Ikony klasycznego horroru przeżywają renesans za sprawą współczesnych reżyserów. Robert Eggers przygotowuje swoją wersję „Nosferatu”, która trafi do kin w Boże Narodzenie, a Guillermo del Toro pracuje nad „Frankensteinem”. Magazyn Vanity Fair właśnie opublikował pierwsze zdjęcia z planu tej wyczekiwanej produkcji Netflixa.

Powieść Mary Shelley doczekała się kilkudziesięciu adaptacji filmowych, a pierwsza z nich – „Frankenstein” Thomasa Edisona – powstała już w 1910 roku. Jednak to wersja Universal Pictures z 1931 roku, z Borisem Karloffem w roli potwora, ustanowiła kanon wizualny postaci i stała się punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń twórców. Film Jamesa Whale’a, wraz z sequelem „Narzeczona Frankensteina” (1935), do dziś uznawany jest za jedną z najważniejszych produkcji w historii kina grozy.

Lata 50. i 60. przyniosły serię brytyjskich adaptacji studia Hammer, z Peterem Cushingiem jako doktorem Frankensteinem. Te produkcje, choć bardziej krwawe i bezpośrednie, zachowały gotycką atmosferę oryginału. W 1994 roku Kenneth Branagh przedstawił własną, bardzo wierną książce wizję w „Mary Shelley’s Frankenstein”, gdzie Robert De Niro wcielił się w postać monstrum. Film, mimo gwiazdorskiej obsady i wysokiego budżetu, spotkał się z mieszanym przyjęciem.

Warto wspomnieć też o niekonwencjonalnych podejściach do tematu, jak „Młody Frankenstein” Mela Brooksa (1974) – błyskotliwa parodia klasycznych horrorów, czy „Frankenstein” Bernarda Rose’a (2015) z uaktualnioną, współczesną fabułą. Frankenstein i jego „dziecko” pojawiali się też w nieoczekiwanych kontekstach, inspirując twórców seriali i innych mediów. Jedną z najciekawszych interpretacji przedstawił serial „Penny Dreadful” (2014-2016), gdzie Harry Treadaway jako Victor Frankenstein splata swoją historię z innymi postaciami wiktoriańskiej literatury grozy. Warto wspomnieć też o serialu „The Frankenstein Chronicles” z Seanem Beanem, który luźno nawiązuje do powieści Shelley, przedstawiając alternatywną historię jej powstania. Postać szalonego naukowca i jego tworu przewija się również w popkulturze – od kreskówek („Hotel Transylwania”) po gry wideo („The Order: 1886”). Te różnorodne interpretacje pokazują, jak bardzo historia Frankensteina zakorzeniła się w zbiorowej wyobraźni, inspirując twórców do coraz to nowych wariantów opowieści.

Nowa gotycka wizja

Źr.: Netflix/Vanity Fair

Del Toro, który od dziesięcioleci marzył o nakręceniu własnej wersji tej historii, w rozmowie z Vanity Fair podkreślił znaczenie praktycznych dekoracji w tworzeniu gotyckiej atmosfery filmu. Większość scen rozgrywa się pośród ruin dawnej architektury.

Gotycki romans narodził się częściowo z fascynacji ruinami. Czasami są piękniejsze niż kompletne budynki, ponieważ reprezentują zderzenie kreacji i destrukcji

– wyjaśnił reżyser.

Reżyser, wspominając komercyjną porażkę „Crimson Peak”, podkreśla, że filmy gotyckie nie powinny być promowane jako typowe horrory. Jego „Frankenstein” ma zagłębić się w temat znacznie bardziej niż tylko pokazać przerażające aspekty istoty stworzonej z martwych części ciała.

W adaptacji powieści Mary Shelley z 1818 roku Oscar Isaac wcieli się w rolę genialnego, ale szalonego doktora Frankensteina, a Jacob Elordi, znany z „Saltburn”, zagra stworzoną przez niego istotę. W obsadzie znaleźli się również Mia Goth, Lars Mikkelsen, David Bradley, Christian Convery, Charles Dance, Felix Kammerer i Christoph Waltz.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Somos Geeks (@somos.geeks)

Mistrz mrocznych opowieści

Guillermo del Toro to meksykański reżyser, scenarzysta i producent, znany z wyjątkowego podejścia do kina fantastycznego i horrorów. Jego filmy często łączą elementy mrocznej baśni z głęboką refleksją nad naturą człowieczeństwa. Międzynarodową sławę przyniosły mu takie produkcje jak „Labirynt fauna”, „Hellboy” czy nagrodzony Oscarem „Kształt wody”.

Charakterystyczny styl del Toro opiera się na bogatej wyobraźni wizualnej, połączeniu praktycznych efektów specjalnych z CGI oraz umiejętności tworzenia złożonych, niejednoznacznych postaci. Reżyser znany jest również z zamiłowania do potworów i istot nadprzyrodzonych, w których często dostrzega więcej człowieczeństwa niż w ludziach.

Premiera „Frankensteina” planowana jest na 2025 rok, choć dokładna data nie została jeszcze ogłoszona. Film obecnie znajduje się w fazie postprodukcji.