To już pewne – Darren Aronofsky oficjalnie otrzymał polskie obywatelstwo. Reżyser spełnił tym samym wolę swoich rodziców, którzy zawsze marzyli o tym, aby ich syn został kiedyś Polakiem.
Darren Aronofsky urodził się w Nowym Jorku, ale posiada polskie korzenie. Jego babcia była Polką i wyemigrowała wraz z częścią rodziny do Stanów Zjednoczonych. Rodzice Darrena również urodzili się za oceanem, ale najwyraźniej polskie pochodzenie przodków było dla nich niezwykle istotne. Obywatelstwo otrzymał nie tylko reżyser, ale też jego siostra, Patti.
Warto wspomnieć, że Aronofsky nie jest jedyną hollywoodzką gwiazdą, która postanowiła zostać naszym rodakiem. Wniosek o polskie obywatelstwo złożył też Jesse Eisenberg, który również ma polskich przodków i nie ukrywa, że odczuwa silną więź z krajem nad Wisłą.
Darren Aronofsky, którego możemy już oficjalnie nazywać polsko-amerykańskim filmowcem, zaliczył swój pełnometrażowy debiut reżyserski w 1998 roku. I był to debiut nie byle jaki, bo „Pi”, które można określić jako niskobudżetowy, surrealistyczny thriller matematyczny, zdobyło szerokie uznanie krytyków i publiczności. Aronofsky otrzymał nagrodę za najlepszą reżyserię na festiwalu w Sundance i na samym starcie kariery zyskał reputację twórcy innowacyjnego i bezkompromisowego.
Kosztujące zaledwie ok. 60 tys. dolarów „Pi” zarobiło na całym świecie ponad 3 mln dolarów i otworzyło Aronofsky’emu drzwi do większych produkcji. Chociaż późniejsze filmy reżysera często dzieliły krytyków i widownie, to trzeba przyznać, że zawsze były dziełami głośnymi, oryginalnymi i odznaczającymi się wyrazistym stylem wizualnym. Wystarczy wspomnieć „Requiem dla snu”, „Źródło”, „Czarnego Łabędzia” czy „Zapaśnika”.
Filmografia Aronofskyego zamyka się obecnie w ośmiu produkcjach, a ostatnim filmem reżysera jest „Wieloryb” z 2022 roku, który przyniósł Brendanowi Fraserowi Oscara za najlepszą rolę pierwszoplanową.
W tym roku premierę ma mieć najnowszy film Aronofsky’ego – „Adrift”. To pierwszy horror w jego karierze, a zarazem adaptacja opowiadania Kōjiego Suzuki, autora cenionego „Kręgu”. Na planie reżyser ponownie spotkał się w Jaredem Leto, z którym współpracował blisko 25 lat temu kręcąc znakomite „Requiem dla snu”.