W świecie kina istnieje fascynująca kategoria filmów, która rozpala wyobraźnię miłośników X muzy – filmy niedokończone. Są to projekty, które z różnych powodów nigdy nie ujrzały światła dziennego w swojej pełnej formie, ale mimo to wywarły znaczący wpływ na kulturę filmową. Przyjrzyjmy się bliżej niektórym z tych legendarnych, niezrealizowanych wizji.

„Napoleon” Stanleya Kubricka

Jednym z najbardziej znanych niedokończonych projektów w historii kina jest „Napoleon” Stanleya Kubricka. Reżyser, znany z perfekcjonizmu i dbałości o detale, planował stworzyć epicki film biograficzny o Napoleonie Bonaparte. Projekt rozpoczął się w 1967 roku, tuż po sukcesie „2001: Odysei kosmicznej”. Kubrick poświęcił lata na badania, gromadząc ogromną ilość materiałów historycznych. Jego zespół zrobił ponad 15 000 zdjęć lokacji w Europie i stworzył szczegółową kartotekę dokumentującą niemal każdy dzień z życia Napoleona. Reżyser planował wykorzystać 40 000 statystów do odtworzenia słynnych bitew.

Scenariusz, liczący 148 stron, był gotowy w 1969 roku. Kubrick chciał, aby w rolę Napoleona wcielił się Jack Nicholson, a Józefinę miała zagrać Audrey Hepburn. Niestety, studio MGM wycofało się z finansowania projektu, uznając go za zbyt kosztowny i ryzykowny. Porażka kasowa filmu „Waterloo” (sic!) z 1970 roku, również opowiadającego o Napoleonie, ostatecznie przekreśliła szanse na realizację.

Wpływ „Napoleona” Kubricka jest widoczny w jego późniejszym filmie „Barry Lyndon” (1975), w którym wykorzystał część badań i technik planowanych dla „Napoleona”. W 2011 roku reżyser Steven Spielberg ogłosił plany realizacji miniserialu na podstawie scenariusza Kubricka, jednak projekt ten również nie doszedł do skutku.

 

„Dune” Alejandro Jodorowsky’ego

Kultowa powieść science fiction Franka Herberta „Diuna” doczekała się kilku adaptacji, ale żadna z nich nie dorównuje wizjonerskiej koncepcji chilijskiego reżysera Alejandro Jodorowsky’ego z lat 70. Jodorowsky planował bowiemstworzyć 14-godzinny film, który miał być „psychodelicznym doświadczeniem” i „mesjańskim projektem” mającym na celu zmianę świadomości widzów. Do projektu zaangażował niezwykłą grupę artystów, w tym:

  • Salvadora Dalí jako Imperatora Galaktyki (z gażą 100 000 dolarów za godzinę)
  • Orsona Wellesa jako Barona Harkonnena
  • Micka Jaggera jako Feyd-Rautha
  • Pinka Floyd do stworzenia ścieżki dźwiękowej

Zespół artystyczny obejmował również H.R. Gigera (późniejszego twórcę „Obcego”), Jeana Girauda (Moebiusa) i Dana O’Bannona. Jodorowsky i jego syn Brontis spędzili dwa lata na intensywnych przygotowaniach fizycznych i psychicznych do filmu.

Projekt ostatecznie upadł z powodu braku finansowania. Szacowany budżet 15 milionów dolarów był zbyt wysoki dla studiów filmowych, szczególnie biorąc pod uwagę kontrowersyjną reputację Jodorowsky’ego. Mimo że film nigdy nie powstał, jego wpływ na kino science fiction jest nie do przecenienia. Wiele pomysłów i projektów koncepcyjnych znalazło swoje miejsce w innych filmach, takich jak „Obcy” czy „Blade Runner”. Historia tego niezrealizowanego projektu została opowiedziana w fascynującym dokumencie „Jodorowsky’s Dune” (2013).

 

„The Other Side of the Wind” Orsona Wellesa

Orson Welles, legendarny reżyser „Obywatela Kane’a”, spędził ostatnie 15 lat swojego życia pracując nad swoim ostatnim filmem „The Other Side of the Wind”. Projekt rozpoczął się w 1970 roku i trwał, z przerwami, aż do śmierci Wellesa w 1985 roku. Film miał być satyrą na Hollywood i nową falę w kinie, opowiadając historię starzejącego się reżysera (granego przez Johna Hustona) próbującego ukończyć swój ostatni film. Welles zastosował innowacyjną technikę, łącząc różne style filmowe i formaty, tworząc coś, co określał jako „kalejdoskopowy film w filmie”.

Produkcja jednak napotykała ogromne problemy i finansowe, i prawne. Welles kręcił film kawałek po kawałku, często używając własnych pieniędzy. Po jego śmierci, prawa do filmu stały się przedmiotem sporów prawnych między różnymi stronami, w tym córką Wellesa, jego partnerką Oją Kodar i irańskim producentem. Po latach starań, w 2018 roku Netflix sfinansował ukończenie filmu na podstawie notatek i wskazówek pozostawionych przez Wellesa. „The Other Side of the Wind” miał premierę na festiwalu w Wenecji w 2018 roku, 48 lat po rozpoczęciu produkcji. Choć nie jest to dokładnie film, który Welles zamierzał stworzyć, stanowi fascynujący wgląd w wizję jednego z największych reżyserów w historii kina.

 

„Ronnie Rocket” Davida Lyncha

Po sukcesie swojego debiutu „Głowa do wycierania” (1977), David Lynch planował zrealizować surrealistyczny film noir zatytułowany „Ronnie Rocket”. Projekt ten miał być opowieścią o karle z problemami z elektrycznością, który zostaje wykorzystany jako ludzka bateria. Lynch pracował nad scenariuszem w latach 1976-1980, ale nigdy nie udało mu się zdobyć finansowania. Studio uważało projekt za zbyt dziwny i ryzykowny. Zamiast tego, Lynch nakręcił „Człowieka słonia” (1980), który odniósł sukces krytyczny i komercyjny.

 

Choć „Ronnie Rocket” nigdy nie został zrealizowany, wiele elementów z tego projektu znalazło swoje miejsce w późniejszych filmach Lyncha. Surrealistyczna estetyka i zainteresowanie elektrycznością są widoczne w „Twin Peaks” i „Inland Empire”. Sam Lynch wielokrotnie wyrażał chęć powrotu do tego projektu, ale jak dotąd pozostaje on jednym z najbardziej intrygujących „co by było, gdyby” w historii kina.

„Megalopolis” Francisa Forda Coppoli

Francis Ford Coppola, reżyser „Ojca chrzestnego” i „Apocalypse Now”, od dziesięcioleci marzył o realizacji swojego opus magnum – „Megalopolis”. Film miał być epicką opowieścią o architekcie próbującym zbudować utopijne miasto w Nowym Jorku po wielkiej katastrofie.

Coppola rozpoczął prace nad projektem w latach 80., ale dopiero na początku XXI wieku wydawało się, że film zostanie zrealizowany. W 2001 roku reżyser rozpoczął zdjęcia próbne z gwiazdorską obsadą, w tym Russelem Crowe’em i Robertem De Niro. Niestety, ataki z 11 września 2001 roku sprawiły, że projekt stał się zbyt kontrowersyjny i kosztowny. Coppola zawiesił produkcję, ale nigdy nie porzucił marzenia o realizacji „Megalopolis”.

W 2019 roku Coppola ogłosił, że wraca do projektu i planuje zainwestować własne pieniądze w jego realizację. Mimo wielu przeciwności, w tym pandemii COVID-19, zdjęcia do filmu rozpoczęły się w listopadzie 2022 roku z udziałem takich gwiazd jak Adam Driver, Forest Whitaker i Nathalie Emmanuel.

 

Wpływ niedokończonych filmów na kulturę filmową

Niedokończone projekty często stają się legendami, obrastając w mity i spekulacje. Fani tworzą teorie na temat tego, jak mogłyby wyglądać, gdyby zostały ukończone. Niektóre z nich, jak „Dune” Jodorowsky’ego, inspirują dokumenty i książki analizujące proces twórczy i wpływ tych niezrealizowanych wizji. Co więcej, wiele elementów z tych projektów znajduje swoje miejsce w innych filmach. Pomysły, projekty koncepcyjne czy techniki filmowe opracowane dla niedokończonych filmów często są adoptowane przez innych twórców, wpływając na ewolucję języka filmowego.

Niedokończone arcydzieła przypominają nam również o kruchości procesu twórczego w kinie. Pokazują, jak wiele czynników – od finansów, przez politykę studiów, po osobiste tragedie – może wpłynąć na realizację filmu. Jednocześnie są dowodem na niezłomność wizji artystycznej, która potrafi przetrwać dekady i inspirować kolejne pokolenia.

W świecie, gdzie każdy aspekt produkcji filmowej wydaje się być skrupulatnie zaplanowany i zrealizowany, te niedokończone projekty stanowią fascynujący kontrast. Są  świadectwem ambicji, kreatywności i nieustępliwości wielkich twórców kina, nawet w obliczu przeciwności losu. Choć nigdy nie zobaczymy ich na ekranie w zamierzonej formie, te niedokończone arcydzieła na zawsze pozostaną ważną częścią historii i kultury filmowej.