacji generalnej. Film może teraz "poszczycić się" 10. najgorszym otwarciem w historii dla produkcji wyświetlanej w 1500 lub więcej kinach.
Intrygująca fabuła, słabe wykonanie
W "Opus", debiucie reżyserskim Marka Anthony'ego Greena, występuje Ayo Edebiri ("The Bear") jako dziennikarka Ariel Ecton - jedna z sześciu gości zaproszonych na ekskluzywne odsłuchanie nowego albumu gwiazdy popu lat 90., Alfreda Morettiego (John Malkovich), który właśnie powrócił z emerytury. Otoczona jego pochlebcami, bohaterka wkrótce odkrywa pokrętne plany gospodarza. Pomysł brzmi interesująco - choć nieco podobnie do takich filmów jak "Midsommar" czy "The Menu" - jednak nie wystarczył, by surrealistyczny thriller odniósł sukces.
Mieszane recenzje krytyków
Pomimo gwiazdorskiej obsady z Malkovichem na czele, "Opus" został kiepsko oceniony przez krytyków, uzyskując zaledwie 40% pozytywnych ocen na Rotten Tomatoes. Choć film miał wszelkie predyspozycje, by dostarczyć celnej satyrycznej interpretacji kultu celebrytów i mediów, Katie Walsh z Tribune News Service stwierdziła, że
film wydaje się próbować zastosować matematyczną formułę sukcesu, która uchwyciłaby ducha epoki, ale w tej pustej prowokacji nic nie trafia w punkt.
George Edelman z MovieWeb dodał w swojej recenzji, że
słabością filmu jest konieczność zaakceptowania przez widzów mało wiarygodnych wydarzeń i okoliczności. Niektórzy nie uznają tego za przesadne, biorąc pod uwagę wspomnianą naturę celebrytów. Inni prawdopodobnie uznają to za absurdalne. W realizacji widać próbę równoważenia zabawy z poważnym ostrzeżeniem, ale film czasami zbyt mocno skłania się w jedną stronę, co osłabia jego skuteczność w drugiej.
Nie wszystkie opinie o "Opus" są negatywne - Oscar Goff z Boston Hassle skomentował, że
nastrój dzieła jest wyjątkowy, złowroga, powolna psychodelia, która wdziera się pod skórę.
Niemniej, pozytywne recenzje stanowią wyjątki.
Przy zaledwie 1 milionie dolarów przychodu przy budżecie 10 milionów, można spodziewać się, że film szybko trafi do dystrybucji VOD, aby studio mogło odzyskać część strat. Następnie produkcja będzie dostępna na platformie Max, która posiada wyłączne prawa do streamingu filmów A24 po ich premierze kinowej.
Po 22 latach Disney znów zamienia ciała

Disney wypuścił właśnie pierwszy zwiastun "Freakier Friday". Film zapowiada się jako kontynuacja, która spełni oczekiwania fanów, wprowadzając nowy twist - podwójną zamianę ciał.
"Freakier Friday" to sequel filmu "Freaky Friday" z 2003 roku, który sam był przeróbką produkcji Disneya o tym samym tytule z 1976 roku. We "Freaky Friday" wystąpiły Jamie Lee Curtis i Lindsay Lohan jako matka i córka, które pewnego dnia budzą się zamienione ciałami i muszą znaleźć sposób na to, by wrócić do normalności.
W zwiastunie "Freakier Friday", wyreżyserowanym przez Nishę Ganatrę (reżyserkę "Late Night"), widzimy powrót Curtis i Lohan jako Tess i Anny Coleman. Tym razem fabuła wprowadza jednak podwójną zamianę - Anna (Lohan) zamienia się ciałami ze swoją córką Harper (Julia Butters), a Tess zamienia się z Lily Davies (Sophia Hammons), córką nowego partnera Anny.
W filmie zobaczymy też Chada Michaela Murraya, Christinę Vidal, Haley Hudson, Ryana Malgariniego i Marka Harmona, którzy wracają do swoich ról z poprzedniej części. Do obsady dołączyli również Manny Jacinto ("The Acolyte"), Lucille Soong ("Fresh Off the Boat"), Rosalind Chao ("Star Trek: The Next Generation"), Maitreyi Ramakrishnan ("Never Have I Ever") i Vanessa Bayer ("Saturday Night Live").
Sequel po 22 latach
Choć pomysł na sequel "Freaky Friday" wydaje się naciągać oryginalną historię, warto wiedzieć, że książka, na której oparto "Freaky Friday", doczekała się dwóch kontynuacji: "Summer Switch" i "A Billion for Borris", których Disney nigdy nie zekranizował. Studio po raz pierwszy adaptowało "Freaky Friday" jako film telewizyjny w 1995 roku w ramach cyklu "The Wonderful World of Disney". "Freakier Friday" będzie pierwszym razem, gdy Disney po tylu latach kontynuuje historię z tą samą obsadą.
To, że Lohan wciela się w rolę matki, z pewnością uświadomi millenialsom upływ czasu - "Freakier Friday" trafi do kin 22 lata po poprzednim filmie. Po zdobyciu Oscara przez Jamie Lee Curtis za "Wszystko wszędzie naraz" i powrocie Lohan do aktorstwa dzięki filmom dla Netflixa, Disney chce wykorzystać nostalgię widzów. "Freaky Friday" z 2003 roku zarobił 110 milionów dolarów w USA i 160 milionów na świecie przy budżecie 26 milionów, więc kontynuacja wydaje się bezpieczną inwestycją.
Kinowa premiera "Freakier Friday" pokazuje zmianę w podejściu Disneya. Jeszcze dwa lata temu film prawdopodobnie trafiłby od razu na Disney+, podobnie jak inne długo wyczekiwane sequele z kobiecymi bohaterkami, takie jak "Hocus Pocus 2" czy "Disenchanted". Choć "Freakier Friday" to kolejna kontynuacja, wyróżnia się na tle większych letnich hitów Disneya jak "Thunderbolts*", "Lilo i Stitch" czy "Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki". Miło widzieć, że Disney wraca do mniejszych produkcji o średnim budżecie, które kiedyś były specjalnością studia i doprowadziły do powstania takich kultowych tytułów jak "Freaky Friday" właśnie.
Tylko „Superman" może uratować Warner Bros.?

Przyszłość Warner Bros. Pictures może zależeć od Supermana. Według nowych plotek, studio planuje zmiany w kierownictwie, jeśli filmy nadal będą przynosić straty. DC Studios może stracić jednego ze swoich szefów, jeśli David Zaslav, szef Warner Bros. Discovery, zdecyduje się na nowy kierunek dla DCU.
Portal Puck donosi, że WBD rozważa nie tylko zwolnienie Mike'a De Luki i Pam Abdy z powodu ich kosztownego planu filmowego, ale też awansowanie Petera Safrana (współdyrektora DC Studio) na szefa WB. Zaslav podobno rozgląda się też za innymi kandydatami - jedno jest pewne, szykują się zmiany w kierownictwie Warner Bros.
ak zdradziła portalowi osoba z wewnątrz studia:
Kluczem do wartości akcji jest przekonanie, że własność intelektualna DC ma znaczenie. David postawił wszystko na to, że pokażą światu wartość DC. 'SUPERMAN' to pierwszy film. To on nada ton. Mają tu wiele do udowodnienia.
Raport sugeruje, że filmy planowane na 2025 rok, takie jak "Sinners", "Mickey 17" czy "The Bride", zostały uznane przez innych dyrektorów za zbyt drogie i mogą zaszkodzić WB w dłuższej perspektywie. Mimo że De Luca i Abdy zaproponowali filmy z uznanymi twórcami, dla Zaslava liczy się przede wszystkim zysk. Jeśli "Superman" odniesie sukces, studio może zacząć skupiać się głównie na sprawdzonych markach zamiast na oryginalnych pomysłach.
Jak wygląda rok 2025 dla Warner Bros.?
Na razie "Mickey 17", pierwszy duży film Warner Bros. w tym roku, ma problem z odzyskaniem budżetu 118 milionów dolarów. Film science fiction nagrodzony Oscarem reżysera Bong Joon-ho z Robertem Pattinsonem to jednak sukces artystyczny. Krytycy ocenili go pozytywnie (78% na Rotten Tomatoes), widzowie wciąż się do niego przekonują (73% w Popcornmeter i ocena B w Cinemascore). Wyniki finansowe filmu mogą jednak być zapowiedzią problemów studia w nadchodzących miesiącach.
Kolejne duże produkcje WB to "The Alto Knights" (gangsterski dramat z Robertem De Niro w podwójnej roli) oraz "Minecraft" (wysokobudżetowa adaptacja najpopularniejszej gry wideo).
Mimo znanych nazwisk i marek, sytuacja jest jednak ryzykowna. Puck twierdzi, że jeśli wyniki filmów w 2025 roku będą słabe, może to zagrozić istnieniu studia.
Jeśli Warner Bros. nie uda się w końcu rozkręcić franczyzy DC, istnieje realne ryzyko, że studio podzieli los Foxa, który w 2019 roku został przejęty przez Disneya
– czytamy w raporcie.
Kobiety, które zmieniły przemysł filmowy

Choć historia często o nich zapominała lub spychała je na dalszy plan, to właśnie kobiety od samego początku kształtowały sztukę filmową. Przemysł filmowy nie byłby tym, czym jest dzisiaj, gdyby nie te nazwiska.
W Dzień Kobiet przyjrzyjmy się postaciom, które nie tylko przełamywały stereotypy, ale również wyznaczały nowe kierunki rozwoju sztuki filmowej.
Pionierki wczesnego kina
Początki kina to nie tylko bracia Lumière czy Thomas Edison. Alice Guy-Blaché, uważana za pierwszą reżyserkę w historii, stworzyła w 1896 roku film "La Fée aux Choux" (Wróżka Kapuściana), będący jednym z pierwszych filmów fabularnych. Guy-Blaché założyła również własne studio produkcyjne Solax w Fort Lee w stanie New Jersey, wyreżyserowała ponad 1000 filmów i eksperymentowała z technikami, które wyprzedzały swoją epokę.
Lois Weber, pierwsza amerykańska reżyserka filmów pełnometrażowych, podejmowała w swoich dziełach kontrowersyjne tematy społeczne, takie jak aborcja ("Where Are My Children?", 1916) czy ubóstwo. Weber była jedną z najlepiej opłacanych reżyserek w Hollywood lat 10. XX wieku, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn.
Aktorki, które zmieniły oblicze Hollywoodu
Mary Pickford, znana jako "America's Sweetheart", była nie tylko gwiazdą kina niemego, ale także bizneswoman, która współzałożyła wytwórnię United Artists w 1919 roku, wraz z Charliem Chaplinem, D.W. Griffithem i Douglasem Fairbanksem. Jako jedna z pierwszych aktorek negocjowała własne kontrakty, uzyskując bezprecedensową kontrolę nad swoją karierą.
Hedy Lamarr, austriacko-amerykańska aktorka, znana z filmów "Ekstaza" czy "Samson i Dalila", była również wynalazczynią. Podczas II wojny światowej opracowała wraz z kompozytorem George'em Antheilem system komunikacji, który stał się podstawą dla technologii Wi-Fi, GPS i Bluetooth. Jej wkład w technologię został doceniony dopiero pod koniec XX wieku.
Reżyserki przełamujące bariery
Ida Lupino, brytyjsko-amerykańska aktorka i reżyserka, jako druga kobieta została przyjęta do Stowarzyszenia Reżyserów Ameryki. W latach 40. i 50. założyła niezależną firmę produkcyjną i wyreżyserowała filmy poruszające tematy tabu, takie jak gwałt ("Outrage", 1950) czy bigamia.
Dorothy Arzner, jedyna kobieta-reżyserka w systemie hollywoodzkich wytwórni w latach 30. XX wieku, wyreżyserowała 20 filmów i wprowadziła innowacje techniczne, w tym mikrofon na wysięgniku. Jej filmy, takie jak "Dance, Girl, Dance" (1940), podważały patriarchalne spojrzenie na kobiety w kinie.
Rewolucjonistki współczesnego kina
Kathryn Bigelow przeszła do historii jako pierwsza kobieta, która zdobyła Oscara za najlepszą reżyserię za film "The Hurt Locker" (2009). Jej twórczość, obejmująca także filmy takie jak "Point Break" czy "Detroit", pokazała, że kobiety mogą z powodzeniem realizować filmy akcji i thrillery, gatunki tradycyjnie zdominowane przez mężczyzn.
Jane Campion, nowozelandzka reżyserka, jako pierwsza kobieta zdobyła Złotą Palmę na festiwalu w Cannes za film "Fortepian" (1993). W 2022 roku otrzymała Oscara za reżyserię filmu "Psie pazury", stając się trzecią kobietą w historii z tą nagrodą, po Bigelow i Chloé Zhao ("Nomadland", 2021).
Producentki zmieniające zasady gry
Sherry Lansing, pierwsza kobieta, która została szefową dużego studia Hollywood (Paramount Pictures), otworzyła drogę dla innych kobiet na wysokie stanowiska w przemyśle filmowym. Pod jej kierownictwem powstały takie hity jak "Forrest Gump" czy "Titanic".

Kathleen Kennedy, producentka takich filmów jak seria "Jurassic Park", "E.T." czy "Lincoln", została w 2012 roku prezesem Lucasfilm i nadzoruje rozwój franczyzy "Gwiezdne wojny". Jest jedną z najbardziej wpływowych osób w Hollywood i najczęściej nominowaną producentką do Oscara.

Kobiety za kamerą
Operatorka Rachel Morrison przeszła do historii jako pierwsza kobieta nominowana do Oscara za zdjęcia do filmu ("Mudbound", 2018). Jej praca przy "Czarnej Panterze" pomogła przełamać absurdalny stereotyp, że kobiety nie nadają się do pracy przy wysokobudżetowych produkcjach.
Milena Canonero, włoska kostiumografka, zdobyła cztery Oscary za kostiumy do filmów "Barry Lyndon", "Rydwany ognia", "Maria Antonina" i "Grand Budapest Hotel", stając się jedną z najbardziej cenionych artystek w swojej dziedzinie.
Choć statystyki wciąż wskazują na nierówności (kobiety stanowią mniej niż 25% reżyserów najlepiej zarabiających filmów), każdy rok przynosi nowe przełomy. Dzisiaj kobiety takie jak Ava DuVernay, Greta Gerwig, Chloé Zhao, Emerald Fennell czy Regina King kontynuują walkę o równość w przemyśle filmowym. Ich sukcesy pokazują, że kobieca perspektywa jest nie tylko potrzebna, ale i poszukiwana przez widzów na całym świecie.
Nowa era Hollywood, czyli co z tymi Oskarami
Strażacy z promptera, gładki O'Brien, statuetki dla sztucznej inteligencji i aktorzy wprost z okupowanego Krymu.
Znamy już zwycięzców tegorocznych statuetek Akademii i nie da się ukryć, że jest o czym pisać. Ale historię o końcu Hollywood zaczniemy delikatnie, czyli od tego, że z takich "prawdziwych", Hollywoodzkich produkcji zostało w rozdaniu niewiele. Większość statuetek - poza tak naprawdę tylko Diuną 2 i Wicked - trafiła do filmów niezależnych/stworzonych przez obcokrajowców/za niewielkie budżety (6 milionów "Anory" to filmowo budżet wręcz minimalny). Zagranicznych akcentów było wiele - pierwszego Oskara zdobyła Łotwa za animację "Flow" i Brazylia w kategorii najlepszy film międzynarodowy za "I'm still here". "Chwała Ukrainie" wykrzyknęła Daryl Hannah na początku swojego wystąpienia w nawiązaniu do piątkowego meltdownu Trumpa i spotkała się z - umiarkowanymi niestety - brawami. W kontraście nie wolno zapomnieć o nominacji w kategorii najlepsza męska rola drugoplanowa, którego nie zdobył Yura Borisov z Anory, ale nie zmienia to faktu, że aktor, który grał w rosyjskim filmie kręconym na okupowanym Krymie miał nominację, a film z jego udziałem nie spotkał się z żadnym głosem krytyki z strony Akademii. Żeby nie było wątpliwości, "Anora" to bardzo dobry film. Ale brak dyskusji o tym aspekcie pokazuje niepokojący kierunek.
Inne pierwsze razy
Gala wręczenia nagród miała też inne pierwsze razy. Sean Baker został pierwszym filmowcem z 4 Oscarami za jeden film (miał ułatwione zadanie zajmując się - jak Tommy Wiseau - prawie wszystkim), "Substancja" została pierwszym "body horrorem" ze stauetką od czasów "Muchy", Paul Tazewell został pierwszym czarnym mężczyzną, który zdobył Oscara w kategorii najlepsze kostiumy za "Wicked", a gala po raz pierwszy była dostępna w streamingu na Hulu. Można by się spodziewać, że wydarzenie tego typu będzie przygotowane do tak historycznej transmisji, jednak nie - początek gali nie był dostępny z powodu problemów technicznych, które udało się usunąć aż do najważniejszego momentu, czyli wręczenia statuetki dla najlepszej aktorki i najlepszego filmu, kiedy wszystkim, co mogli zobaczyć oglądający była plansza:
Hulu's Oscars event stream ends early and apparently cuts off the Best Picture award announcement for subscribers @thr https://t.co/OaJP96YdRZ pic.twitter.com/SmdH82Fzeb
— Kevin Dolak (@kdolak) March 3, 2025
Co pominięto
Poza porządnymi przygotowaniami do streamingu pominięto kilka innych rzeczy. W sekcji In Memoriam pominięto takich artystów, jak Tony Todd, Michelle Trachtenberg, Shannen Doherty, Mitzi Gaynor, Silvia Pinal, Alain Delon i Olivia Hussey. Pełna lista zmarłych gwiazd znalazła się na stronie Oskarów, ale jakie kryteria kierowały tym, kto był wymieniony na gali, a kto "tylko" na stronie nie są znane i pominięcie tych nazwisk wzbudziło wiele kontrowersji.
Pominięto też występy artystów nominowanych do nagrody za najlepszą piosenkę oryginalną. Ta decyzja spotkała się z krytyką zarówno ze strony gwiazd, jak i publiczności, którzy uważali ją za kontrowersyjną. Jednak pewien trop może kryć Oskar dla piosenki "El Mal" z filmu "Emilia Pérez". Utwór wykonują Zoe Saldaña i Karla Sofía Gascón, chociaż można się sprzeczać ze słowem "wykonują", bo głos Gascón został zmieniony przez AI, gdyż aktorka zwyczajnie fałszowała. Trudno ocenić, co mieli w głowach członkowie Akademii przyznając tę statuetkę i przy dużej dozie dobrej woli można by to uznać za wyjątek, czy niepowstrzymany zachwyt wobez piosenki w ogóle, gdyby nie to, że Oskara za najlepszą rolę męską dostał Adrien Brody.
I tak, znowu trzeba powtórzyć, że Adrien Brody jest dobrym aktorem. Bardzo dobrym według wielu. Ale mamy ogromną rzeszę aktorów, którzy włożyli ogromny wysiłek w uczenie się obcych akcentów, np. Meryl Streep polskiego zaśpiewu. Węgierski akcent Brody'ego w "Brutaliście" za to był stworzony przez sztuczną inteligencję.
Można by spekulować, że w nowoczesnym świecie trudno sobie bez AI poradzić i znajdować przykłady, kiedy sztuczna inteligencja może pomóc (zapomniany element scenografii po zakończeniu zdjęć, niebywały wypadek z utraconym fragmentem ścieżki audio, tak, szyjemy trochę), ale stworzenie całego sposobu wyrażania się i zmiksowanie głosu aktorki z głosem piosenkarki (francuskiej wykonawczyni Camille), żeby "poszerzyć jej zakres wokalny", a następnie przyznanie stauetek w kategoriach, na które taki proces miał olbrzymi wpływ, to fatalny kierunek dla przemysłu filmowego.
Dodajmy do tego wszystkiego zawód w postaci prowadzącego galę Conana O'Briena, którego żarty były tak wygładzone i nieśmieszne, że aż przykro było ich słuchać znając możliwości tego fantastycznego komika, przedziwny hołd dla strażaków, w którym kilkoro z nich przeczytało napisane dla nich żarty i mamy przepis na przeciętną galę.
Anyway, oto pełna lista zwycięzców i nominacji
Najlepszy film
- Zwycięzca: Anora
- The Brutalist
- A Complete Unknown
- Conclave
- Dune: Part Two
- Emilia Pérez
- I'm Still Here
- Nickel Boys
- The Substance
- Wicked
Najlepsza aktorka
- Zwyciężczyni: Mikey Madison - Anora
- Cynthia Erivo - Wicked
- Karla Sofía Gascón - Emilia Pérez
- Demi Moore - The Substance
- Fernanda Torres - I'm Still Here
Najlepszy aktor
- Zwycięzca: Adrien Brody - The Brutalist
- Timothée Chalamet - A Complete Unknown
- Colman Domingo - Sing Sing
- Ralph Fiennes - Conclave
- Sebastian Stan - The Apprentice
Najlepsza aktorka drugoplanowa
- Zwyciężczyni: Zoe Saldaña - Emilia Pérez
- Monica Barbaro - A Complete Unknown
- Ariana Grande - Wicked
- Felicity Jones - The Brutalist
- Isabella Rossellini - Conclave
Najlepszy aktor drugoplanowy
- Zwyciężczyni: Kieran Culkin - A Real Pain
- Yura Borisov - Anora
- Edward Norton - A Complete Unknown
- Guy Pearce - The Brutalist
- Jeremy Strong - The Apprentice
Najlepszy reżyser
- Zwycięzca: Sean Baker - Anora
- Jacques Audiard - Emilia Pérez
- Brady Corbet - The Brutalist
- Coralie Fargeat - The Substance
- James Mangold - A Complete Unknown
Najlepszy film międzynarodowy
- Zwycięzca: I'm Still Here - Brazil
- The Girl with the Needle - Denmark
- Emilia Pérez - France
- The Seed of the Sacred Fig - Germany
- Flow - Latvia
Najlepszy pełnometrażowy film animowany
- Zwycięzca: Flow
- Inside Out 2
- Memoir of a Snail
- Wallace & Gromit: Vengeance Most Fowl
- The Wild Robot
Najlepszy scenariusz oryginalny
- Zwycięzca: Anora - Sean Baker
- The Brutalist - Brady Corbet and Mona Fastvold
- A Real Pain - Jesse Eisenberg
- September 5 - Moritz Binder, Tim Fehlbaum, Alex David
- The Substance - Coralie Fargeat
Najlepszy scenariusz adaptowany
- Zwycięzca: Conclave - Peter Straughan
- A Complete Unknown - Jay Cocks and James Mangold
- Emilia Pérez - Jacques Audiard
- Nickel Boys - RaMell Ross and Joslyn Barnes
- Sing Sing - Clint Bentley and Greg Kwedar
Najlepsza piosenka
- Zwycięzca: El Mal - Emilia Pérez
- Never Too Late - Elton John: Never Too Late
- Mi Camino - Emilia Pérez
- Like A Bird - Sing Sing
- The Journey - The Six Triple Eight
Najlepsza muzyka
- Zwycięzca: The Brutalist
- Conclave
- Emilia Pérez
- Wicked
- The Wild Robot
Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny
- Zwycięzca: No Other Land
- Black Box Diaries
- Porcelain War
- Soundtrack to a Coup d'Etat
- Sugarcane
Najlepsze kostiumy
- Zwycięzca: Wicked
- Nosferatu
- A Complete Unknown
- Conclave
- Gladiator II
Najlepsza charakteryzacja i fryzury
- Zwycięzca: The Substance
- A Different Man
- Emilia Pérez
- Nosferatu
- Wicked
Najlepsza scenografia
- Zwycięzca: Wicked
- The Brutalist
- Dune: Part Two
- Nosferatu
- Conclave
Najlepszy dźwięk
- Zwycięzca: Dune: Part Two
- A Complete Unknown
- Emilia Pérez
- Wicked
- The Wild Robot
Najlepszy montaż
- Zwycięzca: Anora
- The Brutalist
- Conclave
- Emilia Pérez
- Wicked
Najlepsze zdjęcia
- Zwycięzca: The Brutalist
- Dune: Part Two
- Emilia Pérez
- Maria
- Nosferatu
Najlepsze efekty specjalne
- Zwycięzca: Dune: Part Two
- Alien: Romulus
- Better Man
- Kingdom of the Planet of the Apes
- Wicked
Najlepszy krótkometrażowy film aktorski
- Zwycięzca: I'm Not a Robot
- Anuja
- The Last Ranger
- A Lien
- The Man Who Could Not Remain Silent
Najlepszy krótkometrażowy film animowany
- Zwycięzca: In the Shadow of the Cypress
- Beautiful Men
- Magic Candies
- Wander to Wonder
- Yuck!
Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny
- Zwycięzca: The Only Girl in the Orchestra
- Death by Numbers
- I Am Ready, Warden
- Incident
- Instruments of a Beating Heart
15 sekund Shreka 5 wkurzyło fanów serii

Wystarczyło 15 sekund zapowiedzi Shreka 5, by wkurzyć rzesze fanów niecierpliwie czekającycyh na kolejną odsłonę serii.
Gdy DreamWorks udostępniło teaser "Shreka 5" wraz z ogłoszeniem obsady tytułu, w wyglądzie zarówno naszego ogra, jak i Fiony, nastąpiły nie takie subtelne zmiany. Rozwścieczyły one wielu fanów do tego stopnia, że niektórzy zaczęli nawoływać do całkowitego anulowania długo wyczekiwanej kontynuacji.
Drobna zmiana, wielkie oburzenie
Choć może wydawać się przesadą, że tak krótki fragment materiału wywołał tak intensywne reakcje, wystarczy niewielka modyfikacja sprawdzonej formuły, by doprowadzić fanów do prawdziwego wzburzenia. W tym przypadku chodzi o subtelną zmianę w stylu animacji, która spotkała się z wyraźnym niezadowoleniem. Niektórzy sugerują nawet, że powinna powstać petycja podobna do tej z "Ugly Sonic", która zmusiłaby DreamWorks do przywrócenia dokładnie takiego samego stylu, jaki znamy z pierwszych czterech filmów, zanim "Shrek 5" trafi do kin w przyszłym roku.
Nieoczekiwane wieści przyćmione kontrowersjami
Wideo przyniosło jednak ze sobą ciekawe informacje dotyczące obsady - Zendaya dołączyła do weteranów serii: Mike'a Myersa, Eddiego Murphy'ego i Cameron Diaz, wcielając się w rolę córki Shreka. To właśnie ten fakt powinien być głównym tematem dyskusji, jednak zamiast tego materiał wywołał falę sceptycyzmu, którą media społecznościowe błyskawicznie przekształciły w pełnowymiarowe oburzenie. Choć szczegóły fabuły ani pełna obsada nie zostały jeszcze oficjalnie ogłoszone, fani spodziewali się, że w nowym filmie odnajdą znajomy klimat serii.
@SammyFabelmen przewodził krytycznym głosom, pisząc na platformie X:
Właśnie zobaczyłem nową animację Shreka 5, po prostu anulujcie wszystko już teraz.
@Doofinc_ dodał: "Animacja wygląda TAK źle". Tymczasem @thehorrorgoth zasugerował podjęcie bezpośrednich działań, które zmusiłyby DreamWorks do reakcji:
Czy możemy zastraszyć DreamWorks, aby zmieniło animację Shreka 5, tak jak zrobiliśmy to z Paramount, aby zmieniło animację Sonica?
Dziedzictwo kontra innowacja
Franczyza "Shrek" jest jedną z największych i najbardziej dochodowych serii animowanych w historii. Oryginalny film z 2001 roku, parodiujący tradycyjne baśnie i wprowadzający nieoczekiwane zwroty akcji do klasycznych opowieści, przyniósł ogromne wpływy kasowe. Po trzech sequelach, spin-offie "Kot w butach" i kilku produkcjach krótkometrażowych, charakterystyczny styl wizualny franczyzy na stałe zapisał się w świadomości widzów.
Oczywiście, branża rozrywkowa przeszła znaczącą ewolucję w ciągu 15 lat od premiery "Shrek Forever After" w 2010 roku. Style animacji i dostępne technologie zmieniały się wielokrotnie. Odważne i dynamiczne produkcje, takie jak filmy "Spider-Verse" Sony czy różnorodne style wykorzystywane w serialach antologicznych, jak "Secret Level" Prime Video, odniosły ogromny sukces. Choć fani rzadko akceptują zmiany w wyglądzie klasycznych i ukochanych postaci, transformacje są nieuniknione, a czasem po prostu trzeba dostosować się do nowych trendów.
Warto jednak zauważyć, że "stare" metody animacji idealnie pasowały do charakteru serii. Wszystko w Shreku było trochę toporne i "brudne" - charakter ogra, poczucie humoru, zwroty akcji, wszystkie te rzeczy były zaprzeczeniem wygładzonych i grzecznych animacji Disneya i Pixara. To sprawiło, że Shreka pokochały rzesze fanów, a seria stała się tak przełomowa dla kierunku animacji, jak "Strażnicy galaktyki" dla kierunku filmów o superbohaterach. Nie dziwi więc, że zmiana stylu animacji odbierana jest jako odejście od korzeni serii. Żarty rodem z TikToka też nie pomogły.
Perspektywy na przyszłość
Pozostaje mieć nadzieję, że opublikowany materiał to jedynie szybko zmontowany materiał promocyjny, nieodzwierciedlający finalnej jakości produkcji - mamy w końcu aż dwa lata do doebiutu filmu. Możliwe również, że DreamWorks, widząc negatywne reakcje, zdecyduje się na modyfikacje animacji. Niezależnie od dalszego rozwoju wydarzeń, nie spisujmy jeszcze "Shreka 5" na straty - film wciąż ma potencjał, by stać się hitem przyszłego roku.
Jane Fonda wzywa Hollywood do oporu: 'Empatia nie jest słabością'
Jane Fonda nie zamierza milczeć w obliczu tego, co nazywa "erą faszystowską Ameryki" - i należy jej za to podziękować.
Uznana aktorka i aktywistka, od dawna krytycznie odnosząca się do polityki Donalda Trumpa, nigdy nie stroniła od zabierania głosu w czasach kryzysu i tym razem wykorzystała scenę gali SAG Awards 2025. Jej przemówienie podczas odbierania nagrody za całokształt twórczości przyznawanej przez Gildię Aktorów Ekranowych, stało się platformę do wyrażenia sprzeciwu wobec tyranii oraz odnalezienia siły (i empatii) do działania zgodnego z wartościami.
Czy kiedykolwiek oglądaliście dokument o jednym z wielkich ruchów społecznych - takich jak apartheid, nasz ruch na rzecz praw obywatelskich lub Stonewall - i zadawaliście sobie pytanie, czy bylibyście wystarczająco odważni, aby być po właściwej, tej najtrudniejszej, stronie? Czy bylibyście w stanie wziąć szlauchy, pałki i psy? - zapytała aktorka publiczność w niedzielny wieczór. - Nie musimy się już nad tym tylko zastanawiać. Jesteśmy w monumentalnym momencie historii. Torzeczywistość, a nie próba i nie możemy, nawet przez chwilę, oszukiwać samych siebie co do tego, co się dzieje.
Dziedzictwo aktywizmu i odwagi
Uwielbiam aktorstwo. Otwieramy umysły ludzi na nowe idee, zabieramy ich poza to, co rozumieją na temat świata - wyjaśniała Fonda - a dla kobiety takiej jak ja - która dorastała w latach 40. i 50., kiedy kobiety nie powinny mieć opinii i nie powinny się złościć - aktorstwo dało mi szansę grania wściekłych kobiet z opiniami.
Aktorka kontynuowała swój pełen pasji apel, zwracając uwagę na znaczenie wspólnoty w czasach oporu:
Społeczność oznacza siłę, a to jest naprawdę ważne teraz, gdy władza pracowników jest atakowana, a społeczność osłabiana. Jako aktorzy, to, co tworzymy, to empatia. Nie dajcie sobie wmówić bzdur, empatia nie jest 'słaba' ani 'przebudzona'. A, swoją drogą, przebudzenie oznacza po prostu, że obchodzi cię los innych ludzi.
Wezwanie do jedności i działania
Przemawiając ponad morzem oklasków, Fonda przedstawiła swoją argumentację:
Całe mnóstwo ludzi zostanie naprawdę zranionych tym, co się dzieje, tym, co nas spotyka. I nawet jeśli mają inne przekonania polityczne, musimy odwołać się do naszej empatii i nie osądzać, ale słuchać z głębi serca i powitać ich w naszym obozie. Ponieważ będziemy potrzebować dużego obozu, aby skutecznie przeciwstawić się temu, co nadchodzi.
Przypomnienie o historii oporu
Dziś pomocne jest pamiętanie, że Hollywood stawiał opór - wyjaśniła, zauważając, że weszła do branży pod koniec makkartyzmu, kiedy artyści zostali wpisani na czarną listę za wypowiadanie się przeciwko ówczesnym krzywdom. - Bądźmy więc odważni. To dobry czas na małą Normę Rae, Karen Silkwood czy Toma Joada. Nie możemy się izolować, musimy pozostać we wspólnocie, musimy pomagać bezbronnym. Musimy znaleźć sposoby na przedstawienie inspirującej wizji przyszłości. Takiej, która będzie kusząca, przyjazna; która pomoże ludziom uwierzyć, cytując powieściopisarkę Pearl Cleage, 'po drugiej stronie pożaru nadal będzie miłość. Nadal będzie piękno i będzie ocean prawdy, w którym będziemy mogli pływać'.
- doroczne rozdanie nagród SAG było transmitowane na żywo na platformie Netflix i jest dostępne do obejrzenia na platformie.
Kapitan Kirk powróci po 30 latach?

William Shatner, na zawsze utożsamiany z rolą kapitana Jamesa T. Kirka, może dokonać najbardziej niesamowitego powrotu w historii franczyzy. Ponad 30 lat po swoim ostatnim występie w "Star Trek: Generations", 93-letni aktor rozważa powrót do kultowej serii.
Mimo swojego wieku, Shatner nie zwalnia tempa. Cztery lata temu kultowa gwiazda serii stworzonej przez Gene'a Roddenberry, po raz pierwszy postawiła stopę w "prawdziwym" kosmosie. Możliwe, że to przeżycie mogło mieć znacznie większy wpływ na aktora, niż widać na video nagranym po lądowaniu.
Wszystko wskazuje bowiem na to, że aktor jest zdecydowany kontynuować swoją przygodę z serią, ponownie wcielając się w rolę kapitana Kirka. W pełni świadomy ewolucji, jaką przeszła seria, Shatner, podczas występu na Fan Expo Vancouver w piątek, 21 lutego, w ramach panelu "Execute! Panel z Williamem Shatnerem", zasugerował, że legendarny powrót jest bliżej niż kiedykolwiek.
Wielokrotnie proszono mnie, abym wrócił jako Kirk. I czułem że to musi to być serial. Byłem pod takim wrażeniem scenarzysty, który się do mnie niedawno zwrócił, że powiedziałem mu, że porozmawiamy, jak skończę w Vancouver. Czekam więc na propozycję, aby zrobić z tego serial; powinna ona pojawić się w poniedziałek lub wtorek.
Od początków do legendy
Gdy oryginalny Star Trek zadebiutował w 1966 roku, kreacja Shatnera jako charyzmatycznego kapitana Kirka rozpaliła wyobraźnię widzów. Franczyza, będąca jedną z najdłużej funkcjonujących w historii telewizji, doświadczyła wielu wzlotów i upadków, jednak powrót Kirka w nowym projekcie z pewnością wzbudziłby ogromne zainteresowanie wśród wieloletnich fanów.
Obecnie Star Trek przeżywa prawdziwy renesans za sprawą seriali streamingowych takich jak Discovery, Picard czy Strange New Worlds. Powrót Shatnera do serii wywołałby niewątpliwie falę nostalgii wśród fanów. Warto jednak zaznaczyć, że nie jest to pierwsza zapowiedź potencjalnego powrotu aktora - wcześniejsze plany nie doczekały się realizacji.
Nie da się jednak ukryć, że Hollywood doskonale zdaje sobie sprawę z miłości fanów do legendarnego kapitana Floty Gwiezdnej. W listopadzie fani otrzymali nieoczekiwane domknięcie historii Kirka i pana Spocka (Leonard Nimoy) za sprawą krótkometrażowego filmu upamiętniającego 30. rocznicę Star Trek Generations. W 10-minutowej produkcji zatytułowanej "765874 - Unification" Kirk przemierza Nexus i dzięki technologii CGI spotyka się ze Spockiem.
Ewentualny powrót do kanonu musiałby rozgrywać się w alternatywnej linii czasowej lub przed wydarzeniami z Generations, w którym Kirk poniósł śmierć. Nie byłoby to problemem - Star Trek to w końcu serial na wskroś science-fiction, często widzieliśmy w nim motywy podróży w czasie - również w najnowszych produkcjach, czego przykładem jest choćby seria Patricka Stewarta - Picard. Niezależnie od przyjętej formy, powrót Kirka z pewnością przykułby uwagę fanów i być może pozwolił odwrócić uwagę od przedłużającego się oczekiwania na czwarty film w linii czasowej Kelvina.
Miliard dolarów za Bonda

Amazon MGM Studios ogłosił wczoraj przełomową decyzję o przejęciu kontroli nad franczyzą Jamesa Bonda od dotychczasowych producentów - Barbary Broccoli i Michaela G. Wilsona.
Według doniesień serwisu Deadline, gigant streamingowy zapłacił za ten przywilej astronomiczną kwotę miliarda dolarów. To kolejny krok po tym, jak w marcu 2022 roku Amazon przejął całe studio MGM za około 8,5 miliarda dolarów, choć według branżowych ekspertów rzeczywista wartość studia wynosiła około 4 miliardów.
Koniec pewnej epoki
Przez lata Broccoli i Wilson sprawowali ścisłą kontrolę kreatywną nad serią, kontynuując rodzinną tradycję. Ich restrykcyjne podejście do franczyzy skutecznie blokowało próby zaangażowania tak uznanych reżyserów jak Christopher Nolan czy Quentin Tarantino. Teraz, po zakończeniu ery Daniela Craiga, Amazon planuje znacząco rozszerzyć uniwersum Bonda, wzorując się na sukcesie Marvela, DC i Gwiezdnych Wojen.
Fani już spekulują na temat kierunku, w jakim podąży seria pod nowym kierownictwem. Amazon MGM Studios prawdopodobnie będzie dążyć do corocznych premier związanych z uniwersum Bonda - na przemian głównych filmów i projektów pobocznych. W planach mogą znaleźć się również seriale telewizyjne dla Prime Video, skupiające się na postaciach z MI6, takich jak M czy Q.
Nie jest to pierwsza próba rozszerzenia uniwersum Bonda. Po sukcesie "Die Another Day" w 2002 roku, ostatnim filmie z Pierce'em Brosnanem, studio było bliskie realizacji spin-offu z Halle Berry w roli Jinx. Scenariusz mieli napisać wieloletni scenarzyści serii, Neal Purvis i Robert Wade, a reżyserią miał zająć się Stephen Frears. Projekt został jednak wstrzymany przez Broccoli i Wilsona z powodu różnic kreatywnych.
Wyzwania dla nowych właścicieli
Aby skutecznie rozwinąć kinowe uniwersum Jamesa Bonda, Amazon MGM Studios będzie potrzebować odpowiednika Kevina Feige'a czy Kathleen Kennedy - osoby z doświadczeniem i wizją, zdolnej pokierować tak rozległym przedsięwzięciem. Kluczowym zadaniem będzie też znalezienie nowego odtwórcy roli Bonda, który mógłby wcielać się w tę postać przez co najmniej dekadę.
Eksperci branżowi zalecają jednak ostrożność w ekspansji franczyzy. Nadmierne nasycenie rynku filmami, spin-offami, serialami, komiksami i produkcjami animowanymi może prowadzić do znużenia Bondem wśród widzów - tak samo jak stało się to chociażby z "Gwizdnymi Wojnami" po tym, jak Disney zapragnął wycisnąć z franczyzy wszystkie pieniędze świata. Dotychczas nowe filmy o Bondzie pojawiały się co 2-3 lata i każdy stanowił wyjątkowe wydarzenie, szczególnie od kiedy premiery przeniesiono na sezon jesienny.
Historia legendy
James Bond, znany jako agent 007, narodził się w wyobraźni Iana Fleminga w 1953 roku. Autor stworzył dwanaście powieści i dwa zbiory opowiadań o brytyjskim agencie. Po śmierci Fleminga w 1964 roku, serię kontynuowali uznani pisarze, w tym Kingsley Amis, John Gardner i Sebastian Faulks. Powstały również spin-offy literackie, jak seria o młodym Bondzie autorstwa Charliego Higsona czy powieści Kate Westbrook o Moneypenny.
Filmowa historia Bonda rozpoczęła się w 1962 roku filmem "Dr. No" z Seanem Connerym. Seria Eon Productions obejmuje już 25 filmów i jest drugą najbardziej dochodową franczyzą filmową w historii. Poza główną serią powstały też dwie niezależne produkcje: parodia "Casino Royale" z 1967 roku i remake "Thunderball" - "Never Say Never Again" z 1983 roku. Filmy o Bondzie słyną z charakterystycznej muzyki, nominowanych do Oscarów piosenek przewodnich oraz kultowych elementów, takich jak samochody, broń i gadżety dostarczane przez oddział Q.