Magia kina bez komputerów: niesamowite praktyczne efekty specjalne, które przeszły do historii

Przed CGI filmowcy musieli polegać na swojej kreatywności i pomysłowości, by tworzyć zapierające dech w piersiach efekty specjalne. Te praktyczne triki nie tylko zachwycały widzów, ale często stanowiły prawdziwe wyzwanie inżynieryjne. Przyjrzyjmy się niektórym z najbardziej niezwykłych przykładów praktycznych efektów specjalnych, które na zawsze zmieniły oblicze kina.

Obracający się korytarz w „Incepcji” (2010)

Christopher Nolan, znany z preferowania praktycznych efektów, stworzył jedną z najbardziej pamiętnych scen w „Incepcji” bez użycia CGI. Scena walki w obracającym się korytarzu hotelu została nakręcona w gigantycznej obrotowej konstrukcji o długości 30 metrów i średnicy 12 metrów. Aktorzy musieli trenować przez tygodnie, by móc poruszać się i walczyć w tym wirującym środowisku. Efekt końcowy jest nie tylko wizualnie oszałamiający, ale też niezwykle realistyczny.

Latający rower w „E.T.” (1982)

Ikoniczna scena, w której Elliott leci na rowerze z E.T. przed księżycem, została stworzona bez użycia green screenu czy komputerowych efektów. Steven Spielberg wykorzystał technikę zwaną „matte painting” w połączeniu z precyzyjnie zaplanowanymi ujęciami. Rower z aktorami był w rzeczywistości zawieszony na dźwigu, a malowany na szkle obraz księżyca i lasu został nałożony na film. Precyzyjne oświetlenie i synchronizacja ruchu stworzyły magiczny efekt, który do dziś zachwyca widzów.

Miniaturowe modele w oryginalnej trylogii „Gwiezdnych wojen” (1977-1983)

George Lucas i jego zespół z Industrial Light & Magic zrewolucjonizowali efekty specjalne, tworząc niezwykle szczegółowe miniaturowe modele statków kosmicznych. Millennium Falcon, Gwiezdne Niszczyciele i Gwiazdę Śmierci zbudowano jako fizyczne modele, niektóre o imponujących rozmiarach. Na przykład, model Gwiezdnego Niszczyciela miał ponad 2 metry długości. Statki filmowano na tle blue screenu, często poruszając kamerą, a nie modelami, co dawało iluzję ruchu w przestrzeni kosmicznej. Ta technika, znana jako „motion control photography”, pozwoliła na stworzenie dynamicznych i realistycznych scen kosmicznych bitew.

Praktyczne efekty wybuchów w „Terminatorze 2” (1991)

James Cameron, znany z zamiłowania do spektakularnych efektów, stworzył niezapomniane sceny zniszczeń w „Terminatorze 2” bez użycia CGI. Szczególnie imponująca jest scena wybuchu budynku Cyberdyne Systems. Zespół efektów specjalnych zbudował miniaturową replikę budynku o wysokości 15 metrów. Konstrukcja została wypełniona materiałami wybuchowymi i podpalona, a całość sfilmowano z wielu kamer w zwolnionym tempie. Efekt był tak realistyczny, że wielu widzów do dziś jest przekonanych, że wysadzono prawdziwy budynek.

Animacja poklatkowa w „King Kongu” (1933)

Choć film ma już prawie 90 lat, efekty specjalne w oryginalnym „King Kongu” wciąż robią wrażenie. Willis O’Brien, pionier animacji poklatkowej, stworzył miniaturowe modele Kong’a o wysokości 45 cm. Każda scena wymagała tysięcy drobnych ruchów modelu, by stworzyć płynną animację. Co ciekawe, futro Kong’a było w rzeczywistości króliczą sierścią przyklejoną do gumowej formy. By stworzyć iluzję interakcji między Kong’iem a aktorami, O’Brien używał projekcji tylnej i precyzyjnie dopasowanych makiet.

Transformacje wilkołaka w „American Werewolf in London” (1981)

Scena przemiany człowieka w wilkołaka w tym kultowym horrorze to majstersztyk praktycznych efektów. Rick Baker, legendarny specjalista od charakteryzacji, stworzył serię silikonowych masek i protez, które nakładano na aktora. Każda faza transformacji była filmowana oddzielnie, a następnie łączona w płynną sekwencję. Baker wykorzystał również pneumatyczne urządzenia do imitacji rozciągającej się skóry i zmieniających się mięśni. Za tę scenę otrzymał pierwszego w historii Oscara za charakteryzację.

Latające samochody w „Powrocie do przyszłości II” (1989)

By stworzyć efekt latających samochodów, zespół Roberta Zemeckisa wykorzystał kombinację kilku technik. Pojazdy były zawieszone na specjalnych wysięgnikach, które później usuwano z obrazu. W scenach, gdzie samochody lądowały lub startowały, wykorzystywano hydrauliczne platformy ukryte pod pojazdami. Dla scen lotu na dalszym planie, używano precyzyjnie wykonanych miniatur sterowanych komputerowo.

Ciekawostki:

  • W „Obcym” (1979) Ridleya Scotta, do stworzenia efektu „krwi” obcego użyto mieszanki jogurtu, jajek i żelatyny.
  • W „Czarnoksiężniku z Oz” (1939) efekt tornad stworzono za pomocą ogromnej pończochy z muślinu, zawieszonej między dwoma masztami i poruszanej za pomocą lin.
  • W „Szczękach” (1975) Stevena Spielberga, mechaniczny rekin często się psuł. To zmusiło reżysera do pokazywania rekina rzadziej, co paradoksalnie zwiększyło napięcie i strach u widzów.
  • „2001: Odyseja kosmiczna” (1968) – Słynna scena „wirującej stacji kosmicznej” została stworzona przy użyciu ogromnego koła o średnicy 11 metrów, obracającego się z prędkością 1,6 km/h. Aktorzy chodzili w nim, dostosowując swój ruch do obrotów, co stworzyło iluzję grawitacji w kosmosie.
  • „Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja” (1977) – Efekt promieni laserowych został osiągnięty poprzez pokrycie małych lusterek substancją odblaskową i obracanie ich przed kamerą. Światło odbijało się od lusterek, tworząc charakterystyczny efekt błysku.
  • „Indiana Jones i Świątynia Zagłady” (1984) – W scenie z wagonikami w kopalni, twórcy zbudowali miniaturowy model całej trasy. By stworzyć iluzję ruchu, używali techniki zwanej „forced perspective”, manipulując rozmiarem modelu i prędkością kamery.
  • „Blob” (1988) – Tytułowa amorficzna masa była w rzeczywistości mieszanką silikonu i gumy. By stworzyć efekt ruchu, używano różnych kolorowych wersji Bloba, które następnie łączono w postprodukcji.
  • „Jumanji” (1995) – W scenie, gdzie przez dom przebiegało stado nosorożców, wykorzystano pełnowymiarowe animatroniczne głowy i nogi nosorożców, zamontowane na pojazdach podobnych do quadów. Reszta ciał zwierząt była domalowywana cyfrowo, co było jednym z pierwszych przykładów udanego połączenia efektów praktycznych i CGI.

Tworzenie efektów specjalnych przed erą CGI wymagało wiele kreatywności i inżynieryjnego kunsztu. Mimo rozwoju technologii komputerowej, wielu filmowców nadal ceni praktyczne efekty za ich autentyczność i „fizyczność”, często łącząc je z nowoczesnymi technikami dla osiągnięcia najlepszych rezultatów.


Lato w kinie - 8 kultowych filmów, które rozgrzeją każdego kinomaniaka

Gdy nadchodzą ciepłe dni, a słońce kusi do wyjścia na zewnątrz, warto czasem zatrzymać się i zastanowić, czy 31 stopni w cieniu, to coś normalnego. A potem uznać, że nie warto ryzykować  i oddać się przyjemności oglądania filmów.

Szczególnie tych, które idealnie oddają atmosferę lata. Oto lista 8 kultowych produkcji, w których lato gra główną rolę. Od beztroskich komedii po mroczne thrillery – każdy znajdzie coś dla siebie.

„Lato ’42” (1971) | Reżyseria: Robert Mulligan | Scenariusz: Herman Raucher | Obsada: Jennifer O’Neill, Gary Grimes, Jerry Houser

To nostalgiczne spojrzenie na dorastanie i pierwszą miłość. Akcja filmu rozgrywa się podczas letnich wakacji na wyspie w czasie II wojny światowej. Młody Hermie zakochuje się w Dorothy, pięknej kobiecie, której mąż walczy na froncie.

Film zdobył uznanie za swoją delikatność i emocjonalną głębię. Muzyka Michela Legranda, która zdobyła Oscara, idealnie oddaje atmosferę letniego romansu i utraconej niewinności.

IMDb: 7.2/10 Rotten Tomatoes: 88%

„Szczęki” (1975) | Reżyseria: Steven Spielberg | Scenariusz: Peter Benchley, Carl Gottlieb | Obsada: Roy Scheider, Robert Shaw, Richard Dreyfuss

Ten klasyczny thriller sprawił, że widzowie bali się wejść do wody. Opowiada historię szeryfa walczącego z gigantycznym rekinem, który terroryzuje nadmorskie miasteczko w szczycie sezonu turystycznego.

Film wyróżnia się nowatorskimi jak na tamte czasy efektami specjalnymi oraz ikoniczną muzyką Johna Williamsa. Ciekawostką jest fakt, że mechaniczny rekin często się psuł, co zmusiło Spielberga do kreatywnego kadrowania, które zdecydowanie zwiększyło napięcie.

IMDb: 8.1/10 Rotten Tomatoes: 98%

„Dirty Dancing” (1987) | Reżyseria: Emile Ardolino |  Scenariusz: Eleanor Bergstein | Obsada: Patrick Swayze, Jennifer Grey

Ten romantyczny dramat muzyczny stał się symbolem lata lat 80. Opowiada historię Frances „Baby” Houseman, która podczas wakacji w ośrodku wypoczynkowym zakochuje się w instruktorze tańca, Johnny’m Castle.

Film słynie z kultowych scen tanecznych i niezapomnianej ścieżki dźwiękowej, w tym hitu „(I’ve Had) The Time of My Life”. Warto zauważyć, że Patrick Swayze sam wykonywał wszystkie skomplikowane układy taneczne.

IMDb: 7.0/10 Rotten Tomatoes: 70%

„Dzień świstaka” (1993) | Reżyseria: Harold Ramis | Scenariusz: Danny Rubin, Harold Ramis | Obsada: Bill Murray, Andie MacDowell

Dzień Świstaka zwiastuje w USA koniec zimy i nadejście ciepłych dni. Jednak nie każdy ma szansę do nich dotrwać bez przeszkód. „Dzień świstaka” to komedia o cynicznym meteorologu, który utknął w pętli czasowej, zmuszony do przeżywania tego samego dnia w kółko.

Film wyróżnia się oryginalnym pomysłem i błyskotliwym humorem. Bill Murray improwizował wiele swoich kwestii, co dodało filmowi spontaniczności i autentyczności.

IMDb: 8.1/10 Rotten Tomatoes: 96%

„Przed wschodem słońca” (1995) | Reżyseria: Richard Linklater | Scenariusz: Richard Linklater, Kim Krizan | Obsada: Ethan Hawke, Julie Delpy

To romantyczny dramat o dwojgu młodych ludzi, którzy spotykają się w pociągu i spędzają razem jedną noc w Wiedniu. Film urzeka naturalnością dialogów i autentycznością relacji między bohaterami.

Ciekawostką jest fakt, że większość dialogów została napisana przez aktorów podczas prób. Linklater zachęcał ich do improwizacji, co nadało filmowi wyjątkową świeżość.

IMDb: 8.1/10 Rotten Tomatoes: 100%

„Błękitna laguna” (1980) | Reżyseria: Randal Kleiser | Scenariusz: Douglas Day Stewart | Obsada: Brooke Shields, Christopher Atkins

Ten kontrowersyjny film opowiada historię dwójki dzieci, które po katastrofie statku dorastają na bezludnej wyspie. Produkcja wywołała dyskusje na temat przedstawiania seksualności nastolatków w kinie.

Film wyróżnia się pięknymi zdjęciami rajskiej wyspy (kręcono go na Fidżi) i naturalistycznym podejściem do tematu dojrzewania. Jednak Brooke Shields miała zaledwie 14 lat podczas kręcenia filmu, co pokazuje wyjątkowo niezdrowe podejście Hollywood do seksualizowania dziewczynek, o czym zresztą sama aktorka wielokrotnie mówiła w wywiadach.

IMDb: 5.8/10 Rotten Tomatoes: 46%

„Powrót do przyszłości” (1985) | Reżyseria: Robert Zemeckis | Scenariusz: Robert Zemeckis, Bob Gale | Obsada: Michael J. Fox, Christopher Lloyd

Ta kultowa komedia science-fiction opowiada o nastolatku, który przypadkowo przenosi się w czasie do lat 50. Film rozpoczyna się w letni dzień 1985 roku, a większość akcji rozgrywa się w słonecznym, nostalgicznym obrazie lat 50.

Film słynie z innowacyjnych efektów specjalnych i świetnego scenariusza pełnego zwrotów akcji. Ciekawostką jest fakt, że pierwotnie rolę Marty’ego McFly’a miał grać Eric Stoltz, ale po kilku tygodniach zdjęć został zastąpiony przez Michaela J. Foxa.

IMDb: 8.5/10 Rotten Tomatoes: 96%

„Dzika droga” (2014) | Reżyseria: Jean-Marc Vallée | Scenariusz: Nick Hornby | Obsada: Reese Witherspoon, Laura Dern

Film opowiada prawdziwą historię Cheryl Strayed, która po osobistej tragedii postanawia samotnie przejść 1100 mil szlakiem Pacific Crest Trail. Większość akcji rozgrywa się latem, pokazując piękno i surowość amerykańskiej przyrody.

Film wyróżnia się autentycznością – Reese Witherspoon sama wykonywała wszystkie trudne sceny, w tym wędrówkę z ciężkim plecakiem. Zdjęcia kręcono w rzeczywistych lokalizacjach na szlaku, co dodało filmowi realizmu.

IMDb: 7.1/10 Rotten Tomatoes: 88%

Każdy z tych filmów na swój sposób wykorzystuje motyw lata – czy to jako tło dla romantycznej historii, element budujący napięcie, czy metaforę okresu dojrzewania i zmian. Niezależnie od tego, czy preferujesz lekkie komedie, czy głębokie dramaty, ta lista oferuje szeroki wybór filmów, które sprawią, że poczujesz atmosferę lata, nawet siedząc w zaciszu własnego domu. Który z nich obejrzysz jako pierwszy?


Jetflicks zamknięty

W ostatnich dniach największa nielegalna platforma streamingowa została zamknięta przez FBI.

Według informacji pochodzących z Departamentu Sprawiedliwości, federalne jury w Las Vegas skazało pięciu mężczyzn za ich udział w prowadzeniu jednej z największych nieautoryzowanych usług streamingowych w Stanach Zjednoczonych, która generowała miliony dolarów przychodu z subskrypcji, jednocześnie powodując znaczne straty dla właścicieli praw autorskich do programów telewizyjnych.

Serwis streamingowy nosił nazwę Jetflicks i oferował więcej treści niż Netflix, Prime Video, Hulu i Vudu razem wzięte, a miesięczna subskrypcja kosztowała zaledwie 9,99 dolara. Jak czytamy w komunikacie prasowym Departamentu Sprawiedliwości, grupa stojąca za Jetflicks wykorzystywała zaawansowane skrypty i oprogramowanie do przeszukiwania pirackich stron internetowych w poszukiwaniu nielegalnych kopii odcinków telewizyjnych, które następnie pobierali i umieszczali na serwerach Jetflicks. Grupa bez zezwolenia odtwarzała setki tysięcy odcinków chronionych prawem autorskim.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by movieweb (@movieweb)

Za Jetflicks odpowiadało zaledwie pięć osób – Kristopher Dallmann, Douglas Courson, Felipe Garcia, Jared Jaurequi i Peter Huber, którzy zostali skazani za zmowę w celu popełnienia przestępstwa naruszenia praw autorskich. Czterem z nich grozi maksymalnie pięć lat więzienia, natomiast Dallmann otrzymał dodatkowo dwa zarzuty prania brudnych pieniędzy przez ukrywanie i trzy zarzuty wykroczenia naruszenia praw autorskich, w związku z czym grozi mu maksymalnie 48 lat pozbawienia wolności. Sprawę prowadziło FBI w Waszyngtonie i Las Vegas.

David Sundberg, zastępca dyrektora biura FBI w Waszyngtonie, w oświadczeniu stwierdził:

Kiedy skargi od posiadaczy praw autorskich i problemy z dostawcami usług płatniczych zagroziły obaleniem nielegalnego, wartego wiele milionów dolarów przedsięwzięcia, oskarżeni próbowali zakamuflować Jetflicks jako firmę zajmującą się rozrywką lotniczą. Piractwo cyfrowe nie jest przestępstwem bez ofiar. Jak pokazują te wyroki skazujące, FBI rzeczywiście będzie ścigać tych, którzy nielegalnie czerpią zyski z twórczości innych.

Sukces Jetflicks sygnalizuje pragnienie konsumentów do prostoty – jednej usługi streamingowej, która zbiera wszystko w jednym miejscu, funkcji, którą niegdyś pełniła telewizja kablowa. Odzwierciedla to również niepewny stan streamingu w dzisiejszych czasach, jak gdyby jedynym sposobem na zarabianie na streamingu było robienie tego nielegalnie. Jeśli nie jesteś Netflixem (lub nie masz połączenia z platformą Jeffa Bezosa, Amazonem), to trudno jest przetrwać na rynku streamingowym.

W raporcie „Przyszłość streamingu (według potentatów, którzy ją kształtują)” opublikowanym w The New York Times, obnażono zawodny model biznesowy streamingu. Niegdyś potężny Paramount, właściciel słynnego studia Paramount, CBS i wielu kanałów kablowych, niedawno zmienił dyrektora generalnego i nie udało mu się sprzedać po miesiącach negocjacji. Warner Bros. Discovery rozpaczliwie spłaca swoje zadłużenie w wysokości 43 miliardów dolarów. Disney zwolnił tysiące pracowników i pozbył się dyrektora generalnego, gdy straty na streamingu rosły, a firma musiała odpierać próby przejęcia przez aktywistycznego inwestora Nelsona Peltza.

Paramount, imperium medialne kontrolowane przez Shari Redstone, straciło w zeszłym roku 1,6 miliarda dolarów na streamingu. Comcast stracił 2,7 miliarda dolarów na swojej usłudze Peacock. Disney stracił około 2,6 miliarda dolarów na swoich serwisach, w tym Disney+, Hulu i ESPN+. Warner Bros. Discovery twierdzi, że ich usługa Max osiągnęła w zeszłym roku niewielki zysk, ale tylko dzięki uwzględnieniu sprzedaży HBO przez dystrybutorów kablowych.

Jak mówią przedstawiciele platform, utrzymanie zysków w usłudze streamingowej jest niezwykle trudne. Potrzeba co najmniej 200 milionów subskrybentów, aby to zagwarantować, a taką liczbę mają tylko Netflix i Amazon (łącznie Disney i Hulu mają nieco ponad tę liczbę). Dodatkowo serwis musi ciągle dodawać i produkować nowe filmy i seriale. Samo Netflix planuje w 2024 roku wydać 17 miliardów dolarów na produkcję oryginalnych treści, co jest zbliżone do kwoty wydanej w 2022 roku.

W związku z tym platformy streamingowe nieustannie eksperymentują z nowymi modelami i mediami. Popularne stało się włączanie transmisji sportowych na żywo, choć jest to niezwykle kosztowne. Netflix i inni eksperymentują z grami wideo, stand-upami na żywo i programami reality. Netflix pracuje nawet nad „rozrywką doświadczalną”, otwierając Netflix House w dwóch lokalizacjach, gdzie ludzie mogą oglądać Netflix na wielkich ekranach w kinie.


Longlegs najlepszym horrorem tego roku?

Nicolas Cage już wzbudza wiele emocji w związku z nadchodzącą rolą pokręconego zabójcy w filmie "Longlegs" Osgooda Perkinsa - i to zanim jego postać pojawiła się choćby przelotnie w zwiastunie.

Podczas gdy Perkins jasno dał do zrozumienia, że po raz pierwszy widzowie zobaczą postać Cage’a w pełnej okazałości dopiero podczas premiery filmu w kinach 12 lipca, sam aktor zapowiada swoją kreację jako taką, która „zmieni Twoją rzeczywistość”.

Thriller Perkinsa opowiada o seryjnym mordercy, na którego poluje agentka FBI, odkrywając serię poszlak związanych z okultyzmem, które musi rozszyfrować, aby powstrzymać zabójcę. Film może pochwalić się świetną obsadą, w której skład wchodzą Maika Monroe, Blair Underwood, Alicia Witt i Michelle Choi-Lee. No i oczywiście Nicolas Cage w roli głównego antagonisty.

W wywiadzie dla Entertainment Weekly Cage podzielił się intrygującymi spostrzeżeniami na temat swojej tajemniczej i niebezpiecznej postaci w „Longlegs”. Swoim charakterystycznym, opisowym stylem Cage powiedział o swojej najbardziej nieprzewidywalnej jak dotąd roli:

To tak, jakby przykleić etykietę ostrzegawczą na słoiku z nitrogliceryną. Ten potwór to wysoce, wysoce niebezpieczna substancja. Sposób, w jaki jest on przemieszczany, odsłaniany, wykorzystywany, musi być traktowany z największą ostrożnością. Zapomnijcie o wysadzeniu kina; całe miasto może wylecieć w powietrze, a nawet kraj, może nawet świat. On zmieni Twoją rzeczywistość. Twoje drzwi percepcji otworzą się, a Twoje życie nie będzie już takie samo.

Podszedłem do tego z perspektywy pytania: co dokładnie doprowadziło moją matkę do obłędu? To była głęboko osobista kreacja, ponieważ dorastałem, próbując poradzić sobie z tym, przez co przechodziła. Mówiła w sposób, który był swoistą poezją. Nie wiedziałem, jak inaczej to opisać. Starałem się to wpleść w postać z „Longlegs”, ponieważ on jest naprawdę tragicznym bytem. Jest na łasce tych głosów, które do niego przemawiają i każą mu robić te rzeczy.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by NEON (@neonrated)

Nicolas Cage twierdzi, że „Longlegs” zmieni to, jak widzowie postrzegają życie

Są aktorzy, którzy przechodzą okres renesansu w swojej karierze, a potem jest renesans na poziomie Nicolasa Cage’a. Po zagraniu w wielu mocno krytykowanych filmach przez dużą część swojego pobytu w Hollywood, w ostatniej dekadzie Cage rzadko popełniał błędy dzięki trafnym wyborom ról, które przyjmował. Skupienie się głównie na mniejszych, niezależnych produkcjach zaowocowało takimi filmami jak „Pig”, „The Unbearable Weight of Massive Talent” czy „Dream Scenario”. Jednak „Longlegs” może przebić je wszystkie.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by NEON (@neonrated)

Podejście Cage’a do roli seryjnego mordercy w „Longlegs” zapowiada się na wyjątkowe doświadczenie w gatunku, który czasami stał się zbyt przewidywalny. Pierwsze reakcje określają „Longlegs” jako najlepszy horror od lat i jeden z najlepszych filmów roku, a sam Cage wierzy, że ta klimatyczna i mrożąca krew w żyłach historia sprawi, że ludzie pomyślą, iż ich „życie nie będzie już takie samo” po obejrzeniu filmu.

Może się to wydawać dość zuchwałym stwierdzeniem i czymś tak nieprawdopodobnym, że nigdy nie mogłoby być prawdą. Jednak gdy mówi to Cage, istnieje duża szansa, że może mieć rację.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by NEON (@neonrated)

„Longlegs” wchodzi do kin w USA 12 lipca.


Donald Sutherland - pożegnanie legendy kina

Świat filmu żegna jednego z najbardziej utalentowanych i płodnych aktorów.

Donald Sutherland, kanadyjski aktor o imponującej filmografii, odszedł, pozostawiając po sobie nie tylko niezapomniane role, ale i falę wzruszających hołdów od kolegów z branży.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by NIK (@nik_gallo)

Informację o śmierci aktora przekazał jego syn, Kiefer Sutherland, z którym Donald współpracował przy kilku produkcjach. W poruszającym oświadczeniu Kiefer nazwał ojca „jednym z najważniejszych aktorów w historii kina”, podkreślając jego pasję do zawodu i życia pełnego satysfakcji.

Nie tylko rodzina, ale i współpracownicy wspominają Sutherlanda ciepłymi słowami. Edgar Wright, reżyser znany z „Shaun of the Dead” i „Baby Driver”, określił go mianem „fascynującej osobowości ekranowej”, wymieniając „Nie oglądaj się teraz” i remake „Inwazji porywaczy ciał” jako swoje ulubione filmy z udziałem aktora.

Helen Mirren, która miała okazję pracować z Sutherlandem przy kilku projektach, podkreśliła jego inteligencję i wrażliwość. Wspomniała o niezwykłej wiedzy aktora i jego poważnym podejściu do zawodu, które uczyniły go prawdziwą legendą kina.

Ron Howard, reżyser „Ognistego podmuch”, w którym Sutherland zagrał zapadającą w pamięć rolę drugoplanową, zwrócił uwagę na jego niezwykły zakres umiejętności aktorskich, kreatywną odwagę i oddanie sztuce filmowej.

Sutherland był ceniony nie tylko za swój talent aktorski, ale także za profesjonalizm i inteligencję. Jego odejście to jedna z najbardziej znaczących strat dla Hollywood w ostatnich latach. Będzie go brakowało nie tylko tym, którzy mieli okazję z nim pracować, ale także wszystkim widzom, którzy choć raz zetknęli się z jego niezwykłym talentem na ekranie.

Donald Sutherland – kariera pełna różnorodności

Kariera Donalda Sutherlanda to fascynująca podróż przez świat kina, trwająca ponad sześć dekad. Zaczynając od drobnych ról w latach 60., szybko zyskał uznanie dzięki występowi w kultowym filmie wojennym „Parszywa dwunastka” (1967). Jednak to rola w satyrycznej komedii „M*A*S*H” (1970) Roberta Altmana przyniosła mu prawdziwy rozgłos i uznanie krytyków.

Lata 70. i 80. to okres, w którym Sutherland udowodnił swoją wszechstronność. Zagrał w thrillerze „Klute” (1971) u boku Jane Fondy, wcielił się w detektywa w noir science fiction „Inwazja porywaczy ciał” (1978) i wystąpił w dramacie „Zwyczajni ludzie” (1980) Roberta Redforda, zdobywcy Oscara za najlepszy film.

Sutherland nie bał się eksperymentować z gatunkami. Jego filmografia obejmuje zarówno dramaty historyczne („Novecento”, 1976), jak i komedie („Zabawna buzia”, 1978). W latach 90. i 2000. nadal imponował rolami w filmach takich jak „JFK” (1991), „Bez uczuć” (1998) czy „Włoska robota” (2003).

W późniejszych latach kariery Sutherland zaskakiwał młodszą widownię, pojawiając się w popularnej serii „Igrzyska śmierci” jako złowrogi Prezydent Snow. Nie stronił też od telewizji, zdobywając Złoty Glob za rolę w serialu „Brudny John” (2018).

Jego talent do tworzenia niezapomnianych postaci, niezależnie od długości roli czy gatunku filmu, sprawił, że stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i szanowanych aktorów Hollywood. Sutherland udowodnił, że wiek to tylko liczba, pozostając aktywnym i podziwianym aktorem aż do końca swojej kariery.

Lista gwiazd składających hołd Sutherlandowi wydaje się nie mieć końca, co tylko potwierdza jego ogromny wpływ na branżę filmową i szacunek, jakim cieszył się wśród kolegów po fachu.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Roland Emmerich (@rolandemmerich)


Złote Palmy w retrospektywie

Wkrótce minie miesiąc od tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes, podczas którego za najlepszy film uznano „Anorę” w reżyserii Seana Bakera. A jakie tytuły królowały w latach poprzednich? Przypominamy.

2018 – Złodziejaszki
reż. Hirokazu Kore-eda

Japoński dramat opowiadający historię biednej pięcioosobowej rodziny mieszkającej w podupadającym, ciasnym domu na obrzeżach Tokio. Aby przetrwać, ojciec i syn kradną w sklepach większość jedzenia i artykułów pierwszej potrzeby. Podczas jednej z zimnych nocy rodzina przygarnia młodą dziewczynę zakładając, że dołącza do niej tylko na jakiś czas. Kiedy okazuje się, że Yuri była maltretowana przez swoich rodziców, postanawiają nieoficjalnie ją zaadoptować. Od tego momentu sprawy zaczynają się komplikować. Za reżyserię odpowiada uznany japoński reżyser Hirokazu Kore-eda, specjalizujący się w filmach o głębokim, emocjonalnym oddziaływaniu, często eksplorując relacje międzyludzkie i złożone kwestie moralne.  W ubiegłym roku nominowany do konkursu głównego Cannes był też najnowszy film reżysera, równie dobry „Monster”.

"Parasite" (2019)
reż. Bong Joon-ho

Fascynująca mieszanka dramatu społecznego, czarnej komedii i thrillera, która zdobyła uznanie na całym świecie, skutecznie wprowadzając kino koreańskie na hollywoodzkie salony. Film portretuje dwie rodziny, które egzystują na skrajnie odmiennych poziomach drabiny społeczno-ekonomicznej. Jednocześnie robi to niezwykle oryginalnie, przedstawiając tematy klasowe w sposób równie komiczny, co przerażający. Poza Złotą Palmą film zdobył też 4 Oscary: dla najlepszego filmu, najlepszego reżysera, najlepszego filmu międzynarodowego oraz za najlepszy scenariusz oryginalny (Joon-ho Bong, Jin Won Han).

"Titane" (2021)
Reż. Julia Ducournau

Czerpiący garściami z konwencji body horroru „Titane” opowiada o kobiecie, która jako dziecko doznała poważnego urazu głowy w wypadku samochodowym. W dorosłym życiu Alexia pracuje jako tancerka erotyczna na pokazach motoryzacyjnych. Skrywa też mroczną tajemnicę, prowadząc podwójne życie jako seryjna morderczyni. Ten odważny film podzielił widzów i krytyków, nikogo nie pozostawiając jednak obojętnym. Podczas, gdy jedni uważają „Titane” za prowokacyjne arcydzieło, inni traktują produkcję francuskiej reżyserki jako przesadnie brutalną i przerysowaną szmirę. Patrząc na recenzje, widać jednak, że tych pierwszych jest zdecydowanie więcej.

“W trójkącie” 2022
Reż. Ruben Östlund

Kolejny z nagrodzonych w ostatnich latach filmów, który koncentruje się na tematach klasowych. „W trójkącie” to przede wszystkim satyra, która punktuje hipokryzję i absurdy współczesnego społeczeństwa konsumpcyjnego. Film opowiada o parze modeli (Harris Dickinson i Charlbi Dean), która została zaproszona na rejs luksusowym statkiem. Poza nimi na pokładzie znajdują się absurdalnie bogaci pasażerowie oraz obsługująca ich załoga.  Sytuacja komplikuje się w następstwie katastrofy, która wywraca dotychczasową hierarchię społeczną do górny nogami.

Anatomia upadku 2023
Reż. Justine Triet

Intrygujący dramat kryminalny, będący zarazem głęboką refleksją nad prawdą, winą i miłością. Uznana pisarka prowadzi wraz z rodziną spokojne życie w malowniczych Alpach, ale pozornie idylliczna egzystencja zostaje brutalnie przerwana. Pewnego dnia mąż Sandry ginie w wyniku upadku z dużej wysokości. Tajemnicze zdarzenie prowadzi do dramatycznego procesu sądowego, w trakcie którego na jaw wychodzą skomplikowane burzliwe aspekty życia małżonków. Francuski film wyreżyserowany przez Justine Triet zgarnął także całe mnóstwo innych nagród, w tym Złotego Globa i Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny.


30 lat niebezpiecznej prędkości

30 lat przemknęło szybciej niż wybuchowy autobus przez zatłoczone ulice Los Angeles. Najważniejsze jednak, że film znany w Polsce pod przydługim tytułem „Speed: Niebezpieczna prędkość” wyszedł z tej podróży bez szwanku.

Kino akcji to jeden z najbardziej wyeksploatowanych gatunków Hollywood, ale tylko nielicznym tytułom udaje się przetrwać próbę czasu i zyskać status filmów kultowych. Jednym z takich obrazów jest z pewnością „Speed: Niebezpieczna prędkość”, który do dziś cieszy się niesłabnącą popularnością i nadal stanowi wzór dla wielu nowych produkcji. Praca debiutującego w roli reżysera Jana de Bonta oraz pełne chemii kreacje aktorskie Keanu Reevesa i Sandry Bullock sprawiły, że „Speed” to prawdziwa perełka gatunku.

Film wciąga od pierwszych minut dzięki dynamicznie poprowadzonej akcji, która nie zwalnia tempa nawet na moment. Spora w tym zasługa fabuły, którą można streścić dosłownie w dwóch zdaniach. Keanu Reeves wciela się w policjanta, który stara się uratować pasażerów przemierzającego ulice Los Angeles autobusu. Grany przez Dennisa Hoppera szaleniec umieścił w nim ładunek wybuchowy, który zostanie zdetonowany, jeśli prędkość pojazdu spadnie poniżej 50 mil na godzinę. Tylko tyle i aż tyle.

„Speed” ani przez chwilę nie stara się być czymś więcej niż doskonałą, wysokooktanową rozrywką i wywiązuje się z tego zadania znakomicie. Prosta, oparta na ciągłym zagrożeniu i wyścigu z czasem fabuła została połączona z perfekcyjną realizacją. W rezultacie otrzymaliśmy film, który pomimo upływu lat pozostaje świeży i ekscytujący. Zwłaszcza na tle miałkich, przepełnionych CGI akcyjniaków, jakimi Hollywood raczy nas nieustannie.

„Speed” był pierwszym filmem wyreżyserowanym przez Jana de Bonta – uznanego operatora, który pracował przy takich filmach jak „Polowanie na Czerwony Październik”, Nagi Instynkt” czy „Szklana Pułapka”. Swoją dotychczasową rolę powierzył tym razem Andrzejowi Bartkowiakowi, który jak zwykle wykonał świetną robotę. Dynamiczne ujęcia połączył w całość montażysta John Wright, który został za swoją pracę nominowany do Oscara i uhonorowany nagrodą BAFTA.

Świetnie dobrana obsada i wzorowa realizacja to tylko jedne z elementów, które zdecydowały o sukcesie filmu. Równie istotną rolę odegrał scenariusz, który pomimo swojej prostoty zachował doskonały balans między powagą i humorem. Jego autorem był Graham Yost, ale z będącego skarbnicą wiedzy dla wszystkich fanów „Speed” podcastu „50 MPH” można dowiedzieć się, że studio zatrudniło też tzw. script doctorów. Jednym z nich był okryty ostatnio nie najlepszą sławą Joss Whedon. Zdaniem wielu to właśnie on nadał scenariuszowi odpowiedni ton i miał odpowiadać za ok. 90 procent finalnych dialogów. Nie został jednak uwzględniony w napisach końcowych, o co bez powodzenia zabiegał. Graham Yost nie podważał wkładu Whedona w dialogi, ale nie zmienia to faktu, że to właśnie on jest odpowiedzialny za koncepcję filmu i jego wątki fabularne.

Kosztujący 30 mln dolarów „Speed: Niebezpieczna prędkość”  zarobił na całym świecie ponad 350 mln dolarów. Ugruntował pozycję Keanu Reevesa i był przełomowym momentem w karierze Sandry Bullock. Nic dziwnego, że Hollywood szybko upomniało się o sequel mający kierować się zasadą „więcej, mocniej, szybciej”. Niestety w przypadku wydanego w 1997 r. „Speed 2: wyścig z czasem” wszystko poszło nie tak. Pomimo powrotu Jana de Bonta i Sandry Bullock oraz wielokrotnie większego budżetu, filmowi w żaden sposób nie udało się powtórzyć sukcesu jedynki.  Zabrakło pomysłu, świeżości i Keanu Reevesa, który jako jedyny z całej trójki wyczuł, że zamiana pędzącego autobusu na monumentalny, powoli płynący w kierunku brzegu statek pasażerki nie może zakończyć się dobrze.

O kolejnym sequelu jak na razie nic nie słychać, ale światełko w tunelu jest. We wspomnianym podcaście „50 MPH” zarówno Keanu Reeves, jak i Sandra Bullock zadeklarowali, że chętnie spotkaliby się na planie kolejnej części.


Przełomowe role gwiazd

W świecie kina zdarza się, że aktorzy osiągają prawdziwą sławę i uznanie dopiero w późniejszym wieku. Przykłady takich artystów pokazują, że talent i determinacja mogą przynieść sukces niezależnie od etapu kariery.

James Brolin

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Josh Brolin (@joshbrolin)

James Brolin zyskał rozpoznawalność już jako nastolatek dzięki występowi w kultowym „The Goonies” z 1985 roku. W żaden sposób nie udawało mu się jednak przekuć tego występu w aktorską karierę z prawdziwego zdarzenia. Było całkiem blisko, bo znalazł się w finale do głównej roli w serialu 21 Jump Street, która jednak ostatecznie przypadła Johnnemu Deppowi. Na prawdziwą trampolinę do kariery musiał poczekać aż do 2006 roku, kiedy to zdobył rolę w doskonałym „To nie jest kraj dla starych ludzi” braci Coen. Film stał się wielkim sukcesem artystycznym i komercyjnym, otwierając dobiegającemu czterdziestki Brolinowi drogę do zasłużonej kariery.

Glen Powell

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Glen Powell (@glenpowell)

Jeszcze do niedawna, pomimo całkiem sporego dorobku aktorskiego, rozchwytywany dziś Glen Powell wcale nie oceniał swojej kariery jako udanej. Grywał głównie epizody i mniejsze role, a jego sytuacja była na tyle trudna, że przed wielkim przełomem groziło mu bankructwo. Tym przełomem był oczywiście występ w „Top-Gun: Maverick” – filmie, który okazał się oszałamiającym sukcesem komercyjnym i artystycznym. Chociaż Powell nie zagrał głównej roli, to jego popis okazał się na tyle elektryzujący, że aktor błyskawicznie stał się jednym z najgorętszych nazwisk w Hollywood. Obecnie na premierę czeka aż pięć produkcji z jego udziałem.

Pedro Pascal

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Pedro Pascal he/him (@pascalispunk)

Pedro Pascal jest obecny na ekranie od ponad 20 lat, ale mogłoby się wydawać, że do czasu pamiętnego występu w „Grze o Tron” zwyczajnie ukrywał się przed widzami. Zaczął od krótkiego występu w serialu „Buffy: Postrach wampirów”, pojawił się w kilku innych serialach i… ledwo wiązał koniec z końcem. Do tego stopnia, że regularnie musiał korzystać z pomocy finansowej przyjaciółki po fachu, Sarah Paulson. Podczas występu w „Grze o Tron” Pascal zbliżał się już do czterdziestki, ale doskonale wykorzystał swoją szansę. Jego nabierającą rozpędu karierę umocniły role w „Narcos” i „Mandalorianie”. Po występie w „Last of Us” kariera aktora  wystrzeliła natomiast w kosmos, czyniąc z Pascala jeden z największych fenomenów współczesnego świata Hollywood.

Morgan Freeman

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Morgan Freeman (@morganfreeman)

Występujący w filmach od lat 60-tych Morgan Freeman stał się prawdziwą gwiazdą dopiero po pięćdziesiątce, a powszechną rozpoznawalność przyniosła mu rola w „Skazanych na Shawshank” z 1994 roku. Jego rosnącą popularność ugruntowało wydane rok później „Siedem” i nic już nie mogło zatrzymać reputacji Freemana jako jednego z najbardziej cenionych aktorów Hollywood. Od tego czasu wystąpił w kilkudziesięciu produkcjach, zgarniając m.in. Oscara za najlepszą rolę drugoplanową w „Million Dollar Baby”. Dziś, pomimo 86 lat na karku, aktor nadal gra w filmach, a na premierę czekają obecnie cztery produkcje z jego udziałem.

Bryan Cranston

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Bryan Cranston (@bryancranston)

Bryan Cranston otrzymał pierwszą naprawdę dużą rolę dopiero w wieku 44 lat, wcielając się w Hala – głowę nieco dysfunkcyjnej rodziny w kultowym serialu „Zwariowany świat Malcolma”. Dzięki swojemu występowi Cranston zyskał całkiem spore uznanie, ale zamykało się ono przede wszystkim w kręgach pasjonatów absurdalnego humoru. Na prawdziwy skok popularności aktor musiał poczekać do 2008 roku. To właśnie wtedy zadebiutował serial „ Breaking Bad”. Spektakularnie odgrywając rolę Waltera White’a Cranston przebił się do powszechnej świadomości, a jego kariera nabrała prawdziwego rozpędu – zdobył mnóstwo nagród, wystąpił w ponad 30 filmach i wielu serialach. Na premierę czekają obecnie cztery filmy z jego udziałem.


Darren Aronofsky został Polakiem

To już pewne – Darren Aronofsky oficjalnie otrzymał polskie obywatelstwo. Reżyser spełnił tym samym wolę swoich rodziców, którzy zawsze marzyli o tym, aby ich syn został kiedyś Polakiem.

Darren Aronofsky urodził się w Nowym Jorku, ale posiada polskie korzenie. Jego babcia była Polką i wyemigrowała wraz z częścią rodziny do Stanów Zjednoczonych. Rodzice Darrena również urodzili się za oceanem, ale najwyraźniej polskie pochodzenie przodków było dla nich niezwykle istotne. Obywatelstwo otrzymał nie tylko reżyser, ale też jego siostra, Patti.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Onet Kultura (@onetkultura)

Warto wspomnieć, że Aronofsky nie jest jedyną hollywoodzką gwiazdą, która postanowiła zostać naszym rodakiem. Wniosek o polskie obywatelstwo złożył też Jesse Eisenberg, który również ma polskich przodków i nie ukrywa, że odczuwa silną więź z krajem nad Wisłą.

Darren Aronofsky, którego możemy już oficjalnie nazywać polsko-amerykańskim filmowcem, zaliczył swój pełnometrażowy debiut reżyserski w 1998 roku. I był to debiut nie byle jaki, bo „Pi”, które można określić jako niskobudżetowy, surrealistyczny thriller matematyczny, zdobyło szerokie uznanie krytyków i publiczności. Aronofsky otrzymał nagrodę za najlepszą reżyserię na festiwalu w Sundance i na samym starcie kariery zyskał reputację twórcy innowacyjnego i bezkompromisowego.

Kosztujące zaledwie ok. 60 tys. dolarów „Pi” zarobiło na całym świecie ponad 3 mln dolarów i otworzyło Aronofsky’emu drzwi do większych produkcji. Chociaż późniejsze filmy reżysera często dzieliły krytyków i widownie, to trzeba przyznać, że zawsze były dziełami głośnymi, oryginalnymi i odznaczającymi się wyrazistym stylem wizualnym. Wystarczy wspomnieć „Requiem dla snu”, „Źródło”, „Czarnego Łabędzia” czy „Zapaśnika”.

Filmografia Aronofskyego zamyka się obecnie w ośmiu produkcjach, a ostatnim filmem reżysera jest „Wieloryb” z 2022 roku, który przyniósł Brendanowi Fraserowi Oscara za najlepszą rolę pierwszoplanową.

W tym roku premierę ma mieć najnowszy film Aronofsky’ego  – „Adrift”. To pierwszy horror w jego karierze, a zarazem adaptacja opowiadania Kōjiego Suzuki, autora cenionego „Kręgu”. Na planie reżyser ponownie spotkał się w Jaredem Leto, z którym współpracował blisko 25 lat temu kręcąc znakomite „Requiem dla snu”.


Kinowe premiery czerwca

Kolejny miesiąc to kolejne premiery, które nie mogą umknąć uwadze kinomanów. Wybraliśmy dla Was kilka czerwcowych nowości, które zdecydowanie warto mieć na celowniku planując chwilę wytchnienia w przestronnej, klimatyzowanej sali kinowej.

Bad Boys: Ride or Die

Nie da się ukryć, że Will Smith lepiej zapracował sobie na reputację złego chłopca pamiętnym występem na oscarowej gali, niż we wszystkich częściach Bad Boys razem wziętych. Nie zmienia to faktu, że nadchodząca kontynuacja zapoczątkowanej w 1995 r. serii jest sporym wydarzeniem. W przeciwieństwie do wielu mało udanych powrotów, poprzednia odsłona spotkała się z pozytywnym odbiorem widzów i krytyków, zarabiając na całym świecie ponad 420 mln dolarów. Tym razem Mike Lowrey i Marcus Burnett zmuszeni będą bronić nie tylko społeczeństwa, ale także własnej reputacji, ponieważ sami staną się osobami poszukiwanymi przez władze. Na stołkach reżyserskich ponownie zasiadają Adil El Arbi i Bilall Fallah, co daje szansę na kolejną dawkę udanej mieszanki akcji i komedii.

Premiera: 7 czerwca

W głowie się nie mieści 2

Kontynuacja jednej z najlepiej przyjętych animacji Pixara, którą z równym zainteresowaniem oglądały zarówno dzieci, jak i dorośli. Film chwalono m.in. za nowatorski koncept i umiejętne, a zarazem niezwykle przystępne przedstawienie złożoności ludzkich emocji. Bohaterką filmu ponownie jest Riley, ale tym razem jako nastolatka. A to oznacza, że w jej głowie pojawi się nowa emocja – przemawiająca głosem Mayi Hawke Niepewność. Reżyserem kontynuacji jest Kelsey Mann, a scenariusz, wspólnie z Johnem Zackiem, napisała Meg LeFauve, która pracowała również przy pierwszej części.

Premiera: 12 czerwca

The Watchers

Pełnometrażowy debiut reżyserski Ishany Shyamalan, która wyraźnie podąża śladami ojca, M. Night Shyamalana. A przynajmniej na to wskazuje tematyka jej pierwszego filmu, który łączy nastrojową atmosferę, grozę i nadprzyrodzone elementy. Dakota Fanning wciela się w kobietę, która utknęła w rozległym, tajemniczym lesie zlokalizowanym w zachodniej Irlandii. Kiedy wydaje się, że udało jej się znaleźć schronienie, okazuje się, że została uwięziona wraz z trzema innymi osobami. Cała grupa każdej nocy jest obserwowana i prześladowana przez tajemnicze stworzenia.

Premiera: 14 czerwca

Królestwo Zwierząt

Francuski film science-fiction przedstawiający świat opanowany przez tajemniczą epidemię. W jej następstwie część ludzi doznaje genetycznych mutacji, które przekształcają ich w hybrydowe stworzenia, noszące w sobie cechy ludzkie i zwierzęce. Takie osoby traktowane są jako zagrożenie i umieszczane z specjalnych, odizolowanych ośrodkach. W filmie śledzimy losy zdesperowanego ojca, który wspólnie z nastoletnim synem próbuje uratować żonę transportowaną do jednego z takich przybytków. Reżyserem i współscenarzystą obrazu jest laureat Cezara Thomas Cailley, a w obsadzie znaleźli się m.in. Romain Duris, Paul Kircher oraz Émile Marindaze,

Premiera: 14 czerwca

Egzorcyzm

Wygląda na to, że po występie w „Egzorcyście papieża” Russell Crowe polubił się z sutanną i demonicznymi mocami. Wbrew pozorom nadchodzący film nie jest jednak sequelem produkcji z 2023 roku. Tym razem Crowe wciela się w udręczonego aktora, którego psychika zaczyna się rozpadać podczas kręcenia okrytego złą sławą horroru o zjawiskach nadprzyrodzonych. Jego zachowanie wzbudza obawy nastoletniej córki Lee (Ryan Simpkins), która zastanawia się, czy wraca on do swoich dawnych nałogów, czy też w grę wchodzi coś znacznie bardziej złowieszczego.

Premiera: 21 czerwca

Ciche miejsce: Dzień pierwszy

Długo wyczekiwany prequel udanej serii o niedobitkach ludzkości zmagających się z monstrami wyczulonymi na najmniejszy nawet dźwięk. Film przedstawi same początki tajemniczej inwazji, a na ekranie nie zobaczymy nikogo z dotychczasowej obsady. Również John Krasinski, który reżyserował dwie poprzednie części, ograniczył się tym razem do roli współscenarzysty i producenta. Za kamerą stanął Michael Sarnoski, który nie ma na swoim koncie wielkiego dorobku, ale to właśnie on nakręcił docenioną przez krytyków „Świnię”, przywracając należny szacunek Nicholasowi Cage’owi. W filmie występują m.in. Joseph Quinn, Lupita Nyong’o, Djimon Hounsou i Alex Wolff.

Premiera: 28 czerwca


Privacy Preference Center