
W tym roku mija 35 lat od premiery filmu, bez którego trudno wyobrazić sobie okres świąteczny. Z okazji jubileuszu „Kevina samego w domu” reżyser Chris Columbus oraz odtwórca głównej roli, Macaulay Culkin, spotkali się podczas specjalnego panelu w Academy Museum. Rozmowa zeszła na temat wątpliwej jakości kontynuacji serii oraz szalonej wizji na ewentualny powrót Kevina McCallistera.
Choć „Kevin sam w domu” oraz jego bezpośrednia kontynuacja („Kevin sam w Nowym Jorku”) to pozycje kultowe, marka przez lata była eksploatowana w sposób, który nie przysporzył jej nowych fanów. Twórcy oryginału są tego w pełni świadomi i mają konkretne przemyślenia na temat tego, jak (i czy w ogóle) można by to naprawić.
Reżyser nie gryzie się w język: co poszło nie tak?
Chris Columbus podczas sesji pytań i odpowiedzi odniósł się do spadku jakości serii, który nastąpił po drugiej części. Reżyser, który nie był zaangażowany w produkcję kolejnych odsłon, wyraził swoją opinię w bardzo bezpośredni sposób. Według relacji The Hollywood Reporter, twórca stwierdził wprost, że seria została „zniszczona” przez nieudane sequele.
Wracano do tego tematu z naprawdę kiepskimi kontynuacjami. Przepraszam, jeśli kogoś obrażam, ale kompletnie to zepsuli. Zaczęło się od 'Kevina samego w domu 3′, a potem było już tylko gorzej. Trzecia część jest w zasadzie najlepszą z tej grupy złych filmów – skomentował Columbus.
Warto przypomnieć, że ani Columbus, ani Culkin, ani nawet legendarny kompozytor John Williams nie powrócili przy okazji trzeciej części. Jedynym ogniwem łączącym „trójkę” z oryginałem był scenariusz Johna Hughesa, co jednak nie uchroniło produkcji przed chłodnym przyjęciem.
Kevin McCallister jako… czarny charakter?
Najciekawszym punktem rozmowy okazał się moment, w którym Macaulay Culkin podzielił się swoim pomysłem na ewentualny „legacy sequel”, czyli kontynuację nawiązującą bezpośrednio do oryginału po latach. Aktor zaproponował odwrócenie ról, które brzmi tyleż intrygująco, co mrocznie.
W koncepcji Culkina dorosły już Kevin nie jest ofiarą, lecz agresorem. Fabuła miałaby skupiać się na jego synu – bystrym dzieciaku, który musi bronić domu właśnie przed własnym ojcem. To podejście całkowicie zmieniałoby tonację filmu, przesuwając go z kina familijnego w stronę komediodramatu lub nawet lekkiego thrillera psychologicznego. Choć pomysł wydaje się ryzykowny, z pewnością stanowiłby powiew świeżości w skostniałym formacie „dziecko kontra złodzieje”.
Czy powrót „Mokrych Bandytów” jest możliwy?
Podczas gdy Culkin snuje wizje fabularne, Chris Columbus sprowadza dyskusję na ziemię, oceniając szanse na zebranie oryginalnej obsady. Wielu fanów marzy o ponownym zobaczeniu duetu włamywaczy – Harry’ego i Marva. Reżyser jest jednak sceptyczny co do udziału Joe Pesciego i Daniela Sterna.
Columbus zauważył, że magia pierwszych dwóch części opierała się w dużej mierze na chemii konkretnej obsady w konkretnym wieku i czasie. Próba odtworzenia tego po trzech dekadach może być skazana na porażkę. Reżyser przyznał, że nie widział Daniela Sterna od 1992 roku, a Joe Pesci, znany ze swojego wybiórczego podejścia do ról, prawdopodobnie nie byłby zainteresowany powrotem do slapstickowej komedii.
Mimo że pomysł na „dorosłego Kevina” brzmi intrygująco, wszystko wskazuje na to, że najlepszym sposobem na cieszenie się tą historią pozostaje coroczny seans dwóch pierwszych części.
