YouTube wstrzymał monetyzację "fałszywych" zwiastunów

Photo by Andrea De Santis on Unsplash

Dwa największe kanały publikujące "koncepcyjne zwiastuny" właśnie straciły przychody z reklam.

Masa ludzi nienawidzi mieszania się AI w proces artystyczny i nie bez powodu. Wysuwany przez twórców platform AI argument że dzięki ich produktom każdy może być artystą jest absurdalny, bo - jak każdy artysta wie - problem w zistaniu uznanym i docenionym jako artysta nie leży w liczbie prac, które się stworzy, tylko w dotarciu do ludzi, "wychodzeniu sobie" renomy i odrobinie szczęścia. W kanałach social media jest cała rzesza niezwykle utalentowanych ludzi z fantastycznymi pracami, których większość świata nigdy nie zobaczy.

Wiara, że tzw. "AI slop" czyli generyczne, usiane nieścisłościami i bezduszne rysunki zostaną uznane za sztukę, jest zaskakująca, szczególnie że biorąc pod uwagę jak działa algorytm sztucznej inteligencji, bazując na jego zasadach każdy mógł być artystą już od dawna - wystarczyło skopiować fragmenty kilkudziesieciu prac dowolnego artysty i połączyć je w całość. Głośnym echem odbiła się niedawno premiera generatora od OpenAI, który "tworzy" w stylu studia Ghibli, co można uznać za wyjątkową obelgę, biorąc pod uwagę podejście Hayao Miyazaki do komputerowych generacji treści.

Sztuczny styl, sztuczni aktorzy

Tak głośny medialnie sprzeciw wobec kopiowania stylu to dosyć nowa rzecz i nie da się ukryć, że wykorzystanie Studia Ghibli, z jego niewiarygodnie ludzkimi i nasyconymi emocjami animacjami, odegrało tu ogromną rolę. Dotychczas najczęściej słyszeliśmy o sprzeciwie wobec wykorzystania wizerunku i to jest jeden z głównych powodów, dla których YouTube zajął się fałszywymi trailerami. Platforma podjęła zdecydowane kroki przeciwko dwóm największym producentom "zwiastunów koncepcyjnych" w sieci i pozbawiła ich możliwości zarabiania na filmach, które przedstawiają hipotetyczne scenariusze i wizualizują potencjalny wygląd nadchodzących hollywoodzkich produkcji, zanim pojawią się jakiekolwiek oficjalne materiały promocyjne.

KH Studios oraz Screen Culture znalazły się w centrum kontrowersji dotyczącej tworzenia przez użytkowników online zwiastunów nadchodzących filmów i znanych marek przy użyciu sztucznej inteligencji, a następnie ich monetyzacji na kanałach YouTube. Według raportu Deadline, niektóre duże studia filmowe również czerpią korzyści finansowe z tych nieoficjalnych zwiastunów, co spotkało się z krytyką ze strony związków zawodowych. Głównym powodem sprzeciwu jest wpływ tej praktyki na aktorów, których wizerunek jest wykorzystywany w generowanych komputerowo materiałach bez ich zgody.

Jak donosi Deadline, że YouTube zajęło stanowisko w tej sprawie, usuwając oba kanały ze swojego programu partnerskiego, co skutecznie uniemożliwia im zarabianie na tworzonych treściach. Choć decyzja ta nie blokuje możliwości dalszego tworzenia filmów, interesujące będzie obserwowanie, czy ich działalność jest faktycznie motywowana chęcią dostarczania rozrywki, czy wyłącznie generowania przychodów.

Stanowisko twórców "fałszywych" zwiastunów

Założyciel KH Studio wypowiedział się na temat zaistniałej sytuacji, podkreślając, że intencją kanału jest dostarczanie rozrywki poprzez eksplorowanie koncepcji "co by było, gdyby", a nie wprowadzanie odbiorców w błąd. W swoim oświadczeniu stwierdził:

Prowadzę KH Studio na pełen etat od ponad trzech lat, wkładając w to całe swoje zaangażowanie. Trudno zaakceptować klasyfikację naszych treści jako 'wprowadzających w błąd' w decyzji o demonetyzacji, gdy moim celem zawsze było eksplorowanie możliwości kreatywnych – a nie przeinaczanie informacji o rzeczywistych premierach filmowych.

Screen Culture zostało poproszone o komentarz w tej sprawie, jednak do tej pory nie udzieliło odpowiedzi. Warto zaznaczyć, że oba kanały nadal mają możliwość odwołania się od decyzji YouTube.

Nic nowego?

Fałszywe zwiastuny filmowe towarzyszą YouTube od jego początków w 2005 roku. Jednym z pierwszych viralowych przykładów był wymyślony sequel "Titanica", gdzie zamrożony w bryle lodu Jack Dawson zostaje po latach odnaleziony i przyjeżdża do Nowego Yorku.

VJ4rawr2, uznawany za jednego z pionierów tzw. zwiastunów koncepcyjnych, tworzył je początkowo dla zabawy, jednak z czasem mógł porzucić pracę i skupić się wyłącznie na działalności na YouTube, gdzie zgromadził 393 miliony wyświetleń. W ostatnich latach sztuczna inteligencja zmieniła zasady gry, pozwalając twórcom fałszywych zwiastunów zautomatyzować produkcję i wykorzystać algorytm YouTube.

AI trailery często stawiają intrygujące pytania: jak wyglądałby film "Kraina Lodu" z Anyą Taylor-Joy w roli Elsy czy Leonardo DiCaprio w "Squid Game"? Niektóre z tych trailerów zyskują tak dużą popularność, że doczekują się publikacji w prasie branżowej. Filmy te przyciągają znaczną publiczność, w tym osoby aktywnie ich poszukujące, jak również takie, które oglądają je z niedowierzaniem i wyrażają swoje oburzenie w komentarzach. Co istotne, część widzów jest całkowicie przekonana o autentyczności oglądanych materiałów, szczególnie jeśli nie są zaznajomieni z charakterystycznymi cechami treści generowanych przez AI.

Chaudhari, założyciel jednego ze zdemonetyzowanych kanałów (Screen Culture), w rozmowie z Deadline stwierdził, że jego produkcje pomagają w promocji filmów, co wyjaśnia, dlaczego studia nie egzekwują praw autorskich wobec zdecydowanej większości jego materiałów. Co więcej, studia aktywnie pobierają część zysków z trailerów wspomaganych technologią AI, nawet jeśli kwoty te są znikome w kontekście ich ogólnych przychodów. Wiadomości e-mail przeanalizowane przez Deadline pokazują, jak Warner Bros. Discovery (WBD) zgłaszał roszczenia do monetyzacji zwiastunów Screen Culture dla produkcji "Superman" i "House of the Dragon". Oznacza to, że zamiast zgłaszać naruszenie praw autorskich (jeśli kanał otrzyma trzy ostrzeżenia w ciągu 90 dni, może zostać usunięty z YouTube), WBD prosi YouTube o zapewnienie, by to oni otrzymywali przychody z reklam wyświetlanych przy tych filmach. Podobnie Sony Pictures rościło sobie prawa do przychodów z fałszywych zwiastunów "Spider-Mana" i "Kravena Łowcy", podczas gdy Paramount postąpił tak samo z podróbką zwiastuna "Gladiatora II". WBD, Sony i Paramount odmówiły komentarza w tej sprawie.

SAG-AFTRA mówi "nie"

O ile Chaudhari twierdzi, że jego filmy nie są szkodliwe, SAG-AFTRA ma odmienne zdanie. W oświadczeniu udostępnionym Deadline związek zawodowy krytykuje studia za zarabianie na filmach, które bez pozwolenia wykorzystują wizerunki jego członków:

Tak jak SAG-AFTRA agresywnie negocjuje warunki umów i tworzy przepisy chroniące i egzekwujące prawa naszych członków do głosu i wizerunku, tak oczekujemy od naszych partnerów negocjacyjnych zdecydowanego egzekwowania ich własności intelektualnej przed wszelkimi nadużyciami AI. Monetyzacja nieautoryzowanych, niechcianych i niskiej jakości zastosowań własności intelektualnej skoncentrowanej na człowieku to wyścig na dno. Zachęca to firmy technologiczne do krótkoterminowych zysków kosztem trwałych ludzkich wysiłków twórczych.

Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę, że niektóre kanały aktywnie seksualizują wizerunki postaci kobiecych w fałszywych zwiastunach. Screen Culture nie stroni od takiej przynęty na zaangażowanie, tworząc miniaturkę AI przedstawiającą wydekoltowaną Riley Andersen w wymyślonym sequelu "W głowie się nie mieści 3". Chaudhari broni tego obrazu, twierdząc, że jest to prawdopodobna linia fabularna w miarę dorastania Andersen.

Każde studio filmowe jest mizoginistyczne, dlatego nie zwracamy szczególnej uwagi na krytyków - dodaje mówiąc o sequelu filmu dla dzieci.

Według Chaudhariego egzekwowanie praw autorskich jest niekonsekwentne, a roszczenia do monetyzacji zgłaszane są jedynie wobec około 10% z 2700 filmów Screen Culture. WBD raz w 2023 roku złożyło skargę dotyczącą praw autorskich wobec kanału za fałszywy zwiastun "Furiosa: Saga Mad Max", ale pozwoliło na kolejne fałszywe filmy o "Mad Maxie". Chaudhari otrzymał uprzejmy e-mail od prawnika Amazona z prośbą o usunięcie zwiastuna "The Boys", ponieważ wykorzystywał on "znaki towarowe Amazona i inne aktywa własności intelektualnej bez zgody Amazona", ale to ostrzeżenie nie powtórzyło się w przypadku innych fałszywych zwiastunów "The Boys" na Screen Culture. Disney bardzo rzadko kwestionuje prawa autorskie do filmów Screen Culture, mimo że jego własność intelektualna stanowi główne źródło materiałów dla kanału. Disney odmówił komentarza.

Fałszywe zwiastuny na YouTube nie są nowym zjawiskiem, ale ich liczba i zaawansowanie rośnie. Jednocześnie zwiastuny stały się coraz ważniejszą częścią machiny marketingowej filmów, a studia chwalą się rekordowymi wyświetleniami, mając nadzieję, że przełoży się to na sprzedaż biletów kinowych lub subskrypcji. Wytwórnie zdają się reagować zbiorowym wzruszeniem ramion na to, co niektórzy uważają za AI-owy szlam na YouTube, mimo że dyrektorzy generalni tacy jak Bob Iger, wypowiadają się o potrzebie ochrony własności intelektualnej i szacunku dla talentów. Nawet stowarzyszenie branżowe studiów, Motion Picture Association, odmówiło komentarza do doniesień Deadline.

Nieustające kontrowersje wokół sztucznej inteligencji

W ostatnim czasie dyskusja dotycząca wykorzystania AI w przemyśle filmowym znacząco się nasiliła. Po działaniach wielkich firm widać bowiem ewidentnie, że technologia ta pozbawia ludzi pracy na rzecz redukcji kosztów i oszczędności czasu. Debata nabrała dodatkowo tempa po wypowiedziach braci Russo oraz dyrektora generalnego Netflixa, Teda Sarandosa, którzy przedstawili swoje wizje korzyści płynących z zastosowania sztucznej inteligencji w świecie rozrywki. Podczas gdy niezależni filmowcy z ograniczonymi budżetami mogą uznawać możliwość ominięcia kosztownych procesów produkcyjnych za przełom w procesie twórczym, identyczne działania podejmowane przez większe studia są jawnym przejawem chciwości i są szkodliwe dla całej branży. Czytaj: kapitalizm w pełnym rozkwicie.


Śmierć wraca po 14 latach

Kadr z oficjalnego zwiastuna filmu "Final Destination: Bloodlines"

Najnowszy zwiastun "Oszukać przeznaczenie: więzy krwi" potwierdza powszechnie znany fakt, że nawet jeśli nie zrobisz nic złego, to i tak masz przerąbane.

Warner Bros. zaprezentował oficjalny zwiastun najnowszego filmu z franczyzy "Oszukać przeznaczenie" i zmusił fanów do intensywnego sprawdzania ich drzew genealogicznych.

Do 2011 roku wystarczyło być pewnym, że w którymś momencie życia nie miało się proroczej wizji, dzięki której udało nam się uniknąć śmierci, ale "Więzy krwi", których premiera zaplanowana jest na 16 maja, znowu zmieniają zasady gry.

Narodziny koncepcji "śmierć jako nieubłagany antagonista"

Franczyza "Oszukać przeznaczenie" (Final Destination) stanowi wyjątkowy fenomen w gatunku horroru, wprowadzając oryginalną koncepcję śmierci jako inteligentnej, mściwej siły. Seria zapoczątkowana została w 2000 roku filmem w reżyserii Jamesa Wonga, który zaproponował zupełnie nowe podejście do tematu śmiertelnego niebezpieczeństwa.

Każda odsłona cyklu realizuje niemal identyczny schemat fabularny. Główny bohater doświadcza wizji katastrofalnej w skutkach tragedii, ratując siebie i jeszcze kilka innych osób. Niestety, śmierć nie znosi, kiedy ludzie wymykają się jej planom. Konsekwentnie i w wyrafinowany sposób odbiera życie tym, którzy ocaleli, stosując skomplikowane, wieloetapowe i fantastycznie filmowe scenariusze śmierci.

Jak oni umierali

Oszukać przeznaczenie (2000)

W pierwszej odsłonie serii Alex Browning (Devon Sawa), nastoletni pasażer samolotu lecącego do Paryża, doświadcza przerażającej wizji katastrofy. Tuż przed startem widzi szczegółowy scenariusz wybuchu i eksplozji samolotu. Ogarnięty paniką zmusza grupę pasażerów do opuszczenia maszyny, w tym swoją młodszą siostrę, przyjaciela i innych przypadkowych osób. Gdy samolot rzeczywiście eksploduje zaraz po starcie, ocaleni stają się celem tajemniczej, mściwej siły, która pragnie dokończyć przerwany scenariusz śmierci. W momencie premiery Przeznaczenie, ze swoją nowatorską koncepcją, porwało publiczność równie mocno, jak pierwszy "Matrix".

Oszukać przeznaczenie 2 (2003)

Druga część rozbudowuje koncepcję śmierci jako inteligentnego, mściwego bytu. Tym razem w centrum wydarzeń stoi Kimberly Corman (A.J. Cook), która podczas jazdy autostradą ma wizję makabrycznego wypadku. Jej wizja sprawdza się, gdy seria dramatycznych zdarzeń prowadzi do masowej katastrofy. Każdy kto obejrzał tę odsłonę, dostaje ataku paniki, kiedy na autostradzie widzi przed sobą ciężarówkę przewożącą bale drewna.

Oszukać przeznaczenie 3 (2006)

Trzecia odsłona przenosi akcję do wesołego miasteczka, w którym wypadek na diabelskim młynie uruchamia serię złowrogich zdarzeń. Film prezentuje jeszcze bardziej wyrafinowane i przepełnione czarnym humorem sceny śmierci, udowadniając, że przeznaczenie potrafi zaplanować morderstwo z niemal diaboliczną precyzją. Warto dodać, że "trójka" zawiera jedno z najlepiej zmontowanych przejść pomiędzy słynną sceną w solarium, a pogrzebem jej uczestniczek. Tak, spoiler, solarium = śmierć.

Oszukać przeznaczenie 4 (2009)

Czwarta część koncentruje się na wypadku na torze wyścigowym, gdzie seria niesamowitych, następujących po sobie zdarzeń prowadzi do spektakularnych i krwawych scen śmierci. Film, mimo że przedstawia najbardziej widowiskowe i brutalne sekwencje w całej serii, jest uznawany za nagorszą jej odsłonę, przedstawiając boleśnie stereotypowe postacie i wymuszone zakończenie.

Oszukać przeznaczenie 5 (2011)

Piąta odsłona franczyzy, zpalanowana jako ostatni film serii, zamknęła fabularnie pętlę, bezpośrednio nawiązując do wydarzeń z pierwszej części. Tym razem grupka młodych pracowników firmy budowlanej przeżywa katastrofę mostu, a następnie mierzy się - nie zgadniecie - z konsekwencjami oszukania śmierci.

Przeznaczenie z 2011 roku jest najbardziej przemyślanym i dopracowanym scenariuszowo tytułem z całego cyklu, jednak zmusił twórców tegorocznej odsłony do kreatywnego podejścia do tematu. Dzięki temu - przynajmniej wnioskując po zwiastunie Więzów - dostaniemy świeże spojrzenie na główne założenie filmów i będziemy mieli szansę zakochać się w serii od nowa.


Napluj na to i zyskaj sławę

Zdjęcie z oficjalnego konta Instagramowego Hailey Welch (https://www.instagram.com/hawktuah_/)

Rozwijasz swój biznes albo napisałeś książkę, czy dokonałeś ważnego naukowego odkrycia i chcesz być zauważony? Głupiej nie można.

Wszyscy zdążyliśmy się już przyzwyczaić do ludzi znanych z tego, że są znani i zarabiających miliony tańczących TikTokerów, ale okazuje się, że wystarczy udawać, że się napluło na penisa, a potem zescamować ludzi. Hailey Welch, znana jako „Hawk Tuah Girl", stanie się bohaterką dokumentu wyprodukowanego przez nagrodzoną Emmy firmę Bungalow Media + Entertainment. Producent, który wcześniej zrealizował dokumenty o Little Richardzie, usługach w Hamptons i sprawie Jeffreya Epsteina, podejmuje się opowiedzenia historii internetowego fenomenu.

Droga do sławy w 15 sekund

Welch stała się viralową sensacją po wywiadzie na kanale YouTube Tim & Dee TV. Jej spontaniczny komentarz błyskawicznie rozniósł się w mediach społecznościowych, przynosząc jej miliony obserwujących na TikToku i Instagramie. Przed tym momentem była osobą całkowicie nieznaną w internecie.

Oficjalny opis nadchodzącego filmu przedstawia go jako kronikę niezwykłego zjawiska. 11 czerwca 2024 roku Welch stała się globalną internetową sensacją, zdobywając ponad 40 milionów wyświetleń w ciągu zaledwie kilku dni. Dokument ma zbadać niespodziewany mechanizm jej sławy oraz potęgę mediów społecznościowych.

Bob Friedman, producent Bungalow Media + Entertainment, podkreśla unikalność projektu:

Welch jest jedną z niewielu osób, które wiedzą, jak żyć pod całodobowym mikroskopem mediów społecznościowych.

Komunikat prasowy dotyczący filmu wymienia liczne osiągnięcia Welch, w tym:

  • Własną linię produktów
  • Aplikację randkową
  • Przedsięwzięcie muzyczne
  • Organizację charytatywną Paws Across America

O czym bardzo pobieżnie wspomina notatka jest zaangażowanie Welch w kryptowaluty - zaangażowanie, które nosi wszelkie znamiona scamu.

Krypto Tuah

W grudniu 2024 roku, wraz z zespołem Tuah the Moon Foundation, Welch wprowadziła na rynek kryptowalutowy oparty na sieci Solana token HAWK. Początkowo wartość rynkowa tokena osiągnęła 490 milionów dolarów, jednak wkrótce spadła o ponad 90%, co spowodowało znaczne straty inwestorów. Analiza transakcji ujawniła, że 96% podaży tokena znajdowało się w portfelach powiązanych z Welch i jej współpracownikami. W krótkim czasie po wprowadzeniu na rynek, te portfele sprzedały znaczną część swoich tokenów, co doprowadziło do gwałtownego spadku ich wartości. Inwestorzy oskarżyli zespół o manipulacje rynkowe, określając to mianem "pump and dump". (źr.: Vanity Fair)

W odpowiedzi na zarzuty, Welch zapewniała, że jej zespół nie sprzedał żadnych tokenów, jednak analiza blockchaina wskazywała inaczej. W wyniku tych wydarzeń, inwestorzy złożyli pozew sądowy przeciwko grupie odpowiedzialnej za projekt, domagając się odszkodowań za poniesione straty. (źr.: New York Post)

Zapowiedź kontrowersji i prawdy

Sama Welch zapowiada, że dokument odkryje prawdę o jej życiu, które obrosło już licznymi plotkami. Z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru mówi:

Najpierw byłam martwa. Potem w ciąży. Teraz jestem poszukiwana przez Interpol i siedzę w więzieniu! Na szczęście współpracujemy z Bungalow, aby zacząć opowiadać o kulisach, a prawda jest w rzeczywistości jeszcze bardziej dziwaczna, niż myślicie.

Biorąc jednak pod uwagę to, że Welch tak zacięcie wypierała się ewidentnie szkodliwego udziału w pogrzebaniu swojej kryptowaluty, można mieć wątpliwości co do tego, jaką prawdę będzie próbowała sprzedać. Pozostaje nam wierzyć w doświadczenie Bungalow Media + Entertainment, chociaż jak na razie ani wypowiedzi producenta, ani samej Welch niewiele mówią. Pozostałe szczegóły dokumentu, w tym tytuł i data premiery, też pozostają owiane tajemnicą. Więcej informacji ma zostać ujawnionych w najbliższym czasie.


"Jennifer's Body" - historia filmu, który przegrał z własnym marketingiem

Kadr z filmu "Jennifer's Body"

"Jennifer's body" to film, który został potraktowany przez dział marketingu tak samo, jak wydania magazynu "PlayStation" pod koniec lat 90.

"Jennifer's body", horror który miał premierę w 2009 roku, w szczytowym okresie popularności Megan Fox i zaledwie trzy miesiące po premierze "Transformers: Zemsta upadłych", posiadał wszystkie cechy potencjalnego kasowego hitu. Pomimo początkowego rozczarowania krytyków i słabych wyników finansowych, z biegiem lat produkcja zyskała status kultowego klasyka i jest obecnie wysoko cenioną komedią grozy. Warto jednak pamiętać, że to, co najbardziej zaszkodziło filmowi w momencie wydania, była jego promocja.

"Więcej cycków"

"Jennifer's Body" (polski tytuł "Zabójcze ciało" również naznaczony jest seksualizacją) trafił do kin 18 września 2009 roku z kampanią marketingową skupioną głównie na seksapilu Megan Fox. Lesbijski pocałunek między Fox a Seyfried został mocno wyeksponowany w materiałach promocyjnych. Stanowiło to ostry kontrast z rzeczywistym przesłaniem filmu, który jest opowieścią skoncentrowaną na doświadczeniach kobiet, poruszającą tematy takie jak napaść na tle seksualnym oraz społeczne oczekiwania wobec kobiet.

W rozmowie pomiędzy Megan Fox i Diablo Cody, scenarzystką filmu, pada wiele informacji o tym, jak traktowany był tytuł przez dział marketingu. Od założenia wytwórni, że film jest przeznaczony dla młodych mężczyzn, przez pokazy testowe filmu, na których widownia składała się głównie z - jak to nazwała aktorka - "frat boys" (amerykańskie nastolatki z męskich bractw uniwersyteckich), po mailowe podsumowanie wartości filmu od jednego z pracowników działu promocji, składające się z jednego zdania: "Megan Fox hot". Diablo Cody wspominała również, że dział marketingu przekazywał jej opinie po screeningu filmu, które wyglądały tak:

Needs more bewbs

(czyli "więcej cycków" napisane z błędem [prawidłowo napisane cycki w języku angielskim wyglądają tak: BOOBS]).


Megan Fox zresztą wielokrotnie mówiła o swoich doświadczeniach związanych z promocją filmu i o tym, jak jego kampania marketingowa spowodowała, że przesłanie filmu zostało wypaczone. Zamiast skoncentrować się na głębszych, feministycznych aspektach opowieści, które dotyczyły m.in. kwestii kobiecej przyjaźni, samoakceptacji i władzy, kontroli nad własnym ciałem i zemsty, kampania promująca film skupiła się na seksualizacji jej postaci i promowaniu go jako horroru z dużą dawką "seksu i przemocy". Megan Fox dobitnie wyrażała frustrację związana z tym, jak jej postać została potraktowana przez media. Zamiast być uznana za bohaterkę feministycznej opowieści, stała się ofiarą stereotypów o "dziwce" czy "kuszącej morderczyni". Aktorka zauważyła, że taki wydźwięk promocji zniekształcił rzeczywisty przekaz filmu, sprawiając, że nie zdobył on uznania, na jakie zasługiwał. Fox podkreśliła, że dopiero po latach, kiedy film zyskał kultowy status, zaczęto dostrzegać, że był to istotny komentarz społeczny na temat seksualności, relacji między kobietami i ich autonomii. W jej ocenie, gdyby kampania promująca film była bardziej zgodna z jego rzeczywistym przesłaniem, "Jennifer's Body" mógłby stać się głośniejszym i bardziej docenianym dziełem w momencie swojej premiery.

Idealny wg Seyfried film zniszczony przez marketing

Ostatnio w wywiadzie dla GQ Seyfried, która wcieliła się w postać Needy, również wyraziła frustrację związaną ze sposobem, w jaki film był promowany. Wspominając tę rolę, aktorka nie ukrywała zainteresowania nakręceniem kontynuacji:

Uwielbiam Needy. To był pierwszy raz, kiedy mogłam zagrać naprawdę nerdowską postać, nosząc okulary. Megan mogła zamienić się w demona, to było niesamowite. Wszyscy świetnie się bawiliśmy, więc chcę to uczcić, robiąc sequel.

Seyfried wypowiadała się z uznaniem o wszystkich osobach zaangażowanych w produkcję, z wyjątkiem zespołu marketingowego odpowiedzialnego za promocję filmu:

Nie mogę krytykować tego filmu, dla mnie jest idealny. Ma jaja. Scenarzystka Diablo Cody była szczera, piękna, inteligentna i zabawna. Wyrażaliśmy pewien niepokój w bardzo specyficzny, komediowy sposób w konkretnym gatunku. Efekty specjalne były niesamowite, były popisy kaskaderskie, było wszystko, czego można chcieć. Jeśli krytycy cokolwiek krytykują, to marketing. Marketing był do bani, po prostu był. I wszyscy się z tym zgadzają. Zespół marketingowy spłycił film, jakby był po prostu krwawą igraszką. Myślę, że to zepsuli, a Karyn i Diablo były naprawdę dobrym zespołem.

Od porażki kasowej do statusu kultowego i kontynuacji?

W 2009 roku film zadebiutował na piątym miejscu box office z wynikiem 6 milionów dolarów, a zakończył krajową dystrybucję z 16 milionami dolarów przychodu, co odpowiadało budżetowi produkcyjnemu (nie uwzględniając kosztów marketingu). Z łącznym wynikiem 31 milionów dolarów na całym świecie, "Jennifer's Body" początkowo uznano za klapę finansową, trudno się jednak dziwić takim wynikom, kiedy zwiedziona marketingiem widownia nie dostała tego, czego oczekiwała (more bewbs). Z biegiem czasu film zyskał nowe życie, gdy większa liczba widzów odkryła go na platformach streamingowych. Doczekał się również pozytywnej rewizji krytycznej, szczególnie w okresie po ruchu #MeToo kiedy odkryto, że "Jennifer's Body" było komedią grozy, która wyprzedziła swoje czasy.

W 2024 roku scenarzystka Diablo Cody wyraziła zainteresowanie stworzeniem kontynuacji "Jennifer's Body". Realizacja sequela może być jednak utrudniona ze względu na fakt, że prawa do filmu, pierwotnie produkowanego przez 20th Century Fox, znajdują się obecnie pod kontrolą Walt Disney Corporation.

Swoistym duchowym spadkobiercą filmu jest "Lisa Frankenstein" z 2024 roku, również napisana przez Diablo Cody. Podobnie jak "Jennifer's Body", "Lisa Frankenstein" to nastoletnia komedia grozy, która nie odniosła sukcesu kasowego, jednak to chyba jedna z niewielu rzeczy, które łączą oba tytuły.

Film "Jennifer's Body" jest dostępny na platformie Disney+, Apple TV, Rakuten TV i Prime Video.


"Udawałam zaginioną dziewczynę" - Sydney Sweeney przenosi post z Reddita na ekran

Photo by Brett Jordan on Unsplash

Sydney Sweeney realizuje film na podstawie mrożącej krew w żyłach historii z Reddita.

Projekt zatytułowany "Udawałam zaginioną dziewczynę" jest obecnie w produkcji w Warner Bros., po tym jak studio wygrało licytację praw do materiału, pokonując konkurencję. Sweeney nie tylko zagra główną rolę, ale będzie również producentką filmu poprzez swoją firmę Fifty-Fifty Films. Do projektu dołączył też zdobywca Oscara Eric Roth, autor scenariusza do "Forresta Gumpa", który zajmie się adaptacją historii.

Od wiralowej historii do ekranizacji

Oryginalny tekst, zatytułowany "Udawałam zaginioną dziewczynę, żeby móc okraść jej rodzinę", został napisany przez Joe Cote'a, nauczyciela języka angielskiego w liceum w Massachusetts. Opowiada historię o konsekwencjach chciwości, pełną nieoczekiwanych zwrotów akcji. Fabuła koncentruje się na młodej kobiecie, która pojawia się w domu pewnej rodziny, podając się za ich zaginioną przed dziesięcioma laty córkę. Jej początkowym zamiarem jest kradzież cennych przedmiotów podczas jednodniowego pobytu. Sytuacja komplikuje się, gdy bohaterka uświadamia sobie, że jej plan był błędem. Cote będzie pełnił funkcję producenta wykonawczego projektu.

Pełen tekst postu można przeczytać tutaj.

Choć nazwisko reżysera nie zostało jeszcze ujawnione, informacje o projekcie zdobywają popularność porównywalną z oryginalną historią, która przed czterema laty podbiła Reddit. Z filmem związani są również Trevor Engelson i Aaron Folbe z firmy Underground, Steven Schneider z Room 101 oraz Mira Yoon i Roy Lee z Vertigo.

Rosnąca pozycja Sydney Sweeney w Hollywood

Nominowana do nagrody Emmy gwiazda "Euforii" umocniła swoją pozycję jako jedna z najbardziej pożądanych młodych aktorek w Hollywood. Jej rola Cassandry "Cassie" Howard w serialu pokazała jedynie fragment talentu Sweeney. W 2023 roku zachwyciła branżę filmową swoim występem w komedii romantycznej "Anyone But You" u boku Glenna Powella, a także zagrała główną rolę i wyprodukowała horror "Immaculate".

W wywiadzie dla "Vanity Fair" Sweeney mówiła o swojej karierze:

Uwielbiam mieć miejsce przy stole, mieć kreatywny głos w decyzjach, które pomagają projektowi, czy dotyczy to postaci, budżetu czy ram czasowych - wszystko, co mogę zrobić, aby projekt odniósł sukces. Uwielbiam uczestniczyć w burzy mózgów i rozwiązywaniu problemów, ponieważ to jak układanka - nieustannie próbuje się złożyć wszystkie te ruchome elementy w całość.

Wyzwania dla kobiet w przemyśle filmowym

Sweeney opowiedziała również o tym, jak jej zespół bronił jej przed negatywnymi komentarzami jednego z producentów. Młode kobiety w Hollywood ciężko pracują, aby zdobyć szacunek, łącząc występy w produkcjach z reżyserią, produkcją i innymi zadaniami.

Bardzo przygnębiające jest obserwowanie, jak kobiety poniżają inne kobiety, szczególnie gdy osoby odnoszące sukcesy w innych dziedzinach branży widzą, jak młodsze talenty ciężko pracują - dążąc do spełnienia swoich marzeń - a następnie próbują krytykować i dyskredytować ich pracę. Cała branża mówi o tym, że 'kobiety wspierają inne kobiety', ale w rzeczywistości często tak nie jest. Te deklaracje bywają fasadą skrywającą krytyczne uwagi wypowiadane za plecami.

Sweeney, rozwijając wątek fałszywego feminizmu w Hollywood, dodała:

Istnieje wiele badań i różnych opinii na temat przyczyn tego zjawiska. Można znaleźć analizy wskazujące, że całe nasze życie byłyśmy wychowywane - i jest to problem międzypokoleniowy - z przekonaniem, że tylko jedna kobieta może być na szczycie. Tylko jedna kobieta może zdobyć mężczyznę. Tylko jedna kobieta może osiągnąć sukces w danej dziedzinie. W rezultacie pozostałe czują, że muszą ze sobą rywalizować lub deprecjonować tę jedną zamiast wspólnie się wspierać. To zjawisko wciąż staram się zrozumieć.

Wypowiedź Sweeney dla "Vanity Fair" dotyczyła sytuacji z kwietnia 2024 roku, kiedy w mediach pojawiła się informacja, że producentka serialu "Buffy: Postrach wampirów" oraz "Dead Ringers" publicznie stwierdziła, że Sweeney "nie potrafi grać" i "nie jest ładna". Za Sweeney, której horror "Immaculate" był wówczas wyświetlany w kinach, natychmiast stanął w obronie jej przedstawiciel, który stwierdził (według "Entertainment Weekly"):

Jakże smutne jest, gdy kobieta zajmująca pozycję, z której mogłaby dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem, wybiera zamiast tego atakowanie innej kobiety. Jeśli to właśnie wyniosła ze swoich dekad w branży i uważa za stosowne przekazywać takie podejście swoim studentom, jest to godne pożałowania. Bezpodstawne dyskredytowanie innej producentki mówi wiele o charakterze pani Baum.


Trudny start roku dla A24

Kadr z oficjalnego zwiastuna producenta

Rok 2024 był całkiem udany dla firmy A24, która dostarczyła nam takie hity jak "Everything Everywhere All At Once", "Moonlight", "Civil War" i trylogię "X" Ti Westa. Niestety, rok 2025 rozpoczął się dla nich znacznie trudniej - ich najnowsza produkcja "Opus" ustanowiła niechlubny rekord kasowy.

Według doniesień "Variety", miniony weekend był jednym z najgorszych w ostatnich latach - wszystkie filmy zarobiły łącznie jedynie 52 miliony dolarów, wliczając w to pięć krajowych premier. "Opus" od A24 znalazł się wśród nich, zarabiając zaledwie 1 milion dolarów w 1764 kinach, co dało mu 12. miejsce w klasyfikacji generalnej. Film może teraz "poszczycić się" 10. najgorszym otwarciem w historii dla produkcji wyświetlanej w 1500 lub więcej kinach.

Intrygująca fabuła, słabe wykonanie

W "Opus", debiucie reżyserskim Marka Anthony'ego Greena, występuje Ayo Edebiri ("The Bear") jako dziennikarka Ariel Ecton - jedna z sześciu gości zaproszonych na ekskluzywne odsłuchanie nowego albumu gwiazdy popu lat 90., Alfreda Morettiego (John Malkovich), który właśnie powrócił z emerytury. Otoczona jego pochlebcami, bohaterka wkrótce odkrywa pokrętne plany gospodarza. Pomysł brzmi interesująco - choć nieco podobnie do takich filmów jak "Midsommar" czy "The Menu" - jednak nie wystarczył, by surrealistyczny thriller odniósł sukces.

Mieszane recenzje krytyków

Pomimo gwiazdorskiej obsady z Malkovichem na czele, "Opus" został kiepsko oceniony przez krytyków, uzyskując zaledwie 40% pozytywnych ocen na Rotten Tomatoes. Choć film miał wszelkie predyspozycje, by dostarczyć celnej satyrycznej interpretacji kultu celebrytów i mediów, Katie Walsh z Tribune News Service stwierdziła, że

film wydaje się próbować zastosować matematyczną formułę sukcesu, która uchwyciłaby ducha epoki, ale w tej pustej prowokacji nic nie trafia w punkt.

George Edelman z MovieWeb dodał w swojej recenzji, że

słabością filmu jest konieczność zaakceptowania przez widzów mało wiarygodnych wydarzeń i okoliczności. Niektórzy nie uznają tego za przesadne, biorąc pod uwagę wspomnianą naturę celebrytów. Inni prawdopodobnie uznają to za absurdalne. W realizacji widać próbę równoważenia zabawy z poważnym ostrzeżeniem, ale film czasami zbyt mocno skłania się w jedną stronę, co osłabia jego skuteczność w drugiej.

Nie wszystkie opinie o "Opus" są negatywne - Oscar Goff z Boston Hassle skomentował, że

nastrój dzieła jest wyjątkowy, złowroga, powolna psychodelia, która wdziera się pod skórę.

Niemniej, pozytywne recenzje stanowią wyjątki.

Przy zaledwie 1 milionie dolarów przychodu przy budżecie 10 milionów, można spodziewać się, że film szybko trafi do dystrybucji VOD, aby studio mogło odzyskać część strat. Następnie produkcja będzie dostępna na platformie Max, która posiada wyłączne prawa do streamingu filmów A24 po ich premierze kinowej.


Po 22 latach Disney znów zamienia ciała

Fragment oryginalnego plakatu promującego film "Freakier Friday"; mat. wytwórni

Disney wypuścił właśnie pierwszy zwiastun "Freakier Friday". Film zapowiada się jako kontynuacja, która spełni oczekiwania fanów, wprowadzając nowy twist - podwójną zamianę ciał.

"Freakier Friday" to sequel filmu "Freaky Friday" z 2003 roku, który sam był przeróbką produkcji Disneya o tym samym tytule z 1976 roku. We "Freaky Friday" wystąpiły Jamie Lee Curtis i Lindsay Lohan jako matka i córka, które pewnego dnia budzą się zamienione ciałami i muszą znaleźć sposób na to, by wrócić do normalności.

W zwiastunie "Freakier Friday", wyreżyserowanym przez Nishę Ganatrę (reżyserkę "Late Night"), widzimy powrót Curtis i Lohan jako Tess i Anny Coleman. Tym razem fabuła wprowadza jednak podwójną zamianę - Anna (Lohan) zamienia się ciałami ze swoją córką Harper (Julia Butters), a Tess zamienia się z Lily Davies (Sophia Hammons), córką nowego partnera Anny.


W filmie zobaczymy też Chada Michaela Murraya, Christinę Vidal, Haley Hudson, Ryana Malgariniego i Marka Harmona, którzy wracają do swoich ról z poprzedniej części. Do obsady dołączyli również Manny Jacinto ("The Acolyte"), Lucille Soong ("Fresh Off the Boat"), Rosalind Chao ("Star Trek: The Next Generation"), Maitreyi Ramakrishnan ("Never Have I Ever") i Vanessa Bayer ("Saturday Night Live").

Sequel po 22 latach

Choć pomysł na sequel "Freaky Friday" wydaje się naciągać oryginalną historię, warto wiedzieć, że książka, na której oparto "Freaky Friday", doczekała się dwóch kontynuacji: "Summer Switch" i "A Billion for Borris", których Disney nigdy nie zekranizował. Studio po raz pierwszy adaptowało "Freaky Friday" jako film telewizyjny w 1995 roku w ramach cyklu "The Wonderful World of Disney". "Freakier Friday" będzie pierwszym razem, gdy Disney po tylu latach kontynuuje historię z tą samą obsadą.

To, że Lohan wciela się w rolę matki, z pewnością uświadomi millenialsom upływ czasu - "Freakier Friday" trafi do kin 22 lata po poprzednim filmie. Po zdobyciu Oscara przez Jamie Lee Curtis za "Wszystko wszędzie naraz" i powrocie Lohan do aktorstwa dzięki filmom dla Netflixa, Disney chce wykorzystać nostalgię widzów. "Freaky Friday" z 2003 roku zarobił 110 milionów dolarów w USA i 160 milionów na świecie przy budżecie 26 milionów, więc kontynuacja wydaje się bezpieczną inwestycją.

Kinowa premiera "Freakier Friday" pokazuje zmianę w podejściu Disneya. Jeszcze dwa lata temu film prawdopodobnie trafiłby od razu na Disney+, podobnie jak inne długo wyczekiwane sequele z kobiecymi bohaterkami, takie jak "Hocus Pocus 2" czy "Disenchanted". Choć "Freakier Friday" to kolejna kontynuacja, wyróżnia się na tle większych letnich hitów Disneya jak "Thunderbolts*", "Lilo i Stitch" czy "Fantastyczna Czwórka: Pierwsze kroki". Miło widzieć, że Disney wraca do mniejszych produkcji o średnim budżecie, które kiedyś były specjalnością studia i doprowadziły do powstania takich kultowych tytułów jak "Freaky Friday" właśnie.


Tylko „Superman" może uratować Warner Bros.?

Photo by Chase Yi on Unsplash

Przyszłość Warner Bros. Pictures może zależeć od Supermana. Według nowych plotek, studio planuje zmiany w kierownictwie, jeśli filmy nadal będą przynosić straty. DC Studios może stracić jednego ze swoich szefów, jeśli David Zaslav, szef Warner Bros. Discovery, zdecyduje się na nowy kierunek dla DCU.

Portal Puck donosi, że WBD rozważa nie tylko zwolnienie Mike'a De Luki i Pam Abdy z powodu ich kosztownego planu filmowego, ale też awansowanie Petera Safrana (współdyrektora DC Studio) na szefa WB. Zaslav podobno rozgląda się też za innymi kandydatami - jedno jest pewne, szykują się zmiany w kierownictwie Warner Bros.

ak zdradziła portalowi osoba z wewnątrz studia:

Kluczem do wartości akcji jest przekonanie, że własność intelektualna DC ma znaczenie. David postawił wszystko na to, że pokażą światu wartość DC. 'SUPERMAN' to pierwszy film. To on nada ton. Mają tu wiele do udowodnienia.

Raport sugeruje, że filmy planowane na 2025 rok, takie jak "Sinners", "Mickey 17" czy "The Bride", zostały uznane przez innych dyrektorów za zbyt drogie i mogą zaszkodzić WB w dłuższej perspektywie. Mimo że De Luca i Abdy zaproponowali filmy z uznanymi twórcami, dla Zaslava liczy się przede wszystkim zysk. Jeśli "Superman" odniesie sukces, studio może zacząć skupiać się głównie na sprawdzonych markach zamiast na oryginalnych pomysłach.

Jak wygląda rok 2025 dla Warner Bros.?

Na razie "Mickey 17", pierwszy duży film Warner Bros. w tym roku, ma problem z odzyskaniem budżetu 118 milionów dolarów. Film science fiction nagrodzony Oscarem reżysera Bong Joon-ho z Robertem Pattinsonem to jednak sukces artystyczny. Krytycy ocenili go pozytywnie (78% na Rotten Tomatoes), widzowie wciąż się do niego przekonują (73% w Popcornmeter i ocena B w Cinemascore). Wyniki finansowe filmu mogą jednak być zapowiedzią problemów studia w nadchodzących miesiącach.

Kolejne duże produkcje WB to "The Alto Knights" (gangsterski dramat z Robertem De Niro w podwójnej roli) oraz "Minecraft" (wysokobudżetowa adaptacja najpopularniejszej gry wideo).

Mimo znanych nazwisk i marek, sytuacja jest jednak ryzykowna. Puck twierdzi, że jeśli wyniki filmów w 2025 roku będą słabe, może to zagrozić istnieniu studia.

Jeśli Warner Bros. nie uda się w końcu rozkręcić franczyzy DC, istnieje realne ryzyko, że studio podzieli los Foxa, który w 2019 roku został przejęty przez Disneya

– czytamy w raporcie.


Kobiety, które zmieniły przemysł filmowy

Hedi Lamar; fot.: Employee(s) of MGM, Public domain, via Wikimedia Commons

Choć historia często o nich zapominała lub spychała je na dalszy plan, to właśnie kobiety od samego początku kształtowały sztukę filmową. Przemysł filmowy nie byłby tym, czym jest dzisiaj, gdyby nie te nazwiska.

W Dzień Kobiet przyjrzyjmy się postaciom, które nie tylko przełamywały stereotypy, ale również wyznaczały nowe kierunki rozwoju sztuki filmowej.

Pionierki wczesnego kina

Początki kina to nie tylko bracia Lumière czy Thomas Edison. Alice Guy-Blaché, uważana za pierwszą reżyserkę w historii, stworzyła w 1896 roku film "La Fée aux Choux" (Wróżka Kapuściana), będący jednym z pierwszych filmów fabularnych. Guy-Blaché założyła również własne studio produkcyjne Solax w Fort Lee w stanie New Jersey, wyreżyserowała ponad 1000 filmów i eksperymentowała z technikami, które wyprzedzały swoją epokę.

Lois Weber, pierwsza amerykańska reżyserka filmów pełnometrażowych, podejmowała w swoich dziełach kontrowersyjne tematy społeczne, takie jak aborcja ("Where Are My Children?", 1916) czy ubóstwo. Weber była jedną z najlepiej opłacanych reżyserek w Hollywood lat 10. XX wieku, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn.

Aktorki, które zmieniły oblicze Hollywoodu

Mary Pickford, znana jako "America's Sweetheart", była nie tylko gwiazdą kina niemego, ale także bizneswoman, która współzałożyła wytwórnię United Artists w 1919 roku, wraz z Charliem Chaplinem, D.W. Griffithem i Douglasem Fairbanksem. Jako jedna z pierwszych aktorek negocjowała własne kontrakty, uzyskując bezprecedensową kontrolę nad swoją karierą.

Hedy Lamarr, austriacko-amerykańska aktorka, znana z filmów "Ekstaza" czy "Samson i Dalila", była również wynalazczynią. Podczas II wojny światowej opracowała wraz z kompozytorem George'em Antheilem system komunikacji, który stał się podstawą dla technologii Wi-Fi, GPS i Bluetooth. Jej wkład w technologię został doceniony dopiero pod koniec XX wieku.

Reżyserki przełamujące bariery

Ida Lupino, brytyjsko-amerykańska aktorka i reżyserka, jako druga kobieta została przyjęta do Stowarzyszenia Reżyserów Ameryki. W latach 40. i 50. założyła niezależną firmę produkcyjną i wyreżyserowała filmy poruszające tematy tabu, takie jak gwałt ("Outrage", 1950) czy bigamia.

Dorothy Arzner, jedyna kobieta-reżyserka w systemie hollywoodzkich wytwórni w latach 30. XX wieku, wyreżyserowała 20 filmów i wprowadziła innowacje techniczne, w tym mikrofon na wysięgniku. Jej filmy, takie jak "Dance, Girl, Dance" (1940), podważały patriarchalne spojrzenie na kobiety w kinie.

Rewolucjonistki współczesnego kina

Kathryn Bigelow przeszła do historii jako pierwsza kobieta, która zdobyła Oscara za najlepszą reżyserię za film "The Hurt Locker" (2009). Jej twórczość, obejmująca także filmy takie jak "Point Break" czy "Detroit", pokazała, że kobiety mogą z powodzeniem realizować filmy akcji i thrillery, gatunki tradycyjnie zdominowane przez mężczyzn.

Jane Campion, nowozelandzka reżyserka, jako pierwsza kobieta zdobyła Złotą Palmę na festiwalu w Cannes za film "Fortepian" (1993). W 2022 roku otrzymała Oscara za reżyserię filmu "Psie pazury", stając się trzecią kobietą w historii z tą nagrodą, po Bigelow i Chloé Zhao ("Nomadland", 2021).

Producentki zmieniające zasady gry

Sherry Lansing, pierwsza kobieta, która została szefową dużego studia Hollywood (Paramount Pictures), otworzyła drogę dla innych kobiet na wysokie stanowiska w przemyśle filmowym. Pod jej kierownictwem powstały takie hity jak "Forrest Gump" czy "Titanic".

 William Friedkin i Sherry Lansing na festiwalu Deauville American Film Festival; fot.: Georges Biard, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Kathleen Kennedy, producentka takich filmów jak seria "Jurassic Park", "E.T." czy "Lincoln", została w 2012 roku prezesem Lucasfilm i nadzoruje rozwój franczyzy "Gwiezdne wojny". Jest jedną z najbardziej wpływowych osób w Hollywood i najczęściej nominowaną producentką do Oscara.

Kathleen Kennedy na San Diego Comic-Conie; fot.: Gage Skidmore, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Kobiety za kamerą

Operatorka Rachel Morrison przeszła do historii jako pierwsza kobieta nominowana do Oscara za zdjęcia do filmu ("Mudbound", 2018). Jej praca przy "Czarnej Panterze" pomogła przełamać absurdalny stereotyp, że kobiety nie nadają się do pracy przy wysokobudżetowych produkcjach.

Milena Canonero, włoska kostiumografka, zdobyła cztery Oscary za kostiumy do filmów "Barry Lyndon", "Rydwany ognia", "Maria Antonina" i "Grand Budapest Hotel", stając się jedną z najbardziej cenionych artystek w swojej dziedzinie.

Choć statystyki wciąż wskazują na nierówności (kobiety stanowią mniej niż 25% reżyserów najlepiej zarabiających filmów), każdy rok przynosi nowe przełomy. Dzisiaj kobiety takie jak Ava DuVernay, Greta Gerwig, Chloé Zhao, Emerald Fennell czy Regina King kontynuują walkę o równość w przemyśle filmowym. Ich sukcesy pokazują, że kobieca perspektywa jest nie tylko potrzebna, ale i poszukiwana przez widzów na całym świecie.

 


Nowa era Hollywood, czyli co z tymi Oskarami

Strażacy z promptera, gładki O'Brien, statuetki dla sztucznej inteligencji i aktorzy wprost z okupowanego Krymu.

Znamy już zwycięzców tegorocznych statuetek Akademii i nie da się ukryć, że jest o czym pisać. Ale historię o końcu Hollywood zaczniemy delikatnie, czyli od tego, że z takich "prawdziwych", Hollywoodzkich produkcji zostało w rozdaniu niewiele. Większość statuetek - poza tak naprawdę tylko Diuną 2 i Wicked - trafiła do filmów niezależnych/stworzonych przez obcokrajowców/za niewielkie budżety (6 milionów "Anory" to filmowo budżet wręcz minimalny). Zagranicznych akcentów było wiele - pierwszego Oskara zdobyła Łotwa za animację "Flow" i Brazylia w kategorii najlepszy film międzynarodowy za "I'm still here". "Chwała Ukrainie" wykrzyknęła Daryl Hannah na początku swojego wystąpienia w nawiązaniu do piątkowego meltdownu Trumpa i spotkała się z - umiarkowanymi niestety - brawami.  W kontraście nie wolno zapomnieć o nominacji w kategorii najlepsza męska rola drugoplanowa, którego nie zdobył Yura Borisov z Anory, ale nie zmienia to faktu, że aktor, który grał w rosyjskim filmie kręconym na okupowanym Krymie miał nominację, a film z jego udziałem nie spotkał się z żadnym głosem krytyki z strony Akademii. Żeby nie było wątpliwości, "Anora" to bardzo dobry film. Ale brak dyskusji o tym aspekcie pokazuje niepokojący kierunek.

Inne pierwsze razy

Gala wręczenia nagród miała też inne pierwsze razy. Sean Baker został pierwszym filmowcem z 4 Oscarami za jeden film (miał ułatwione zadanie zajmując się - jak Tommy Wiseau - prawie wszystkim), "Substancja" została pierwszym "body horrorem" ze stauetką od czasów "Muchy", Paul Tazewell został pierwszym czarnym mężczyzną, który zdobył Oscara w kategorii najlepsze kostiumy za "Wicked", a gala po raz pierwszy była dostępna w streamingu na Hulu. Można by się spodziewać, że wydarzenie tego typu będzie przygotowane do tak historycznej transmisji, jednak nie - początek gali nie był dostępny z powodu problemów technicznych, które udało się usunąć aż do najważniejszego momentu, czyli wręczenia statuetki dla najlepszej aktorki i najlepszego filmu, kiedy wszystkim, co mogli zobaczyć oglądający była plansza:


Co pominięto

Poza porządnymi przygotowaniami do streamingu pominięto kilka innych rzeczy. W sekcji In Memoriam pominięto takich artystów, jak Tony Todd, Michelle Trachtenberg, Shannen Doherty, Mitzi Gaynor, Silvia Pinal, Alain Delon i Olivia Hussey. Pełna lista zmarłych gwiazd znalazła się na stronie Oskarów, ale jakie kryteria kierowały tym, kto był wymieniony na gali, a kto "tylko" na stronie nie są znane i pominięcie tych nazwisk wzbudziło wiele kontrowersji.

Pominięto też występy artystów nominowanych do nagrody za najlepszą piosenkę oryginalną. Ta decyzja spotkała się z krytyką zarówno ze strony gwiazd, jak i publiczności, którzy uważali ją za kontrowersyjną. Jednak pewien trop może kryć Oskar dla piosenki "El Mal" z filmu "Emilia Pérez". Utwór wykonują Zoe Saldaña i Karla Sofía Gascón, chociaż można się sprzeczać ze słowem "wykonują", bo głos Gascón został zmieniony przez AI, gdyż aktorka zwyczajnie fałszowała. Trudno ocenić, co mieli w głowach członkowie Akademii przyznając tę statuetkę i przy dużej dozie dobrej woli można by to uznać za wyjątek, czy niepowstrzymany zachwyt wobez piosenki w ogóle, gdyby nie to, że Oskara za najlepszą rolę męską dostał Adrien Brody.

I tak, znowu trzeba powtórzyć, że Adrien Brody jest dobrym aktorem. Bardzo dobrym według wielu. Ale mamy ogromną rzeszę aktorów, którzy włożyli ogromny wysiłek w uczenie się obcych akcentów, np. Meryl Streep polskiego zaśpiewu. Węgierski akcent Brody'ego w "Brutaliście" za to był stworzony przez sztuczną inteligencję.

Można by spekulować, że w nowoczesnym świecie trudno sobie bez AI poradzić i znajdować przykłady, kiedy sztuczna inteligencja może pomóc (zapomniany element scenografii po zakończeniu zdjęć, niebywały wypadek z utraconym fragmentem ścieżki audio, tak, szyjemy trochę), ale stworzenie całego sposobu wyrażania się i zmiksowanie głosu aktorki z głosem piosenkarki (francuskiej wykonawczyni Camille), żeby "poszerzyć jej zakres wokalny", a następnie przyznanie stauetek w kategoriach, na które taki proces miał olbrzymi wpływ, to fatalny kierunek dla przemysłu filmowego.

Dodajmy do tego wszystkiego zawód w postaci prowadzącego galę Conana O'Briena, którego żarty były tak wygładzone i nieśmieszne, że aż przykro było ich słuchać znając możliwości tego fantastycznego komika, przedziwny hołd dla strażaków, w którym kilkoro z nich przeczytało napisane dla nich żarty i mamy przepis na przeciętną galę.

Anyway, oto pełna lista zwycięzców i nominacji

Najlepszy film

  • Zwycięzca: Anora
  • The Brutalist
  • A Complete Unknown
  • Conclave
  • Dune: Part Two
  • Emilia Pérez
  • I'm Still Here
  • Nickel Boys
  • The Substance
  • Wicked

Najlepsza aktorka

  • Zwyciężczyni: Mikey Madison - Anora
  • Cynthia Erivo - Wicked
  • Karla Sofía Gascón - Emilia Pérez
  • Demi Moore - The Substance
  • Fernanda Torres - I'm Still Here

Najlepszy aktor

  • Zwycięzca: Adrien Brody - The Brutalist
  • Timothée Chalamet - A Complete Unknown
  • Colman Domingo - Sing Sing
  • Ralph Fiennes - Conclave
  • Sebastian Stan - The Apprentice

Najlepsza aktorka drugoplanowa

  • Zwyciężczyni: Zoe Saldaña - Emilia Pérez
  • Monica Barbaro - A Complete Unknown
  • Ariana Grande - Wicked
  • Felicity Jones - The Brutalist
  • Isabella Rossellini - Conclave

Najlepszy aktor drugoplanowy

  • Zwyciężczyni: Kieran Culkin - A Real Pain
  • Yura Borisov - Anora
  • Edward Norton - A Complete Unknown
  • Guy Pearce - The Brutalist
  • Jeremy Strong - The Apprentice

Najlepszy reżyser

  • Zwycięzca: Sean Baker - Anora
  • Jacques Audiard - Emilia Pérez
  • Brady Corbet - The Brutalist
  • Coralie Fargeat - The Substance
  • James Mangold - A Complete Unknown

Najlepszy film międzynarodowy

  • Zwycięzca: I'm Still Here - Brazil
  • The Girl with the Needle - Denmark
  • Emilia Pérez - France
  • The Seed of the Sacred Fig - Germany
  • Flow - Latvia

Najlepszy pełnometrażowy film animowany

  • Zwycięzca: Flow
  • Inside Out 2
  • Memoir of a Snail
  • Wallace & Gromit: Vengeance Most Fowl
  • The Wild Robot

Najlepszy scenariusz oryginalny

  • Zwycięzca: Anora - Sean Baker
  • The Brutalist - Brady Corbet and Mona Fastvold
  • A Real Pain - Jesse Eisenberg
  • September 5 - Moritz Binder, Tim Fehlbaum, Alex David
  • The Substance - Coralie Fargeat

Najlepszy scenariusz adaptowany

  • Zwycięzca: Conclave - Peter Straughan
  • A Complete Unknown - Jay Cocks and James Mangold
  • Emilia Pérez - Jacques Audiard
  • Nickel Boys - RaMell Ross and Joslyn Barnes
  • Sing Sing - Clint Bentley and Greg Kwedar

Najlepsza piosenka

  • Zwycięzca: El Mal - Emilia Pérez
  • Never Too Late - Elton John: Never Too Late
  • Mi Camino - Emilia Pérez
  • Like A Bird - Sing Sing
  • The Journey - The Six Triple Eight

Najlepsza muzyka

  • Zwycięzca: The Brutalist
  • Conclave
  • Emilia Pérez
  • Wicked
  • The Wild Robot

Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny

  • Zwycięzca: No Other Land
  • Black Box Diaries
  • Porcelain War
  • Soundtrack to a Coup d'Etat
  • Sugarcane

Najlepsze kostiumy

  • Zwycięzca: Wicked
  • Nosferatu
  • A Complete Unknown
  • Conclave
  • Gladiator II

Najlepsza charakteryzacja i fryzury

  • Zwycięzca: The Substance
  • A Different Man
  • Emilia Pérez
  • Nosferatu
  • Wicked

Najlepsza scenografia

  • Zwycięzca: Wicked
  • The Brutalist
  • Dune: Part Two
  • Nosferatu
  • Conclave

Najlepszy dźwięk

  • Zwycięzca: Dune: Part Two
  • A Complete Unknown
  • Emilia Pérez
  • Wicked
  • The Wild Robot

Najlepszy montaż

  • Zwycięzca: Anora
  • The Brutalist
  • Conclave
  • Emilia Pérez
  • Wicked

Najlepsze zdjęcia

  • Zwycięzca: The Brutalist
  • Dune: Part Two
  • Emilia Pérez
  • Maria
  • Nosferatu

Najlepsze efekty specjalne 

  • Zwycięzca: Dune: Part Two
  • Alien: Romulus
  • Better Man
  • Kingdom of the Planet of the Apes
  • Wicked

Najlepszy krótkometrażowy film aktorski

  • Zwycięzca: I'm Not a Robot
  • Anuja
  • The Last Ranger
  • A Lien
  • The Man Who Could Not Remain Silent

Najlepszy krótkometrażowy film animowany

  • Zwycięzca: In the Shadow of the Cypress
  • Beautiful Men
  • Magic Candies
  • Wander to Wonder
  • Yuck!

Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny

  • Zwycięzca: The Only Girl in the Orchestra
  • Death by Numbers
  • I Am Ready, Warden
  • Incident
  • Instruments of a Beating Heart