Dlaczego Król Skorpion w "Mumia powraca" wygląda tak tragicznie?

Pojawienie się Króla Skorpiona w "Powrocie Mumii" było wybitnie złe i po 11 latach kierownik ds. efektów wizualnych filmu wyjaśnił dlaczego.

Jeśli chodzi o listę najgorszych CGI w historii, „Mumia powraca” znajduje się na szczycie tabeli za scenę przedstawiającą Dwayne’a „The Rock” Johnsona jako Króla Skorpiona. Chociaż od 2001 roku na ekranach zobaczyliśmy mnóstwo naprawdę złych efektów stworzonych przy pomocy CGI, ten tytuł – który pojawił się w tym samym roku, w którym Peter Jackson wypuścił na świat Władcę Pierścieni – jest naprawdę trudny do pobicia, co przyznał nawet kierownik VFX filmu.

W rozmowie z Corridor Crew John Berton Jr. przyznał, że przy tworzeniu cyfrowej postaci Króla Skorpiona popełniono wiele błędów:

Największym problemem było to, że nie mieliśmy referencji, której potrzebowaliśmy. To naprawdę nie jest wymówka, ale wyjaśnienie sposobu, w jaki czasami rzeczy działają w filmach. Poprosiliśmy o to oczywiście, potrzebowaliśmy dnia z Dwaynem Johnsonem, żeby sfotografować jego twarz i szczegóły oczu oraz wszystkie rzeczy, których potrzeba do odtworzenia postaci za pomocą CGI. Jednak ponieważ The Rock był zajęty swoją karierą WWE, to nie było możliwe. Mieliśmy go może przez jakieś 3 dni w Maroku, kiedy już kręcił swoje sceny…

Myślę, że gdybyśmy mieli to wszystko, animacja działałaby lepiej. W tej sekwencji jest kilka ujęć, które naprawdę nie wyglądają dobrze, ale jest też kilka ujęć, które wyglądają świetnie…

„Mumia powraca” był kontynuacją przeboju Brendana Frasera „Mumia” i chociaż film otrzymał ogólnie pozytywne recenzje i zarobił na całym świecie ponad 435 mln USD, stał się legendą z niezbyt przychylnych dla twórców powodów. Mimo że był pierwszym wielkim krokiem Dwayne’a Johnsona do stworzenia maszyny do zarabiania pieniędzy, którą jest teraz, prawdopodobnie nie jest to jeden z momentów, które chętnie umieściłby w CV.

Na szczęście film zrodził kolejną kontynuację i spin-off skupiający się na postaci Johnsona, a w sumie franczyza wciąż jest przez wielu czule wspominana. Chociaż pojawienie się Króla Skorpiona w filmie nigdy nie będzie lepsze, przynajmniej nowe wyjaśnienia dają jakiś powód, dlaczego ta scena wyszła tak, jak wyszła.


Kubuś Puchatek powraca i nie chcesz dzielić z nim miodku

Producenci horroru "Kubuś Puchatek: Krew i miód" obiecują, że ich horror „nie jest bajką na dobranoc”.

Tradycyjnie Kubuś Puchatek jest przedstawiany jako przyjazny, kochający miód miś, który uwielbia spędzać czas z Krzysiem i swoimi zwierzęcymi kumplami. Postać została pierwotnie stworzona przez autora A. A. Milne’a i ilustratora E. H. Sheparda w 1924 roku i chociaż Disney posiada prawa do Puchatka od 1961 r., postać przeszła do domeny publicznej na początku tego roku, pozwalając filmowcom na legalne wykorzystanie Misia Puchatka do horrorów, jeśli tylko tego pragną. I zapragnęli.

Trailer, który ponoć pierwotnie był żartem przerodził się – po entuzjastycznym przyjęciu fanów – w prawdziwy projekt. „Kubuś Puchatek: krew i miód” został nakręcony w ciągu 10 dni w Anglii, niedaleko Lasu Ashdown, inspiracji dla wyimaginowanego Lasu Stu Akrów Milne’a w opowiadaniach „Kubuś Puchatek”. Chociaż reżyser horroru, Rhys Waterfield odmówił ujawnienia budżetu slashera, powiedział, że widzowie „nie powinni oczekiwać, że będzie to produkcja na poziomie Hollywood”. Film nakręciła firma Jagged Edge Productions, którą Waterfield prowadzi wraz ze współproducentem Scottem Jeffreyem, a ITN Studios już podpisało kontrakt na jego dystrybucję (data premiery jeszcze nie została ogłoszona).

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Friki Pop (@friki_pop10)

Według Waterfielda, który również napisał i współprodukował film, „Kubuś Puchatek: Krew i miód” przedstawia Puchatka i Prosiaczka jako złoczyńców wpadających w szał po tym, jak zostali porzuceni przez studenta Christophera Robina.

Christopher Robin oddala się od bohaterów, nie daje im jedzenia, przez co życie Puchatka i Prosiaczka stało się dość trudne. Ponieważ musieli radzić sobie sami, zasadniczo stali się dzicy i wrócili do swoich zwierzęcych korzeni. To nie są już oswojone słodziaki, to zwyczajny niedźwiedź i świnia, które chcą znaleźć zdobycz.

Biorąc pod uwagę fabułę, największym wyzwaniem wg Waterfielda znalezienie równowagi pomiędzy horrorem a komedią:

Kiedy próbujesz zrobić taki film, a jest to naprawdę zwariowany pomysł, bardzo łatwo jest iść drogą, na której finalnie nic nie jest straszne, tylko śmieszne i naprawdę głupie. Chcieliśmy znaleźć coś pośrodku.

„Kubuś Puchatek: Krew i miód” został napisany i wyreżyserowany przez Rhysa Frake-Waterfielda. W rolach głównych występują Craig David Dowsett jako Kubuś Puchatek i Chris Cordell jako Prosiaczek, a w obsadzie znaleźli się również: Amber Doig-Thorne, Maria Taylor, Danielle Ronald, Natasha Tosini, May Kelly, Paula Coiz i Natasha Rose Mills.


Guy Ritchie wyreżyseruje nowego Herkulesa

Reżyser Alladyna z 2019 roku powraca, aby wyreżyserować kolejny remake klasyka Disneya. Według Deadline tym razem zmierzy się z Herkulesem.

Herkules z 1997 roku to 35. film animowany wytwórni Walt Disney Feature Animation. Film jest uważany za część epoki renesansu Disneya i został wyreżyserowany przez Rona Clementsa i Johna Muskera. Film opowiada o tytułowym młodym półbogu (Tate Donovan), który zostaje oddzielony od rodziców, Zeusa i Hery, i staje się śmiertelnikiem. Z pomocą satyra, Philoctetesa (Danny DeVito), Hercules zdobywa status bohatera i związaną z nim sławę. Ale kiedy Herkules spotyka młodą Megarę (Susan Egan), która pracuje dla Hadesa (James Woods), wkrótce dowiaduje się, czym różni się mityczny bohater od tego prawdziwego.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Hercules (@hercules.108)

Herkules jest zarówno chwalony, jak i krytykowany za elementy, które wyróżniają go spośród innych klasyków Disneya tamtych czasów. Wykorzystując grecki mit, ścieżkę dźwiękową z chórem gospel, scenografię Geralda Scarfe i scenariusz, który równoważy radość i tragedię, film stał się kasowym sukcesem i stał się bazą serii zabawek, gier video, animowanego serialu o przygodach młodego herosa, a nawet muzycznej adaptacji na Broadwayu. Herkules miał mieć nawet sequel, ale projekt został anulowany w 2006 roku, kiedy John Lasseter otrzymał stanowisko dyrektora kreatywnego Disneya i anulował wszystkich planowane sequele Disneya.

Herkules będzie kolejną „żywą” adaptacją animacji epoki renesansu Disneya. Na ekranach zobaczyliśmy już „Piękną i Bestię”, „Alladyna” i „Mulan”, a wiosną 2023 r. swoją premierę będzie miała „Mała Syrenka”. Producenci zdradzili, że film nie zostanie przeniesiony na ekrany 1:1:

Nie chcemy robić dosłownego tłumaczenia filmu, tak jak nie przedstawiliśmy 1:1 komiksów Marvela. Jeśli ktoś chce dosłowność, może przeczytać komiks. To co robimy, to zbliżenie się do oryginału, ale w kontekście inspiracji, chcemy wnieść nowe elementy do tej historii, opowiedzieć ją inaczej.

Ta wizja ewidentnie zdobyła serce Guya Ritchie. Obecnie teżyser pracuje nad jeszcze nie zatytułowanym thrillerem z Jakiem Gyllenhaalem w roli głównej oraz nad komedią szpiegowską „Operation Fortune: Ruse de Guerre”. Oba filmy nie mają jeszcze oficjalnych dat premier. Przy reboocie Herkulesa z Ritchiem będzie współpracować AGBO, firma produkcyjna założona przez Anthony’ego i Joe Russo odpowiedzialnych m.in. za „Avengers: Endgame”. Dave Callaham ma napisać pierwszy szkic scenariusza, a AGBO poszukuje obecnie dodatkowych scenarzystów do projektu.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by BIOSKOP (@bioskop)


Jason Blum chce powrotu Roberta Englunda jako Freddiego

Blumhouse od jakiegoś już czasu walczy o prawa do "Koszmaru z ulicy Wiązów", a Jason Blum zapowiedział, że chce, aby Robert Englund powrócił jako Freddy Krueger, jeśli wytwórnia te prawa zdobędzie.

Robert Englund dał jasno do zrozumienia, że skończył z graniem Freddy’ego Kruegera, ale wydaje się, że Jason Blum wierzy, że mógłby po raz ostatni nakłonić aktora do powrotu, jeśli Blumhouse zdoła zabezpieczyć prawa do serii. Dyrektor generalny firmy produkcyjnej próbował przejąć prawa zarówno do serii rozgrywającej się na Elm Street, jak i „Piątku 13go”, ale ponieważ obie serie filmowe mają złożoną historię, okazało się, że proces zakupu jest bardzo skomplikowany. Mimo to Blum wierzy, że jeśli zdobędzie prawa do nakręcenia nowego filmu o koszmarze z ulicy Wiązów, uda mu się obsadzić Englunda jako kultowego Freddy’ego Kruegera.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Cine Pipoca (@cine_pipocas)

Podczas wywiadu dla ScreenRant zapytany o tę kwestię Blum powiedział:

Mogę sprawić, żeby wrócił. Mogę sprawić, że każdy wróci. Ellen Burstyn miała 87 lat i namówiłem ją na „Egzorcystę”. Robert Englund ma 75 lat – jest jeszcze młody!

Robert Englund grał rolę Kruegera w każdej iteracji postaci na ekranie, z wyjątkiem próby ponownego ożywienia serii ponad dekadę temu. Jeśli komukolwiek było potrzebne potwierdzenie, że nie ma Freddy’ego Kruegera bez Roberta Englunda, to reakcje fanów i recenzje jakie otrzymał reboot po premierze potwierdziły tę tezę.

Podczas gdy Jason Blum uważa Ulicę Wiązów i Piątek 13go za swoje Święte Graale, Blumhouse pracuje już nad wieloma znanymi tytułami, a jeszcze więcej znajduje się na ich liście to do. Po wydaniu remake’u „Firestarter” Stephena Kinga, który spotkał się z ponurym przyjęciem na początku tego roku, Blumhouse wyrusza w świat Stephena Kinga z nowymi adaptacjami Christine, Mr. Harrigan’s PhoneLater, które już są w fazie developmentu oraz z The Dead Zone jako potencjalnym projektem na przyszłość.

Jednym z największych projektów Blumhouse jest reboot Egzorcysty, który ma być trylogią wyreżyserowaną przez nowego reżysera Halloween, Davida Gordona Greena. Mówiąc o projekcie, Green powiedział:

Egzorcysta jest już napisany. To był jeden z moich projektów na czas pandemii. Prawda jest taka, że lubię wszystkie filmy z tej serii i myślę, że moje podejście do projektu wpisze się w istniejącą mitologię franczyzy. I nie, nie będę udawać, że Egzorcysta 2 się nie wydarzył.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Rebekah🦇 (@sp00kyghoul)

Jak wspomniał Blum, Ellen Burstyn powróci do serii po raz pierwszy od czasu oryginalnego filmu z 1973 roku i zakończyła już zdjęcia do swojej roli w nowej wersji filmu. Pierwsza część trylogii trafi na ekrany w przyszłym roku.


LEGO (w końcu?) wypuściło zestaw z Avatara

Nowy zestaw LEGO ma osłodzić fanom oczekiwanie na premierę Avatara 2.

Trzynaście lat po premierze bijącego rekordy Avatara, LEGO wypuściło zestaw przedstawiający świat Pandory. Z kilkoma sequelami w drodze, w tym tegorocznym „Avatar: The Way of Water”, LEGO zdecydowało w końcu wskoczyć w nurt franczyzy, wypuszczając zestaw „Toruk Makto at the Tree of Souls” oparty na kulminacyjnym momencie pierwszego Avatara.

Zestaw LEGO zawiera „4 minifigurki, figurki zwierząt Toruk i Direhorse ze złączami, drzewo dusz do zbudowania i 3 sceny otoczenia z elementami świecącymi w ciemności”, a opis sugeruje, że pojawią się kolejne zestawy oparte na świecie filmu. Minifigurki obejmują zarówno Neytiri, jak i Jake’a, z postaciami, które wydają się mieć wydłużone nogi, aby odtworzyć ich smukłą sylwetkę.

Ruchoma figurka Toruka i drzewo dusz wydają się najbardziej imponującymi elementami zestawu, zarówno jeśli chodzi o ich wielkość, jak i świecące w ciemności elementy. Zestaw można już zamówić w oficjalnym sklepie LEGO za 149,99 USD, a dostawa spodziewana jest 1 października 2022 r.

„Avatar: The Way of Water” rozpocznie się ponad dekadę po wydarzeniach z pierwszego filmu i opowie pierwszą część historii rodziny Sully (Jake, Neytiri i ich dzieci), kłopotów, które za nimi podążają i bitw, które wciąż muszą toczyć.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Entertainment (@entertainmentocean1)

„Avatar: The Way of Water” w reżyserii Jamesa Camerona ma ogromną obsadę, w skład której wchodzą m.in.: Sam Worthington, Zoe Saldaña, Stephen Lang, Giovanni Ribisi, Joel David Moore, Dileep Rao, CCH Pounder i Matt Gerald, z których każdy powtórzy swoje role z oryginalnego filmu i z Sigourney Weaver, która powróci w tajemniczej, nowej roli. W sequelu pojawią się także: Kate Winslet, Cliff Curtis, Edie Falco, Brendan Cowell, Michelle Yeoh, Jemaine Clement, Oona Chaplin, Vin Diesel i CJ Jones.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Movie Facts (@moviefacts)

„Avatar: The Way of Water” ma trafić do kin 16 grudnia 2022 r. W planach jest kilka kolejnych sequeli, a daty premiery zaplanowano na 20 grudnia 2024 r., 18 grudnia 2026 r. i 22 grudnia 2028 r.


Pierwsze materiały z nowego Pinokia

Pinokio w reżyserii Guillermo del Toro pojawi się na Netflixie jeszcze w tym roku.

Według doniesień Vanity Fair, Guillermo del Toro nadaje Pinokiowi inny wymiar, z o wiele mroczniejszym tłem niż klasyczna historia. Wielokrotnie nagradzany reżyser opowiedział o swojej nadchodzącej adaptacji i kierunku, jaki obiera ze swoją, jak się okazuje, ukochaną postacią. Akcja nowego Pinokia toczy się w czasie narastania faszyzmu we Włoszech przed II wojną światową. Obrazy z filmu zostały opublikowane w tweecie z Vanity Fair, widocznym poniżej.

Reżyser wskazuje też na podobieństwa pomiędzy Pinokiem a innym kultowym potworem:

Zawsze bardzo mnie intrygowały podobieństwa pomiędzy Pinokiem i Frankensteinem. Obie postacie to dzieci po prostu rzucone w obcy świat. Oboje są stworzeni przez ojca, który następnie oczekuje, że sami zrozumieją, co jest dobre, a co złe, etykę, moralność, miłość, życie i najważniejsze rzeczy. Myślę, że to było też moje dzieciństwo, rozgryzanie tego wszystkiego z bardzo ograniczonym doświadczeniem.

Pomimo mrocznego spojrzenia na opowieść, del Toro ma nadzieję, że jego najnowszy film wciąż będzie przyjazny dla całej rodziny:

Te czasy wymagają od dzieci ogromnego wysiłku mentalnego. Dzieci potrzebują odpowiedzi i zapewnień… Dla mnie to jest film zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, którzy mogą nauczyć się, jak ze sobą rozmawiać, odkryć to, co naprawdę czyni nas ludźmi.

Jako że film będzie produkowany przez Jim Henson Company, ShadowMachine i del Toro, można się domyślić, że będzie to doskonale wykonana i piękna animacja. W obsadzie usłyszymy Ewana McGregora jako świerszcza, Davida Bradley jako Geppetta i Gregorego Manna jako Pinokia. Pojawią się też Finn Wolfhard, Cate Blanchett, John Turturro, Ron Perlman, Tim Blake Nelson, Burn Gorman, Christopher Waltz i Tilda Swinton.


Aktorzy apelują o zmiany w pokazywaniu broni w filmach

Jimmy Kimmel, Amy Schumer i Judd Apatow to kilka nazwisk, które pojawiły się pod listem otwartym wzywający do zmian w zakresie przedstawiania broni w filmach i telewizji.

Częste masowe strzelaniny w Ameryce sprawiły, że wielu hollywoodzkich twórców opublikowało list otwarty opisany jako :zobowiązanie #ShowYourSafety”, podpisany przez około 200 artystów, sugerujący, że nadszedł czas, aby poważniej potraktować przemoc z użyciem broni w filmach i telewizji. Na liście znajduje się wiele znanych nazwisk, między innymi Jimmy Kimmel, Shonda Rhimes, Judd Apatow, Amy Schumer, Eli Roth, Julianne Moore, Grant Heslov i Mark Ruffalo. W liście czytamy:

Jak większość Amerykanów, jesteśmy oburzeni niedawnymi masowymi strzelaninami w Buffalo i Uvalde. Biorąc pod uwagę, że w tym roku doszło do ponad 250 innych masowych strzelanin, jest to tragedia prawie niezrozumiała. Coś trzeba zrobić. Broń pojawia się w telewizji i filmach w każdym zakątku globu, ale tylko w Ameryce panuje epidemia przemocy z użyciem broni. Odpowiedzialność spoczywa na luźnych przepisach dotyczących broni, popieranych przez tych polityków, którym bardziej zależy na utrzymaniu władzy, niż na ratowaniu życia.

List otwarty wskazuje, w jaki sposób piętnowanie pewnych zachowań w fikcji może skutkować zmianami w prawdziwym życiu, podkreślając, że hollywoodzcy scenarzyści mogą wprowadzać kreatywne zmiany w sposobie przedstawiania przemocy z użyciem broni na ekranie. Najlepiej byłoby, gdyby jednocześnie zmiany pojawiły się w zakresie rzeczywistych środków bezpieczeństwa.

Nie spowodowaliśmy problemu, ale chcemy go naprawić. Naszym celem jako amerykańskich twórców jest przede wszystkim rozrywka, ale zdajemy sobie również sprawę, że historie mają moc wprowadzania zmian. Postawy kulturowe wobec palenia, jazdy pod wpływem alkoholu, zapinania pasów bezpieczeństwa i równości małżeństw ewoluowały w dużej mierze pod wpływem filmów i telewizji. Czas zabrać się za broń.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by @larsjeandecph

W liście otwartym czytamy, że nie chodzi o zaprzestanie pokazywania broni na ekranie, ale raczej o to, by filmowcy „uważali na przemoc z użyciem broni na ekranie i modelowali najlepsze praktyki w zakresie bezpieczeństwa broni” oraz „dobrze wykorzystywali naszą zbiorową moc”. Wymieniono również kilka przykładów, które pozwalają twórcom treści lepiej odzwierciedlić bezpieczeństwo obchodzenia się z bronią w brutalnych filmach i programach telewizyjnych:

  • Wykorzystujmy naszą kreatywność, aby modelować odpowiedzialne posiadanie broni i pokazać konsekwencje lekkomyślnego jej użycia. Dołóżmy świadomych starań, aby postacie bezpiecznie blokowały broń i uniemożliwiały dostęp do nich dzieciom.
  • Przeprowadzajmy co najmniej jedną rozmowę podczas pre-produkcji na temat sposobu, w jaki broń będzie przedstawiana na ekranie i rozważmy alternatywy, które można zastosować bez poświęcania integralności narracji.
  • Ograniczmy sceny, w których pokazujemy zarówno dzieci, jak i broń, pamiętając, że broń jest obecnie główną przyczyną śmierci dzieci i młodzieży w Ameryce.

Autorzy listu dodają, że „nie mamy złudzeń, że te działania nie zastąpią zdroworozsądkowych przepisów dotyczących broni. Co więcej, ta lista nie zawiera wszystkich niuansów pokazywania broni na ekranie. Są to jednak małe rzeczy, które możemy zrobić jako społeczność, aby spróbować zakończyć ten narodowy koszmar”.


Idris Elba wraca do gry w ubieganiu się o rolę Jamesa Bonda

Producenci franczyzy przeprowadzili tajne badania rynku, z których wynika, że jako nowy agent 007 Elba byłby niezwykle popularny.

Po tym, jak aktor Daniel Craig zrezygnował z dalszego przedstawiania agenta Jej Królewskiej Mości,, zaczęły krążyć plotki, kto powinien go zastąpić. W tej chwili bukmacherzy nadal uważają przystojniaka z „Bridgerton”, Rege-Jeana Page’a, za faworyta do założenia smokingu, a tuż za nim plasują się: Henry Cavill, Aidan Turner, Tom Hardy i dopiero na piątym miejscu Idris Elba. Jednak wygląda na to, że po wyjątkowo pozytywnych dla aktora wynikach badań rynku, producenci poważnie rozważają Elbę jako następnego Jamesa Bonda.

W 2019 roku 49-letni Brytyjczyk przyznał, że bardzo chciałby zagrać Bonda:

James Bond to niezwykle pożądana, kultowa i ukochana postać, która zabiera widzów w fascynującą podróż. Oczywiście, gdyby ktoś mnie zapytał, czy chcę zagrać Jamesa Bonda, odpowiedziałbym: TAK!

 

View this post on Instagram

 

A post shared by FandomWire (@fandomwire)

v

Chociaż Elba wyraził zainteresowanie zagraniem Bonda, rozważał również perspektywę wcielenia się w postać złoczyńcy w następnym filmie. Jednak jak czytamy w „The Sun”, osoba z produkcji franczyzy zdradziła, że:

Idris od dawna rozmawiał z nami o roli w następnej erze historii Jamesa Bonda, a w zeszłym roku rozważano nawet rolę antagonisty. Jednak rozmowy wokół niego w roli głównej rozpoczęły się ponownie, gdy producenci zdali sobie sprawę, jak popularny będzie on w roli tego dobrego. Elba zajmował wysokie miejsce wśród zróżnicowanej grupy miłośników kina zaproszonych do udziału w badaniu. Nie chcieli oni widzieć w nim nemezis, chcą go jako bohatera.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Retroyasser (@retroyasser)

Elba, który grał główne role w przebojowych dramatach kryminalnych „The Wire” i „Mandela: Long Walk to Freedom”, niedawno ukończył pełnometrażową wersję dramatu kryminalnego „Luther”. Jego kolejny projekt, mroczna fantazja „Trzy tysiące lat tęsknoty”, ma trafić do kin 31 sierpnia, a następny na tapecie jest thriller „Apple Hijack”, który Elba nie tylko będzie produkować, ale też zagra w nim główną rolę.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Flory Trejo (@flory.cinema)


Jaś Fasola nie lubi Jasia Fasoli

Rowan Atkinson woli swoją nową postać w "Man vs bee" od „narcystycznego anarchisty” jakim wg Niego jest Jaś Fasola.

Aktor Rowan Atkinson stwierdził, że jego najnowsza postać jest znacznie „słodsza” niż „egocentryczny” rozrabiaka, którego grał w serii z Jasiem Fasolą. W najnowszym wydaniu będziemy mogli zobaczyć Atkinsona w serialu Netflixa „Man vs. Bee”, który pojawi się na platformie 24 czerwca. Aktor gra tam opiekuna posiadłości, który powoli doprowadza dom do ruiny próbując pozbyć się z domu wyjątkowo nieuchwytnej pszczoły.

Oczywiście „Man vs. Bee” i Jasia Fasolę łączy slapstickowe poczucie humoru, ale już pomiędzy postaciami granymi przez Atkinsona istnieją kluczowe różnice. W wywiadzie dla „Timesa” Atkinson opisuje pana Beana jako „skoncentrowanego na sobie, narcystycznego anarchistę” i „dziewięciolatka uwięzionego w ciele mężczyzny” i wyjaśnił czemu bliżej mu do Trevora z „Man vs Bee”:

Trevor jest inny. Jest o wiele milszym, znacznie słodszym i bardziej normalnym człowiekiem, jest pełen dobrych intencji, doskonale inteligentny, ale oczywiście ma słabe punkty, a największym z nich jest jego obsesyjność.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Retroyasser (@retroyasser)

Tu obsesją Trevora jest pozbycie się pszczoły z posiadłości, do której opieki został zatrudniony. W nowym serialu, współtworzonym przez Atkinsona i Williama Daviesa, występują także Jing Lusi, Claudie Blakley, Tom Basden, Julian Rhind-Tutt, Greg McHugh, India Fowler i Tina Fey.

Rowan Atkinson nie gra już Fasoli w żadnych projektach, ale nie pożegnał się całkowicie z postacią. Ostatnio zapowiadał film animowany, przy którym ma podkładać pod postać głos. W 2021 r. Atkinson wyjaśnił, że granie Fasoli nie było tak zabawne, jak się wydaje:

Łatwiej jest mi grać tę postać wokalnie niż wizualnie – powiedział Atkinson w Radio Times. Nie lubię go grać, jest to stresujące i wyczerpujące i nie mogę się doczekać, kiedy to się skończy.


Będzie nowe "Sleepy Hollow"

Opowieść o bezgłowym jeźdźcu zostanie ponownie opowiedziana przez Paramount Pictures, a Lindsey Beer zajmie się scenariuszem i reżyserią.

Szczegóły fabuły nowej odsłony „Sleepy Hollow” są trzymane w tajemnicy i nie wiadomo, czy projekt będzie filmem fabularnym, czy serialem telewizyjnym. Nową adaptację produkują Todd Garner i Spencer Walken z Broken Road Productions i jak dotąd nikt z filmu z 1999 roku, w reżyserii Tima Burtona, z Johnnym Deppem w roli głównej, nie jest zaangażowany w produkcję. To oczywiście nie znaczy, że postacie z poprzedniej odsłony nie mogą wrócić, zwłaszcza teraz, gdy Depp odzyskał trochę serc w Hollywood po wygraniu procesu o zniesławienie przeciwko byłej żonie Amber Heard.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Q (@qzvelx)

„Sleepy Hollow” jest oparte na gotyckiej powieści Washingtona Irvinga z 1820 roku, „The Legend of Sleepy Hollow”. Historia opowiada o Ichabodzie Crane, nauczycielu, który osiedla się w Sleepy Hollow, wiosce terroryzowanej przez tajemniczego bezgłowego jeźdźca. Irving podobno czerpał inspirację z historii od prawdziwego żołnierza, który został zdekapitowany przez strzał z armaty podczas wojny o niepodległość.

Film Tima Burtona dosyć swobodnie podszedł do materiału źródłowego i przedstawił Crane’a jako detektywa policji z Nowego Jorku badającego serię morderstw w Sleepy Hollow. Jednak film został dobrze przyjęty po premierze, zarabiając ponad 200 milionów dolarów na całym świecie. Dzięki charakterystycznym gotyckim grafikom Burtona i niedocenianemu występowi Johnny’ego Deppa, „Sleepy Hollow” stał się klasykiem Halloween. W filmie grają też: Christina Ricci, Miranda Richardson, Michael Gambon, Casper Van Dien i Christopher Lee.

Nie znamy jeszcze szczegółów premiery, ale biorąc pod uwagę napięty harmonogram Lindsey Beer, minie trochę czasu, zanim zobaczymy bezgłowego jeźdźca na wielkim ekranie.

Beer zyskała sławę dzięki komedii dla nastolatków „Sierra Burgess is a loser”, wyemitowanej na Netflixie w 2018 roku. Od tego czasu stała się jedną z najbardziej rozchwytywanych pisarek w branży i pisze scenariusze do „Star Trek 4 „, remake’u Bambi Disneya i filmu „Hello Kitty”. Swoje trzy grosze dołożyła też do scenariuszy „Godzilla kontra Kong”, „Chaos Walking”, nadchodzącej adaptacji „Teenage Mutant Ninja Turtles” oraz anulowanego filmu „Silver Sable”.

Obecnie Lindsey Beer tworzy dla Netflixa serial „The Magic Order”, oparty na serii komiksów Marka Millara o tej samej nazwie. Zadebiutuje także jako reżyser w nadchodzącym prequelu „Smętarza dla zwierzaków”. Akcja tego projektu, jeszcze bez tytułu, rozgrywa się przed wydarzeniami z powieści Stephena Kinga z 1983 roku, w której występują Pan Grier, Jackson White, Jack Mulhern, Henry Thomas i Natalie Alyn Lind. Wydaje się, że Beer zaimponowało studiu swoimi umiejętnościami, ponieważ w zeszłym miesiącu podpisała umowę na stałą współpracę z Paramount.