Minęło sześć miesięcy 2025 roku, a kinowy krajobraz zdążył już dostarczyć pełne spektrum emocji. Półmetek to idealny moment, by zatrzymać się i zadać sobie pytanie: czy ten rok spełnia pokładane w nim nadzieje?
Odpowiedź, jak to w kinie bywa, jest złożona. Obserwujemy fascynujący rok pełen kontrastów, w którym obok spektakularnych triumfów pojawiły się bolesne rozczarowania, a obok bezpiecznych hitów – odważne, artystyczne wizje.
Tegoroczny repertuar zdaje się pogłębiać przepaść między tym, co zdobywa uznanie krytyków i laury na festiwalach, a tym, co podbija serca masowej publiczności i globalny box office. Z jednej strony mamy produkcje familijne, takie jak aktorskie wersje „Jak wytresować smoka” czy „Lilo & Stitch”, które generują setki milionów dolarów i zbierają wysokie oceny od widzów. Z drugiej, ambitne dramaty w rodzaju „The Brutalist” czy „Dziewczyna z igłą” święcą triumfy w Wenecji i zdobywają nominacje do Oscara, operując jednak w innej lidze komercyjnej. Próby połączenia tych dwóch światów, jak w przypadku „Mickey 17”, często kończą się artystycznym i finansowym niedosytem, nie zadowalając w pełni żadnej z grup. Sprawdźmy więc, co do jakich filmów jesteśmy praktycznie jednomyślni.
Top 5: Kinowe Triumfy Pierwszej Połowy 2025 Roku
5. Jak wytresować smoka (How to Train Your Dragon)
Aktorska adaptacja ukochanej animacji DreamWorks to przykład, jak należy podchodzić do odświeżania klasyków. Fabuła, wierna oryginałowi, opowiada historię młodego, niedocenianego Wikinga Czkawki, który wbrew wielowiekowej tradycji swojego ludu zaprzyjaźnia się ze smokiem z gatunku Nocna Furia, nazywając go Szczerbatkiem. Film w reżyserii Deana DeBlois, twórcy animowanego pierwowzoru, zachowuje emocjonalny rdzeń i humor oryginału, jednocześnie nadając mu nową, wizualną głębię. To blockbuster z ogromnym sercem, który nie tylko podbił serca widzów, zdobywając wysokie oceny (7,89 na portalu Filmweb), ale również okazał się komercyjnym sukcesem, zarabiając ponad 516 milionów dolarów na całym świecie.
4. Dziewczyna z igłą (The Girl with the Needle)
Ten film to dowód na siłę europejskiego kina autorskiego. Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia rozgrywa się w Kopenhadze tuż po I wojnie światowej. Młoda Karoline, po utracie pracy i zajściu w niechcianą ciążę, trafia pod opiekę charyzmatycznej Dagmar, prowadzącej nielegalną agencję adopcyjną, gdzie wkrótce odkrywa szokującą prawdę. Film w reżyserii Magnusa von Horna, będący polską koprodukcją, został okrzyknięty „hipnotyzującym i wstrząsającym arcydziełem gatunku” i zdobył międzynarodowe uznanie, w tym nominację do Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. To kino trudne, wymagające i niezwykle satysfakcjonujące, które zostaje w pamięci na długo.
3. The Brutalist
Monumentalne, trwające ponad trzy i pół godziny dzieło Brady’ego Corbeta to prawdziwe filmowe wydarzenie. „The Brutalist” o epicka opowieść o László Toth, węgierskim architekcie i ocalałym z Holokaustu, który emigruje do Stanów Zjednoczonych, by odbudować swoje życie. Podejmuje się tam zlecenia od bogatego przemysłowca, Harrisona Lee Van Burena, które ma zdefiniować jego karierę. Film, nagrodzony Srebrnym Lwem za reżyserię na festiwalu w Wenecji, jest chwalony za płynną narrację i wybitne, wielowymiarowe kreacje Adriena Brody’ego i Guya Pearce’a. To kino totalne, które w sposób piękny, a zarazem brutalny, bada tematy imigracji, traumy, sztuki i niszczycielskiej siły kapitalizmu.
2. F1: Film (F1: The Movie)
Joseph Kosinski po „Top Gun: Maverick” po raz kolejny udowadnia, że jest absolutnym mistrzem spektakularnego kina akcji, które ma nie tylko adrenalinę, ale i duszę. Film opowiada historię Sonny’ego Hayesa, weterana wyścigów, który wraca do Formuły 1, by zostać mentorem dla młodego, utalentowanego kierowcy, Joshuy Pearce’a. „F1: Film” to techniczny triumf. Dzięki nowatorskiemu podejściu i specjalnie zaprojektowanym kamerom zamontowanym na prawdziwych bolidach, Kosinski osiągnął bezprecedensowy poziom realizmu, wrzucając widza prosto do kokpitu pędzącego z prędkością 300 km/h. Wysokie oceny widzów (7,67 na Filmweb) i entuzjastyczne recenzje potwierdzają, że to idealne połączenie wgniatającej w fotel akcji i poruszającej, choć pełnej klisz, historii o drugiej szansie.
1. Sinners
Film Ryana Cooglera to objawienie i najodważniejsza produkcja pierwszej połowy 2025 roku. Historia dwóch braci bliźniaków (w podwójnej, mistrzowskiej roli Michaela B. Jordana), którzy po powrocie w rodzinne strony na południu USA muszą zmierzyć się z nadprzyrodzonym złem, wykracza daleko poza ramy gatunkowe. Okrzyknięty przez krytyków „amerykańskim klasykiem” z niemal perfekcyjnymi ocenami (97% na Rotten Tomatoes), „Sinners” jest czymś znacznie więcej niż horrorem. To dowód na to, że kino gatunkowe przeżywa renesans, stając się narzędziem dla wybitnych twórców do opowiadania o sprawach najważniejszych. Coogler płynnie integruje dreszczowiec z głęboką analizą postaci, historią, traumą i niezwykłą rolą muzyki, która łączy pokolenia. Podobnie jak inne tegoroczne horrory, np. „Bring her Back”, film ten wykorzystuje konwencje gatunkowe do eksploracji złożonych, „prestiżowych” tematów, zacierając granice między kinem artystycznym a rozrywkowym. To właśnie ta bezkompromisowość i artystyczna ambicja sprawiają, że ”Sinners” jest wg nas najważniejszym i najbardziej satysfakcjonującym filmem tego roku.
Największe Zaskoczenie: Gdy Horror Chwyta za Serce i Gardło
Wybór największego zaskoczenia był jednogłośny. To ”Bring her Back”, drugi film braci Danny’ego i Michaela Philippou. Po ich rewelacyjnym debiucie ”Mów do mnie” oczekiwania były ogromne, ale zawsze towarzyszyła im obawa przed „syndromem drugiej płyty”. Twórcy nie tylko sprostali presji, ale dostarczyli dzieło jeszcze bardziej dojrzałe i wstrząsające. „Bring her Back” to idealny przedstawiciel nurtu „elevated horror”, czyli horroru inteligentnego. Film jest opisywany jako „mroczny, niepokojący i dogłębnie wstrząsający”, ale jego prawdziwa siła nie tkwi w tanich sztuczkach mających nas przestraszyć. Zamiast tego, bracia Philippou budują gęstą atmosferę „niemal beznadziejnej nieuchronności”, skupiając się na „emocjonalnym sercu historii” i skrupulatnie nakreślonych postaciach. To opowieść, która przeraża nie tym, co wyskakuje z mroku, ale tym, co czai się w ludzkiej psychice. W odróżnieniu od innych udanych horrorów roku, jak „Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi”,, który kreatywnie bawi się znaną formułą, „Bring her Back” oferuje coś znacznie głębszego. To zaskoczenie, ponieważ udowadnia, że kino grozy może być jednocześnie przerażające i głęboko ludzkie, cementując pozycję reżyserów jako jednych z najważniejszych nowych głosów w światowym kinie.
Największe Rozczarowanie: Misja, Która Się Nie Powiodła
Niestety, nie każda misja kończy się sukcesem. Największym rozczarowaniem pierwszej połowy 2025 roku jest bez wątpienia „Mission: Impossible – The Final Reckoning”. Oczekiwania wobec finału jednej z najlepszych serii akcji w historii kina były gigantyczne. Poprzednie części przyzwyczaiły nas do ciągłego podnoszenia poprzeczki i zapierających dech w piersiach popisów kaskaderskich. Niestety, finał okazał się bolesnym upadkiem. Recenzje i opinie widzów są miażdżące. Główne zarzuty to nuda i dłużyzny („przez 95% filmu nie dzieje się totalnie nic”), przegadana i nieangażująca fabuła o generycznej sztucznej inteligencji oraz niezaangażowany Tom Cruise, który wygląda, jakby „grał za karę”. Niska ocena na Filmweb (6.66) tylko potwierdza te odczucia. Porażka „Final Reckoning” to idealny przykład „klątwy finału”. W pogoni za epickim rozmachem i ostatecznym zamknięciem wszystkich wątków, twórcy zapomnieli o tym, co stanowiło o sile serii: kinetycznej energii, namacalnym napięciu i prostocie dostarczania czystej rozrywki. Film utonął pod ciężarem własnych ambicji, nadmiaru ekspozycji i fabularnego balastu, irytując fanów niewyjaśnionymi wątkami i zmianami w kanonie.
Warto tu również wspomnieć o innym wielkim zawodzie, jakim okazał się ”Mickey 17”. Film Bonga Joon-ho, reżysera oscarowego „Parasite” był jednym z najbardziej wyczekiwanych tytułów, a okazał się chaotyczny, przeładowany pomysłami i przez wielu uznawany za najsłabszy w jego dorobku. To kolejny dowód na to, że wielkie nazwiska i budżety nie są gwarancją sukcesu.
Wyróżnienia: filmy, o których warto pamiętać
Poza naszą czołową piątką, na ekranach pojawiło się wiele innych filmów, które zasługują na uwagę. Oto kilka z nich:
- Lilo & Stich: Kolejny dowód na to, że Disney w końcu znalazł formułę na udane adaptacje live-action. Film opisany jako „szalenie zabawny i wzruszający”, co przełożyło się na gigantyczny sukces kasowy.
- Wojna: Realistyczne i brutalne kino wojenne od Alexa Garlanda. Zamiast patosu, otrzymujemy autentyczny obraz „absurdu wojny”, oparty na wspomnieniach żołnierzy.
- Szpiedzy: Steven Soderbergh w szczytowej formie. To stylowy, klasyczny thriller szpiegowski, który dzięki mistrzowskiej reżyserii wynosi „atrakcyjną intrygę” na zupełnie nowy poziom.
- KPop Demon Hunters: Wysoko oceniana przez widzów (7,52 na Filmweb) animacja fantasy, która jest kolejnym dowodem na siłę i globalną popularność azjatyckich produkcji w tym segmencie.
- The Gorge: Ciekawy przypadek thrillera science fiction z gwiazdorską obsadą (Miles Teller, Anya Taylor-Joy), który zadebiutował bezpośrednio na platformie streamingowej. Mimo mieszanych recenzji – jedni chwalą atmosferę i występy, inni krytykują za wtórność – jest to tytuł wart uwagi jako symptom zmieniających się modeli dystrybucji.
Na co czekamy w drugiej połowie 2025?
Pierwsza połowa roku za nami, ale największe bitwy o serca i portfele widzów dopiero przed nami. Druga połowa 2025 zapowiada się jako fascynujące starcie dwóch filozofii tworzenia kina: potężnych, dziedziczonych marek kontra blockbustery napędzane autorską wizją reżysera. Z jednej strony mamy powrót tytanów – „Avatar: Fire & Ash” Jamesa Camerona i „Jurassic World: Odrodzenie”. Z drugiej strony, pojawiają się nowe uniwersa i nowe nadzieje. „Superman” w reżyserii Jamesa Gunna to próba zresetowania uniwersum DC, sprzedawana nie tylko siłą postaci, ale przede wszystkim zaufaniem do spójnej wizji twórcy. Podobnie „Fantastyczna Czwórka” ma być nowym, świeżym otwarciem dla Marvela.
Najciekawiej zapowiadają się jednak autorskie perełki. Czekamy na punkowo-musicalową interpretację klasyki w „The Bride!” Maggie Gyllenhaal, nową, pokręconą wizję Yorgosa Lanthimosa w „Bugonii” oraz tajemniczy projekt mistrza Paula Thomasa Andersona. Nie można też zapomnieć o kontynuacjach, które budzą ogromne emocje, jak trzecia część serii „Na noże”, czyli „Wake Up Dead Man”, oraz wyczekiwana „Zootopia 2”.