Photo by Jean-Philippe Delberghe on Unsplash

Kinowe Uniwersum Marvela przeżywa ostatnio trudniejsze chwile. Czwarta część przygód Spider-Mana, z Tomem Hollandem w roli głównej, ma być krokiem w dobrą stronę i powrotem do tego, za co fani pokochali serię – prawdziwych lokacji i efektów praktycznych.

Ostatnie lata nie były dla Kinowego Uniwersum Marvela (MCU) zbyt łaskawe. Pomimo pojedynczych sukcesów, jak niedawny „Deadpool & Wolverine”, spora część Fazy 5 spotkała się z rozczarowaniem fanów. Wraz z wchodzącym do kin 25 lipca filmem „Fantastic Four: First Steps”, to właśnie nadchodzący „Spider-Man: Brand New Day” ma przywrócić serię na właściwe tory.

Tom Holland po raz czwarty założy ikoniczny kostium Petera Parkera, a u jego boku pojawi się znana ze „Stranger Things” Sadie Sink, której rola wciąż owiana jest tajemnicą. Film, którego premiera zaplanowana jest na 31 lipca 2026 roku, znajduje się obecnie w fazie przedprodukcyjnej. Wraz z przygotowaniami do rozpoczęcia zdjęć, Holland uchylił rąbka tajemnicy, sugerując, że nowa produkcja naprawi jeden z największych problemów, z jakimi od lat zmaga się MCU.

Powrót do „starej szkoły” kręcenia filmów

W niedawnym wywiadzie dla „Flip Your Wig” brytyjski aktor został zapytany o swój powrót do roli Spider-Mana. Holland wspomniał o ograniczeniach, z jakimi ekipa musiała się mierzyć podczas kręcenia „Spider-Man: Bez drogi do domu” z powodu pandemii COVID-19. „Byliśmy naprawdę ograniczeni w tym, co mogliśmy zrobić w ostatnim filmie” – przyznał, mimo że produkcja ta jest przez wielu uważana za jeden z najlepszych filmów MCU po „Końcu gry”.

Teraz, gdy restrykcje należą już do przeszłości, Holland zapowiada, że „Spider-Man 4” czerpać będzie z tradycyjnych technik filmowych, co ma być receptą na bolączki uniwersum.

Tym razem naprawdę zamierzamy postawić na kręcenie w starym stylu i wykorzystać autentyczne lokacje. Użyjemy ulic Glasgow do ogromnej sceny, którą przygotowujemy – zdradził aktor.

Holland nazwał to odświeżone podejście do efektów praktycznych „powiewem świeżości” dla nieco skostniałego MCU. Faza 5 przyniosła ze sobą szereg problemów – od braku jasnej wizji na przyszłość, przez pośpiesznie realizowane filmy i seriale, aż po decyzje fabularne, które wydawały się podyktowane bardziej względami komercyjnymi niż kreatywnymi.

Jednym z najczęstszych zarzutów fanów jest jednak poczucie, że wszystko w MCU stało się sztuczne i korporacyjne, w dużej mierze przez nadmierne poleganie na zielonym ekranie i efektach CGI. „To będzie jak powiew świeżości… fani będą w siódmym niebie, gdy zobaczą, co dla nich szykujemy” – zapewnił Holland, podkreślając praktyczny charakter „Brand New Day”.

Czy mniej znaczy więcej?

Franczyza taka jak MCU, pełna superludzi, nordyckich bogów i kosmitów, zawsze będzie wymagała pewnego poziomu CGI. Problem w tym, że w późniejszych filmach zielone ekrany i efekty komputerowe zaczęły sprawiać wrażenie pójścia na łatwiznę, zamiast być narzędziem do kreatywnego ożywiania niezwykłych światów.

Powrót do efektów praktycznych to tylko jeden z wielu kroków, które Marvel musi podjąć, aby wrócić do swojej szczytowej formy. Warto zauważyć, że praktyczne podejście w filmie „Thunderbolts*/The New Avengers”, mimo że nie przełożyło się na gigantyczny sukces kasowy, zostało bardzo pozytywnie odebrane przez wielu fanów. Jeśli słowa Toma Hollanda się potwierdzą, dla tej długoletniej serii jest to zdecydowanie krok we właściwym kierunku.

Privacy Preference Center