Kobieca epopeja w najnowszym filmie mistrza włoskiego kina
Najnowsza produkcja studia A24 zabiera widzów w podróż do słonecznej Italii. W centrum uwagi znajduje się Neapol, gdzie rozgrywa się najnowsze dzieło laureata Oscara Paolo Sorrentino ("Wielkie piękno").
Film "Parthenope" z wschodzącą gwiazdą włoskiego kina, Celeste Dalla Porta, to znacznie więcej niż tylko biograficzna opowieść o tytułowej bohaterce.
Czas jako główny bohater
W rozmowie z MovieWeb, przy pomocy tłumaczki Lilii Pino Blouin, Sorrentino zdradza główny motyw filmu:
Najważniejszym tematem w filmie jest upływ czasu i nasz stosunek do jego przemijania, to jak pewne rzeczy pozostają w naszej pamięci, podczas gdy inne po prostu znikają. To, co pozostaje w naszej pamięci, nabiera wymiaru sacrum - staje się dla nas niezwykle istotne.
Kobieca epopeja na miarę czasów
"Parthenope" to kolejny oryginalny scenariusz włoskiego autora. O genezie swojego dzieła Sorrentino mówi:
Historia wyrasta z mojej obsesji na punkcie przemijania czasu. Chciałem w pełni zrozumieć, jak ten temat może wpłynąć na konkretną postać. Myślałem o kobiecej bohaterce, ponieważ nadawało to opowieści wymiar epicki. W dzisiejszych czasach, tworząc epicką opowieść, powinno się mieć kobiecą protagonistkę, ponieważ żyjemy w epoce, w której działania kobiet nabrały epickiego wymiaru. Chciałem opowiedzieć historię kobiety od jej narodzin, przez dorosłość, aż po starość - chciałem objąć całe jej życie.
Neapol w roli głównej
Film oferuje oszałamiające sekwencje i obrazy na tle rodzinnego miasta reżysera. Zapytany o najlepszy sposób na poznanie Neapolu, Sorrentino odpowiada:
W przypadku Neapolu, jak i każdego innego miasta, najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, to spacerować bez celu, bez konsultowania przewodników, nie wiedząc dokładnie, gdzie ten spacer się skończy. Myślę, że to najlepszy sposób, by naprawdę poznać jakiekolwiek miejsce.
Paolo Sorrentino - mistrz włoskiego kina
Paolo Sorrentino to jeden z najwybitniejszych współczesnych reżyserów włoskich. Jego międzynarodową sławę ugruntował film "Wielkie piękno" (2013), który przyniósł mu Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. W swojej twórczości często porusza tematy przemijania, władzy i dekadencji, łącząc wizualny przepych z głęboką refleksją nad kondycją człowieka. Jego charakterystyczny styl wizualny i umiejętność tworzenia niezapomnianych postaci uczyniły go jednym z najważniejszych autorów europejskiego kina.
A24 - niezależne studio z wizją
Studio A24, założone w 2012 roku, zrewolucjonizowało amerykańskie kino niezależne. Znane z produkcji ambitnych i oryginalnych filmów, studio zdobyło uznanie zarówno krytyków, jak i widzów. W swoim portfolio ma takie tytuły jak "Moonlight", "Lady Bird" czy "Everything Everywhere All at Once". Współpraca z Sorrentino przy "Parthenope" potwierdza międzynarodowe ambicje studia i jego nieustające zaangażowanie w produkcję wartościowego artystycznie kina.
Film "Parthenope" miał premierę kinową 7 lutego 2025 roku.
Zombie Mall: kultowy horror vs korporacyjna rzeczywistość

Kultowe Monroeville Mall w Pensylwanii, uwiecznione w legendarnym filmie George'a A. Romero "Świt żywych trupów", zostało oficjalnie zakupione przez sieć Walmart i fani nie są zadowoleni z nadchodzącej profanacji tego miejsca.
Zgodnie z informacjami portalu Bloody Disgusting, Walmart nabył słynne centrum handlowe w transakcji wartej 34 miliony dolarów. Szczególnie dotkliwy jest fakt, że do przejęcia doszło 4 lutego — w dniu urodzin Romero.
Zamierzamy na nowo wyobrazić sobie Monroeville Mall jako centrum handlowo-komercyjne — głosi oficjalne oświadczenie Walmart.
Wspólnie z Cypress Equities sieć planuje wykorzystać przestrzeń na różnorodne cele publiczne, w tym sklepy detaliczne, restauracje, obiekty rozrywkowe i obiekty hotelarskie. Chris Maguire, dyrektor wykonawczy Cypress, zapowiedział dokładne przebadanie lokalnej społeczności, potwierdzając obawy wielu fanów Romero:
Przeprowadzimy kompleksową analizę demograficzną i psychograficzną, aby zrozumieć, kto mieszka w okolicy, a następnie dopasować to do bazy danych handlowych i zidentyfikować potencjalne luki rynkowe.
Historia kultowego miejsca
Monroeville Mall, otwarty w 1969 roku jako typowe centrum handlowe, zyskał ogólnokrajową sławę, gdy Romero wykorzystał jego przestrzeń do nakręcenia filmu "Świt żywych trupów" w 1978 roku. Od tamtej pory stało się popularną lokalizacją turystyczną dla fanów horroru z całego kraju.
Wewnątrz budynku znajduje się Muzeum Żywych Trupów oraz popiersie Romero. W 2008 roku Kevin Smith dodatkowo uhonorował Romero, używając tego centrum handlowego jako planu zdjęciowego do komedii "Zack i Miri kręcą porno". Corocznie organizowany jest w nim również Weekend Żywych Trupów, który w tym roku odbędzie się w dniach 6-8 czerwca — mimo przejęcia przez Walmart.
Sprzeciw fanów horroru
Jako pomnik niesamowitego dziedzictwa Romero, Monroeville Mall reprezentuje dekady historii, kultury i sztuki. Niemal nikt nie jest zadowolony ze sprzedaży tego kultowego miejsca.
Ludzie w okolicy są nieprawdopodobnie wściekli — mówi jeden z fanów.
Niektóre rzeczy powinny pozostać nietknięte — dodaje inny.
Krytycy nie szczędzą ironicznych komentarzy dotyczących przekształcenia miejsca, które w oryginale stanowiło krytykę konsumpcjonizmu:
George z pewnością by się śmiał, widząc, że Walmart kupił jego dawne terytorium. Oto prawdziwy szczyt komercjalizmu.
Głos rodziny Romero
Suzanne Romero, wdowa po reżyserze, nie potępia sprzedaży, ale wyraża nadzieję na uhonorowanie spuścizny męża w nowej wizji centrum handlowego:
Oczywiste jest, że przy przekształceniu miejsce się zmieni. Mam nadzieję, że w jakiś sposób uhonoruje przeszłość. Miasta muszą zachować historię, a to jest jej częścią.
Od krainy Oz do świata Dr. Seussa - Jon M. Chu z nowym projektem

Mimo że nie otrzymał nominacji do Oscara w kategorii Najlepszy Reżyser, Jon M. Chu może świętować - jego "Wicked" zdobył dziesięć nominacji do Akademii Filmowej. Podczas gdy sequel "Wicked: For Good" ma trafić do kin w listopadzie 2025 roku, Chu już planuje kolejny projekt.
Reżyser przesiądzie się ze świata Franka L. Bauma ("Czarnoksiężnik z Krainy Oz") do "The Wubbulous World of Dr. Seuss", realizując "Oh, the Places You'll Go". Fani będą musieli jednak uzbroić się w cierpliwość - animowany musical nie pojawi się w kinach przed 2028 rokiem.
Szczegóły produkcji
Jak donosi "Variety", Warner Bros. wyznaczył datę premiery animacji "Oh, the Places You'll Go" na 17 marca 2028 roku. Chu będzie współreżyserować film z Jill Culton, która ma na swoim koncie "Sezon na misia" (2006) i "O Yeti!" (2019). Za produkcję odpowiada J.J. Abrams i jego firma produkcyjna Bad Robot w ramach umowy first-look z Warner Bros.
Do projektu dołączyli także laureaci Oscara Benj Pasek i Justin Paul, autorzy piosenek do "La La Land", którzy napisali również utwory do "Król rozrywki" i "Drogi Evanie Hansenie". Będą oni odpowiedzialni za stworzenie oryginalnych piosenek do animowanego musicalu.
Historia książki
"Oh, the Places You'll Go" była ostatnią książką napisaną za życia przez Theodora Geisela, znanego lepiej jako Dr. Seuss. Została opublikowana w styczniu 1990 roku, rok przed jego śmiercią. Opowieść, napisana w drugiej osobie, eksploruje podróż przez życie, jego wyzwania i radości, pozostawiając otwarte zakończenie dotyczące tego, jakie wielkie przygody czekają na nas w przyszłości.
Książka od momentu publikacji odnosi sukcesy zarówno krytyczne, jak i komercyjne. Jest często wręczana jako prezent dla uczniów i studentów z okazji ukończenia szkoły - od przedszkola po studia. Próby stworzenia filmu fabularnego rozpoczęły się krótko po publikacji książki, ale projekt pozostawał w rozwojowym limbo przez lata, aż do 2021 roku, kiedy Chu został wybrany na reżysera.
Plany Warner Bros.
"Oh, the Places You'll Go" to drugi film animowany Warner Bros. zaplanowany na 2028 rok, obok animacji DCU "Dynamic Duo", która skupi się na historii Dicka Graysona i Jasona Todda zostających Robinem. Choć rok 2028 wydaje się odległy, taki harmonogram wynika z długiego procesu tworzenia filmu animowanego, który zazwyczaj trwa od trzech do czterech lat.
Mimo że do 2028 roku pozostały trzy lata i studia dopiero zaczynają planować premiery na 2027 rok, inne filmy również rezerwują już daty premier z dużym wyprzedzeniem. Marvel Studios zabezpieczyło już daty 18 lutego, 5 maja i 10 listopada 2028 roku dla niezatytułowanych jeszcze projektów, prawdopodobnie związanych z nowymi "X-Men".
Współpraca z Seuss Enterprises
W 2018 roku Warner Animation Group ogłosiło kreatywne partnerstwo z Seuss Enterprises, które zaowocowało niedocenianym serialem animowanym Netflixa "Green Eggs and Ham", emitowanym w latach 2019-2022. Przed premierą "Oh, the Places You'll Go", Warner Bros. Animation wypuści "Kota w kapeluszu" z Billem Haderem w roli tytułowej - premiera zaplanowana jest na 6 marca 2026 roku.
Ostatnim filmem bazującym na książce Dr. Seussa był "Grinch" studia Universal Pictures i Illumination Entertainment z 2018 roku. Chociaż adaptowanie twórczości Dr. Seussa często stanowiło wyzwanie dla filmowców, Chu jest niewątpliwie na fali wznoszącej po sukcesie "Wicked". Zebrał imponujący zespół kreatywnych twórców, by przenieść tę historię na wielki ekran.
"Nosferatu" - bezkompromisowa wizja i finansowy triumf
"Nosferatu", wybitna współczesna adaptacja klasycznego filmu F.W. Murnau z 1922 roku w reżyserii Roberta Eggersa, osiągnął znaczący sukces w 2024 roku. Film, który miał premierę w Boże Narodzenie, zarobił ponad 135 milionów dolarów, wyprzedzając znaczące premiery takie jak "Longlegs" czy "The Substance".
Tym samym stał się najbardziej dochodowym horrorem roku, który nie był prequelem ani sequelem. Choć wciąż jest to remake, trudno mówić o braku oryginalności - mówimy tu przecież o przeróbce stuletniego filmu (nie licząc wersji Wernera Herzoga z 1979 roku).
Historia i dziedzictwo
"Nosferatu" z 1922 roku, będący luźną adaptacją klasycznego "Draculi" Brama Stokera (przerobionym wówczas z powodów prawnych), od dawna uznawany jest za jeden z najwybitniejszych horrorów wszech czasów. Remake z 2024 roku był projektem pasji dla Eggersa, którego pomysł na nową adaptację kiełkował w jego umyśle od czasu, gdy zaczął kręcić hollywoodzkie filmy, takie jak "Czarownica". "Nosferatu" jest jego jedynym podejściem do istniejącego IP, co nie oznacza, że jest mniej oryginalny. W momencie pisania tego tekstu film utrzymuje 85% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes i posiada etykietę Certified Fresh, która rzadko jest przyznawana horrorom.
Metodologia i podejście do historycznej dokładności
Robert Eggers wyjaśniał swoje podejście w rozmowie z MovieWeb:
Każdy pojedynczy element jest głęboko zbadany i przemyślany. Mocno pracuję nad tym, by być jak najbardziej zgodnym z historią.
Jego metoda działania zawsze opierała się na badaniach, dokładności i specyfice w budowaniu świata przedstawionego. Wiedział, że jego "Nosferatu" i hrabia Orlok muszą być wierni historycznemu folklorowi.
Wampiry z wczesnego folkloru bałkańskiego i słowiańskiego były chodzącymi, gnijącymi zwłokami, wizualnie bardziej podobnymi do filmowych zombie niż do przystojnego, eleganckiego, bladego Roberta Pattinsona.
- powiedział Eggers i nie da się ukryć, że wizja gnijących zwłok mocno kierowała reżyserem. Orlok w "Nosferatu" jest bowiem absolutnie odrażającą, wydającą się być zaledwie o krok od rozsypania się, kreaturą. Warto też zaznaczyć, że bohater Eggersa, charakterologicznie, nie otrzymał ani krzty człowieczeństwa, spełniając obietnicę reżysera, który na wiele miesięcy przed premierą filmu oznajmił, że przyszedł czas na powrót do prawdziwie przerażających wampirów. Przy okazji nie można zapomnieć o postaci Herr Knocka - odpowiednika Renfielda - który na wzór "Martwego zła", czy japońskiego podejścia do życia pozagrobowego pokazuje, że bycie raz dotkniętym przez zło, pozostawia na Tobie niewymazywalne piętno. Podczas gdy znany nam np. z "Drakuli Brama Stokera" Renfield zachowywał resztki humanizmu, Herr Knock jest absolutnie szalonym i odpychającym osobnikiem, pogrążającym się w szaleństwie na niepojętą wręcz skalę.
Kontrowersje wokół wąsów i innych detali
Historycznie poprawne szczegóły wygrały niemal ze wszystkim w "Nosferatu", nawet gdy Eggers wiedział, że niektóre detale mogą nie spodobać się części widowni:
Wąsy były absolutnie kluczowe. Rozumiem ludzi, którzy nie są nimi zachwyceni, bo spodziewali się czegoś bardziej przypominającego ikoniczną kreację Maxa Schreka, ale przy moim podejściu, bazującym na historii, nie ma absolutnie żadnej pieprzonej możliwości, w żadnej sytuacji, żeby ten facet nie miał wąsów. I to dotyczy też wszystkich jego ubrań, skomplikowanych butów, kapelusza - wszystko jest oparte na badaniach.
Biorąc pod uwagę, że wampiry nie istnieją, trudno mówić o "historycznej" dokładności. Co zatem motywowało decyzję o dodaniu Orlokowi zarostu? Eggers wyjaśnił:
Pytanie, które musiałem sobie natychmiast zadać, biorąc pod uwagę kim jest ten wampir, brzmiało: 'No cóż, jak właściwie wyglądałby martwy transylwański szlachcic?' Dlatego oparliśmy rysy twarzy na pewnych elementach, które miały uczynić go przerażającym, męskim i szlachetnym.
Kino kontra badania historyczne
Mimo że Robert Eggers tworzy "świat", ostatecznie tworzy też film, który ma bawić, i czasami trzeba wziąć pod uwagę pewne wymogi.
W wiktoriańskiej żałobnej odzieży z tego okresu nie byłoby w ogóle błyszczących elementów - mówił Eggers - ale ponieważ wiele tych ubrań miało być pokazywane w nocnej scenerii, musieliśmy być w stanie je zobaczyć. Więc to była jedna z rzeczy, które zostały zmienione, ale to tylko bardzo drobne szczegóły.
Eggers podzielił się też sytuacją, w której był "kuszony" do zejścia z prawilnie historycznej drogi:
Kostiumograf chciał, żeby kapelusz Orloka był jeszcze większy. Oczywiście, są takie przykłady. Powiedziałem jednak: 'Gdyby to była historia o węgierskich i wołoskich watażkach, gdyby każda inna postać miała gigantyczny futrzany kapelusz, moglibyśmy pójść tak daleko, ale ponieważ to jedyna postać, którą zobaczymy, musimy to ograniczyć'.
Główna bohaterka idealnie odnalazła się w pedantycznym stylu Eggersa, świetnie wykorzystując jego specyficzne podejście.
Próbowaliśmy zastosować historyczne fryzury, które były dokładne, ale też korzystnie wyglądały - wyjaśniał Eggers - ale Aaron Taylor Johnson zdecydowała się na dość ekstrawagancką z wiernych historycznie fryzur i obawialiśmy się, że to będzie za dużo. Finalnie jednak dzięki temu zyskała mocniejszą osobowość i fizyczność.
Wyniki finansowe i sukces komercyjny
Nic dziwnego, że wyniki "Nosferatu" w box office są imponujące. Film wyprzedził "Longlegs", horror o seryjnym mordercy w reżyserii Osgooda Perkinsa z Nicolasem Cage'em i Maiką Monroe w rolach głównych. "Longlegs", dystrybuowany przez NEON, zarobił 127 milionów dolarów przy budżecie produkcyjnym nieprzekraczającym 10 milionów. Film Eggersa był znacznie droższy - budżet produkcji wyniósł imponujące 50 milionów USD, jednak reżyserowi udało się stworzyć nie tylko niezapomniane wizualnie dzieło, ale też wisceralne wręcz doświadczenie z oglądania "Nosferatu", który jeszcze długo po obejrzeniu pozostawia w widzach realny dyskomfort i niepokój.
Who ya gonna call? Kogoś, kto da Ci kredyt na Ecto-1

Niezwykle szczegółowa replika Ecto-1 z serii "Pogromcy duchów" została właśnie sprzedana na aukcji za prawie 300 000 dolarów.
W pełni sprawny samochód, przerobiony ambulans Cadillac Miller-Meteor z 1959 roku, został wystawiony na sprzedaż podczas dorocznej aukcji Barrett-Jackson Collector Car w Scottsdale w Arizonie.
Wyjątkowy egzemplarz
Ta wersja Ecto-1 jest nie tylko dokładną kopią samochodu z oryginalnego filmu, ale posiada również autografy gwiazd "Pogromców duchów" - Dana Aykroyda, Erniego Hudsona i Williama Athertona (który wcielił się w rolę agenta EPA Waltera Pecka w blockbusterze z 1984 roku) na osłonie przeciwsłonecznej kierowcy i desce rozdzielczej. Z pieczołowicie dostosowanym wnętrzem i pełną funkcjonalnością, ten samochód jest spełnieniem marzeń każdego fana serii.
Jak informuje portal Ghostbusters News, proces renowacji tej repliki rozpoczął się w 2012 roku pod nadzorem dr. Stewarta A. Berkowitza, kolekcjonera rekwizytów telewizyjnych i filmowych oraz eksperta od popkultury, który niestety zmarł w marcu 2024 roku. Dalsze prace zostały wykonane przez South End Kustom, specjalistyczny warsztat samochodowy w Hemet w Kalifornii, oraz firmę Ecto Tech w New Jersey.
Nowy właściciel
Zwycięzcą licytacji została firma Gotham Cinema Rides, nowojorska wypożyczalnia samochodów egzotycznych i związanych z popkulturą, która już posiada popularną replikę Ecto-1 wykorzystywaną podczas różnych wydarzeń, w tym promocji filmu "Pogromcy duchów: Dziedzictwo". Nie wiadomo jeszcze, czy ten nowy nabytek będzie dostępny do wypożyczenia, czy też zostanie przeznaczony wyłącznie do celów wystawowych.
Warto dodać, że oryginalny samochód używany w "Pogromcach duchów" znajduje się w Sony Pictures Studios, gdzie jest częścią trasy zwiedzania studia.
Uniwersum "Pogromców duchów" wciąż się rozwija
Sony niedawno ogłosiło, że pracuje nad filmem animowanym dla Netflixa, niezależnym od serialu animowanego dla tej platformy, który został zapowiedziany w 2022 roku. Studio najwyraźniej chce nadać "Pogromcom duchów" treatment w stylu "Spider-Man: Uniwersum".
Jeśli chodzi o serię sequeli z oryginalną obsadą - "Pogromcy duchów: Dziedzictwo" i jego kontynuację "Frozen Empire" - twórca serii Aykroyd stwierdził, że jego czas w charakterystycznym kombinezonie prawdopodobnie dobiegł końca, a Bill Murray również raczej nie powróci w kolejnych filmach. Filmy z cyklu "legacy" będą jednak kontynuowane, z nową obsadą przejmującą pałeczkę w kolejnych przygodach. Gil Kenan, reżyser "Frozen Empire", powiedział, że wraz z Jasonem Reitmanem, synem reżysera "Pogromców duchów" i "Pogromców duchów II" Ivana Reitmana, będą kontynuować franczyzę w przewidywalnej przyszłości. Biorąc pod uwagę sukces zarówno "Dziedzictwa", jak i "Frozen Empire", ta wiadomość z pewnością ucieszy fanów serii.
Magia powraca - Sandra Bullock i Nicole Kidman znów razem na ekranie

Jak donosi "Deadline", nagrodzona Oscarem, Złotym Globem i Emmy reżyserka Susanne Bier została wybrana do wyreżyserowania sequelu ukochanej przez widzów "Totalnej magii".
Chociaż umowa z Warner Bros., studiem stojącym za filmem, nie została jeszcze sfinalizowana, jest to obiecująca aktualizacja dotycząca wyczekiwanego ponownego spotkania Sandry Bullock i Nicole Kidman na planie.
Doświadczona reżyserka za sterami
Będzie to kolejna współpraca obu gwiazd z Bier - Bullock pracowała z nią przy netflixowym "Bird Box", adaptacji powieści grozy Josha Malermana, podczas gdy Kidman współpracowała z reżyserką przy dwóch poprzednich projektach: serialu HBO "Od nowa" oraz miniserialu Netflixa "The Perfect Couple". Bier zdobyła Oscara za najlepszy film międzynarodowy za "W lepszym świecie" (2010). Wyreżyserowała również dramat "Rzeczy, które utraciliśmy w ogniu" (2007) z Halle Berry i Benicio del Toro, a także była główną siłą twórczą stojącą za miniserialami "Pierwsza dama" i "Nocny recepcjonista".
Oryginalna magia
"Totalna magia" z 1998 roku, wyreżyserowana przez Griffina Dunne'a i oparta na powieści Alice Hoffman, stała się kultowym filmem łączącym elementy romansu, komedii i fantasy. Opowiada historię sióstr Sally i Gillian Owens (w tych rolach odpowiednio Sandra Bullock i Nicole Kidman), pochodzących z długiej linii czarownic. Po śmierci rodziców, spowodowanej rodzinną klątwą, siostry wychowywały się u ekscentrycznych ciotek Frances (Stockard Channing) i Jet (Dianne Wiest) w małym miasteczku, gdzie musiały zmierzyć się z uprzedzeniami i klątwą, która może uniemożliwić im znalezienie prawdziwej miłości.
Film zdobył status kultowego dzięki wyjątkowej chemii między głównymi aktorkami, atmosferze magicznego realizmu oraz uniwersalnym tematom dotyczącym siostrzanej miłości, rodziny i akceptacji własnej wyjątkowości. Mimo mieszanych recenzji krytyków, produkcja zarobiła ponad 68 milionów dolarów w box office i zyskała oddaną bazę fanów, którzy przez lata domagali się kontynuacji.
Powrót sprawdzonej ekipy
Poza aktorkami, do pracy powróci jeden z oryginalnych scenarzystów, Akiva Goldsman, oraz Denise Di Novi, która była odpowiedzialna za produkcję tytułu z 1998 r. Nowy film ma być adaptacją sequelu autorstwa Hoffman zatytułowanego "The Book of Magic", opublikowanego w 2021 roku. Producent Di Novi podzieliła się z MovieWeb przemyśleniami na temat filmu, mówiąc:
Mieliśmy dużo czasu, by zastanowić się, dlaczego ten film wciąż tak mocno rezonuje i to wydaje się jasne - chodzi o siostrzeństwo, rodzinę, bycie wiernym swojemu prawdziwemu ja, nawet jeśli nie pasujesz do otoczenia. To odkrywanie piękna i magii w codziennym życiu, praktyczny aspekt magii.
Di Novi obiecała również, że sequel pozostanie wierny duchowi pierwszego filmu:
Co jest Twoją opoką w życiu? Rodzina, radość, miłość, muzyka, dom, piękno, natura. To wszystko jest w "Totalnej magii" i ludzie są tym wręcz obsesyjnie zafascynowani. Niezależnie od tego, jak rozwinie się fabuła, pozostaniemy wierni tym elementom oraz postaciom granym przez Sandrę i Nicole.
Kiedy premiera?
Chociaż data premiery nie została jeszcze ogłoszona, wcześniejsze doniesienia sugerowały, że "Practical Magic 2" trafi do kin jeszcze w tym roku. Jednak biorąc pod uwagę wczesny etap produkcji, wydaje się to mało prawdopodobne. Bardziej realny termin premiery to rok 2026.
Kino umiera (prawie)

"Kino umiera" - to fraza, którą od lat powtarzają krytycy wielkich studiów filmowych. Sytuacja wydaje się jednak poważna, skoro podobne obawy wyrażał sam Batman.
Robert Pattinson przyznał niedawno, że zwątpił w przyszłość kina do tego stopnia, że rozważał zakończenie kariery aktorskiej. Na szczęście nie poddał się tym przemyśleniom, dzięki czemu możemy podziwiać jego talent w takich filmach jak "Batman", "Lighthouse" czy nadchodzący "Mickey 17" Bonga Joon-ho.
W rozmowie z "Vanity Fair" Pattinson wspominał:
W ostatnich latach, począwszy od COVID-u, a potem strajków, wszyscy ciągle powtarzali, że kino umiera. I robili to bardzo przekonująco. Sam byłem już prawie gotowy się poddać. To zaczynało być naprawdę niepokojące.
Jednak rok 2024 radykalnie zmienił perspektywę Pattinsona na obecny stan kina:
Patrząc na ostatnie miesiące, widzimy prawdziwy wysyp bardzo ambitnych filmów.
Obok wielkich produkcji franczyzowych jak "Deadpool & Wolverine", "W głowie się nie mieści 2" czy "Wicked", rok 2024 przyniósł hity kina niezależnego, takie jak "Anora", "The Substance", "Conclave", "Longlegs", "All of Us Strangers", "Biedne istoty" i wiele innych autorskich wizji, które zwykle umykają uwadze przeciętnego widza. Pattinson dodał:
Mam wrażenie, że filmy, które w tym roku będą nominowane do Oscarów, będą naprawdę interesujące. Wygląda na to, że nagle pojawiła się nowa generacja reżyserów, którymi publiczność jest autentycznie podekscytowana.
Między mainstreamem a kinem niezależnym
Przez lata Pattinson był znany głównie jako "ten błyszczący facet", czyli Edward Cullen z sagi "Zmierzch". Jednak w 2017 roku przełamał ten wizerunek znakomitą rolą w filmie braci Safdie "Good Time" dla A24. Od tego czasu aktorowi udaje się utrzymywać idealną równowagę między kinem niezależnym a wielkimi produkcjami. Jego najbardziej rozpoznawalną rolą ostatniej dekady jest bez wątpienia Bruce Wayne w "Batmanie". Nawet ten film, wyreżyserowany przez Matta Reevesa, znacząco odbiega od typowych, szablonowych produkcji studyjnych, przeciwko którym widzowie powoli zaczynają się buntować.
Widać to nawet po scenariuszach. Każdy aktor przez dwa lata powtarzał: 'Co się dzieje? Nic nie jest już fajne'" - kontynuuje Pattinson. "Nie twierdzę, że wszystko, co się ukazywało, było złe, ale było bardzo studyjne. Nie wiem, co się właściwie stało, może to był jakiś powrót Saturna czy coś takiego, ale teraz znowu pojawiają się naprawdę świetne role.
Przyszłość
Jedną z tych "świetnych ról" jest występ w nowym filmie science fiction reżysera "Parasite", Bonga Joon-ho, zatytułowanym "Mickey 17". Pattinson gra tytułowego Mickey'ego (a właściwie Mickey'ów) - ochotnika pełniącego funkcję "jednorazowego" pracownika podczas lotu międzygalaktycznego. Za każdym razem, gdy ginie podczas napraw lub w trakcie wykonywania zadań, jego świadomość jest przesyłana do nowego klona. W obsadzie "Mickey 17" znaleźli się także Naomi Ackie, Steven Yeun, Toni Collette, Mark Ruffalo i Holliday Grainger. Premiera filmu planowana jest na 17 marca 2025 roku.
Czy na pewno jest tak optymistycznie?
Jak pisaliśmy w listopadzie, w 2024 roku, po raz pierwszy w historii kina, wszystkie filmy w pierwszej dziesiątce najlepiej zarabiających produkcji były kontynuacjami. Według danych Total Film, w zestawieniu nie znalazł się ani jeden reboot, prequel czy adaptacja istniejącej własności intelektualnej. W 2025 roku też czeka nas kilka sequeli, w tym "They follow", "Wicked: For Good", "Zootopia 2", "28 lat później", czy kolejna odsłona "Knives out". Zobaczymy też nowe adaptacje takich tytułów, jak Superman, Frankenstein i "The Running Man", więc Hollywood nie przestanie zasypywać nas znanymi już daniami. Wciąż pozostaje też kwestia wykorzystania AI w branży - temat, wokół którego Hollywoodzcy finansiści wciąż krążą z kapitalistycznym ognikiem w oku i wg ekspertów w tym roku możemy, niestety, zobaczyć przełom w tej kwestii.
Jak czytamy w "The Hollywood Reporter" w artykule "For Hollywood, AI is a double-edged sword", branża filmowa stoi na krawędzi niebezpiecznych zmian za sprawą sztucznej inteligencji, co pokazuje przykład filmu "Here" Roberta Zemeckisa. Choć studio chwali się oszczędnościami dzięki wykorzystaniu AI do odmładzania Toma Hanksa, jest to niepokojący sygnał świadczący o gotowości Hollywood do rezygnacji z pracy ludzkich artystów na rzecz algorytmów.
Podczas gdy dobrze zorganizowani scenarzyści i aktorzy zdołali wywalczyć pewne zabezpieczenia przed AI w swoich układach zbiorowych, tysiące utalentowanych specjalistów od efektów specjalnych i animatorów zostało pozostawionych bez ochrony. Studia filmowe otwarcie mówią o planach zastąpienia pracowników technologią, co może doprowadzić do masowych zwolnień w branży postprodukcyjnej.
Niepokojącym trendem jest też zawieranie przez studia partnerstw z firmami technologicznymi, jak współpraca Lionsgate ze startupem Runway czy Blumhouse z Metą. Pod przykrywką innowacji i optymalizacji kosztów kryje się polityka cięć budżetowych, która może doprowadzić do drastycznego obniżenia jakości efektów specjalnych i animacji, a przede wszystkim do utraty miejsc pracy przez doświadczonych artystów, którzy przez lata budowali magię kina. Ta magia kina może uratować branżę, bo, jak powiedział Duncan Crabtree-Ireland (nazwisko, które wcale nie brzmi jak wymyślone przez ChatGPT), dyrektor i główny negocjator SAG-AFTRA:
Potencjalne umowy (pomiędzy wytwórniami i firmami bazującymi na AI, przyp. red.) ) stoją pod znakiem zapytania w obliczu niepewności związanej z prawami autorskimi i nieprzychylnego przyjęcia przez twórców i konsumentów, którzy chcą oglądać historie skupione na człowieku i napisane przez człowieka.
The Bride!: Maggie Gyllenhaal przygotowuje wybuchową mieszankę gatunków
Historia Frankensteina doczekała się już wielu adaptacji, ale "The Bride!" w reżyserii Maggie Gyllenhaal zapowiada się jako jedna z najbardziej intrygujących w ostatnich latach.
Do tej pory informacje o filmie były skąpe, ograniczając się głównie do imponującej obsady. Jednak nowy wywiad z Johnem Magaro rzuca więcej światła na tę produkcję – i może zaskoczyć widzów.
Gwiazdorska obsada
Za sterami projektu stoi Maggie Gyllenhaal, która zgromadziła prawdziwie gwiazdorską obsadę. Christian Bale wciela się w rolę ikonicznego potwora, Jessie Buckley gra tytułową postać, a towarzyszą im Penelope Cruz, Annette Bening, Peter Sarsgaard i John Magaro. Zgodnie z oficjalnym opisem, akcja filmu przenosi nas do Chicago lat 30., gdzie samotny Frankenstein szuka pomocy doktora Euphroniusa w stworzeniu towarzyszki. Wspólnie przywracają do życia zamordowaną młodą kobietę, dając początek Pannie Młodej. Jej ponowne narodziny prowadzą do serii nieoczekiwanych wydarzeń, w tym burzliwego romansu, zainteresowania ze strony policji i radykalnego ruchu społecznego.
W rozmowie z The Hollywood Reporter Magaro zdradził, że rolę w filmie zawdzięcza Peterowi Sarsgaardowi, który polecił go swojej żonie, Maggie Gyllenhaal. Aktor tak opisuje charakter produkcji:
To szalony film. Zupełnie inny niż 'The Lost Daughter'. To mieszanka filmu z Fredem Astaire'em i Ginger Rogers, 'Młodego Frankensteina', klasycznego 'Frankensteina', 'Bonnie i Clyde'a' oraz 'Badlands'. To po prostu dzika, fantastyczna przejażdżka. To coś, czego ludzie jeszcze nie widzieli i nie mogę się doczekać reakcji publiczności. To absolutnie zwariowane.
Narodziny "potwora"
Historia Frankensteina narodziła się podczas pamiętnego lata 1816 roku, znanego jako "rok bez lata", kiedy osiemnastoletnia wówczas Mary Shelley wraz z mężem Percy'm Shelleyem, Lordem Byronem i Johnem Williamem Polidorim przebywała w Villa Diodati nad Jeziorem Genewskim. Z powodu fatalnej pogody towarzystwo spędzało czas na rozmowach i wymyślaniu historii o duchach. To właśnie wtedy, zainspirowana dyskusją o galwanizmie i możliwości przywrócenia martwej materii do życia, Mary Shelley zaczęła pisać swoją powieść.
"Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz" został opublikowany anonimowo w 1818 roku. Dopiero drugie wydanie z 1823 roku ujawniło nazwisko autorki. Książka szybko stała się bestsellerem i zapoczątkowała nowy gatunek literacki - science fiction horror. Historia ambitnego naukowca, który tworzy sztuczne życie, a następnie musi zmierzyć się z konsekwencjami swoich działań, do dziś pozostaje aktualnym komentarzem na temat granic nauki i odpowiedzialności człowieka.
Pierwsza adaptacja filmowa pojawiła się w 1910 roku jako film niemy wyprodukowany przez Edison Studios. Jednak to wersja Jamesa Whale'a z 1931 roku, z niezapomnianą kreacją Borisa Karloffa jako Potwora, stała się tą, która jest naśladowana i przywoływana nawet po niemal 100 latach. Film Whale'a nie tylko zdefiniował wizualny wygląd potwora Frankensteina w popkulturze, ale także wprowadził wiele elementów, które na stałe weszły do kanonu opowieści, choć nie występowały w oryginalnej powieści, jak choćby postać garbatego asystenta Igora.
Rok Frankensteina
Rok 2024 i 2025 obfituje w nowe interpretacje klasycznej historii. W ubiegłym roku Diablo Cody przedstawił komediowy horror "Lisa Frankenstein" z Kathryn Newton w roli głównej, a pod koniec 2024 roku seria DCU "Creature Commandos" wprowadziła Davida Harboura jako głos komiksowej wersji potwora Mary Shelley. W tym roku, oprócz "The Bride!", swoją interpretację przedstawi również Guillermo del Toro. W jego filmie gwiazdor "Moon Knight" Oscar Isaac zagra Victora Frankensteina, a Jacob Elordi wcieli się w rolę potwora. Film ma trafić na Netflixa w 2025 roku.
Premiera "The Bride!" zaplanowana jest na wrzesień.
Fear Street powraca na Netflixa
Fani R.L. Stine'a mają powody do zadowolenia. Nie dość, że w tym roku na Netflixie zadebiutuje nowy film z serii "Fear Street", to sam autor właśnie potwierdził, że w przygotowaniu są co najmniej trzy kolejne produkcje.
Seria zadebiutowała na platformie streamingowej w 2021 roku, kiedy to w odstępie zaledwie kilku tygodni premierę miała pierwsza trylogia. W 2023 roku ogłoszono powstanie czwartego, samodzielnego filmu. Zdjęcia do "The Prom Queen" zakończyły się w maju 2024 roku, a premiera planowana jest jeszcze w tym roku.
Co wiemy o nowych filmach?
W rozmowie z The Hollywood Reporter, przy okazji promocji drugiego sezonu serialu "Goosebumps" na Disney+, Stine potwierdził, że scenarzyści pracują nad kolejnymi filmami "Fear Street" dla Netflixa i trzyma kciuki za ich realizację. Nie zdradził jednak szczegółów - nie wiadomo, czy będzie to kolejna trylogia, jak pierwsza seria filmów, czy może pojedyncze produkcje, podobnie jak "The Prom Queen".
Sukces serii
Powieści z serii "Fear Street" sprzedały się w nakładzie ponad 80 milionów egzemplarzy na całym świecie i wciąż cieszą się popularnością, nawet 35 lat po publikacji pierwszej książki "The New Girl". W przeciwieństwie do serii "Goosebumps", skierowanej do młodszych czytelników w wieku 7-11 lat, seria "Fear Street" koncentruje się na nastolatkach zmagających się z nadnaturalnymi wydarzeniami.
Filmy "Fear Street" wyreżyserowane przez Leigh Janiak stały się hitem lata nie tylko dlatego, że udało im się uchwycić istotę twórczości Stine'a, ale także ze względu na odważne potraktowanie gore i elementów slasherowych, które pokochali czytelnicy.
Równoległy sukces Goosebumps
Niezależnie od "Fear Street" i Netflixa, Disney+ może pochwalić się własnym sukcesem. Serial "Goosebumps", który zadebiutował na platformie w 2023 roku, zebrał pozytywne recenzje. W przeciwieństwie do oryginalnego serialu z 1995 roku, gdzie każdy odcinek opowiadał inną historię, twórcy Rob Letterman i Nicholas Stoller zdecydowali się na przedstawienie kompletnej fabuły od początku do końca w dziesięciu odcinkach. Serial obecnie może pochwalić się 74% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes.
Drugi sezon, zatytułowany "Goosebumps: The Vanishing", zachowa elementy antologicznego charakteru klasycznej serii, skupiając się na zupełnie nowej historii i nowych postaciach, zamiast kontynuować wątki z pierwszego sezonu - podobnie jak "American Horror Story", ale w wersji dla młodszych widzów.
Sam Stine tak komentuje to, co sprawia, że serial jest wciągający:
Chodzi przede wszystkim o niespodzianki i szoki. Kiedy piszę książkę z serii 'Goosebumps', to właśnie zwroty akcji i szokujące momenty są dla mnie najważniejsze. Myślę, że nie są przewidywalne. Tak wiele literatury dziecięcej jest liniowych, a w wielu horrorach wiadomo, co się wydarzy. Ja zawsze staram się umieścić coś, co odwraca wszystko do góry nogami i czego nikt się nie spodziewa.
Wszystkie osiem odcinków "Goosebumps: The Vanishing" zadebiutuje na Disney+ 10 stycznia, natomiast "Fear Street: The Prom Queen" pojawi się na Netflixie jeszcze w tym roku.
Domena publiczna 2025: Popeye, Tintin i dziesiątki innych dzieł dostępne bez ograniczeń
Dziesiątki ikonicznych dzieł: od filmów, przez muzykę, animacje, po książki, stały się częścią domeny publicznej.
O ile ubiegłoroczne wydarzenie zasłynęło z włączenia do domeny publicznej pierwszej wersji Myszki Miki, o tyle tegoroczna lista jest jeszcze bardziej imponująca.
Kultowe postacie wkraczają na nową scenę
Do grona dzieł dostępnych bez ograniczeń dołączają dziesiątki nowych animacji z Myszką Miki, w tym jego pierwsza mówiąca rola w "The Karnival Kid". Wśród najbardziej znaczących postaci znajdziemy również Popeye'a (z komiksu "Gobs of Work" z serii Thimble Theatre) oraz Tintina (z "Les Aventures de Tintin" z magazynu Le Petit Vingtième).
Klasyka literatury światowej
Do domeny publicznej trafiły dzieła najwybitniejszych pisarzy XX wieku:
- "Wściekłość i wrzask" (The Sound and the Fury) Williama Faulknera
- "Pożegnanie z bronią" (A Farewell to Arms) Ernesta Hemingwaya
- "Własny pokój" (A Room of One's Own) Virginii Woolf
- "Sokół maltański" i "Krwawe żniwa" (The Maltese Falcon, Red Harvest) Dashiella Hammetta
- "Złota czara" (Cup of Gold) Johna Steinbecka
- "Wyspa szczęścia" (A High Wind in Jamaica) Richarda Hughesa
- "Śmiejący się chłopiec" (Laughing Boy) Olivera La Farge'a
- "Sznur" (Rope) Patricka Hamiltona
- "Na Zachodzie bez zmian" (All Quiet on the Western Front) - pierwsze angielskie tłumaczenie Arthura Wesleya Wheena
- "Tajemnica siedmiu zegarów" (Seven Dials Mystery) Agathy Christie
- "Wszystkiemu do widzenia" (Good-bye to All That) Roberta Gravesa
- "Czy seks jest konieczny?" (Is Sex Necessary?) E.B. White'a i Jamesa Thurbera
- "Listy do młodego poety" (Briefe an einen jungen Dichter) Rainera Marii Rilkego
- "Wstęp do moralności" (A Preface to Morals) Waltera Lippmanna
- "Tajemnica rzymskiego kapelusza" (The Roman Hat Mystery) Ellery'ego Queena
Kamienie milowe kinematografii
Rok 2025 przyniósł również uwolnienie praw do wielu przełomowych filmów:
- "The Cocoanuts" - pierwszy film braci Marx
- "The Broadway Melody" - zdobywca Oscara za najlepszy film
- "The Hollywood Revue of 1929" - zawierający pierwsze wykonanie piosenki "Singin' in the Rain"
- "The Skeleton Dance" - pierwsza krótka animacja z serii Disney Silly Symphony
- "Szantaż" (Blackmail) - pierwszy dźwiękowy film Alfreda Hitchcocka
- "Hallelujah" - jeden z pierwszych filmów z całkowicie afroamerykańską obsadą
- "The Wild Party" - pierwszy film dźwiękowy Clary Bow
- "Welcome Danger" - pierwsza komedia dźwiękowa Harolda Lloyda
- "On With the Show" - pierwszy w pełni kolorowy i dźwiękowy film pełnometrażowy
- "Puszka Pandory" (Die Büchse der Pandora) G.W. Pabsta
- "Show Boat" Harry'ego A. Pollarda
- "The Black Watch" - pierwszy dźwiękowy film Johna Forda
- "Spite Marriage" - ostatni niemy film Bustera Keatona
- "Say It with Songs" - następca "Śpiewaka jazzbandu"
- "Dynamite" - pierwszy dźwiękowy film Cecila B. DeMille'a
- "Gold Diggers of Broadway" Roya Del Rutha
Muzyczne dziedzictwo
Lista utworów muzycznych wchodzących do domeny publicznej zawiera prawdziwe perełki:
- Kompozycje:
- "Singin' in the Rain" - Arthur Freed i Nacio Herb Brown
- "Ain't Misbehavin'" - Andy Paul Razaf, Thomas W. "Fats" Waller i Harry Brooks
- "Amerykanin w Paryżu" (An American in Paris) - George Gershwin
- "Boléro" - Maurice Ravel
- "(What Did I Do to Be So) Black and Blue" - Andy Paul Razaf, Thomas W. "Fats" Waller i Harry Brooks
- "Tiptoe Through the Tulips" - Alfred Dubin i Joseph Burke
- "Happy Days Are Here Again" - Jack Yellen i Milton Ager
- "What Is This Thing Called Love?" - Cole Porter
- "Am I Blue?" - Grant Clarke i Harry Akst
- "You Were Meant for Me" - Arthur Freed i Nacio Herb Brown
- "Honey" - Seymour Simons, Haven Gillespie i Richard A. Whiting
- "Waiting for a Train" - Jimmie Rodgers
- Nagrania:
- "My Way's Cloudy" - Marian Anderson
- "Rhapsody in Blue" - George Gershwin
- "Shreveport Stomp" - Jelly Roll Morton
- "Lazy" - The Georgians
- "Of All The Wrongs You Done To Me" - Louis Armstrong i Clarence Williams' Blue Five
- "Deep Blue Sea Blues" - Clara Smith
- "The Gouge of Armour Avenue" - Fletcher Henderson and his Orchestra featuring Big Charlie Green
- "Mama's Gone, Good Bye" - Ray Miller and his Orchestra
- "It Had To Be You" - Isham Jones Orchestra i Marion Harris
- "California Here I Come" - Al Jolson
Znaczenie domeny publicznej
Jak podkreślają eksperci z Duke University, wejście dzieł do domeny publicznej ma ogromne znaczenie kulturowe. Pozwala na nowe interpretacje, adaptacje i wykorzystanie klasycznych utworów do opowiedzenia współczesnych historii:
Historia ma tendencję do powtarzania się, a sztuka pomaga nam zrozumieć zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość - argumentują badacze.
Wszystkie wymienione dzieła będą mogły być swobodnie wykorzystywane, adaptowane i rozpowszechniane bez konieczności uzyskiwania zgody czy wnoszenia opłat licencyjnych. Otwiera to nowe możliwości przed twórcami, artystami i wszystkimi zainteresowanymi wykorzystaniem tego kulturowego dziedzictwa.