W tym roku mija 20 lat od premiery pierwszej części „Władcy Pierścieni”. Na planie tak monumentalnej produkcji musiało dochodzić do całego mnóstwa niesamowitych sytuacji. Oto kilka mniej znanych anegdotek związanych z kulisami powstawania filmowej trylogii.

1. Peter Jackson obawiał się o życie Viggo Mortensena

Viggo Mortensen zasłynął ogromnym zaangażowaniem podczas wcielania się w postać Aragorna, co udowodnił chociażby tym, że nawet na moment nie rozstawał się ze swoim wiernym mieczem. Jednak nawet dzierżony non stop oręż to za mało, aby uchronić aktora przed… eksplozją artyleryjskiego niewypału.

Scena, w której Aragorn wygłasza płomienną mowę przed Czarną Bramą Mordoru została sfilmowana na pustyni Rangipo, która wcześniej służyła nowozelandzkiemu wojsku do ćwiczeń bojowych. Cały teren był pełen niewybuchów, dlatego wyznaczono na nim bezpieczny obszar, w obrębie którego miała przebywać ekipa filmowa i aktorzy. Jednak Viggo Mortensen tak wczuł się w postać Aragorna, że żadne granice nie miały dla niego znaczenia. Beztrosko wyjechał na swoim koniu poza strefę, wprawiając Petera Jacksona w autentyczne przerażenie. Reżyser mógł jedynie czekać i modlić się, aby znaleziony przez niego idealny Aragorn nie wyleciał w powietrze. Na szczęście modlitwy zostały wysłuchane i po chwili Mortensen bez żadnego uszczerbku na zdrowiu powrócił do bezpiecznej strefy.

 

2. Sean Bean musiał ratować się ściągawkami

Poprawki dialogów robione na ostatnią chwilę były na planie Władcy Pierścieni codziennością. Dotyczy to też jednej z najbardziej znanych scen podczas narady u Elronda, w której grany przez Seana Beana Boromir spogląda w dół i wygłasza kwestię: „Nie można tak po prostu wejść do Mordoru”. Wykorzystany później w tysiącach memów gest aktora powstał tylko dlatego, że nie miał on czasu nauczyć się na pamięć kwestii wypowiadanych przez swojego bohatera. Nie mając innego wyjścia Bean położył na kolanie ściągawkę z tekstem, na którą zerkał podczas zdjęć, co też zostało uwiecznione na filmowej taśmie.

 

3. Alienacja Andy’ego Serkisa doprowadziła do akcji ratunkowej

Nie tylko Viggo Mortensen dał się w całości pochłonąć odgrywanej przez siebie postaci. Andy Serkis tak mocno wziął sobie do serca samotność Golluma, że praktycznie w ogóle nie socjalizował się z kolegami z planu. Pewnego dnia wybrał się na wyprawę kajakiem po rzece Whanganui, mając za towarzystwo jedynie książkę J.R.R. Tolkiena. Zaplanowana na jedno popołudnie wycieczka skończyła się po trzech dniach i 120 kilometrach. Przemoczonego  i pozbawionego jedzenia aktora uratowali radni z Wellington.

 

4. Nieplanowany couchsurfing Seana Beana I Orlando Blooma

Peter Jaskcon zamierzał zainscenizować jedną z bitew w pobliżu Queenstown w Nowej Zelandii, ale plany pokrzyżowała mu niszczycielska burza, która zalała plan zdjęciowy i uniemożliwiła filmowanie. Zaskoczeni nawałnicą oraz oddzieleni od reszty ekipy Sean Bean i Oralndo Bloom zostali zmuszeni do improwizowanego survivalu. Szczęśliwie trafili na odosobniony dom zamieszkany przez miłą starszą panią, która udzieliła im schronienia. Aktorzy korzystali z jej kanapy i gościnności przez całe cztery dni, aż do przylotu helikopterów ratunkowych.

 

5. Beatlesi też chcieli nakręcić Władcę Pierścieni

Jak wiemy, nigdy do tego nie doszło, ale ślad w postaci swoistego hołdu dla wielkiej czwórki z Liverpoolu pozostał. Jest nim prezent urodzinowy, jaki Peter Jackson otrzymał od aktorów wcielających się w role hobbitów. Sean Astin, Elijah Wood, Dominic Monaghan i Billy Boyd wręczyli reżyserowi zdjęcie przedstawiające całą czwórkę ubraną w filmowe kostiumy, ale stylizowaną na Johna, Paula, Gerorge’a i Ringo z napisem „The Hobbits” na bębnie basowym.