Zagrajmy to jeszcze raz

Potrzebujemy ich czy nie – strumień remake’ów i rebootów nie przestaje płynąć. Oto kilka nadchodzących przeróbek klasycznych hitów, które podejmą próby zdetronizowania swoich prekursorów.

Kruk

Nowa odsłona kultowego filmu z 1994 roku, który obrósł legendą nie tylko za sprawą doskonale wykreowanej mrocznej atmosfery, ale przede wszystkim z powodu tragicznej śmierci wcielającego się w główną rolę Brandona Lee. Aktor zginął na planie w wyniku postrzału z broni, która została załadowana prawdziwymi nabojami, a film dokończono bez jego udziału. W nowej wersji w rolę Erica Dravena wcielił się Bill Skarsgård, a reżyserią zajął się Rupert Sanders. Nie wszystkim jednak spodobał się pomysł rebootu, a słów krytyki nie szczędził sam Alex Proyas, czyli reżyser pierwowzoru. Wyraził zdanie, że „Kruk” to nie tylko film, ale też dziedzictwo Brandona Lee i właśnie tym powinien pozostać.

Warto wspomnieć, że chociaż jest to pierwszy reboot „Kruka”, to sama marka była przez filmowców eksploatowana wielokrotnie. Największą sławę zyskał emitowany także w Polsce serial z 1998 roku, w którym w tytułową rolę wcielił się Mark Dacascos. Produkcja doczekała się jednak tylko jednego sezonu. W planach było zwieńczenie historii pełnometrażowym filmem telewizyjnym, ale do jego realizacji nigdy nie doszło.

Inne produkcje z uniwersum to luźne sequele, które łączy z pierwowzorem przede wszystkim koncepcja powracającego z grobu mściciela o twarzy przyozdobionej charakterystycznym makijażem. W 1996 roku  premierę miał słabo przyjęty „Kruk 2: Miasto Aniołów” (The Crow: City of Angels), a w 2000 r. jeszcze gorszy „Kruk 3: Zbawienie” (The Crow: Salvation). Ostatecznym gwoździem do trumny okazał się „Kruk 4” (The Crow: Wicked Prayer) z nieodżałowanym Edwardem Furlongiem w roli głównej (Ocena 0% na Rotten Tomatoes i 3/10 na IMDB).

Naga Broń

Oryginalna seria filmów „Naga Broń” to absurdalne i przez wielu darzone ogromnym sentymentem komedie z lat 80. i 90., których bohaterem był Frank Drebin, grany przez Leslie’ego Nielsena. Prekursorem wykreowanego przez Jima Abrahamsa oraz Davida i Jerry’ego Zuckerów filmowego uniwersum był serial „Oddział Specjalny” (Police Squad!), który zniknął z anteny po zaledwie 6 odcinkach. To, co nie przyjęło się w telewizji okazało się jednak spektakularnym sukcesem w kinach i na kasetach VHS.

Mogłoby się wydawać, że seria bez legendarnego odtwórcy głównej roli nie ma w ogóle racji bytu, ale jak widać ktoś w Hollywood był innego zdania. W nadchodzącej produkcji wystąpi Liam Neeson, a za reżyserię odpowiada Akiva Schaffer, znany m.in. z serialu „Brooklyn Nine-Nine” i różnych produkcji ze świata SNL. W projekt zaangażowany jest też Seth MacFarlane, czyli twórca „Family Guy’a”

Czerwona Sonja

Remake filmu z 1985 roku, w którym w tytułową rolę wcieliła się Brigitte Nielsen. Był to spin-off przygód Conana Barbarzyńcy, któremu nie udało się jednak powtórzyć  sukcesu poprzedników. Nie pomógł nawet występ Arnolda Schwarzeneggera, który tym razem wcielił się w Lorda Kalidora. Powtórzenie roli Conana nie wchodziło w grę z uwagi na zawirowania związane z prawami do postaci. Sam Arnold uważa film za jeden z najgorszych w jego karierze i szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę jakość produkcji, ciężko mu się dziwić.

Pierwotnie za reżyserię remake’u miała odpowiadać Joey Soloway, a tytułową rolę powierzono Hannah John-Kamen. Ostatecznie jednak w Czerwoną Sonję wcieliła się Matilda Anna Ingrid Lutz, a za kamerą stanęła M.J. Bassett. Co ciekawe, reżyserka ma już na swoim koncie inną produkcję opartą na pisarskiej twórczości Roberta E. Howarda. Chodzi o film „Solomon Kane: Pogromca zła” (Salomon Kane) z 2009 r.

Czy zatem nadchodzącemu remake’owi uda się przywrócić honor słynnej bohaterce? O tym będzie można przekonać się już w czerwcu.

Nieśmiertelny

Ciężko uwierzyć, ale od premiery „Nieśmiertelnego” minęło już 38 lat. Film wyreżyserował Russell Mulcahy, a zagrali w nim Christopher Lambert, Sean Connery i Clancy Brown. Sukces produkcji dał początek franczyzie, na którą składały się filmy kinowe, spin-offy i produkcje telewizyjne. Nie da się jednak ukryć, że kolejne odsłony pod żadnym względem nie dorównywały oryginałowi i skutecznie rozmydliły całe uniwersum. Nadchodzący remake, którego budżet szacowany jest na 100 mln dolarów może jednak odwrócić jego losy.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez FilmSeal (@filmseal)

Za reżyserię nowej wersji „Nieśmiertelnego” odpowiada twórca „Johna Wicka”, Chad Stahelski. W tytułową rolę wcieli się natomiast Henry Cavill, który po zakończeniu przygody z Wiedźminem najwyraźniej zatęsknił za klimatami fantasy. W niedawnym wywiadzie dla The Hollywood Reporter aktor wyraził swoją miłość do oryginalnych filmów i potwierdził, że rozpoczął już treningi walki mieczem. Cavill jest jak dotąd jedynym oficjalnie potwierdzony członkiem obsady, ale według plotek na ekranie będziemy mogli zobaczyć także Michaela Fassbendera. Szczegóły fabuły nadchodzącego filmu nie zostały jeszcze ujawnione i nie wiadomo czy będzie to odświeżona wersja znanej historii czy też zupełnie nowa opowieść.


Kinowe premiery maja

Nie samą majówką człowiek żyje i czasem warto wybrać się do kina. Oto przegląd najciekawszych premier miesiąca.

Kaskader

Ryan Gosling wciela się w byłego kaskadera, który ponownie wkracza do akcji po tym, jak zaginęła gwiazda megaprodukcji reżyserowanej przez jego byłą dziewczynę. Partnerują mu m.in. Emily Blunt oraz Aaron Taylor-Johnson. Film powstał na bazie amerykańskiego serialu zapoczątkowanego w 1981 roku, który doczekał się łącznie 5 sezonów i ponad 100 odcinków. Projekt adaptacji był rozważany od wielu lat, a finalnie na stołku reżysera zasiadł David Leitch, który sam jest byłym kaskaderem.

Krytycy, którzy mieli już okazję zobaczyć film są zgodni – mamy do czynienia z udanym połączeniem komedii i akacji, gdzie wszystkie elementy składowe, w tym chemia pomiędzy bohaterami, zadziałały dokładnie tak, jak trzeba. 

Polska premiera: 3 maja

Gniazdo pająka

Coś w sam raz na majówkę – film, który z pewnością pobudzi zmysły wszystkich spędzających długi weekend na łonie przyrody. 12-letnia Charlotte w sekrecie przygarnia tajemniczego pająka, który odznacza się niesamowitym talentem i swoistym urokiem. To ostatnie nie trwa jednak długo, bowiem stworzenie szybko przeistacza się w gargantuicznego, wygłodniałego potwora, który zagraża wszystkiemu, co napotka na swojej drodze. Film wyreżyserował Kiah Roache-Turner, a w obsadzie znaleźli się m.in. Alyla Browne, Alcira Carpio i Ryan Corr.

Polska premiera: 3 maja

Królestwo Planety Małp

Akcja najnowszej odsłony Planety Małp rozgrywa się na długo po wydarzeniach z poprzednich filmów. Małpy są dominującym, żyjącym w harmonii gatunkiem, a ludzie zostali zredukowani do egzystowania w ich cieniu. Za kamerą stoi Wes Ball, znany przede wszystkim jako reżyser serii „Więzień labiryntu”. W rolach głównych zobaczymy m.in. Freyę Allan, czyli Ciri z netfliksowego Wiedźmina. 

Polska premiera: 10 maja

Supersiostry

Koniec czekania na polską odpowiedź na kino superbohaterskie. Już za chwilę w kinach zadebiutuje opowieść o Ali i Lenie – obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami nastoletnich siostrach, które jeszcze do niedawna nie wiedziały o swoim istnieniu. Jak przystało na porządne origin story, znalazło się też miejsce dla tajnej organizacji, która podąża tropem dziewczyn, aby wykorzystać je do stworzenia potężnej broni nowej generacji. Za reżyserię filmu odpowiada Maciej Barczewski, który jest też współautorem scenariusza. W tytułowe siostry wcieliły się Karolina Bruchnicka i Katarzyna Gałązka.
Polska premiera: 10 maja

Monster

Po odkryciu, że nauczyciel jest odpowiedzialny za nagłą zmianę zachowania jej młodego syna, matka wkracza do szkoły, domagając się wyjaśnień. Pozornie prosta historia prezentowana jest z trzech perspektyw: matki, nauczyciela i dziecka, stopniowo odkrywając kolejne elementy układanki i sekrety bohaterów. Za reżyserię odpowiada Hirokazu Kore-eda – twórca nominowanych do Oscara i nagrodzonych Złotą Palmą „Złodziejaszków” z 2018 roku. „Monster”, który debiutuje w Polsce dokładnie rok po światowej premierze, również spotkał się z ogromnym uznaniem.

Polska premiera: 17 maja

Tarot: Karta śmierci

Horror, który jest dowodem na to, że nieroztropne korzystanie z tablicy Ouija stało się najwyraźniej zbyt oklepanym motywem hollywoodzkich horrorów. Tym razem grupa nieświadomych przyjaciół uwalnia zło zamknięte w przeklętych kartach tarota i jasne jest, że nie dla wszystkich skończy się to dobrze. Za scenariusz i reżyserię odpowiadają Spenser Cohen i Anna Halberg, a w obsadzie znaleźli się m.in. Avantika, Humberl, Olwen Fouéré i Jacob Batalon.

Polska premiera: 17 maja

Furiosa: Saga Mad Max

Jedna z najbardziej wyczekiwanych premier nadchodzącego roku, a zarazem powrót do postapokaliptycznego uniwersum wykreowanego w filmach z serii Mad Max. Poprzeczka zawieszona jest niezwykle wysoko, ponieważ poprzednia odsłona szturmem zdobyła serca zarówno widzów, jak i krytyków, czego zwieńczeniem było obsypanie „Mad Max: Na drodze gniewu” kilkoma Oscarami (m.in. za najlepsze kostiumy, scenografię, dźwięk i montaż). Za kamerę powraca George Miller, który tym razem zaserwuje nam samodzielną historię o początkach tytułowej Furiosy, w którą wciela się Anya Taylor-Joy. 

Polska premiera: 24 maja

Jedno życie

Dramat biograficzny przedstawiający prawdziwą historię Nicholasa Wintona, który tuż przed wybuchem II wojny światowej zorganizował ucieczkę setek żydowskich dzieci z okupowanej przez Niemców Czechosłowacji do Wielkiej Brytanii. Akcja filmu rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych, a w nazywanego „Brytyjskim Schindlerem” Nicholasa Wintona wcielili się Johnny Flynn oraz Anthony Hopkins.  Za reżyserię odpowiada James Hawes.

Polska premiera: 31 maja

Puchatek: Krew i miód 2

Nastąpiło nieuniknione – żądny krwi Puchatek wraca do kin. Po spektakularnym sukcesie finansowym kosztującego grosze pierwowzoru sequel był tylko kwestią czasu. Nie wiedzieliśmy tylko, że tak krótkiego. Krytycy, którzy mieli już okazję obejrzeć nadchodzącą produkcję są zgodni, że przewyższa ona jedynkę pod każdym względem. Nie oznacza to jednak, że dostaniemy film udany, bo podniesienie poprzeczki nie było wielkim wyzwaniem. „Puchatek: Krew i miód” z 2023 r. okazał się jednym z najgorszych filmów w historii, którego oglądanie było prawdziwym horrorem.

Polska premiera: 31 maja


Zdjęcia do "Peaky Blinders" ruszają za kilka miesięcy

Film "Peaky Blinders" jest obecnie w fazie ostatnich szlifów, co potwierdził twórca serii, Steven Knight.

Steven Knight, rozmawiając z NME podczas promocji swojego nowego serialu „This Town”, potwierdził, że zdjęcia do filmu rozpoczną się we wrześniu tego roku.

To się stanie. Wszystko jest już gotowe, mamy wszystkie niezbędne zobowiązania, możemy zaczynać. Myślę, że film będzie kolejnym krokiem naprzód i będzie wspaniale, gdy fani 'Peaky’ będą mogli spotkać się i oglądać go razem. Budżet będzie większy, a ponieważ kończymy ten rozdział, wszyscy postaramy się dać z siebie wszystko.

– powiedział Knight.

Serial „Peaky Blinders”, który zadebiutował po raz pierwszy w 2013 roku, opowiada historię rodziny Shelby, prowadzącej różne legalne i nielegalne przedsięwzięcia w Birmingham po pierwszej wojnie światowej. Przez sześć sezonów serial zdobył sześć nominacji do nagrody BAFTA, wygrywając w 2018 roku nagrodę za najlepszy serial dramatyczny.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Peaky Family (@fuckingpeakyfamily)

Cillian Murphy, mimo swojego międzynarodowego sukcesu w takich filmach jak „Oppenheimer”, „Incepcja”, trylogia „Mroczny Rycerz” i „28 dni później”, jest wciąż szeroko kojarzony z rolą Thomasa Shelby. Kiedy aktor zdobył uznanie za swoją rolę Roberta J. Oppenheimera w filmie Christophera Nolana „Oppenheimer” Knight nie krył  zachwytu nad osiągnięciami Murphy’ego, mówiąc:
To niesamowite, jak bardzo On na to zasługuje. Po każdej wygranej nagrodzie wysyłał mi wiadomość, że nie może się doczekać powrotu do 'Peaky’, potwierdzając, że wciąż mamy go na pokładzie.

Chociaż oficjalna data premiery filmu nie została jeszcze ogłoszona, fani oczekują, że pojawi się on w kinach w 2025 lub 2026 roku. W międzyczasie wszystkie odcinki „Peaky Blinders” są dostępne do oglądania na platformie Netflix.


Owen Wilson nie weźmie 12 mln dolarów

Istnieją granice przyzwoitości i Owen Wilson nie zamierza ich przekraczać nawet za 12 milionów dolarów. 

Satyryczny thriller o domniemanej niewinności O.J. Simpsona, zatytułowany „The Juice” (wcześniej „Nicole & O.J.”), jest tworzony przez ekscentrycznego reżysera Joshuę Newtona. W rolę Simpsona wciela się Boris Kodjoe, znany z takich produkcji jak „Brown Sugar”, „Zjazd rodzinny Madea”, filmy z serii „Resident Evil” czy seriale „Soul Food”, „Station 19” i „The Last Man on Earth”. Kluczową postacią filmu jest jednak Douglas McCann, prawnik, który reprezentował Simpsona w sprawie cywilnej z 2000 roku i uwikłał się w teorie spiskowe dotyczące jego niewinności w sprawie morderstw z 1994 roku.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Pubity (@pubity)

Joshua Newton, starając się zrealizować film od ponad dekady, początkowo chciał obsadzić w roli McCanna Owena Wilsona.
Owen Wilson był idealny do tej roli,
powiedział Newton w wywiadzie dla „The Hollywood Reporter”.
Spotkaliśmy się w Santa Monica, wszyscy byli zachwyceni scenariuszem, jego agent chciał, aby to zrobił. Zaoferowaliśmy mu 12 milionów dolarów. Jednak na koniec lunchu Owen powiedział: 'Jeśli myślisz, że wezmę główną rolę w filmie o tym, że O.J. TEGO nie zrobił, to żartujesz’.

Mimo to Newton wciąż szuka odpowiedniej osoby do tej roli, choć nie ujawnił jeszcze szczegółów obsady. Film ma własną stronę internetową, która zachęca do przesyłania informacji i odpowiedzi na pytanie: Jak powinna wyglądać sprawiedliwość? Strona proponuje, by widzowie przesyłali swoje najbardziej szalone pomysły, które mogą zainspirować to, co zobaczą na ekranie w 2025 roku. Linku do strony nie podajemy, bo lubimy Owena Wilsona.

Film „The Juice” to nie jedyny trudny projekt Newtona. Wcześniej wyreżyserował ostatni film Roya Scheidera, „Beautiful Blue Eyes”, oparty na historii ojca Newtona. Scheider (znany z „Szczęk” i „All That Jazz”) grał Josepha, emerytowanego policjanta z Nowego Jorku, który odwiedza swego zestrzelenego syna w Niemczech i odkrywa, że sąsiadem syna jest oficer nazistowski, który zabił jego rodzinę w Polsce. Joseph angażuje syna w próbę porwania, by oficer ponosił konsekwencje swoich czynów. Niestety, film miał problemy techniczne i prawne, w tym z promocją na Facebooku i pozwami na tle seksualnym, w które zaangażowana była gwiazda filmu „The Juice”, Charlotte Kirk.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Nilesh Bulsara (@nilesh_bulsara)


Prequel "Dziecka Rosemary" ma być gotowy już w te Halloween

Co zdarzyło się przed przeprowadzką Rosemary i Guya Woodhouse'ów do przeklętego mieszkania?

Jeszcze przed przeprowadzką Rosemary i Guya Woodhouse’ów do ich nowego mieszkania w Bramford, miały miejsce wydarzenia, które zostaną dokładnie zbadane w nowym filmie „Apartament 7A”. Film, który jest prequelem kultowego horroru „Dziecko Rosemary” z 1968 roku, ukaże się na platformie Paramount+ w najbliższe Halloween. Główną rolę zagra Julia Garner, wcielająca się w rolę tancerki, która pod wpływem tajemniczego starszego małżeństwa zostaje wplątana w mroczne siły. Reżyserią zajmuje się Natalie Erika James, znana z psychologicznego horroru „Relic” z 2020 roku.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Movie. (@moviebloggeek)

Jeszcze przed przeprowadzką Rosemary i Guya Woodhouse’ów do ich nowego mieszkania w Bramford, miały miejsce wydarzenia, które zostaną dokładnie zbadane w nowym filmie „Apartment 7A”. Film, który jest prequelem kultowego horroru „Dziecko Rosemary” z 1968 roku, ukaże się na platformie Paramount+ w najbliższe Halloween. Jako główna postać wystąpi Julia Garner, wcielająca się w rolę tancerki, która pod wpływem tajemniczego starszego małżeństwa zostaje wplątana w mroczne siły. Reżyserią zajmuje się Natalie Erika James, znana z psychologicznego horroru „Relic” z 2020 roku.

Film, zatytułowany „Apartament 7A”, osadzony jest w Nowym Jorku roku 1965 i opowiada historię z czasów przed wprowadzeniem się Rosemary do mieszkania. Fabuła skupia się na młodej, zmagającej się z trudnościami tancerce, która po ciężkiej kontuzji zostaje zwabiona przez niepokojące siły, kiedy tajemnicze, wpływowe starsze małżeństwo obiecuje jej szansę na sławę.

W oryginalnym filmie „Dziecko Rosemary”, który zadebiutował 12 czerwca 1968 roku, reżyserii podjął się Roman Polański, a w głównych rolach wystąpili Mia Farrow i John Cassavetes. Film zyskał miano jednego z najlepszych horrorów wszech czasów i doczekał się sequela telewizyjnego w 1976 roku pod tytułem „Zobacz, co się stało z dzieckiem Rosemary”. Ira Levin, autor powieści, na podstawie której powstał oryginalny film, wydał swój własny literacki ciąg dalszy w 1997 roku („Son of Rosemary”), a w 2016 roku powstał remake w formie dwuczęściowego miniserialu na NBC z Zoe Saldana w roli głównej.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Brian Berriman (@briansandnobull)

Obok Julii Garner w filmie „Apartament 7A” wystąpią również Dianne Wiest, Jim Sturgess i Kevin McNally. W obsadzie drugoplanowej znaleźli się Marli Siu, Andrew Buchan, Rosy McEwen i Kobna Holdbrook-Smith. Wiceprezes ds. programowania Paramount+, Jeff Grossman, określił film jako

mroczny i pomysłowy nowy wpis w gatunku.

Paramount+ jeszcze nie ujawniło oficjalnej daty wypuszczenia filmu, ale już teraz wiadomo, że film nie będzie miał kinowej premiery. Trudno przewidzieć, jak wielki sukces odniesie „Apartament 7A”, ale pierwsze recenzje z pewnością dostarczą odpowiedzi. W kontekście wielu horrorów zaplanowanych na ten rok, wiadomości o upadku gatunku, jak zawsze, okazały się przesadzone.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Vemos De Terror (@vemosdeterror)


Frankenstein del Toro

Guillermo del Toro, znany reżyser i scenarzysta, zdradził ostatnio kulisy swojego najnowszego projektu - adaptacji słynnej powieści Mary Shelley, "Frankenstein".

Projekt ten jest kolejnym ambitnym rozdziałem w eksploracji mitów przez del Toro, który tym razem adaptuje na ekran opowieść o ambitnym młodym naukowcu Victorze Frankensteinie i jego przerażającym wynalazku. Film ma zadebiutować w 2025 roku i zapowiada się na wizualnie zachwycające przedstawienie jednej z najbardziej znanych (i adaptowanych) opowieści literackich.

Wersja del Toro ma zgłębiać filozoficzne i etyczne dylematy wynikające z naukowych ambicji Victora, jednocześnie ukazując szersze spektrum emocji za pomocą elementów narracji morskiej. Wprowadzenie do filmu scen na statku, inspirowanych epizodem z powieści, gdzie Victor Frankenstein zostaje uratowany przez okręt pod dowództwem polarnego badacza Roberta Waltona, podkreśla zaangażowanie del Toro w zachowanie podwójnej struktury narracyjnej oryginalnej historii. Sceneria filmu oscyluje między mroźnymi przestrzeniami Arktyki, a pastoralnymi krajobrazami Niemiec, co dodaje gotyckiego tonu całej opowieści.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by atrailerme.bts (@atrailerme.bts)

O nowym projekcie del Toro poinformował za pośrednictwem platformy X, publikując zdjęcie z planu, na którym pozuje z aktorem Nikolajem Lie Kaasem i operatorem filmowym Danem Laustsenem. Trzej artyści, uchwyteni na tle starannie opracowanej scenografii – masztu statku i fragmentów łodzi – sugerują kluczową morską scenę z powieści Shelley. Zdjęcie nie tylko uchwyciło moment koleżeńskiej życzliwości, ale także stało się przedmiotem zainteresowania fanów.

Film „Frankenstein” Guillermo del Toro zgromadził imponującą obsadę, w której znajdziemy Oscara Isaaca w roli Victora Frankensteina oraz Jacoba Elordiego jako jego nieszczęsnego stwora. Do nich dołączają Mia Goth, Christoph Waltz i David Bradley, co zapowiada fascynujące i zróżnicowane portrety postaci.

Guillermo del Toro, który odpowiada za reżyserię, scenariusz i produkcję filmu, wykazuje głębokie osobiste zaangażowanie w projekt. Jego dotychczasowa filmografia, pełna monstrualnej estetyki i ciemnego uroku, jak w „Labiryncie fauna” czy nagrodzonym Oscarem „Kształcie wody”, predestynuje go do stworzenia wyjątkowej wersji „Frankensteina” Shelley. Del Toro słynie z szacunku do materiałów źródłowych, które łączy z własną, unikalną wizją artystyczną. Wszystkie te elementy zapowiadają, że jego najnowsze dzieło może przewyższyć liczne dotychczasowe adaptacje „Frankensteina”.


Przyszłość filmów na podstawie gier: "Death Stranding" i inne projekty Hammerstone Studios

Hideo Kojima, A24 i Jordan Peele.

Hammerstone Studios, znane z produkcji filmu „Barbarian”, ma przed sobą szereg ambitnych projektów. Jako jedna z firm produkcyjnych nadchodzącej dystopijnej komedii akcji „Boy Kills World”, która trafi do kin 26 kwietnia, studio zapowiada intensywne kolejne lata. W planach mają między innymi pierwszą reżyserską produkcję Mela Gibsona od ośmiu lat – „Flight Risk” z Markiem Wahlbergiem w roli głównej, ponownie współpracują z Samem Raimim nad thrillerem „Don’t Move” oraz pracują nad jeszcze nie wydaną kontynuacją „Kung Fury” z Davidem Sandbergiem, Arnoldem Schwarzeneggerem i Michaelem Fassbenderem.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Pat Bacon (@victorydriveby)

Jednak najbardziej oczekiwanym projektem jest adaptacja gry „Death Stranding”, okrzykniętej jedną z najlepszych gier XXI wieku. Projekt powstaje za aprobatą twórcy gry, Hideo Kojimy, który wraz z Kojima Productions i A24 pracuje nad jego realizacją. Mimo początkowych spekulacji, Jordan Peele nie będzie reżyserował filmu „Death Stranding”, choć współpracuje z Kojimą nad innym projektem – grą „OD”. Alex Lebovici z Hammerstone Studios wyjaśnił, że pojawienie się Peele’a w roli reżysera było tylko plotką internetową. Obecnie trwają prace nad scenariuszem filmu, który obiecuje być zupełnie inny niż wszystkie dotychczasowe adaptacje gier.

Lebovici dodał, że obecność A24, firmy cieszącej się dużym uznaniem w środowisku twórców filmowych, dodatkowo podnosi rangę projektu. A24, znane z produkcji filmów takich jak „Civil War”, najdroższy i najbardziej dochodowy film w ich historii, od dawna są fanami twórczości Kojimy, co wpłynęło na ich decyzję o zaangażowaniu się w produkcję „Death Stranding”.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Gaming Instincts (@gaminginstincts)

Hammerstone Studios wraz z A24 przygotowuje się do wprowadzenia „Death Stranding” na wielki ekran, obiecując stworzenie filmu, który zatrze granice między życiem a śmiercią, wprowadzając widzów w apokaliptyczny świat pełen koszmarnych istot. Film, jak zapewnia Hideo Kojima, nie będzie tylko prostą adaptacją gry, ale stworzy zupełnie nowe uniwersum „Death Stranding”, dostępne wyłącznie dzięki medium filmowemu.

W kontekście innych projektów, „Boy Kills World” w reżyserii Moritza Mohra, czerpie inspiracje z kreskówek, mangi oraz gier wideo. Film, który debiutuje 26 kwietnia, z Billiem Skarsgårdem w roli głównej, obiecuje być oryginalnym i nieprzewidywalnym dziełem, które odzwierciedla dynamikę i styl gier wideo.


Reneseans Żółnierzy Kosmosu

„Żołnierze Kosmosu”, od których premiery minie w tym roku 27 lat, przeżywają właśnie swoją drugą młodość. Wszystko za sprawą hitowej gry komputerowej „Helldivers 2”, która pełnymi garściami czerpie inspiacje z filmu Paula Verhoevena.

„Żołnierze Kosmosu” przez wielu uważani są dziś za kultowy klasyk, ale w chwili premiery mieli raczej pod górkę. Film kosztujący 105 milionów dolarów zdołał zarobić zaledwie nieco ponad połowę tej kwoty, co oznaczało dla stojącego za nim studia ogromną porażkę. Powodów było kilka i wskazać można tutaj m.in. brak gwiazdorskiej obsady czy mocną konkurencję w okolicach premiery. W podobnym czasie na ekrany weszły m.in. „Titanic”, „Piąty element” czy „Zaginiony świat: Jurassic Park”. Nie pomogły też różnice w stosunku do materiału źródłowego, czyli powieści Roberta Heinleina z 1959 roku, co zniechęciło zatwardziałych fanów pisarza. Gwoździem do trumny było natomiast powszechne niezrozumienie zamysłu reżysera. To zaskakujące, jak wielu krytyków nie dostrzegło, że film jest jedną wielką satyrą, nie mającą nic wspólnego z gloryfikowaniem militaryzmu i totalitarnych utopii.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Starship Troopers (@starship_troopers)

Paul Verhoeven, który sam doświadczył horroru wojny w okupowanej przez nazistów Holandii, stwierdził  ponoć w jednym z wywiadów, że „czuł potrzebę stworzenia filmu tak boleśnie oczywistego w swojej satyrze, że każdy, kto go zrozumie, będzie żył w wiecznym psychicznym cierpieniu, zadawanym przez wszystkich tych, którzy go nie pojmują”. Nawet jeśli powyższy tekst jest w istocie wymysłem psychofanów filmu, to i tak doskonale oddaje obraz sytuacji, w której  „Żołnierze Kosmosu” byli często szufladkowani jako generyczne, pozbawione głębi sience-fiction o strzelaniu do przerośniętych robali. Co więcej, znaleźli się też tacy, którzy uznali film za nazistowski. Musiało upłynąć trochę czasu zanim kolejne warstwy „Żołnierzy Kosmosu” i oryginalna wizja Verhoevena zostaną należycie docenione. 

Wydane w lutym br. „Helldivers 2” jest niezwykle popularną kooperacyjną strzelanką z perspektywy trzeciej osoby. Gra została wydana na komputery oraz konsole i tylko na tych pierwszych w szczytowym momencie bawiło się jednocześnie blisko pół miliona osób. Jednym z charakterystycznych motywów gry jest przerysowana, pompatyczna do granic absurdu otoczka fabularna, w której dzielni przedstawiciele Super Ziemi szerzą demokratyczne wartości za pomocą karabinów i zrzucanych z orbity ładunków nuklearnych. Podobnie jak w „Żołnierzach Kosmosu” obiektem anihilacji są m.in. owadopodobne stworzenia, zwane tutaj terminidami, a ludzkość przedstawiana jest jako nieomylna, wyidealizowana forma życia, na każdym kroku usprawiedliwiająca swoją kampanię międzygalaktycznej przemocy.

Od czasu premiery Helldivers 2 fani zwrócili uwagę na rozmaite statystyki oglądalności wskazujące na spektakularny wzrost zainteresowania filmem z 1997 r. Sprawę skomentował na X szef odpowiedzialnego za grę Arrowhead Game Studios, co tylko dodatkowo wywindowało popularność filmu. To doskonała wiadomość, ponieważ pomimo upływu lat „Żołnierze Kosmosu” nadal trzymają się znakomicie. Film nie stracił nic ze swej aktualności, a efekty specjalne w dalszym ciągu robią pozytywne wrażenie.


Megalopolis coraz bliżej

Francis Ford Coppola niedawno świętował swoje 85. urodziny, ale obecnie nie jest to jedyny zasługujący na uwagę moment w życiu legendarnego twórcy. Na premierę czeka bowiem jego najnowszy film, czyli powstający od ponad 40 lat „Megalopolis”.

Francis Ford Coppola to jeden z najwybitniejszych żyjących filmowców, który na stałe zapisał się w historii kina takimi obrazami jak trylogia „Ojca Chrzestnego”, „Czas Apokalipsy” czy „Rozmowa”. W poprzednich latach jego aktywność reżyserska znacznie spadła, a ostatnim pełnometrażowym filmem, jaki wyszedł spod jego ręki jest „Twixt” z 2011 roku. Niskobudżetowa produkcja przeszła niemal bez echa, a fani i krytycy byli zgodni co do tego, że twórca ostatecznie rozmienił się na drobne.

Mogłoby się wydawać, że Coppola złożył broń i już nigdy nie powróci z dziełem na miarę swoich największych dokonań. Nic bardziej mylnego. Kilka dni temu w Los Angeles odbył się zamknięty pokaz „Megalopolis” – filmu. Jego koncepcja narodziła się ponad cztery dekady temu i była rozwijana podczas przerw w realizacji innych obrazów. Budżet filmu wyniósł podobno ponad 120 mln dolarów i są to pieniądze, które Coppola w całości wyłożył z własnej kieszeni. To bezprecedensowe zjawisko w świecie filmu, gdzie wysokobudżetowe produkcje niemal zawsze powstają pod skrzydłami dużych wytwórni, a reżyserzy rzadko zachowują pełnię kontroli nad swoimi dziełami. „Megalopolis” jest natomiast dziełem w pełni autorskim, całkowicie odzwierciedlającym pierwotną wizję Coppoli.

Film jest epickim dramatem science fiction, opowiadającym historię architekta, który podejmuje próby odbudowania Nowego Jorku po katastrofie, która kompletnie zniszczyła miasto. Jego wizja stworzenia futurystycznej utopii zostanie skonfrontowana z dążeniami tych, którym zależy na zachowaniu dziedzictwa przeszłości. Tworząc scenariusz Coppola silnie inspirował się historią starożytnego Rzymu, w tym konfliktem pomiędzy Markiem Tulliusem Cyceronem i Lucjuszem Sergiuszem Katyliną.

Pierwsze próby nadania dziełu realnych kształtów miały miejsce na początku XXI wieku. Coppola zebrał obsadę (w której znaleźli się m.in. Kevin Spacey i Russell Crowe) i nakręcił fragment filmu z nadzieją na przekonanie potencjalnych inwestorów. Do realizacji całości jednak nie doszło i projekt trafił do szuflady. Jak się okazało, nie na zawsze. Zdjęcia do sfinansowanego przez samego reżysera „Megalopolis” ruszyły w listopadzie 2022 roku. W zmieniającej się na przestrzeni lat obsadzie znaleźli się finalnie Adam Driver, Nathalie Emmanuel, Giancarlo Esposito, Jon Voight, Laurence Fishburne, Aubrey Plaza, Shia LaBeouf, Jason Schwartzman, Grace VanderWaal, Kathryn Hunter, Talia Shire, Dustin Hoffman oraz D. B. Sweeney.

Głównymi adresatami wydarzenia byli jednak przede wszystkim właśnie potencjalni dystrybutorzy. Czy Coppoli udało się przekonać ich do tego, aby zakupili prawa do rozpowszechniania filmu i wyłożyli pieniądze na promocję? O tym przekonamy się z pewnością wkrótce. Film będzie ponadto wyświetlany podczas nadchodzącego wielkimi krokami festiwalu w Cannes, co niewątpliwie przyniesie mu mnóstwo dodatkowego rozgłosu.


Matrix powróci po raz piąty

Świat filmu obiegła informacja, że powstanie piąta część kultowej, zapoczątkowanej ćwierć wieku temu serii. Za scenariusz i reżyserię nowego Matrixa nie będą jednak odpowiadały siostry Wachowski. Ich rolę przejmie Drew Goddard.

Po raczej umiarkowanym sukcesie, jakim był „Matrix Zmartwychwstania” z 2021 r. mogłoby się wydawać, że  nieprędko będzie nam dane zobaczyć kolejną historię osadzoną w tym uniwersum. Nic bardziej mylnego. Wytwórnia Warner Bros. zapowiedziała, że trwają prace nad piątym filmem z serii, a za reżyserię, scenariusz i produkcję odpowiadał będzie Drew Goddard. Lana Wachowski ograniczy się tym  razem do roli producenta wykonawczego.

Fabuła, ani żadne inne detale na temat nowego Matrixa, w tym planowana data premiery, nie są jeszcze znane. Jedynymi aktorami, którzy wystąpili we wszystkich dotychczasowych filmach są Keanu Reeves i Carrie-Anne Moss. W ostatniej części dołączyli do nich m.in. Yahya Abdul-Mateen II, Jonathan Groff, Neil Patrick Harris i Priyanka Chopra Jonas. Na tym etapie nie wiadomo jednak czy którakolwiek z wymienionych osób pojawi się w piątej części Matrixa.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Far Out Magazine (@faroutmagazine)

Drew Goddard wyreżyserował jak dotąd tylko dwa filmy pełnometrażowe, ale każdy z nich – zarówno „Dom w głębi lasu”, jak i „Źle się dzieje w El Royale” – był obrazem udanym, w interesujący sposób wykraczającym poza ramy gatunku. W swoim dorobku Goddard posiada też kilkanaście filmowych i serialowych scenariuszy. Spod jego pióra wyszły m.in. „World War Z”, „Daredevil”, „Projekt: Monster”, „Buffy: Postrach wampirów” czy „Marsjanin”. Za ten ostatni Drew Goddard otrzymał w 2016 r. nominację do Oscara.

Można zatem stwierdzić, że seria jest w całkiem dobrych rękach i podobnego zdania muszą być włodarze Warner Bros. Z oficjalnego oświadczenia wynikało, że Drew Goddard zaprezentował im pomysł, który został uznany za niesamowity sposób na kontynuację świata Matrixa, zarówno poprzez uhonorowanie dotychczasowych odsłon, jak i zaoferowanie unikalnej perspektywy opartej na jego własnej miłości do serii i postaci.

„Matrix”, który zapoczątkował serię 25 lat temu, jest uważany za jeden z najbardziej wpływowych filmów science-fiction wszechczasów. Więcej na jego temat możecie przeczytać  tutaj.