Netflix ogłosił, że zamierza w nadchodzących latach rozszerzyć swoje franczyzy. Jakie serie mają największe szanse na realizację?

Netflix, jedna z najpopularniejszych platform streamingowych na świecie, słynie z ciągłego uzupełniania swojej oferty o nowe filmy i seriale. Znajdziemy tu zarówno szpiegowskie thrillery, jak i ciepłe, codzienne historie. Chociaż większość z nich to pozycje idealne na weekendowy maraton, platforma często decyduje się na długoterminowe inwestycje w dobrze prosperujące seriale i franczyzy filmowe. Podobnie jak w przypadku serii Marvela czy Gwiezdnych Wojen, wiele z tych filmów kończy się na otwartym zakończeniu, pozostawiając miejsce na rozwinięcie wątków w kolejnych odsłonach.

Często spotykamy się też z sytuacjami, gdy seria, tak jak „13 powodów dlaczego”, mogłaby zakończyć się po drugim sezonie, jednak Netflix decyduje się na jej kontynuację, by podtrzymać jej popularność i zyski. Wydaje się, że Netflix nie tylko produkuje ogromną ilość seriali, ale również planuje ustanowić franczyzy filmowe. Jeśli odniosą one sukces, przyniosą subskrybentom innowacyjną formę rozrywki. Nasuwa to pytanie: jaką postać przyjmie następna wielka franczyza Netflix i czy odniesie ona sukces?

Netflix zgromadził imponującą bibliotekę filmów z różnych gatunków i w tym sensie oczywiście dominuje na rynku, chociaż duża część takich produkcji często rozczarowuje widzów. Dlatego zamiast tworzyć nieskończoną ilość filmów i seriali, które nie przyczynią się do rozwoju platformy, warto skupić się na udanej serii filmowej.

Weźmy pod uwagę niektóre ostatnie filmy i seriale Netflixa, takie jak „1899”, który został szybko anulowany po pierwszym sezonie, czy „Troll”, norweska produkcja idealna do dalszego rozwijania jej uniwersum. Gdyby Netflix przyjął metodę podziału hitu filmowego lub serialu na wiele odcinków i rozwijał emocjonalne więzi widzów z bohaterami, zamiast zdejmować lubiane produkcje z ekranu, nastawienie do platformy i – w efekcie – jej zyski, miałyby szansę znacznie wzrosnąć.

Netflix z powodzeniem eksperymentował z tym podejściem, jak dobrze pokazuje przykład „Stranger Things”, które zdecydowanie cieszy się największą popularnością wśród fanów w ostatnich latach. Podobnie jest z serialem „Dark”, który mimo pewnych podobieństw do „Stranger Things”, jest zdecydowanie bardziej brutalny i mroczny. To tylko kilka przykładów z wielu, ale Netflix nie inwestował tak znacznie w franczyzy filmowe, jak zrobił to w przypadku seriali. „Extraction” wydaje się dla platformy całkiem realistyczną opcją – drugi film, mimo iż nie spełnił w pełni oczekiwań fanów, to jednak dostarczył sporego widowiska akcji, szczególnie w pierwszej godzinie.

Zważywszy na to, że „Thor: Love and Thunder” nie do końca spełnił oczekiwania widzów, Chris Hemsworth mógłby zaangażować się w „Extraction” tak, jak Tom Cruise poświęcił się serii „Mission Impossible” przez te wszystkie lata. Kolejnym doskonałym wyborem jest „The Gray Man”, oparty na powieści Marka Greaneya, który napisał wiele kontynuacji tej serii książek. Dzięki reżyserii braci Russo (twórcy „Avengers: Endgame”), film okazał się spektakularnym widowiskiem i ma wszystko, by stać się jedną z najbardziej emocjonujących franczyz. Jedynym zmartwieniem jest koszt rozwijania tego kierunku.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Filmogen | فیلموژن (@filmo.gen)

Jednakże „Extraction” i „The Gray Man” to nie koniec drogi, gdyż Netflix już teraz produkuje kolejne potencjalne hity. Przykładowo, film „Heart of Stone” z Gal Gadot ma za zadanie rozpocząć franczyzę na wzór długotrwałych serii filmowych. Z kolei „Red Notice”, w którym główne role zagrali trzej znakomici aktorzy – Dwayne Johnson, Ryan Reynolds i Gal Gadot, doczeka się kontynuacji w 2024 lub 2025 roku. Netflix inwestuje również mocno w Zacka Snydera – od jego poprzedniego filmu z zombie „Army of the Dead” po nowy film science fiction „Rebel Moon”, który ma być początkiem nowej franczyzy.

Inne przykłady to „Knives Out”. Netflix nabył prawa do sequela po tym, jak pierwszy film okazał się hitem, a drugi film stał się dużym sukcesem dla platformy. „Fear Street” to jedna z najlepszych franczyz horrorów, jakie kiedykolwiek wyprodukował Netflix, a biorąc pod uwagę, że każdy film zachował swoją oryginalność, ma szanse na stanie się jeszcze większą franczyzą. Jeśli chodzi o telewizję, Netflix zainwestował zarówno w „Wiedźmina” jak i „Sandmana” od DC.

Fani z nieukrywanym entuzjazmem oczekują wiadomości o nowych produkcjach Netflixa, ale czy odniosą one sukces? Z nielicznymi wyjątkami, Netflix wykazuje tendencję do szybkiego przeprowadzania projektów, zamiast inwestować czas w ich rozbudowę. Jeśli te franczyzy filmowe mają przyciągnąć widzów, Netflix powinien poświęcić czas na przemyślane opracowanie każdego scenariusza.

Filmy jak „Red Notice” są do pewnego stopnia monotonne pod względem koncepcji, ale ich niezaprzeczalna popularność wynika z gwiazdorskiej obsady, która nawet dla Netflixa była sporym obciążeniem budżetowym. Jeżeli więc platforma planuje zainwestować miliardy dolarów w te franczyzy, powinna zrobić to prawidłowo, równomiernie skupiając się na doborze historii, jakości produkcji oraz na aktorach, którzy przyciągną uwagę swoich fanów.