'Piątek 13-go': 44 lata krwawej legendy
Trudno o lepszy moment na przypomnienie historii jednej z najsłynniejszych horrorowych franczyz w dziejach kina. W końcu dziś jest piątek trzynastego - data, która od ponad czterech dekad nieodłącznie kojarzy się z hokejową maską i krwawą zemstą nad Crystal Lake.
Wszystko zaczęło się od sukcesu "Halloween" Johna Carpentera z 1978 roku. Film o zamaskowanym mordercy terroryzującym małe miasteczko okazał się box office'owym hitem, zarabiając ponad 70 milionów dolarów przy budżecie wynoszącym zaledwie 325 tysięcy. Producent Sean S. Cunningham postanowił wykorzystać tę falę popularności i stworzyć własny slasher.
Początek koszmaru (1980)
Pierwszy "Piątek 13-go" powstał za skromne 550 tysięcy dolarów. Historia obozu Crystal Lake, gdzie dochodzi do serii brutalnych morderstw, okazała się strzałem w dziesiątkę. Film zarobił niemal 40 milionów dolarów, mimo że krytycy nie zostawili na nim suchej nitki. Co ciekawe, głównym antagonistą nie był Jason Voorhees, a jego matka, Pamela (Betsy Palmer), mszcząca się za śmierć syna. W filmie wystąpił młody Kevin Bacon, dla którego była to jedna z pierwszych ról. Aktor wspominał później, że scena jego śmierci (przebicie gardła strzałą) była jedną z najbardziej pamiętnych w jego karierze.
Jason powraca (1981)
Druga część wprowadziła postać dorosłego Jasona, który przeżył utonięcie i mieszkał w lesie, będąc świadkiem śmierci swojej matki. Nowa gwiazda na scenie niepowstrzymanych morderców nosiła wtedy jeszcze na głowie zwykły worek, wzorowany na "Miasteczku przeklętych". Film wyreżyserował Steve Miner, który zdecydował się na bardziej dynamiczne sceny pościgów i większą liczbę efektów specjalnych. Tych nie dało się jednak wykorzystać wszędzie - aktor Warrington Gillette, grający Jasona, bał się wody i musiał być dublowany w scenach nad jeziorem.
Czas na maskę (1982)
Trzecia część przeszła do historii jako ta, w której Jason zdobył swoją ikoniczną hokejową maskę. Kupiono ją w lokalnym sklepie sportowym za 1,75 dolara i początkowo miała być tylko jednym z wielu rekwizytów. Reżyser Steve Miner zdecydował jednak, że maska idealnie pasuje do postaci. Film kręcono w technologii 3D, co znacznie wydłużyło produkcję i spowodowało wiele technicznych problemów. Mimo to, część trzecia zarobiła ponad 36 milionów dolarów i ugruntowała pozycję serii.
"Ostatni rozdział" (1984)
Czwarta część, pierwotnie planowana jako finał serii, wprowadziła postać Tommy'ego Jarvisa (Corey Feldman), młodego fana efektów specjalnych, który jako pierwszy skutecznie przeciwstawił się Jasonowi. Film wyreżyserował Joseph Zito, znany z umiejętnego budowania napięcia. Na planie pracował Tom Savini, legendarny twórca efektów specjalnych, który stworzył też charakteryzację do pierwszej części. To właśnie on wymyślił spektakularną scenę śmierci Jasona, gdzie maczeta zsuwa się po jego twarzy. Film zarobił ponad 32 miliony dolarów i do dziś uznawany jest przez fanów za jedną z najlepszych części serii.
"Nowy początek" (1985)
Piąta odsłona próbowała wprowadzić nowego mordercę, co spotkało się z mieszanym przyjęciem fanów. Dorosły Tommy Jarvis (John Shepherd) zmaga się z traumą po wydarzeniach z poprzedniej części. Shepherd przygotowywał się do roli, spędzając czas w prawdziwym szpitalu psychiatrycznym. Reżyser Danny Steinmann chciał nadać filmowi bardziej psychologiczny wymiar, ale studio naciskało na większą liczbę scen przemocy. Ciekawostką jest fakt, że w tej części padł rekord liczby ofiar w całej serii - zginęło aż 19 osób.
"Jason żyje" (1986)
Szósta część przywróciła oryginalnego Jasona, tym razem jako nieumarłego zabójcę. Reżyser Tom McLoughlin wprowadził do serii elementy czarnego humoru i nawiązania do klasycznych horrorów Universal Studios. C.J. Graham, który wcielił się w rolę Jasona, był byłym żołnierzem piechoty morskiej, co pozwoliło mu wykonać wiele własnych scen kaskaderskich. Podczas kręcenia sceny, w której Jason wychodzi z jeziora, Graham rzeczywiście musiał siedzieć pod wodą przez kilka godzin, oddychając przez ukryty aparat tlenowy.
"Nowa krew" (1988)
Siódma część, nazywana przez fanów "Carrie spotyka Jasona", wprowadziła postać Tiny Shepherd (Lar Park Lincoln), dziewczyny z mocami telekinetycznymi. Kane Hodder zadebiutował w roli Jasona, stając się najbardziej rozpoznawalnym aktorem wcielającym się w tę postać. Hodder wykonywał wszystkie sceny kaskaderskie samodzielnie, włącznie z płonięciem przez ponad 40 sekund. Film został mocno ocenzurowany przez MPAA, co doprowadziło do wycięcia najbardziej krwawych scen.
"Jason zdobywa Manhattan" (1989)
Ósma część przeniosła akcję do Nowego Jorku, choć ze względów budżetowych większość zdjęć nakręcono w Vancouver. Kane Hodder powrócił jako Jason, dodając postaci charakterystyczne gesty, takie jak przechylanie głowy przed zabójstwem. Ekipa miała tylko jedną noc na zdjęcia na Times Square, co poskutkowało chaotycznym harmonogramem. Film spotkał się z chłodnym przyjęciem, głównie ze względu na niewykorzystany potencjał miejskiego settingu.
"Jason idzie do piekła" (1993)
Dziewiąta część radykalnie zmieniła formułę, wprowadzając elementy mistyczne i koncept "skaczącego" między ciałami ducha Jasona. Kane Hodder po raz trzeci wcielił się w rolę mordercy, ale tym razem spędził większość filmu bez maski. Film wprowadził złożoną mitologię rodu Voorheesów i magiczny sztylet, mogący zabić Jasona. Mimo interesujących pomysłów, fani nie przyjęli dobrze odejścia od klasycznej formuły.
"Jason X" (2001)
Dziesiąta część przeniosła akcję w przyszłość i w kosmos. Jason zostaje przypadkowo odmrożony na statku kosmicznym w 2455 roku. Film wyreżyserował James Isaac, długoletni specjalista od efektów specjalnych. Mimo skromnego budżetu, stworzono imponujące efekty cyfrowe, a Kane Hodder po raz ostatni zagrał Jasona. Powstała też "ulepszona" wersja mordercy - Uber Jason, którego zaprojektował legendarny artysta Stephen Dupuis.
Freddy kontra Jason (2003)
Długo wyczekiwane starcie dwóch ikon horroru doskonale połączyło elementy obu serii, z Robertem Englundem powracającym jako Freddy Krueger. Produkcja zarobiła ponad 116 milionów dolarów, stając się najbardziej dochodową częścią obu franczyz.
Remake i przyszłość
"Piątek 13-go" z 2009 roku, wyreżyserowany przez Marcusa Nispela, miał być nowym otwarciem serii. Derek Mears wcielił się w rolę Jasona, a film skupił się na pokazaniu transformacji bohatera z prymitywnego pustelnika w nieustraszonego zabójcę. Mimo dobrego otwarcia (40,6 miliona dolarów w pierwszy weekend), film rozczarował fanów uproszczeniem fabuły, zbyt dużym naciskiem na elementy erotyczne i brakiem charakterystycznego dla serii czarnego humoru.
Obecnie trwają prace nad serialem "Crystal Lake" dla platformy Peacock. Bryan Fuller, twórca "Hannibala", zapowiada, że będzie to prequel opowiadający historię młodego Jasona i jego matki. Seria ma wykorzystać zarówno elementy znane z filmów, jak i wprowadzić nowe wątki do mitologii Crystal Lake.
Po 44 latach od premiery pierwszej części, franczyza "Piątek 13-go" pozostaje jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek w historii horroru. Mimo wzlotów i upadków, postać Jasona Voorheesa na stałe wpisała się do panteonu ikon grozy, a jego hokejowa maska stała się symbolem gatunku slasher.
Historyczna zmiana - 97. ceremonia rozdania Oscarów w streamingu na żywo
W świecie, gdzie oglądalność ceremonii rozdania nagród systematycznie spada, przejście do streamingu wydawało się tylko kwestią czasu. Nagrody SAG (Screen Actors Guild) są już dostępne na Netflix, a teraz największe święto Hollywood również dołącza do tego grona.
ABC ogłosiło, że 97. ceremonia wręczenia Oscarów będzie transmitowana na żywo w serwisie Hulu, równolegle z tradycyjną transmisją telewizyjną. Jak podaje The Wrap, będzie to pierwsza ceremonia dostępna w streamingu dla osób nieposiadających telewizji kablowej. Dla tych, którzy preferują tradycyjny sposób oglądania, gala nadal będzie transmitowana na żywo w ABC od godziny 16:00 czasu pacyficznego (PST)/19:00 czasu wschodniego (EST) w niedzielę 2 marca 2025 roku. Co więcej, jeśli ktoś nie będzie mógł obejrzeć ceremonii na żywo w żadnym z tych formatów, całe wydarzenie będzie dostępne na Hulu już następnego dnia.
For the first time ever, catch the Oscars live on @ABCNetwork and @Hulu March 2nd with Conan O’Brien (@TeamCoco) hosting. Expect the unexpected—only at the #Oscars. pic.twitter.com/7mVnbsZMOz
— The Academy (@TheAcademy) December 11, 2024
ABC nie sugeruje, że Oscary staną się wyłącznie wydarzeniem streamingowym. Ceremonia jest transmitowana w tej stacji nieprzerwanie od 50 lat. Ogłoszenie pokazuje jednak, że kierownictwo stacji zdaje sobie sprawę ze zmieniających się preferencji widzów w zakresie konsumpcji treści.
Prowadzący
Tegoroczna ceremonia zapowiada się wyjątkowo interesująco, zwłaszcza że znamy już kilka kluczowych szczegółów. Po tym, jak Jimmy Kimmel, który prowadził galę wielokrotnie, w tym w tym roku, odrzucił propozycję ponownego prowadzenia, rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania nowego gospodarza. Rozważano wiele nazwisk, w tym duet z filmu "Deadpool i Wolverine" - Ryana Reynoldsa i Hugh Jackmana. Ostatecznie wybór padł na Conana O'Briena, dla którego będzie to debiut w roli gospodarza tego prestiżowego wydarzenia.
Faworyci
Obecnie jednym z głównych faworytów jest musical "Wicked", który niedawno pobił rekord "Grease" jako najbardziej dochodowy musical w amerykańskim box office. Jego ewentualne nominacje w głównych kategoriach z pewnością przyciągnęłyby przed ekrany rzesze fanów. Wśród potencjalnych zwycięzców wymienia się również "Diunę 2", "Furiosę", "Gladiatora 2", "Jokera: Folie à Deux", "Moanę 2" i "Królestwo Planety Małp".
This isn’t just a twist — it’s THE twist. 🗽 pic.twitter.com/riayjNjIUE
— The Academy (@TheAcademy) December 4, 2024
Biorąc pod uwagę potencjalną obecność zarówno wysokobudżetowych hitów, jak i bardziej prestiżowych produkcji, 97. ceremonia wręczenia Oscarów może mieć coś dla każdego. Był to znakomity rok dla kina, który zasługuje na równie wspaniałe zwieńczenie w postaci uroczystej gali.
Johnny Depp nie jest w Tobie zakochany
Tak, na tym ostatnim zdjęciu na Facebooku wyglądasz dobrze, ale nie aż tak dobrze.
Trudno w to uwierzyć. ale w sieci grasuje coraz więcej oszustów podszywających się pod aktora Johnny'ego Deppa. Jak w wielu podobnych przypadkach, ich celami są głównie osoby starsze, które otrzymują wiadomości od kogoś podającego się za Deppa lub jego fikcyjnego menedżera. Oszuści przekonują ofiary do wysyłania dziesiątek, a nawet setek tysięcy dolarów.
Według danych portalu Gizmodo, w ciągu ostatniego roku do Federalnej Komisji Handlu (FTC) wpłynęło 197 indywidualnych skarg dotyczących oszustw związanych z osobami podszywającymi się pod Deppa. Niemal we wszystkich przypadkach komunikacja między oszustem a ofiarą rozpoczynała się w mediach społecznościowych, najczęściej na Facebooku, by następnie przenieść się do aplikacji komunikacyjnych, takich jak Telegram, WhatsApp czy Zangi. Przelewy odbywały się przez różne kanały: Coinbase, bankomaty Bitcoin, Zelle, PayPal, a także karty podarunkowe.
Metoda "pig-butchering"
Ten rodzaj oszustwa znany jest jako "pig-butchering", a ofiary wierzą, że "aktor" jest w nich zakochany lub jest ich serdecznym przyjacielem. Nie wszystkie tego typu oszustwa wykorzystują fałszywe interakcje z celebrytami, ale jest to popularna taktyka wśród przestępców. Czasami oszuści obiecują zwrot z inwestycji finansowych, które nigdy się nie materializują, w innych przypadkach ofiara po prostu wierzy, że pomaga przyjacielowi w potrzebie.
Dlaczego właśnie Johnny Depp?
Dlaczego Johnny Depp jest tak często wykorzystywany w tych oszustwach? Wiek aktora może mieć z tym coś wspólnego. Depp ma 61 lat, a większość ofiar jest również po sześćdziesiątce, co oznacza, że prawdopodobnie stali się jego fanami w latach 90., kiedy był u szczytu popularności.
Portal Gizmodo opublikował 25 z 197 skarg otrzymanych na podstawie wniosku o dostęp do informacji publicznej, z zachowaniem anonimowości ofiar i ich rodzin. Analiza tych przypadków ujawnia kilka powtarzających się wzorców. Oprócz wątku inwestycyjnego, oszuści wykorzystują także dobroć swoich ofiar. W jednym przypadku fałszywy Depp twierdził, że potrzebuje pomocy w spłacie długu wobec urzędu skarbowego, w innych oszust utrzymywał, że miał wypadek lub został pobity i potrzebuje wsparcia finansowego.
W wielu przypadkach ofiary wysyłały karty podarunkowe Apple o wartości od 25 do 500 dolarów do rzekomego Deppa lub jego zespołu zarządzającego. Inni kupowali bilety lotnicze i "karty dostępu VIP", by spotkać aktora w Los Angeles i innych lokalizacjach. W niektórych przypadkach "relacja" miała charakter romantyczny, gdzie oszust obiecywał ofiarom romantyczną przygodę.
Jak to możliwe?
Może być trudno uwierzyć, że ktoś daje się nabrać na takie oszustwa, ale należy wziąć pod uwagę, że ofiarami są seniorzy, z których wielu nie do końca zna ciemne zakamrki internetu. W połączeniu z samotnością, jakiej doświadczają niektóre ofiary, oraz przekonującym charakterem oszustwa, tworzy to idealną sytuację do wyłudzeń. Nie bez powodu oszustwa te określane są jako drapieżne - przestępcy dokładnie wiedzą, jak manipulować swoimi ofiarami.
Tim Burton mówi "nie" sequelom swoich świątecznych klasyków
Chociaż Hollywood zdaje się produkować sequele, prequele i rebooty praktycznie każdego filmu, Tim Burton zdecydowanie odcina się od możliwości powrotu do swoich najbardziej uwielbianych świątecznych produkcji.
Burton wrócił niedawno do kin z długo wyczekiwanym "Beetlejuice Beetlejuice", kontynuacją kultowej komedii grozy z 1988 roku. Oryginalny "Beetlejuice" opowiadał historię młodego małżeństwa duchów (Alec Baldwin i Geena Davis), które po tragicznej śmierci próbuje pozbyć się nowych mieszkańców swojego ukochanego domu. Zdesperowani wzywają na pomoc ekscentrycznego Beetlejuice'a (Michael Keaton), co prowadzi do serii absurdalnych i przerażająco zabawnych wydarzeń. Film wyróżniał się nie tylko surrealistycznym poczuciem humoru, ale także charakterystyczną dla Burtona mroczną estetyką i niezapomnianą ścieżką dźwiękową Danny'ego Elfmana.
W tegorocznym sequelu powrócili Michael Keaton, Winona Ryder i Catherine O'Hara, a dołączyła do nich wschodząca gwiazda Jenna Ortega. Nowa odsłona rozbudowuje mitologię świata przedstawionego, wprowadzając widzów głębiej w zaświaty i rządzące nimi reguły, jednocześnie zachowując ducha oryginału. Film okazał się kasowym sukcesem, choć podzielił zarówno fanów, jak i krytyków.
Jednoznaczna decyzja
Mimo sukcesu "Beetlejuice Beetlejuice", podczas występu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Marrakeszu Burton definitywnie wykluczył możliwość powstania sequela innego swojego kultowego dzieła - "Miasteczka Halloween". Ten animowany musical z 1993 roku to wyjątkowe połączenie mrocznej estetyki horroru ze świąteczną magią. Film opowiada historię Jacka Skellingtona, znudzonego króla Halloween, który przypadkowo odkrywa portal do Miasteczka Bożego Narodzenia. Zafascynowany nowym światem, postanawia przejąć kontrolę nad świętami. Film, który na stałe wszedł do kanonu świątecznych obrazów, wyróżnia się mistrzowską animacją poklatkową, zapadającymi w pamięć piosenkami i wyjątkową atmosferą łączącą elementy grozy z ciepłem świątecznych opowieści.
Są pewne filmy, do których nie chcę kręcić kontynuacji - stwierdził reżyser.
Temat sequeli był niewątpliwie na pierwszym planie po sukcesie "Beetlejuice Beetlejuice". Jednak reżyser ujawnił, że ten film był prawdopodobnie jednorazowym wydarzeniem, a nie początkiem nowego trendu w jego twórczości.
Burton wykluczył również sequel "Edwarda Nożycorękiego", jednego ze swoich najbardziej osobistych i poruszających filmów. Ta mroczna baśń z 1990 roku, z Johnnym Deppem w roli głównej, opowiada historię sztucznego człowieka z nożycami zamiast dłoni, który zostaje przyjęty przez podmiejską rodzinę. Film w poetycki sposób eksploruje tematy inności, alienacji i niemożliwej miłości, stając się przejmującą metaforą ludzkiej kondycji. Charakterystyczna wizualna strona produkcji, łącząca gotycką estetykę z pastelowymi barwami amerykańskich przedmieść lat 60., stała się znakiem rozpoznawczym stylu Burtona. Depp stworzył jedną ze swoich najbardziej ikonicznych ról, nadając postaci Edwarda jednocześnie niewinność dziecka i tragizm romantycznego bohatera.
To zawsze wydawało mi się jednorazowym 'strzałem' - powiedział o "Edwardzie Nożycorękim" Burton i kontynuował: Nie chciałem zrobić sequela 'Miasteczka Halloween', ponieważ to również wydawało się czymś jednorazowym. Pewne rzeczy najlepiej zostawić takimi, jakie są, i dla mnie to jest właśnie jeden z takich przypadków.
Co ciekawe, choć fani uznają "Miasteczko Halloween" za jedno z największych dzieł Tima Burtona, reżyser nigdy nie zasiadł na fotelu reżyserskim tego filmu. Produkcję wyreżyserował legendarny twórca animacji poklatkowej Henry Selick (znany z takich filmów jak "Koralina", "Jakub i brzoskwinia olbrzymka" oraz "Wendell i Wild"). Burton współtworzył scenariusz z Caroline Thompson i Michaelem McDowellem oraz pełnił funkcję producenta wykonawczego.
Co dalej?
Następny projekt Burtona pozostaje tajemnicą. Po chłodnym przyjęciu "Dumbo" z 2019 roku reżyser rozważał przejście na emeryturę. Jednak pomysł na "Beetlejuice Beetlejuice" przyciągnął go z powrotem do filmu. Choć może nie ma w planach kolejnego pełnometrażowego projektu, Burton znalazł nowy dom w telewizji. Wyreżyserował cztery odcinki pierwszego sezonu "Wednesday" i powraca, by wyreżyserować kolejne cztery odcinki drugiego sezonu. Nowa seria ponownie przedstawi Jennę Ortegę w roli tytułowej Wednesday Addams. Oficjalna data premiery nie została jeszcze ogłoszona, ale fani spekulują, że drugi sezon pojawi się pod koniec 2025 roku.
James Gunn: 'Nie będę po raz kolejny opowiadał historii Batmana i Supermana'
James Gunn, współprzewodniczący i współdyrektor generalny DC Studios, stanowczo odpowiada na zarzuty dotyczące wykorzystywania "niszowych postaci" w tworzonym uniwersum DC.
Reżyser, którego wyczekiwany film o Supermanie ma być pierwszą kinową produkcją nowego DCU, nie zamierza skupiać się wyłącznie na głównych postaciach, takich jak Superman, Batman czy Wonder Woman.
Fani kontra Gunn
Dyskusja rozgorzała na platformie Threads, gdzie jeden z użytkowników skrytykował podejście reżysera:
James, dlaczego ignorujesz historie pochodzenia? To one pozwalają nam emocjonalnie związać się z postaciami. A twój wybór tak niszowych bohaterów jak Sgt. Rock czy Swamp Thing na główne postacie własnych filmów sprawia wrażenie, jakbyś tworzył DCU dla zatwardziałych fanów komiksów, a nie dla szerokiej publiczności.
Gunn nie pozostawił tej krytyki bez odpowiedzi:
Nie opowiadam ponownie historii pochodzenia Batmana i Supermana, bo wszyscy je znają. I nie spychajcie Swamp Thinga do kąta. To projekt w fazie rozwoju, który oficjalnie ogłosiliśmy. To niezwykle popularna postać, mająca nie tylko jedne z najlepszych komiksów w historii, ale też udaną serię filmów i własny serial telewizyjny - coś, co można powiedzieć tylko o garstce postaci DC.
Nowe twarze DCU
Choć wokół obsadzenia Davida Corensweta w roli Człowieka ze Stali jest sporo emocji (pierwszy zwiastun ma się pojawić w połowie grudnia), James Gunn i Peter Safran nie boją się eksplorować mniej znanych postaci spoza wielkiej trójcy DC: Supermana, Batmana i Wonder Woman. Sam film o Supermanie wprowadzi kilka "niszowych postaci", które niekoniecznie doczekają się własnych produkcji. W obsadzie znaleźli się:
- Isabela Merced jako Hawkgirl
- Nathan Fillion jako Green Lantern (Guy Gardner)
- Edi Gathegi jako Mister Terrific
Po stronie animacji DC Studios przygotowuje film "Dynamic Duo" o przygodach dwóch Robinów: Dicka Graysona i Jasona Todda. W ramach pierwszego rozdziału DCU, zatytułowanego "Bogowie i Potwory", oprócz filmu o Swamp Thingu pojawią się również:
- Film "Supergirl" z Milly Alcock
- Serial aktorski o Booster Gold
- Film "The Authority"
Gunn ma doświadczenie w pracy z "niszowymi postaciami" - wystarczy przypomnieć jego sukces ze "Strażnikami Galaktyki" dla Marvela. Wygląda na to, że DC Studios chce iść podobną drogą, dając szansę mniej znanym, ale równie fascynującym bohaterom.
Cameraimage FilmLight Color Awards: "Poor Things" z główną nagrodą, Brodka wśród zwycięzców

Greg Fisher, kolorysta filmu fantasy "Poor Things" Yorgosa Lanthimosa, zdobył główną nagrodę w kategorii filmów fabularnych podczas ceremonii FilmLight Color Awards na Festiwalu Filmowym Camerimage. Galę otworzył gość honorowy festiwalu George Miller, a nagrody wręczała przewodnicząca jury nagrody FilmLight Color Awards, australijska operatorka Mandy Walker ("Elvis", "Mulan").
Nagrody FilmLight Color Awards celebrują sztukę kolorystów z całego świata, "dążąc do odzwierciedlenia kulturowych, wizualnych i technicznych wartości międzynarodowej społeczności color gradingu". Mają na celu zachęcić do rozwoju prestiżu zawodu kolorysty na wszystkich poziomach – od juniorów po weteranów branży – oraz uznać wartość, jaką wnoszą do przemysłu filmowego.
Czym zajmuje się kolorysta?
Kolorysta to specjalista odpowiedzialny za końcowy wygląd obrazu filmowego. Jego praca polega na manipulowaniu kolorami, kontrastem, jasnością i nasyceniem obrazu, by stworzyć spójną estetykę wizualną filmu. Koloryści współpracują ściśle z reżyserami i operatorami, dbając o to, by finalna kolorystyka wspierała narrację i emocjonalny przekaz filmu.
Pełen obraz
Wydarzenie doskonale wpisuje się w etos festiwalu Camerimage, który choć znany jest głównie z koncentracji na sztuce operatorskiej, w ostatnich latach poszerza swój zakres o inne aspekty tworzenia obrazu filmowego.
Jak powiedziała w wywiadzie dla "The Hollywood Reporter" Cate Blanchett, przewodnicząca głównego jury konkursu:
To niezwykle rzadkie, by ludzie pracujący za kamerą byli celebrowani i otrzymywali taką przestrzeń, jaką mają tutaj.
Wśród pozostałych laureatów FilmLight Color Awards znaleźli się Manuel Portschy w kategorii telewizyjnej za pracę przy niemieckim serialu "The Zweiflers". Nadia Khairat Gomez wygrała w kategorii teledysków za pracę dla duetu Brodka x Igo, a Douglas Dutton otrzymał nagrodę dla wschodzącego talentu.
W imieniu naszego niezwykle utalentowanego jury chciałabym pogratulować zwycięzcom FilmLight Color Awards 2024 - powiedziała Walker - Każdy artysta pokazał charakterystyczny punkt widzenia na to, jak możemy zarówno postrzegać, jak i odzwierciedlać świat na naszym ekranie. To wspaniałe móc świętować, jak różni koloryści mogą współpracować przy kształtowaniu różnych projektów.
Operatorka dodała:
Kolor jest uniwersalnym językiem i mamy zaszczyt celebrować żywą kreatywność twórców z całego świata. Od surowej dramatycznej obrazowości po bujną żywiołowość i wszystko pomiędzy - jesteśmy nieustannie zainspirowani i podekscytowani tym, co przyniesie przyszłość.
Pełna lista zwycięzców FilmLight Color Awards 2024:
Filmy fabularne:
- "Diuna: Część druga" – David Cole, FotoKem
- "Furiosa: Saga Mad Maxa" – Eric Whipp, alter ego
- "Poor Things" – Greg Fisher, Company 3 (ZWYCIĘZCA)
- "Saltburn" – Matt Wallach, Company 3
Seriale:
- "Eric" (sezon 1, odcinek 1) – Toby Tomkins, Harbor
- "Expats" (sezon 1) – Seth Ricart, RCO
- "Griselda" (sezon 1) – Ian Vertovec, Light Iron
- "The Zweiflers" (sezon 1) – Manuel Portschy (ZWYCIĘZCA)
Teledyski:
- Brodka x Igo, "Myślę sobie Ż" – Nadia Khairat Gomez (ZWYCIĘZCA)
- Kaismos, "Sailed" – Sylvain Canaux, Saint Louis
- Nettspend, "Nothing Like Uuu" – Brian Charles
- Shake Stew, "Lila" – Manuel Portschy
Filmy krótkometrażowe:
- "Asleep in My Palm" – Andrew Ceen
- "La Espera" (The Wait) – Raúl Lavado Verdú, Misterio Color Lab (ZWYCIĘZCA)
- "Showdown at the Grand" – Asa Fox
- "The Featherweight" – Sam Daley, Light Iron
- "Yurt" – Pascal Nowak, Cosmodigital
Reklamy:
- Air Canada, "Ticket to Dream" – Wade Odlum, alter ego
- McDonald's, "We the (In)visible" – Manuel Portschy
- Riyadh Season: Crawford Vs Madrimov, "Everything Or Nothing" – Philip Hambi, The Mill
- Zara, "SS24 STUDIO COLLECTION" – Tim Masick, Company 3 (ZWYCIĘZCA)
Nowe talenty:
- Baltic, "Harmonical Diffraction" – Douglas Dutton (ZWYCIĘZCA)
- NBA, "Everyone's Game, DC" – Ryan Urzi
- Nike Mexico, "Piérdelo Todo, Gánalo Todo" – Stephanie Park, Rare Medium
- Woolworths, "Brand Reset" – Terry Simpson
Historyczny rekord w kinach - TOP 10 należy do sequeli
W tym roku, po raz pierwszy w historii kina, wszystkie filmy w pierwszej dziesiątce najlepiej zarabiających produkcji to kontynuacje. Według danych Total Film, w zestawieniu nie znalazł się ani jeden reboot, prequel czy adaptacja istniejącej własności intelektualnej.
Oto aktualna lista 10 najpopularniejszych filmów 2024 roku (stan na 24 listopada):
- W głowie się nie mieści 2 - 1,69 miliarda dolarów
- Deadpool i Wolverine - 1,33 miliarda dolarów
- Minionki 3 - 968 milionów dolarów
- Diuna: Część druga - 714 milionów dolarów
- Godzilla x Kong: Nowe imperium - 571 milionów dolarów
- Kung Fu Panda 4 - 547 milionów dolarów
- Venom: Ostatni taniec - 457 milionów dolarów
- Sok z żuka 2 - 451 milionów dolarów
- Bad Boys: Jazda albo śmierć - 404 miliony dolarów
- Królestwo Planety Małp - 397 milionów dolarów
Gdzie są oryginalne produkcje?
Najwyżej notowany film niebędący sequelem znajduje się dopiero na 13. miejscu - to "It Ends With Us" z wynikiem 350 milionów dolarów. Tuż za nim, na 14. pozycji, plasuje się "The Wild Robot" (307 milionów dolarów). Jednak oba te tytuły to adaptacje powieści. Pierwszą w pełni oryginalną produkcję znajdziemy dopiero na 20. miejscu - jest to "IF" z wynikiem 190 milionów dolarów.
Zmiany na horyzoncie?
Sytuacja może ulec zmianie za sprawą "Wicked", który w weekend otwarcia zarobił 164 miliony dolarów na całym świecie. Choć nie jest to sequel (a adaptacja musicalu i książki bazującej na postaciach z "Czarnoksiężnika z Oz"), film ma duże szanse na wejście do pierwszej dziesiątki.
W kolejce czekają już jednak następne sequele: "Gladiator 2", "Sonic 3" i "Moana 2", które mogą powalczyć o miejsce w czołówce.
Kontrast z 2023 rokiem
Obecna sytuacja znacząco różni się od tej z 2023 roku, kiedy to podium należało do "nowych" produkcji: "Barbie", "Super Mario Bros." i "Oppenheimer". Choć dwa pierwsze tytuły bazowały na istniejących markach, a ostatni był biografią, wszystkie stanowiły świeże spojrzenie na kino.
Trudna przyszłość oryginalnych produkcji
Dominacja sequeli w box office 2024 pokazuje paradoks - widzowie narzekają na brak oryginalnych produkcji, ale jednocześnie nie spieszą się do ich oglądania. Pojawia się pytanie, jak będzie wyglądać box office 2025 roku, w którym czekają nas m.in. rebooty "Supermana" i "Fantastycznej Czwórki". Czy oryginalne filmy są w stanie konkurować z potężnymi budżetami marketingowymi dużych franczyz?
Ostateczny kształt box office'u 2024 poznamy w pierwszym tygodniu 2025 roku.
Gotycki "Frankenstein" del Toro zachwyca pierwszymi kadrami
Ikony klasycznego horroru przeżywają renesans za sprawą współczesnych reżyserów. Robert Eggers przygotowuje swoją wersję "Nosferatu", która trafi do kin w Boże Narodzenie, a Guillermo del Toro pracuje nad "Frankensteinem". Magazyn Vanity Fair właśnie opublikował pierwsze zdjęcia z planu tej wyczekiwanej produkcji Netflixa.
Powieść Mary Shelley doczekała się kilkudziesięciu adaptacji filmowych, a pierwsza z nich - "Frankenstein" Thomasa Edisona - powstała już w 1910 roku. Jednak to wersja Universal Pictures z 1931 roku, z Borisem Karloffem w roli potwora, ustanowiła kanon wizualny postaci i stała się punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń twórców. Film Jamesa Whale'a, wraz z sequelem "Narzeczona Frankensteina" (1935), do dziś uznawany jest za jedną z najważniejszych produkcji w historii kina grozy.
Lata 50. i 60. przyniosły serię brytyjskich adaptacji studia Hammer, z Peterem Cushingiem jako doktorem Frankensteinem. Te produkcje, choć bardziej krwawe i bezpośrednie, zachowały gotycką atmosferę oryginału. W 1994 roku Kenneth Branagh przedstawił własną, bardzo wierną książce wizję w "Mary Shelley's Frankenstein", gdzie Robert De Niro wcielił się w postać monstrum. Film, mimo gwiazdorskiej obsady i wysokiego budżetu, spotkał się z mieszanym przyjęciem.
Warto wspomnieć też o niekonwencjonalnych podejściach do tematu, jak "Młody Frankenstein" Mela Brooksa (1974) - błyskotliwa parodia klasycznych horrorów, czy "Frankenstein" Bernarda Rose'a (2015) z uaktualnioną, współczesną fabułą. Frankenstein i jego "dziecko" pojawiali się też w nieoczekiwanych kontekstach, inspirując twórców seriali i innych mediów. Jedną z najciekawszych interpretacji przedstawił serial "Penny Dreadful" (2014-2016), gdzie Harry Treadaway jako Victor Frankenstein splata swoją historię z innymi postaciami wiktoriańskiej literatury grozy. Warto wspomnieć też o serialu "The Frankenstein Chronicles" z Seanem Beanem, który luźno nawiązuje do powieści Shelley, przedstawiając alternatywną historię jej powstania. Postać szalonego naukowca i jego tworu przewija się również w popkulturze - od kreskówek ("Hotel Transylwania") po gry wideo ("The Order: 1886"). Te różnorodne interpretacje pokazują, jak bardzo historia Frankensteina zakorzeniła się w zbiorowej wyobraźni, inspirując twórców do coraz to nowych wariantów opowieści.
Nowa gotycka wizja

Del Toro, który od dziesięcioleci marzył o nakręceniu własnej wersji tej historii, w rozmowie z Vanity Fair podkreślił znaczenie praktycznych dekoracji w tworzeniu gotyckiej atmosfery filmu. Większość scen rozgrywa się pośród ruin dawnej architektury.
Gotycki romans narodził się częściowo z fascynacji ruinami. Czasami są piękniejsze niż kompletne budynki, ponieważ reprezentują zderzenie kreacji i destrukcji
- wyjaśnił reżyser.
Reżyser, wspominając komercyjną porażkę "Crimson Peak", podkreśla, że filmy gotyckie nie powinny być promowane jako typowe horrory. Jego "Frankenstein" ma zagłębić się w temat znacznie bardziej niż tylko pokazać przerażające aspekty istoty stworzonej z martwych części ciała.
W adaptacji powieści Mary Shelley z 1818 roku Oscar Isaac wcieli się w rolę genialnego, ale szalonego doktora Frankensteina, a Jacob Elordi, znany z "Saltburn", zagra stworzoną przez niego istotę. W obsadzie znaleźli się również Mia Goth, Lars Mikkelsen, David Bradley, Christian Convery, Charles Dance, Felix Kammerer i Christoph Waltz.
Mistrz mrocznych opowieści
Guillermo del Toro to meksykański reżyser, scenarzysta i producent, znany z wyjątkowego podejścia do kina fantastycznego i horrorów. Jego filmy często łączą elementy mrocznej baśni z głęboką refleksją nad naturą człowieczeństwa. Międzynarodową sławę przyniosły mu takie produkcje jak "Labirynt fauna", "Hellboy" czy nagrodzony Oscarem "Kształt wody".
Charakterystyczny styl del Toro opiera się na bogatej wyobraźni wizualnej, połączeniu praktycznych efektów specjalnych z CGI oraz umiejętności tworzenia złożonych, niejednoznacznych postaci. Reżyser znany jest również z zamiłowania do potworów i istot nadprzyrodzonych, w których często dostrzega więcej człowieczeństwa niż w ludziach.
Premiera "Frankensteina" planowana jest na 2025 rok, choć dokładna data nie została jeszcze ogłoszona. Film obecnie znajduje się w fazie postprodukcji.
Conan O'Brien poprowadzi 97. ceremonię wręczenia Oscarów
Akademia Filmowa zakończyła poszukiwania gospodarza przyszłorocznej ceremonii wręczenia Oscarów. Po tym, jak Jimmy Kimmel odmówił prowadzenia gali, John Mulaney okazał się zbyt zajęty, a pomysł zaangażowania duetu Ryan Reynolds-Hugh Jackman nie wypalił, wybór padł na Conana O'Briena.
Informację o wyborze O'Briena jako gospodarza 97. ceremonii wręczenia Oscarów, zaplanowanej na 2 marca 2025 roku, podał portal Deadline. Akademia potwierdziła tę wiadomość w mediach społecznościowych, a dyrektor generalny Bill Kramer oraz Janet Yang wydali oficjalne oświadczenie.
Jesteśmy zachwyceni i zaszczyceni, że niezrównany Conan O'Brien poprowadzi tegoroczną ceremonię wręczenia Oscarów. To idealna osoba do przewodzenia naszemu globalnemu świętu filmu, łącząca błyskotliwe poczucie humoru z miłością do kina i doświadczeniem w prowadzeniu programów na żywo. Jego niezwykła umiejętność nawiązywania kontaktu z publicznością pomoże zjednoczyć widzów wokół tego, co Oscary robią najlepiej – uhonorowania wybitnych filmów i filmowców tego roku - napisali w oświadczeniu.
Sam O'Brien zareagował na nominację w swoim charakterystycznym stylu:
Ameryka tego żądała i wreszcie się stało: nowa Cheesy Chalupa Supreme w Taco Bell. A przy okazji, będę prowadził Oscary.
Przed ogłoszeniem wyboru O'Briena, Akademia rozważała format z wieloma gospodarzami, co już wcześniej praktykowano. Wśród potencjalnych kandydatów wymieniano duet Reynolds-Jackman (głównie ze względu na sukces "Deadpool & Wolverine" i ich świetną chemię na ekranie), a także Dwayne'a Johnsona, Willa Ferrella i Amy Poehler.
Jimmy Kimmel, który już czterokrotnie prowadził galę, był pierwszym wyborem Akademii, ale odmówił, chcąc skupić się na swoim programie i spędzać więcej czasu z rodziną. John Mulaney, który prowadził nietransmitowaną Governors Awards i był dobrze przyjęty jako prezenter podczas ostatniej ceremonii, również musiał odmówić z powodu napiętego harmonogramu.
Doświadczony showman
Wybór O'Briena nie jest przypadkowy. To uznany gospodarz programów telewizyjnych, komik, scenarzysta i producent. Prowadził "Late Night with Conan O'Brien" (1993-2009), przez krótki czas "The Tonight Show", a następnie program "Conan" w stacji TBS (2010-2021). Pracował też jako scenarzysta "Saturday Night Live" i "Simpsonów". Za swoją pracę przy "Late Night" otrzymał nagrodę Emmy za wybitne osiągnięcia w pisaniu scenariuszy programów rozrywkowych. Ma również doświadczenie w prowadzeniu dużych wydarzeń - był gospodarzem ceremonii Emmy w 2002 i 2006 roku.
97. ceremonia wręczenia Oscarów odbędzie się 2 marca 2025 roku.
Pamela Anderson w Oscarowym wyścigu
Village Roadshow opublikowało pierwszy zwiastun "Ostatniej Showgirl", filmu w reżyserii Gii Coppoli, który może okazać się przełomowym momentem w karierze Pameli Anderson. Aktorka wciela się w rolę Shelley, tancerki z Las Vegas, która po 30 latach występów musi zmierzyć się z zamknięciem show, w którym występuje.
Od modelki do ikony popkultury
Kariera Pameli Anderson rozpoczęła się w 1989 roku, kiedy pojawiła się na okładce Playboya. Przełomem okazała się rola ratowniczki C.J. Parker w serialu "Słoneczny patrol" (1992-1997), który przyniósł jej międzynarodową sławę. W latach 90. Anderson stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd telewizji, występując również w sitcomie "V.I.P." (1998-2002).
Jej kariera filmowa obejmuje role w takich produkcjach jak "Barb Wire" (1996), gdzie wcieliła się w tytułową postać, czy "Stripped to Kill" (2004). W 2006 roku zagrała w komedii "Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli w dostatku", gdzie wystąpiła jako ona sama, pokazując przy tym doskonałe wyczucie autoironii.
W ostatnich latach Anderson skupiła się na występach scenicznych, debiutując na Broadwayu w musicalu "Chicago" jako Roxie Hart (2022). W tym samym roku ukazał się też dokumentalny film Netflix "Pamela: Historia miłosna", który pokazał ją w zupełnie nowym świetle i zapoczątkował proces redefinicji jej wizerunku w oczach publiczności.
Wyścig po Oscara
Od wrześniowej premiery na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto "Ostatnia Showgirl" zbiera entuzjastyczne recenzje. "The Hollywood Reporter" mówi o "transformacyjnej roli", a "The AU Review" określa występ Anderson jako "narodziny nowej aktorki". Film utrzymuje imponujący wynik 81% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes (na podstawie 52 opinii). Film trafi do ograniczonej dystrybucji 13 grudnia 2024 roku, co umożliwi mu kwalifikację do 97. ceremonii wręczenia Oscarów. Szersza dystrybucja rozpocznie się 10 stycznia 2025 roku, co może pomóc produkcji w osiągnięciu sukcesu kasowego po okresie świątecznym, a przed ogłoszeniem nominacji do Oscarów.
W filmie zobaczymy także plejadę uznanych aktorów: Billie Lourd, Jamie Lee Curtis, Dave'a Bautistę, Brendę Song i Kiernan Shipkę. Ścieżkę dźwiękową wzbogaca utwór "Beautiful That Way" napisany specjalnie na potrzeby filmu przez Miley Cyrus, Andrew Wyatta i Lykke Li.
Mocna konkurencja
W wyścigu do Oscara w kategorii Najlepsza Aktorka pierwszoplanowa konkurencja jest silna. Wśród kandydatek wymienia się Mikey Madison za rolę w "Anorze", Nicole Kidman za "Babygirl", Karlę Sofíę Gascón w "Emilii Pérez", Demi Moore w "The Substance" oraz Cynthię Erivo w "Wicked". Film ma także szanse na nominację w kategorii Najlepsza Piosenka Oryginalna - Andrew Wyatt, współtwórca "Beautiful That Way", ma już na koncie Oscara za "Shallow" z "Narodzin gwiazdy".
Niezależnie od wyniku oscarowego wyścigu, "Ostatnia Showgirl" otwiera nowy rozdział w karierze Pameli Anderson. Aktorka już zakończyła zdjęcia do "Rosebush Pruning" Karima Aïnouza i zobaczymy ją również w nowej wersji kultowej komedii "Naga broń", gdzie wystąpi u boku Liama Neesona.