Pojawiły się nowe informacje na temat długo oczekiwanej amerykańskiej wersji kultowego koreańskiego horroru „Train to Busan”.

James Wan, producent stojący za takimi seriami jak „Obecność” czy „M3GAN”, potwierdza, że projekt wciąż jest w planach, choć jego losy pozostają niepewne. Film, zapowiedziany lata temu pod tytułem „The Last Train to New York”, zniknął z kalendarza premier Warner Bros., co zaniepokoiło wielu fanów. Jednak James Wan, podczas promocji filmu „M3GAN 2.0”, uspokoił, że nie porzucił tego pomysłu.

Nie remake, a spin-off

Co najważniejsze, Wan podkreślił, że celem nie jest stworzenie klasycznego remake’u, a raczej spin-offu osadzonego w tym samym uniwersum. Akcja miałaby dziać się równolegle do wydarzeń w Korei, pokazując, jak epidemia zombie dotknęła Stany Zjednoczone.

To zdecydowanie wciąż jest dla nas projekt wynikający z pasji. Kreatywnie, jego akcja rozgrywa się w tym samym świecie co „Train to Busan”. Epidemia dzieje się na całym świecie. Więc jeśli „Train to Busan” jest wycinkiem historii z Korei Południowej, chcemy, aby „Train to New York” było opowieścią osadzoną w Ameryce. Wszystko w tym pomyśle jest naprawdę ekscytujące. Mam nadzieję, że w końcu uda się go zrealizować. Szczerze mówiąc, nie jestem do końca pewien, na jakim etapie się obecnie znajduje.

Fenomen koreańskiego oryginału

Trudno przecenić wpływ, jaki „Train to Busan” wywarł na światowe kino grozy. Film, zrealizowany za zaledwie 5 milionów dolarów, zarobił ich prawie 100, dając początek całej franczyzie (w 2020 roku ukazał się sequel „Peninsula”). Co więcej, sprawił, że zachodnia publiczność ponownie zwróciła uwagę na azjatycki horror jako źródło rewelacyjnych i kasowych produkcji.


Siła filmu tkwiła w jego prostocie i znakomitym wykonaniu. Reżyser Yeon Sang-ho połączył znane motywy kina o zombie (widać tu inspiracje „28 dni później”) z niezwykle emocjonalnym wątkiem relacji ojca i córki. To właśnie ten ludzki dramat sprawił, że fabuła angażowała znacznie mocniej niż w typowych horrorach, a zakończenie dla wielu okazało się prawdziwym wyciskaczem łez.

Ryzyko większe niż w środkowym przedziale

Tworzenie anglojęzycznych wersji zagranicznych hitów często wydaje się niepotrzebne – bywa postrzegane jako ukłon w stronę widzów, którzy niechętnie czytają napisy. Choć zdarzają się udane adaptacje, niemal zawsze oryginał pozostaje niedościgniony.

„The Last Train to New York” to ryzykowny projekt, który zmierzy się z legendą jednego z najlepszych horrorów ostatnich dwóch dekad. Niezależnie od tego, czy będzie to spin-off, remake czy interquel, jego jedyną szansą na sukces jest odważne pójście własną drogą i zaoferowanie czegoś świeżego w stosunku do koreańskiego pierwowzoru.

Privacy Preference Center