
O ile świąteczny bigos czy sernik często smakują najlepiej dopiero trzeciego dnia, o tyle w kinematografii ta kulinarna zasada rzadko się sprawdza. Kiedy producenci decydują się na „odgrzewanie” kultowych hitów po latach, efekt końcowy częściej wywołuje niestrawność niż nostalgiczną radość.
Hollywood kocha sequele, a okres świąteczny sprzyja sentymentalnym powrotom. Niestety historia kina zna przypadki, w których próba podpięcia się pod sukces genialnych pierwowzorów kończyła się artystyczną (a czasem i finansową) katastrofą. Zamiast magii świąt, widzowie otrzymują często produkt, który z oryginałem dzieli tylko tytuł.
Oto zestawienie 5 filmowych kontynuacji, które udowadniają, że pewne historie lepiej zostawić w spokoju.
Kevin sam w domu 4 (Home Alone 4: Taking Back the House, 2002)
Dla wielu fanów serii istnienie tej części jest sporym zaskoczeniem – i to niestety niemiłym. O ile trzecia część cyklu („Aleks sam w domu”) wprowadziła nowego bohatera, co było względnie uczciwym podejściem, o tyle „czwórka” popełniła błąd niewybaczalny. Twórcy postanowili przywrócić postać Kevina McCallistera, ale w tę ikoniczną rolę wcielił się zupełnie inny, młodszy aktor (Mike Weinberg).
Brak Macaulaya Culkina to jednak tylko jeden z rozlicznych problemów trawiących tę kuriozalną produkcję. Fabuła burzy kanon: rodzice Kevina się rozwodzą, a ojciec zamieszkuje w nowoczesnej posiadłości swojej nowej partnerki. Zamiast znanego z dwóch pierwszych części ciepła rodzinnego domu otrzymujemy sterylne wnętrza i antagonistów, którzy bardziej irytują, niż bawią. To pozycja, którą większość widzów woli wyprzeć z pamięci.
W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju 2 (Christmas Vacation 2, 2003)
Pierwsza część przygód rodziny Griswoldów z Chevym Chase’em to absolutny kanon świątecznego kina. Co więc poszło nie tak w kontynuacji? Zasadniczo wszystko, zaczynając od braku samych Griswoldów. Głównym bohaterem uczyniono tutaj kuzyna Eddiego (Randy Quaid).
Postać, która w oryginale była genialnym uzupełnieniem, w roli głównej staje się zwyczajnie męcząca. Co więcej, akcja filmu została przeniesiona na bezludną wyspę, co kompletnie zniszczyło znany z oryginału zimowy, świąteczny klimat. Zamiast śniegu i choinki mamy piasek i gagi niskich lotów.
Świąteczna gorączka 2 (Jingle All The Way 2, 2014)
„Świąteczna gorączka 2” z 2014 roku to tzw. stand-alone sequel – formalnie kontynuacja marki, ale bez powrotu bohaterów z oryginału. Zamiast Arnolda Schwarzeneggera dostajemy zupełnie nową historię z postacią, której nie było w pierwowzorze. Schemat fabularny pozostaje ten sam – zdesperowany ojciec robi wszystko, by zdobyć wymarzoną zabawkę dla córki.
Niestety wykonanie przypomina niskobudżetowe produkcje telewizyjne. Brakuje tu rozmachu, charyzmy i humoru sytuacyjnego, który w pierwszej części bawił zarówno dzieci, jak i dorosłych. W efekcie mamy do czynienia z typowym i rozczarowującym „skokiem na kasę”, który wykorzystuje znany tytuł do promocji przeciętnego filmu familijnego.
Prezent pod choinkę 2 (A Christmas Story 2, 2012)
„Prezent pod choinkę” z 1983 roku to w USA pozycja wręcz święta – nostalgiczna opowieść o dorastaniu, która do dziś sprawdza się znakomicie. Sequel powstał niemal 30 lat później i od razu trafił na rynek DVD, co rzadko wróży wysoką jakość.
Twórcy starali się odtworzyć klimat pierwowzoru, ale efekt jest sztuczny i plastikowy. Główny bohater, Ralphie, jest teraz nastolatkiem marzącym o samochodzie, jednak jego perypetie pozbawione są uroku i autentyczności oryginału. To przykład filmu, który powstał z kalkulacji, a nie z potrzeby opowiedzenia ciekawej historii.
Co ciekawe, mimo chłodnego przyjęcia „A Christmas Story 2”, marka nie została całkowicie porzucona. W 2022 roku powróciła w formie całkiem udanego „A Christmas Story Christmas” („Świąteczny prezent pod choinkę”), tym razem już z dorosłym Peterem Billingsleyem w roli Ralphiego. Sequel z 2012 roku pozostaje jednak przykładem bezdusznej kontynuacji, która w oczach wielu fanów istnieje głównie po to, by skorzystać na rozpoznawalności ukochanego oryginału.
Śnięty Mikołaj 3: Uciekający Mikołaj (The Santa Clause 3, 2006)
O ile pierwsza część Śniętego Mikołaja jest uważana za jedną z lepszych ról Tima Allena, a druga utrzymała przyzwoity poziom, o tyle „trójka” to moment wyraźnego zmęczenia materiału.
Wprowadzenie postaci Jacka Frosta (Martin Short) miało odświeżyć serię, ale zamiast tego wprowadziło zupełnie niepotrzebny chaos. Film jest przeładowany efektami specjalnymi i krzykliwą scenografią, całkowicie gubiąc gdzieś po drodze serce i emocje. Krytycy zgodnie uznali, że to moment, w którym seria powinna się zakończyć, bo tak przesłodzona i chaotyczna wizja potrafi zmęczyć nawet najbardziej zagorzałych fanów świątecznej magii.
